W pokoju nie bylo nikogo.

I niczego, oprocz przygnebiajacego zestawu przyborow toaletowych, rowno ustawionych na polce nad umywalka. Nowa paczka jednorazowych ostrzy, otwarta, jedno uzyte. Nowy pojemnik z pianka do golenia, z zaschnietymi pecherzykami wokol dziobka. Nowa tubka pasty do zebow, dwukrotnie nacisnieta.

– Facet podrozuje z niewielkim bagazem – zauwazyl pierwszy policjant.

– Jednak jeszcze sie nie wymeldowal – powiedzial jego partner. – To pewne. Co oznacza, ze tu wroci.

10

Reacher zasypial na lozku w pokoju 310 hotelu Marriott Suites. Lezal na plecach jak nieboszczyk. Tak dlugo rozmawiali z Hutton w kawiarni, ze o malo nie spoznila sie na spotkanie. Za piec czwarta spojrzala na zegarek, wreczyla mu klucz magnetyczny i poprosila, zeby zaniosl jej bagaz do pokoju. Potem wypadla na ulice. Domyslil sie, ze mial pozniej zostawic klucz w recepcji. Nie zrobil tego. Nigdzie mu sie nie spieszylo. Na razie. Tak wiec zaniosl bagaz do pokoju i zostal.

Pokoj 310 nie budzil jego entuzjazmu. Znajdowal sie na drugim pietrze, co utrudnialo ewentualna ucieczke przez okno. Pokoj numer osiem w motelu byl lepszy. O wiele lepszy. Parter i gesto stojace stare zabudowania wokol dawaly duze szanse ucieczki. Otworzyc okno, wyskoczyc, poszukac bocznej uliczki, otwartych drzwi lub innego okna. Tam bylo dobrze. Tutaj kiepsko. Drugie pietro. Dluga droga na dol. I nawet nie byl pewien tego, czy okna w Marriotcie da sie otworzyc. Moze nie. Radcy prawni hotelu przypuszczalnie obawiali sie odpowiedzialnosci. Niewykluczone, ze oczyma duszy widzieli grad dzieci spadajacych z okien na asfalt parkingu. A moze wzieli pod uwage czynnik ekonomiczny. Moze koszt zawiasow i klamek byl wyzszy od rachunkow za klimatyzacje. Tak czy inaczej, nie byla to dobra kryjowka. W zadnym razie. Nie na dluzej.

Jednak na krotko byla w porzadku. Tak wiec zamknal oczy i zasnal. Spij, kiedy mozesz, poniewaz nie wiadomo, kiedy znow bedziesz mogl sie przespac. Stara wojskowa zasada.

***

Plan Emersona byl bardzo prosty. Umiescil Donne Biance w pokoju numer siedem. Kazal dwom mundurowym zaparkowac radiowoz trzy przecznice dalej, wrocic i czekac w pokoju numer dziewiec. Ustawil jeden radiowoz dwie przecznice za motelem, nastepny – cztery przecznice na polnoc, przy salonie samochodowym, i jeszcze jeden dwie przecznice na poludnie. Kazal recepcjoniscie czuwac, patrzec przez okno i zawiadomic policjantke w pokoju numer siedem, gdy tylko zobaczy nadchodzacego faceta, ktory zameldowal sie pod nazwiskiem Heffner.

***

Eileen Hutton wrocila do Marriotta o czwartej trzydziesci. W recepcji nie bylo klucza magnetycznego ani zadnej wiadomosci. Wjechala winda na gore, poszla za strzalkami do pokoju 310 i zapukala do drzwi. Po chwili otworzyly sie i Reacher wpuscil ja do srodka.

– Jak tam moj pokoj? – spytala.

– Lozko jest wygodne – rzekl.

– Mam zadzwonic do Emersona, jesli cie zobacze – powiedziala.

– Zamierzasz?

– Nie.

– Krzywoprzysiestwo i pomoc zbiegowi – rzekl. – Wszystko jednego dnia.

Poszperala w torebce i wyjela wizytowke Emersona.

– Jestes ich jedynym podejrzanym. Dal mi trzy rozne

numery telefonow. Traktuje to bardzo powaznie.

Wzial od niej wizytowke. Wlozyl do tylnej kieszeni, razem z serwetka, na ktorej mial numer telefonu Helen Rodin. Stawal sie chodzaca ksiazka telefoniczna.

– Jak ci poszlo z Rodinem? – spytal.

– Zwyczajnie – odparla.

Nic nie powiedzial. Krecila sie wokol, ogladajac apartament. Lazienka, sypialnia, salon, kuchnia. Wziela torbe i ustawila ja rowno pod sciana.

– Chcesz zostac? – zapytala.

Pokrecil glowa.

– Nie moge.

– W porzadku.

– Moge jednak wrocic pozniej, jesli chcesz.

Na odpowiedz nie czekal dluzej niz sekunde.

– W porzadku – powiedziala. – Wroc pozniej.

***

Alex Rodin przyszedl do swojego biura, zamknal drzwi i zadzwonil do Emersona.

– Macie go juz? – zapytal.

– To tylko kwestia czasu – zapewnil go Emerson. – Szukamy go wszedzie. I obserwujemy jego pokoj. Zameldowal sie w starym motelu pod falszywym nazwiskiem.

– To ciekawe – rzekl Rodin. – To oznacza, ze w Metropole tez mogl posluzyc sie falszywym nazwiskiem.

– Sprawdze – powiedzial Emerson. – Pokaze jego zdjecie recepcjoniscie.

– Moze naprawde zdolamy go przyskrzynic – powiedzial Rodin i rozlaczyl sie, myslac o dwoch nowych wycinkach z gazet, oprawionych w ramki i wiszacych na scianie jego gabinetu.

Najpierw Barr, a potem Reacher.

***

Reacher opuscil apartament Hutton i zszedl po schodach, zamiast zjechac winda. Na parterze skrecil w przeciwnym kierunku, niz znajdowal sie hol, i znalazl korytarz wiodacy do wyjscia awaryjnego. Pchnal drzwi i przytrzymal je noga. Wyjal z kieszeni wizytowke Emersona, przedarl ja wzdluz na dwie polowy i te z nazwiskiem zlozyl cztery razy. Kciukiem wcisnal zatrzask zamka i zaklinowal go zwinietym kartonikiem. Delikat-

nie zamknal drzwi i pchnal, ustawiajac rowno z futryna. Potem odszedl, mijajac smietnik oraz wejscie dla personelu, i skierowal sie na polnoc. Na chodnikach bylo tloczno, a na ulicach zaczynaly sie tworzyc korki. Szedl swobodnym krokiem, wykorzystujac swoj wzrost, aby wypatrywac radiowozow i policjantow. Dzien byl wciaz cieply. Widocznie gdzies w poblizu przechodzil front atmosferyczny. Wysokie cisnienie sprawialo, ze w powietrzu unosil sie zapach wilgotnej ziemi i nawozu sztucznego.

Reacher dotarl do estakady i w jej cieniu skrecil na zachod. Autostrada biegla gora, na filarach czterdziestostopowej wysokosci. Ponizej byly parcele, niektore niewykorzystane i zasmiecone, inne ze starymi budynkami z cegiel o ciemnych swietlikach w dachach, jeszcze inne z nowymi barakami z blachy falistej mieszczacymi warsztaty blacharskie i lakiernicze. Minal tyly wiezowca z czarnego szkla i pozostajac w cieniu estakady, skrecil na poludnie. Zamierzal przejsc z tylu biblioteki. Nagle przystanal, przykucnal i pogmeral przy bucie. Jakby wpadl mu kamyk. Zerknal pod ramieniem i zobaczyl, ze nikt za nim nie idzie. Nie mial ogona.

Ruszyl dalej. Po minieciu biblioteki przez czterdziesci jardow nie mial oslony. Plac znajdowal sie na wschod od niego. Reacher przystanal na moment w miejscu znajdujacym sie dokladnie ponizej tego, na ktorym Helen Rodin zaparkowala poprzedniego dnia i z ktorego James Barr powinien strzelac w piatek. Z miejsca polozonego

Вы читаете Jednym strzalem
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату