– Nie mam pojecia. Cos wymysle.

***

Glowne wejscie do wiezowca z czarnego szkla bylo zamkniete. Raskin zapukal dwa razy. Straznik w recepcji podniosl glowe. Raskin pomachal mu zwinietym plakatem.

– Przesylka – powiedzial.

Straznik wstal, podszedl do drzwi i otworzyl je jednym z peku kluczy. Raskin wszedl do srodka.

– Rodin – powiedzial. – Trzecie pietro.

Straznik kiwnal glowa. Tego dnia do biura Helen Rodin przyszlo mnostwo przesylek. Pudla, kartony, cale wozki. Jeszcze jedna nie budzila podejrzen. Ani zdziwienia. Bez slowa wrocil za swoje biurko, a Raskin poszedl do windy. Wsiadl i nacisnal guzik trzeciego pietra.

Od razu zobaczyl policjanta stojacego przed drzwiami biura. Natychmiast zrozumial, co to oznacza. Obecnosc policjanta swiadczyla o tym, ze biuro adwokackie pozostawalo jedna z potencjalnych kryjowek. A wiec i o tym, ze Reachera nie bylo tutaj i nie pojawil sie w ciagu kilku ostatnich godzin. Raskin rozejrzal sie, jakby szukal drogi, po czym skrecil za najblizszy rog. Odczekal chwile, a nastepnie wrocil do windy. Zlozyl plakat i schowal go do kieszeni. W holu, z mina czlowieka majacego poczucie spelnionego obowiazku, niedbale pomachal straznikowi i wyszedl w noc. Skrecil w lewo i skierowal sie na polnocny wschod, do Marriotta.

***

Reacher nie zdolal wypic calego dzbanka kawy. Poddal sie po piatej filizance. Hutton najwyrazniej nie miala mu tego za zle. Najwyrazniej jej zdaniem piec na szesc mozliwych usprawiedliwialo jego upor w kwestii wyboru kawy.

– Odwiedz mnie w Waszyngtonie – powiedziala.

– Odwiedze – obiecal. – Na pewno. Jak tylko tam bede.

– Nie daj sie zlapac.

– Nie dam – powiedzial. – Nie tym facetom.

Potem tylko przygladal sie jej przez chwile. Zachowujac wspomnienie. Dodajac kolejny fragment do swojej mozaiki. Pocalowal ja w usta i podszedl do drzwi. Wyszedl na korytarz i ruszyl na schody. Na parterze poszedl w przeciwnym kierunku, niz znajdowal sie hol, i ponownie skorzystal z drzwi awaryjnych. Zamknely sie za nim, a on nabral tchu, wylonil sie z cienia i ruszyl chodnikiem.

***

Raskin natychmiast go zauwazyl. Byl trzydziesci jardow za nim i szedl szybko, dochodzac do Marriotta od tylu. W swietle latarni dostrzegl blysk szkla. Otworzyly sie drzwi awaryjne. Zobaczyl wychodzacego z nich wysokiego mezczyzne. Facet zatrzymal sie. Drzwi zaniknely sie automatycznie, a wysoki facet odwrocil sie i rzucil na nie okiem, a wtedy blysk swiatla odbitego od szklanej tafli drzwi na moment oswietlil jego twarz. Tylko przez ulamek sekundy, jakby ktos na moment oswietlil ja latarka. Jak w stroboskopowym blysku swiatla. Przez moment. To jednak wystarczylo, zeby Raskin nabral pewnosci. Czlowiek, ktory wlasnie wyszedl, byl mezczyzna z plakatu. Jack Reacher, na pewno, bez cienia watpliwosci. Zgadzal sie wzrost, waga i rysy twarzy. Raskin dlugo i uwaznie studiowal rysopis.

Teraz przystanal i natychmiast cofnal sie w cien. Patrzyl i czekal. Zobaczyl, jak Reacher rozglada sie na boki, a potem idzie przed siebie szybkim i swobodnym krokiem. Raskin pozostal w cieniu i w myslach policzyl do trzech. Potem wyszedl z cienia, przeszedl przez parking, ponownie przystanal i ostroznie wyjrzal zza naroznika budynku. Reacher byl dwadziescia jardow przed nim. Wciaz szedl swobodnym krokiem – nie zdajac sobie sprawy, ze jest sledzony – srodkiem chodnika, dlugimi krokami, z luzno opuszczonymi rekami. Duzy facet. Bez dwoch zdan. Na pewno rownie duzy jak Vladimir.

Raskin ponownie policzyl do trzech, pozwalajac Reacherowi oddalic sie na czterdziesci jardow. Potem ruszyl za nim. Nie spuszczajac go z oczu, poszukal w kieszeni komorki. Wybral numer telefonu Grigora Linsky'ego. Reacher szedl dalej, czterdziesci jardow przed nim. Raskin przylozyl aparat do ucha.

– Tak? – zglosil sie Linsky.

– Znalazlem go – szepnal Raskin.

– Gdzie?

– Idzie ulica. Na zachod od Marriotta. Teraz jest trzy przecznice na polnoc od gmachu sadu.

– Dokad idzie?

– Chwileczke – szepnal Raskin. – Zaczekaj.

Reacher zatrzymal sie na rogu. Zerknal w lewo i skrecil w prawo, w mrok zalegajacy pod estakada autostrady. Wciaz byl rozluzniony. Raskin obserwowal go zza siegajacej mu do pasa sterty smieci na pustej parceli.

– Skrecil na polnoc – szepnal.

– Dokad?

– Nie wiem. Moze do tego baru sportowego.

– W porzadku – rzekl Linsky. – Pojedziemy na polnoc. Zaczekamy na ulicy, piecdziesiat jardow od tego baru. Zadzwon do mnie dokladnie za trzy minuty. A tymczasem nie strac go z oczu.

– W porzadku – powiedzial Raskin. Wylaczyl telefon, ale trzymal go przy uchu, przechodzac przez pusta parcele. Przystanal pod ceglanym murem i wyjrzal zza niego. Reacher nadal byl czterdziesci jardow przed nim, wciaz szedl srodkiem chodnika, lekko kolyszac rekami, idac zwawym krokiem. Pewny siebie, pomyslal Raskin. Moze zbyt pewny siebie.

***

Linsky skonczyl rozmowe z Raskinem i natychmiast zadzwonil do Chenki i Vladimira. Kazal im jak najszybciej stawic sie na spotkanie piecdziesiat jardow na polnoc od baru sportowego. Potem zadzwonil do Zeka.

– Znalezlismy go – powiedzial.

– Gdzie?

– Na polnoc od centrum.

– Kto go sledzi?

– Raskin. Ida ulica. Zek milczal chwile.

– Zaczekajcie, az sie zatrzyma – rzekl. – A wtedy

niech Chenko zawiadomi gliny. On ma najlepszy akcent.

Niech powie, ze jest barmanem, recepcjonista albo kims

w tym rodzaju.

***

Raskin zachowywal odleglosc czterdziestu jardow. Ponownie wybral numer Linsky'ego i nie rozlaczyl sie. Reacher szedl dalej, nie przyspieszajac kroku. Mial ciemne ubranie, wiec trudno bylo dostrzec go w mroku. Kark i dlonie mial opalone, ale troche lepiej widoczne. I waski pasek jasniejszej skory u nasady niedawno ostrzyzonych wlosow. Raskin skupil wzrok na tym pasku. Biala litera U, szesc stop na ziemia, lekko unoszaca sie i opadajaca przy kazdym kolejnym kroku. Idiota, pomyslal Raskin. Powinien byl posmarowac to pasta do butow. Tak bysmy zrobili w Afganistanie. A potem pomyslal: Gdybysmy mieli tam paste do butow. Albo fryzjera.

Potem przystanal, poniewaz Reacher sie zatrzymal. Raskin skryl sie w cieniu, a Reacher spojrzal w prawo i skrecil w lewo, w boczna uliczke, znikajac za naroznikiem budynku.

Вы читаете Jednym strzalem
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату