konsultanta do spraw kryminalnych. Ten zadzwonil do prezesa firmy, ktory zwolal narade wszystkich wspolnikow. Spotkali sie przy lunchu w wiejskim klubie. Poczatkowo zastanawiano sie, jak odmowic Rosemary w mozliwie najtaktowniejszy sposob. Nie mieli doswiadczenia w sprawach kryminalnych tego rodzaju. Ani ochoty, aby je zdobywac. Musieli dbac o publiczny wizerunek firmy. Wszyscy natychmiast zgodzili sie z tym twierdzeniem. Jednak Rosemary Barr byla dobra sekretarka i przepracowala dla nich wiele lat, chcieli zachowac sie wobec niej lojalnie. Wiedzieli, ze nie ma pieniedzy, poniewaz prowadzili jej sprawy podatkowe. Zakladali, ze jej brat rowniez nie ma pieniedzy. Ale konstytucja gwarantuje kazdemu prawo do kompetentnego adwokata, a nie mieli najlepszego zdania o obroncach z urzedu. Tak wiec staneli przed prawdziwym dylematem etycznym.

Rozwiazal go ich konsultant do spraw kryminalnych. Nazywal sie David Chapman. Byl zaprawionym w sadowych bojach weteranem i znal prokuratora okregowego, Rodina. Znal go bardzo dobrze. Po prostu nie mogl go nie znac. Byli do siebie podobni, wychowali sie w tej samej dzielnicy i siedzieli w tym samym interesie, chociaz po przeciwnych stronach. Chapman poszedl wiec do palarni i zadzwonil z komorki do prokuratora. Przeprowadzili dluga i szczera rozmowe. Potem Chapman powrocil do zebranych.

– Wynik jest przesadzony – powiedzial. – Brat panny Barr jest winny jak wszyscy diabli. Rodin ma sprawe jak wzieta z podrecznika. Do licha, ona pewnego dnia z pewnoscia znajdzie

sie w podreczniku. Zebral wszystkie mozliwe dowody. Nigdzie nie ma nawet najmniejszej szczeliny.

– Byl z toba szczery? – zapytal prezes firmy.

– Starzy kumple nie wciskaja sobie kitu – odparl Chapman.

– A wiec?

– Moglibysmy jedynie wnosic o zlagodzenie wyroku. Gdyby udalo nam sie zamienic kare smierci na dozywocie, byloby to wielkie zwyciestwo. Panna Barr niczego wiecej nie moze oczekiwac. Jej brat rowniez, z calym szacunkiem.

– Nasze zaangazowanie? – spytal prezes.

– Jedynie w fazie formulowania wyroku. Poniewaz on bedzie musial przyznac sie do winy.

– Chcesz sie tym zajac?

– W tych okolicznosciach…

– Ile roboczogodzin bedzie to nas kosztowalo?

– Niewiele. Praktycznie nic nie mozemy zrobic.

– Zlagodzenie wyroku na jakiej podstawie?

– Zdaje sie, ze on jest weteranem wojny w Zatoce. Mozemy wiec mowic o dzialaniu toksycznych substancji chemicznych. Albo o zmianach psychicznych wywolanych traumatyczojfiii przezyciami wojennymi. Moze uda nam sie zawrzec ugode z Rodinem. Moglibysmy omowic to przy lunchu.

Prezes kancelarii kiwnal glowa. Zwrocil sie do specjalisty od spraw podatkowych.

– Powiedz swojej sekretarce, ze zrobimy wszystko, co w naszej mocy, zeby pomoc jej w potrzebie.

***

Barr zostal przeniesiony z komisariatu do aresztu sledczego, zanim jego siostra i Chapman zdolali sie z nim zobaczyc. Zabrano mu koc i pizame, a wydano papierowa bielizae, pomaranczowy kombinezon oraz pare gumowych klapek. Areszt nie byl przyjemnym miejscem – panowal w nim halas i smrod. Byl tez potwornie zatloczony, wiec wciaz wybuchaly awantury z powodu spolecznych lub etnicznych napiec, z ktorymi policja radzila sobie na ulicy. Wiezniow lokowano po trzech w jednej celi, a straznikow bylo za malo. Nowych nazywano rybkami i musieli sami troszczyc sie o siebie.

Jednak Barr sluzyl w wojsku, totez nie przezyl wielkiego szoku kulturowego. Przezyl jako „rybka” dwie godziny, po czym odeskortowano go do pokoju przesluchan. Powiedziano mu, ze tam czeka jego adwokat. Wprowadzono go do pokoiku bez okien, w ktorym jedynym umeblowaniem byl przysrubowany do podlogi stolik i dwa krzesla. Na jednym z nich siedzial facet, ktory wydal sie Barrowi znajomy. Na stoliku stal magnetofon. Chyba walkman.

– Nazywam sie David Chapman – powiedzial facet sie

dzacy na krzesle. – Jestem obronca specjalizujacym sie w spra

wach kryminalnych. Adwokatem. Panska siostra pracuje w mojej firmie. Poprosila, zebysmy panu pomogli.

Barr wciaz milczal.

– A wiec jestem – rzekl Chapman.

Barr nic nie powiedzial.

– Nagrywam te rozmowe – poinformowal go Chapman. -

Wszystko bedzie na tasmie. Rozumiem, ze nie ma pan nic

przeciwko temu?

Barr sie nie odezwal. Chapman czekal.

– Czy przedstawiono panu zarzuty? – spytal.

Barr nie odpowiedzial.

– Te zarzuty sa bardzo powazne – kontynuowal Chapman. Barr nadal milczal.

– Nie pomoge panu, jesli pan sam nie chce sobie pomoc -

powiedzial Chapman.

Barr tylko na niego patrzyl. Siedzial tak cicho i spokojnie jeszcze przez kilka dlugich minut. Potem nachylil sie do magnetofonu i odezwal po raz pierwszy od chwili aresztowania.

– Maja niewlasciwego faceta – powiedzial.

***

– Maja niewlasciwego faceta – powtorzyl Barr.

– Niech wiec mi pan powie, kto jest tym wlasciwym – natychmiast zapytal Chapman. Byl dobrym sadowym takty-kiem. Wiedzial, ze trzeba zlapac odpowiedni rytm. Pytanie, odpowiedz, pytanie, odpowiedz. Wtedy gosc sie otwiera. Wpada w ten rytm i wszystko wychodzi na jaw. Jednak Barr znowu zamilkl.

– Wyjasnijmy to sobie – zachecil Chapman.

Barr nie zareagowal.

– Twierdzi pan, ze tego nie zrobil? – zapytal go Chapman.

Barr nie odpowiedzial.

– Tak pan twierdzi?

Brak odpowiedzi.

– Maja wszystkie dowody – rzekl Chapman. – Obawiam

sie, ze sa praktycznie niepodwazalne. Nie moze pan udawac

niemego. Musimy porozmawiac o tym, dlaczego pan to zrobil.

Tylko to moze nam pomoc.

Barr milczal.

– Chce pan, zebym panu pomogl? – zapytal Chapman. -

Czy nie?

Barr nie odpowiedzial.

– Moze powodem byly doswiadczenia wojenne – rzekl

Chapman. – Albo szok pourazowy. Albo jakis rodzaj zaburzen

umyslowych. Musimy skupic sie na pobudkach.

Barr wciaz milczal.

– Nie ma sensu zaprzeczac – powiedzial Chapman. – Maja niezbite dowody.

– Sprowadzcie mi Jacka Reachera – rzekl Barr.

– Kogo?

– Jacka Reachera – powtorzyl Barr.

– Kto to? Panski przyjaciel?

Вы читаете Jednym strzalem
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату
×