Przypomniala sobie cos, co mowil Munoz przy pierwszym spotkaniu, stojac przed van Huysem, i sprobowala odtworzyc to na kartce. Szachista nadmienil o kilku poziomach obrazu. Wyjasnienie jednego z nich moglo pomoc w rozwiazaniu zagadki calosci:
Przyjrzala sie wynikowi swojej pracy, laczac poszczegolne poziomy liniami, ale udalo jej sie tylko dojsc do niepokojacych powiazan. Piaty poziom zawieral w sobie wszystkie cztery poprzednie, pierwszy sprzegniety byl z trzecim, drugi z czwartym… Dziwny zamkniety krag:

W sumie – pomyslala, studiujac dziwaczny schemat – to wyglada na jakas koszmarna strate czasu. Ustalajac powyzsze powiazania, data jedynie swiadectwo szalonego geniuszu autora obrazu. Smierci Alvara zadna miara w ten sposob wyjasnic sie nie da, przewrocil sie w wannie (albo ktos go przewrocil) piecset lat po Partii szachow. Cokolwiek krylo sie za narysowanymi przez nia strzalkami i prostokatami, ani Alvaro, ani ona sama nie mogli stanowic elementow dziela van Huysa, bo ten ostatni absolutnie nie byl w stanie przewidziec ich istnienia… A moze jednak…? Po glowie tluklo jej sie niepokojace pytanie. Czy wobec zespolu symboli, jaki stanowil obraz, to widz powinien przyporzadkowac im znaczenia, czy tez znaczenia te wchodzily w sklad dziela od samego poczatku?
Nadal kreslila strzalki i prostokaty, kiedy zadzwieczal telefon. Podniosla gwaltownie glowe i wbila wzrok w aparat stojacy na dywanie, ale nie smiala podniesc sluchawki. Kto to moze dzwonic o wpol do czwartej nad ranem? Zadna ewentualnosc nie brzmiala uspokajajaco, a telefon zdazyl sie odezwac jeszcze cztery razy, nim sie ruszyla. Podeszla do niego powoli, ciagle niezdecydowana, gdy nagle zdala sobie sprawe, ze jesli sie nie dowie, kto telefonuje, bedzie jeszcze gorzej. Cala reszte nocy spedzi pelna trwogi na sofie, gapiac sie w aparat w nadziei, ze znow zadzwieczy…
Mowy nie ma. Rzucila sie naprzod niemal z wsciekloscia.
– Halo?!
Westchnienie ulgi, jakie wyrwalo jej sie z gardla, musial doslyszec nawet Munoz, ktory przestal na chwile sie tlumaczyc i zapytal, czy dobrze sie czuje. Bardzo mu przykro, ze niepokoi ja o tej porze, ale uznal, ze warto ja zbudzic. Sam byl dosyc podniecony, dlatego sie osmiela. Co? Tak, oczywiscie. Wlasnie piec minut temu… Prosze pani…? Jest pani tam? Mowi, ze juz mozna z cala pewnoscia dowiesc, ktora bierka zbila bialego skoczka.
VII. Kto zabil rycerza
Biale i czarne bierki symbolizowaly jakby manichejska
walke miedzy swiatlem a ciemnoscia,
miedzy dobrem a ziem, toczaca sie w duszy
czlowieka.
Garri Kasparow,
– Ciagle o tym myslalem, nie moglem zasnac… Nagle dotarlo do mnie, ze analizuje jedyne mozliwe zagranie. – Munoz wyjal kieszonkowe szachy na stol. Obok polozyl pomiety i upstrzony notatkami szkic. – Ale jeszcze wtedy nie moglem w to uwierzyc. Przez godzine sprawdzalem co i rusz od poczatku, w te i we w te.
Siedzieli w calodobowym drugstorze, przy stoliku kolo duzej szyby, przez ktora rozciagal sie widok na ogromna, pusta aleje. W lokalu bylo niewielu gosci: paru aktorow z pobliskiego teatru i z pol tuzina nocnych markow plci obojga. Kolo elektronicznie zamykanych drzwi stal ochroniarz w uniformie paramilitarnym i ziewal, spogladajac na zegarek.
– Niech pani popatrzy. – Szachista pokazywal szkic, a nastepnie niewielka plansze. – Przedtem odtworzylismy ostatni ruch czarnego hetmana, ktory przeszedl z b2 na c2, ale nie wiedzielismy, jakie posuniecie bialych go do tego zmusilo… Pamieta pani? Rozpatrujac zagrozenie ze strony bialych wiez, uznalismy, ze wieza stojaca na b5 mogla przybyc z dowolnego kwadratu w rzedzie 5. Ale to jeszcze nie tlumaczy ucieczki hetmana, bo szachowalaby go wczesniej druga biala wieza na b6… Powiedzielismy, ze pierwsza wieza mogla zbic jakas bierke na b5. Ale jaka? Tu sie zatrzymalismy.

– No i jaka ostatecznie? – Julia uwaznie wpatrywala sie w szachownice. Ten geometryczny bialo-czarny wzor nie stanowil juz dla niej ziemi nieznanej, byl teraz calkiem znajomym terenem. – Mowil pan, ze zastanowi sie nad tymi, co juz wypadly z gry…
– Tak zrobilem. Zbadalem kazda zbita bierke i doszedlem do zdumiewajacego wniosku:
– …Kogo mogla zbic wieza na b5?… – Munoz patrzyl na szachownice bezsennymi oczyma, jakby faktycznie nadal nie znal odpowiedzi. – Nie czarnego skoczka, bo obydwa sa jeszcze w grze… Nie gonca, bo b5 jest polem bialym, a czarny goniec bialopolowy dotychczas nie ruszyl sie z miejsca. Stoi na c8 zablokowany przez dwa piony, ktore tez nie wziely dotad udzialu w partii.
– Moze czarnego pionka – podsunela Julia.
Munoz pokrecil glowa.
– Wykluczenie tej mozliwosci zabralo mi wiecej czasu, bo posterunki pionow sa w tej partii bardzo zagmatwane. Ale nie mogl to byc zaden czarny pion, bo ten, ktory stoi na a5, pochodzi z pola c7. Wie pani, ze piony bija po przekatnej, zatem ten przypuszczalnie zbil dwie biale bierki na b6 i a5… Pozostale cztery czarne piony ewidentnie zostaly zbite daleko od tego miejsca. Nigdy w zyciu nie moglyby zajsc na b5.
– Czyli ze chodzi o czarna wieze, bo tylko ona jeszcze stoi poza plansza… Biala wieza zbila ja na b5.
– Niemozliwe. Z ukladu bierek wokol pola a8 wynika, ze czarna wieza zostala zbita wlasnie tam, w swoim pierwotnym polozeniu, zanim zdolala sie ruszyc. Zostala zbita przez bialego skoczka, chociaz to juz nie ma takiego znaczenia…
Zdezorientowana Julia podniosla oczy znad szachownicy.
– Nie dociera do mnie… To wyklucza wszystkie czarne bierki. Co w takim razie zbila biala wieza na b5?
Munoz usmiechnal sie lekko, ale bez zarozumialstwa. Bawilo go albo pytanie zadane przez Julie, albo odpowiedz, ktora przyszykowal.
– Tak naprawde niczego. Nie, niech pani tak na mnie nie patrzy. Pani malarz van Huys byl tez mistrzem w podsuwaniu falszywych tropow… Bo nikt niczego nie zbil na b5. – Skrzyzowawszy ramiona, pochylil sie nad mala szachownica i zamilkl. Po chwili podniosl wzrok na Julie i dotknal palcem czarnego hetmana. – Skoro ostatnim ruchem bialych nie byl szach hetmanowi wykonany przez wieze, to oznacza, ze do tego szacha doszlo przez odkrycie wiezy przez inna biala bierke… Chodzi mi o bierke, ktora stala na b4 albo b3. Van Huys musial miec niezly ubaw, wiedzac, ze tymi dwiema zwodniczymi wiezami plata sporego figla komus, kto bedzie probowal