Opfer jest jeden kanon, ktory nalezy grac wstecz wobec partytury. – Spojrzal na Julie. – Chyba juz pani wspominalem, ze Johann Sebastian lubil przewrotne pulapki. W jego tworczosci doslownie roi sie od zagadek. Tak, jakby niektore nuty, warianty czy pauzy mowily: “Ukrywam przeslanie. Odkryj je”.

– Zupelnie jak ten obraz – powiedzial Munoz.

– Tak. Z ta tylko roznica, ze muzyka nie polega wylacznie na obrazach, usytuowaniu figur czy w tym wypadku na czestotliwosciach, ale na emocjach, jakie te czestotliwosci wywoluja w mozgu danej osoby… Napotkalby pan powazne problemy, gdyby chcial zastosowac przy muzyce podobne metody badawcze, jakimi posluzyl sie przy rozwiazywaniu zagadki obrazu… Musialby pan stwierdzic, ktora nuta odpowiada za konkretne stany emocjonalne. A scislej, ktora kombinacja nut… Chyba to bardziej skomplikowane niz gra w szachy?

Munoz zastanowil sie nad tym.

– Moim zdaniem nie – odezwal sie po chwili. – Bo ogolne zasady logiki sa zawsze takie same. Muzyka, podobnie jak szachy, opiera sie na regulach. Czyli zadanie polegaloby na wyodrebnieniu symbolu-klucza – skrzywil kacik ust. – Jak kamien z Rosetty dla egiptologow. Kiedy tego dokonamy, reszta jest kwestia roboty, kwestia metody. No i czasu.

Belmonte z niedowierzaniem zamrugal powiekami.

– Tak pan sadzi…? Uwaza pan, ze wszystkie ukryte komunikaty sa do odczytania…? Ze wystarczy zastosowac jakis system, zeby zawsze znalezc wlasciwe rozwiazanie?

– Jestem o tym przekonany. Istnieje jeden system uniwersalny, ogolne prawa, ktore pozwalaja udowodnic to, co da sie udowodnic, i wykluczyc to, co da sie wykluczyc.

Stary pokiwal glowa ze sceptycyzmem.

– Absolutnie sie z panem nie zgadzam, prosze mi wybaczyc. Uwazam, ze wszelkie podzialy, klasyfikacje, porzadki i systemy, ktore przypisujemy wszechswiatu, sa arbitralna fikcja… Nie ma takiego ukladu, ktory nie zawieralby wlasnego przeciwienstwa. Mowi to panu ktos, kto juz swoje przezyl.

Munoz przekrecil sie nieco na krzesle, bladzac wzrokiem po pokoju. Nie byl uszczesliwiony tokiem rozmowy, ale Julia odniosla wrazenie, ze wcale nie chce zmieniac tematu. Wiedziala, ze ten facet nie jest sklonny gadac po proznicy, wiec na pewno cos tam ukrywa. Moze takze Belmonte jest jedna z figur, ktore szachista bierze pod uwage, probujac rozwiazac zagadke.

– To dyskusyjna sprawa – odezwal sie wreszcie Munoz.

– Wszechswiat jest na przyklad pelen udowadnialnych nieskonczonosci: liczby pierwsze, kombinacje szachowe…

– Naprawde pan w to wierzy…? Ze wszystko da sie udowodnic? Musze to panu powiedziec jako byly muzyk – starzec trzepnal pogardliwie dlonia w bezwladne nogi – albo mimo kalectwa ciagle jednak muzyk, ze nie istnieje system zamkniety. A udowadnialnosc jest duzo slabszym pojeciem niz prawda.

– Prawda jest jak doskonale zagranie szachowe: istnieje, ale trzeba ja znalezc. Po uplywie odpowiedniego czasu zawsze da sie udowodnic.

Slyszac to, Belmonte usmiechnal sie zlosliwie.

– Sklonny jestem raczej dopuscic, ze doskonale zagranie, jak pan to nazwal, czy po prostu prawda, byc moze istnieje. Ale nie zawsze da sie przeprowadzic na to dowod. A kazdy system, ktory podejmie sie tego zadania, jest ograniczony i wzgledny. Niech pan wysle mojego van Huysa na Marsa albo na planete X i ciekaw jestem, czy tam ktos rozwiaze jego zagadke. Powiem wiecej: niech pan im wysle te plyte, ktorej teraz sluchamy. A zeby jeszcze bardziej ten klebek zasuplac, niech im pan ja wysle polamana. I jakiego sensu sie w niej dopatrza…? A skoro jest pan wielbicielem scislych regul, przypomne panu, ze suma katow w trojkacie rowna sie stu osiemdziesieciu stopniom w geometrii euklidesowej, ale jest wieksza w eliptycznej, a mniejsza w hiperbolicznej… Rzecz w tym, ze nie ma jednego systemu, nie ma aksjomatow. Mamy rozne systemy, mamy roznice w lonie kazdego systemu… Lubi pan rozwiazywac paradoksy? Nie tylko muzyka, ale podejrzewam, ze i malarstwo, i szachy sa ich pelne. Prosze popatrzec. – Wyciagnal dlon w strone stolu, chwycil olowek i papier, napisal cos szybko i podal kartke Munozowi. – Prosze rzucic na to okiem, jesli laska.

Szachista przeczytal na glos:

– “Zdanie, ktore w tej chwili pisze, jest zdaniem, ktore pan w tej chwili czyta”… – Spojrzal zaskoczony na Belmontego. – I co?

– Wlasnie to. Napisalem to zdanie poltorej minuty temu, a pan przeczytal je czterdziesci sekund temu. Zatem moje pisanie i panskie czytanie nastapilo w roznych chwilach. Na papierze “ta chwila” i “ta chwila” sa bez watpienia ta sama chwila… Czyli zdanie z jednej strony prawdziwe, a z drugiej traci swoja wartosc… A moze abstrahujemy od pojecia czasu…? To chyba niezly przyklad paradoksu…? Widze, ze nie zna pan na to odpowiedzi, a analogiczne zjawiska mozemy napotkac w zagadkach stawianych przez mojego van Huysa albo w innych sytuacjach… Kto panu zagwarantuje, ze panskie rozwiazanie problemu jest wlasciwe? Panska intuicja i panski system? Poza tym, jakim systemem posluzy sie pan, aby wykazac, ze ma pan dobra intuicje i dobry system? A jakim systemem potwierdzi pan slusznosc poprzednich dwoch systemow…? Jest pan szachista, wiec chyba spodobaja sie panu te strofy:

I Belmonte zaczal deklamowac, robiac dlugie pauzy:

Lecz gracz jest takze, tak jak oni, wiezniem (sentencja jest Omara) innej szachownicy, w ktorej dzien bialy w czarnej nocy grzeznie. Bog graczem rzadzi, ten figure trzyma. Jaki bog spoza Boga spisek rozpoczyna, zmowe prochu i czasu, i snu, i agonii? [20]

– Swiat jest ogromnym paradoksem – zakonczyl starzec. – A teraz niech sie pan powazy udowodnic mi twierdzenie przeciwne.

Julia spojrzala na Munoza, ktory wpatrywal sie bacznie w Belmontego. Przechylil nieco glowe, a oczy juz mu zmetnialy. Wygladal na zaklopotanego.

Przefiltrowana przez wodke muzyka – miekki jazz, sciszony niemal do poziomu delikatnego szmeru, ktory snul sie po ciemnych katach mieszkania – spowijala ja niczym slaba, uspokajajaca pieszczota. Dzieki niej Julia odczuwala jasny spokoj. Tak jakby wszystko, noc, muzyka, mrok, cienie, a nawet wygoda, z jaka jej glowa spoczywala na skorzanym oparciu sofy, tworzylo doskonala harmonie, w ktorej nawet najmniejszy przedmiot wokol niej, najbardziej ulotna mysl, odnalazly wlasciwe miejsce w umysle albo w przestrzeni i z geometryczna precyzja wpasowaly sie w jej swiadomosc i zmysly.

Nic, najmroczniejsze chocby wspomnienia nie byly w stanie zburzyc spokoju, jaki panowal teraz w jej duszy. Pierwszy raz od dawna odzyskala rownowage i zupelnie sie w niej zatracila. Magii tej chwili nie zniszczylyby nawet gluche telefony, z ktorymi ostatecznie zdolala sie juz oswoic. Zamknawszy oczy, kiwala glowa w takt muzyki i usmiechala sie radosnie. W takich chwilach zycie w zgodzie z sama soba wydawalo sie bardzo latwe.

Podniosla leniwie powieki. Polichromowane oblicze Madonny gotyckiej tez usmiechalo sie w polmroku, a jej oczy emanowaly odwiecznym spokojem. Z obrazu w owalnej ramie, stojacego na poplamionym farbami dywanie z Szirazu i opartego o noge stolu, spod nie do konca zdjetego werniksu, wygladal romantyczny pejzaz andaluzyjski, nostalgiczny i delikatny: snujaca sie rzeka sewilska o gesto porosnietych, zielonych brzegach, lodz i drzewa w oddali. A na srodku pokoju – tu i tam rzezby z drewna i z brazu, ramy, farby, pojemniki z rozpuszczalnikami,

Вы читаете Szachownica Flamandzka
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату