najblizszych miesiecy, podczas tajemnej wedrowki van Huysa, na koncie bankowym twojej swiezo upieczonej panamskiej firmy, otwartym przedwczoraj w innym szacownym banku w Zurychu, przybedzie ladnych kilka milionow dolarow… Ty sie nie musisz niczym martwic, bo ktos dokona za ciebie wszelkich delikatnych transakcji. Tu nie mam zadnych watpliwosci, ksiezniczko. Szczegolnie co do niezbednej w tym wypadku lojalnosci tej osoby. Nawiasem mowiac, jest to lojalnosc najemnika, co wcale jej nie dyskwalifikuje, moze nawet przez to jest bardziej godna zaufania. Nie dowierzam ludziom lojalnym bezinteresownie.

– Kto to? Twoj szwajcarski przyjaciel?

– Nie. Ziegler to skrupulatny i skuteczny prawnik, ale nie dorasta do spraw tej rangi. Dlatego zwrocilem sie do osoby posiadajacej odpowiednie kontakty, wybornie pozbawionej skrupulow i doswiadczonej na tyle, by mogla swobodnie poruszac sie po trudnym terenie podziemnego handlu dzielami sztuki: do Paca Montegrifa.

– Zartujesz.

– W kwestiach finansowych nigdy nie zartuje. Montegrifo to dosc szczegolny typek, nawiasem mowiac, podkochuje sie w tobie, ale to ze sprawa nie ma nic wspolnego. Wazne, ze ten facet, absolutny bezwstydnik i zarazem czlowiek nadzwyczaj zreczny, w zadnym razie nie wyrzadzi ci krzywdy.

– A to niby dlaczego? Ma obraz, czyli czesc piesni. Montegrifo wlasna matke by sprzedal za mala akwarelke.

– Owszem. Ale ciebie nie sprzeda. Po pierwsze dlatego, ze z Demetriusem Zieglerem podsunelismy mu do podpisania stosik dokumentow, ktore nie maja mocy prawnej, o ile wyjda na jaw, bo cala ta historia ma mocno kryminalny posmak, ale ktore wszelako oczyszczaja cie z jakichkolwiek podejrzen o wspoludzial. Poza tym sam sie ubabrze, jesli tylko pusci pare z geby albo sprobuje grac nieczysto, i bedzie musial do konca zycia siedziec jak mysz pod miotla, z calym miedzynarodowym aparatem scigania na karku… Na dodatek jestem w posiadaniu pewnych sekretow, ktorych ujawnienie mogloby bardzo nadszarpnac jego reputacje i narazic na powazny konflikt z prawem. Zeby nie byc goloslownym: o ile wiem, Montegrifo jest odpowiedzialny za co najmniej dwukrotne wywiezienie i nielegalna sprzedaz za granica przedmiotow nalezacych do Dziedzictwa Narodowego. Dziela te trafily w moje rece, a ja przekazalem je jemu jako posrednikowi: pietnastowieczne retabulum przypisywane Pere Ollerowi, skradzione w Santa Maria de Cascalls w tysiac dziewiecset siedemdziesiatym osmym, oraz slawetny Jan z Flandrii, ktory zniknal cztery lata temu ze zbiorow Olivares, przypominasz sobie?

– Tak. Ale nigdy bym nie sadzila, ze to ty…

Cesar skrzywil sie beznamietnie.

– Takie jest zycie, ksiezniczko. W moim fachu, i nie tylko w moim, niepokalana uczciwosc to stuprocentowa gwarancja smierci glodowej… Ale mowilismy nie o mnie, a o Montegrifie. Rzecz jasna, bedzie probowal skubnac dla siebie, ile sie da, tego nie unikniemy. Ale z pewnoscia nie posunie sie tak daleko, zeby uszczuplic minimalny gwarantowany zysk twojej panamskiej firmy. A Ziegler bedzie strzegl jej interesow niczym doberman. Kiedy transakcja zostanie ostatecznie przeprowadzona, Ziegler automatycznie przeleje pieniadze z konta panamskiego na inne konto prywatne, ktorego numer opiewa na twoje nazwisko, zlikwiduje to pierwsze konto, zeby zatrzec slady, wreszcie zniszczy wszelka dokumentacje oprocz tych kwitow, ktore trzymaja w szachu Montegrifa. W ten sposob zapewni nam lojalnosc naszego przyjaciela, szefa Claymore'a. Aczkolwiek podejrzewam, ze w tym momencie takie srodki ostroznosci sa zbyteczne… A, prawda: Ziegler ma wyrazne wskazowki, zeby jedna trzecia twoich dochodow przeznaczyc na niezawodne i oplacalne inwestycje, ktore pozwola wyprac pieniadze i przy okazji zapewnia ci dostatek na reszte zycia nawet w przypadku, gdybys usilowala wszystko radosnie roztrwonic. Zaufaj mu bezwzglednie, Ziegler to dobry czlowiek, znam go od ponad dwudziestu lat. Jest uczciwy, jest kalwinem i jest homoseksualista. Natomiast oczywiscie odliczy sobie skrupulatnie nalezna mu prowizje i koszty manipulacyjne.

Julia stala jak razona gromem. Dreszcz ja przeszedl: wszystko pasowalo jak fragmenty jakiejs niewiarygodnej lamiglowki. Cesar nie wypuscil z rak zadnej nitki. Popatrzyla na niego bacznie, po czym zaczela przechadzac sie po pokoju. Usilowala ogarnac to wszystko. Za duzo jak na jedna noc – pomyslala, stajac przed Munozem. Szachista spogladal na nia obojetnie, wciaz trzymajac w ustach niemal do cna wypalonego papierosa. Moze wrecz za duzo jak na jedno zycie.

– Widze – znowu zwrocila sie do Cesara – ze wszystko przewidziales… Albo prawie wszystko. Pomyslales tez o don Manuelu Belmonte? Moze to dla ciebie szczegol bez znaczenia, ale on jest wlascicielem obrazu.

– Pomyslalem i o tym. Naturalnie moga cie dopasc chwalebne wyrzuty sumienia i oswiadczysz mi, ze nie przyjmujesz planu. W takim przypadku zawiadom tylko Zieglera, a obraz wyplynie w odpowiednim miejscu. Postawi to Montegrifa przed malym problemem, ale jakos bedzie sie musial z nim uporac. Przeciez wszystko zostanie po staremu: cena wysrubowana na skutek afery, Claymore zachowa prawa do aukcji… Natomiast gdybys jednak sklonila sie ku opcji pragmatycznej, rowniez mozesz spac spokojnie: Belmonte zrzeka sie obrazu za odszkodowaniem. Traci emocjonalnie, ale zyskuje finansowo, a to dzieki ubezpieczeniu. Poza tym nic nie stoi na przeszkodzie, zebys anonimowo przeslala mu dogodna rekompensate w wysokosci, jaka uznasz za stosowna. Bedzie cie na to stac. Co zas do Munoza…

– No wlasnie – odezwal sie szachista. – Prawde mowiac, bardzo jestem ciekaw, co stanie sie ze mna.

Cesar popatrzyl nan z ukosa.

– Pan, drogi przyjacielu, wykupil szczesliwy los na loterii.

– Co pan powie…

– To, co pan slyszy. Przewidujac, ze drugi bialy konik przezyje partie, pozwolilem sobie wlaczyc pana w poczet udzialowcow spolki, z prawem do dwudziestu pieciu procent akcji. Pozwoli to panu miedzy innymi na kupno czystych koszul i na gre w szachy, dajmy na to, na Bahamach, o ile przyjdzie panu ochota.

Munoz podniosl dlon do ust i wyjal wygasly niedopalek. Przyjrzal mu sie przez chwile, a nastepnie upuscil na dywan.

– To bardzo szlachetne z pana strony – rzekl.

Cesar spojrzal najpierw na niedopalek, potem na szachiste.

– To naprawde niewiele. Jakos musialem kupic panskie milczenie, a zreszta zasluzyl pan sobie z nawiazka… Powiedzmy, ze w ten sposob chce panu zrekompensowac dowcip z komputerem.

– A czy zakladal pan, ze moge odmowic udzialu w tym numerze?

– Jak najbardziej, prosze sobie wyobrazic. Gdy sie dobrze zastanowic, jest pan dziwnym czlowiekiem. Ale to juz nie moja sprawa. Pan i Julia jestescie teraz wspolnikami, wiec zalatwiajcie to miedzy soba. Ja mam inne sprawy na glowie.

– Pozostajesz ty, Cesar.

– Ja? – antykwariusz usmiechnal sie. Z bolem, jak zauwazyla Julia. – Moja kochana ksiezniczko, mam wiele grzechow do odkupienia, a czasu malenko – pokazal zalakowana koperte lezaca na stole. – Tam znajdziesz takze szczegolowa spowiedz, zawierajaca cala historie od poczatku do konca, wyjawszy oczywiscie watek szwajcarski. Ty, Munoz i chwilowo takze Montegrifo pozostajecie czysci jak dziewica. Co sie tyczy obrazu, opisalem dokladnie sposob jego zniszczenia z powodow osobistych i scisle emocjonalnych. Jestem pewien, ze po analizie tej spowiedzi psychiatrzy policyjni stwierdza u mnie niebezpieczny przypadek schizofrenii.

– Zamierzasz uciec za granice?

– Mowy nie ma. Jedyny motyw, dla ktorego warto dokads pojechac, to sama podroz. Ale ja jestem juz za stary. A perspektywa wiezienia albo domu wariatow tez nie brzmi kuszaco. To musi byc okropne, ci wszyscy otyli, piekni pielegniarze, co robia ci zimny prysznic i tak dalej. Obawiam sie, ze nie, kochanie. Mam juz grubo po piecdziesiatce i takie rzeczy mnie nie podniecaja. Poza tym jest jeszcze jeden drobiazg.

Julia spojrzala na niego ponuro.

– Jaki drobiazg?

– Slyszalas moze – Cesar skrzywil sie z ironia – o czyms, co sie nazywa Syndrom Nabytego Czegos tam? To sie stalo ostatnio groteskowo modne… Otoz moj przypadek okreslaja jako koncowke.

– Klamiesz.

– Absolutnie nie. Przysiegam, ze tak to nazwali: koncowka, jak jakas ponura resztka. Koniec trasy.

Julia zamknela oczy. Naraz wszystko wokol jakby zniklo, pozostal tylko gluchy stlumiony odglos kamienia wpadajacego do stawu. Kiedy znow je otworzyla, byly pelne lez.

– Klamiesz, Cesar. Nie ty. Powiedz, ze klamiesz.

– Chcialbym, ksiezniczko. Zapewniam cie, z rozkosza bym ci teraz powiedzial, ze wszystko bylo zartem na kiepskim poziomie. Ale zycie, jak nic innego, potrafi ludziom platac podobne figle.

– Od kiedy o tym wiesz?

Вы читаете Szachownica Flamandzka
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату