ich, aby gimnastykowali miesnie. Przyszly wlasciciel powinien byc maksymalnie zadowolony z nabytku.

Blaine zaczynal cenic swoje cialo. Podczas cwiczen odczuwal prawdziwa przyjemnosc i podziw dla jego mozliwosci. Doszedl do wniosku, ze otrzymal wspaniale cialo, godne dumy. Nawet jesli pozbawione bylo wdzieku, posiadalo szereg zalet nie do pogardzenia. Z pewnoscia nie mialo sklonnosci do kataru siennego, a jego zeby pozostawaly w najlepszym porzadku. Szkoda, ze tak krotko mialo mu sluzyc! Nie bylo to cialo, ktorego pozbyc sie mozna z lekkim sercem.

* * *

Pewnego dnia, tuz po kolejnym posilku, w scianie pojawil sie otwor. Ukazal sie w nim Carl Orc, chroniony stalowa krata.

— Hej — powiedzial wysoki, smukly, pozornie prostolinijny Orc. — Jak sie miewa moj koles z Brazylii?

— Ty sukinsynie — odpowiedzial Blaine, czujac, ze nie jest to adekwatne slowo.

— Tylko tacy maja sie dobrze — uslyszal w odpowiedzi. — Nie bywacie glodni?

— Ty i twoje rancho w Arizonie!

— Dzierzawie je i zamierzam osiasc tam, gdy juz przejde na emeryture. Bede hodowal rosliny, przystosowane do warunkow polpustynnych. Wydaje mi sie, ze wiem wiecej o Arizonie niz wielu tamtejszych mieszkancow. Ale rancho wymaga nakladow. Ubezpieczenie na zycie po smierci rowniez. Kazdy stara sie, jak moze.

— Hiena rowniez.

Orc westchnal gleboko.

— Coz, interesy zawsze zostana interesami. Podejrzewam, ze moj nie jest gorszy od kilku innych. Swiat, w ktorym zyjemy, jest podly i okrutny. Pewnie, gdy juz bede na rancho, pewnego dnia poczuje skruche i zal.

— Nie dozyjesz tego dnia — powiedzial Blaine.

— Czyzby?

— Pewnej nocy ktos spostrzeze, ze podtruwasz mu napoj. Skonczysz zycie w rynsztoku z rozlupanym lbem. I taki bedzie twoj koniec.

— Jedynie mojego ciala — skorygowal Orc. — W tym czasie moja dusza pomaszeruje do swietlanej krainy. Zaplacilem, gdzie trzeba i kupilem sobie niebo.

— Nie zaslugujesz na to!

Orc parsknal smiechem. Nawet Melhill nie byl w stanie powstrzymac sie od usmiechu.

— Moj biedny przyjacielu, nikt sie tym nie przejmuje. Powinienes wiedziec nie od dzis, ze zycie wieczne nie nalezy do slabeuszy i mieczakow, bez wzgledu na to, ile sa warci. Tylko spryciarze z kieszeniami pelnymi mamony, umiejacy dobrze urzadzic sie w tym zyciu, zalatwiaja sobie niesmiertelnosc.

— Nie wierze! To nieuczciwe, to niesprawiedliwe!

— Jestes idealista — powiedzial Orc, patrzac na niego z zainteresowaniem, jakby mial przed soba ostatniego przedstawiciela gatunku moa.

— Mozesz mnie nazywac, jak chcesz, ale jestem pewny, ze nawet jesli osiagniesz zycie wieczne, to znajdzie sie tam dla ciebie maly kacik pelen ognia!

— Zadne naukowe badania nie potwierdzaja istnienia piekla. Zbyt malo jednak wiemy o tamtej krainie. Moze bede plonal. Moze nawet powstala tam fabryczka, w ktorej posklejaja twoja roztrzaskana psychike… Ale skonczmy klotnie. Przykro mi, nadeszla juz pora.

Orc zniknal. Krata otworzyla sie, wpuszczajac pieciu mezczyzn.

— Nie! — krzyknal Melhill.

Skupili sie wokol kosmonauty. Unikajac sprawnie jego ciosow, obezwladnili go i zakneblowali.

Gdy szykowali sie do wyjscia z Melhillem z pokoju, w drzwiach pojawil sie Orc.

— Pusccie go — rozkazal. — Polglowki, pomyliliscie ludzi. Chodzilo o tego — wskazal na Blaine’a.

Blaine, ktory juz przygotowal sie psychicznie do straty przyjaciela, byl zupelnie zaskoczony. Zanim zdazyl otrzasnac sie i przygotowac do obrony, juz bylo po wszystkim.

— Przykro mi — powiedzial Orc, gdy wyprowadzano Blaine’a. — Klient zazyczyl sobie ciala dokladnie takiego jak twoje.

Blaine odzyskal nagle sily, probowal sie wyrwac.

— Zabije ciebie! — krzyknal w strone Orca. — Przysiegam, ze zabije!

— Nie uszkodzcie go — powiedzial Orc do zachowujacych sie obojetnie mezczyzn.

Jakas szmata zakryto mu usta i nos. Poczul slodki zapach. Chloroform. Gasnacymi oczami zobaczyl poszarzala twarz Melhilla, patrzacego przez krate drzwi.

8

Po odzyskaniu przytomnosci najpierw sprawdzil, czy wciaz jest Thomasem Blaine’em, czy nadal ma swoje cialo. Wszystko bylo w porzadku. Na razie zabiegu nie przeprowadzono.

Lezal ubrany na dywanie. Po chwili usiadl. Ktos zblizyl sie do drzwi. Chyba przecenili wplyw chloroformu na jego cialo. Nadal ma szanse!

Stanal przy framudze. Drzwi otworzyly sie i ktos wszedl szybkim krokiem do srodka. Blaine doskoczyl i zadal cios.

Probowal w trakcie oslabic sile uderzenia, zmienic jego kierunek, ale na prozno: uderzona w szczeke Marie Thorne upadla bezwladnie na ziemie.

Przeniosl ja na dywan. Po kilku minutach ocknela sie. Poczul na sobie jej wzrok.

— Blaine, jest pan kretynem.

— Nie wiedzialem, kto idzie — odpowiedzial. Juz w chwili, gdy to mowil, zdal sobie sprawe z tego, ze klamie. Rozpoznal ja dostatecznie wczesnie, ale wypelniala go wowczas jakas wscieklosc i nie dbal o konsekwencje. Czul prawdziwa przyjemnosc, ze moze znokautowac chlodna i powsciagliwa Mane Thorne. Uzmyslowil sobie, ze jest w nim cos, co wymyka sie spod kontroli.

— Pani Thorne, dla kogo wykupila pani znoje cialo?

Spojrzala na niego.

— Dla pana, skoro najwyrazniej nie potrafi pan sam o nie zadbac.

Jesli tak, ma jeszcze przed soba kawalek zycia. Zaden gruby, oblesny staruch nie zawladnie jego cialem. Wspaniale! Chcial zyc. Wolalby to jednak zawdzieczac komu innemu.

— Moglbym lepiej sobie radzic, gdybym zostal zaznajomiony z tym swiatem.

— Zamierzalam wszystko wyjasnic. Dlaczego pan nie poczekal?

— Po tym, jak mnie pani potraktowala?

— Przepraszam, jesli bylam zbyt szorstka. Przygnebila mnie decyzja pana Reilly’ego, dotyczaca odwolania kampanii reklamowej. Ale czy pan nie rozumie? Gdybym byla mezczyzna…

— Ale pani nie jest — przypomnial.

— Co za roznica? Podejrzewam, ze ma pan przestarzale poglady na temat roli i miejsca kobiet.

— Nie sadze, ze sa przestarzale.

— Oczywiscie — wskazala na lekko zaczerwienione i troche opuchniete miejsce na szczece. — No coz, czy wyrownalismy rachunki? A moze chcialby pan uderzyc mnie ponownie?

— Dziekuje, raz wystarczy.

Stala, niezbyt pewnie trzymajac sie na nogach. Objal ja ramieniem i momentalnie zmieszal sie. Zawsze wyobrazal sobie, ze jest wysportowana, o ciele twardym jak ze stali. Niespodziewanie odkryl, ze trzyma w ramionach elastyczna miekkosc. Patrzyl na nia z tak bliska, ze wyraznie widzial niesforne wloski, wymykajace sie z gladko zaczesanych pasm i maly pieprzyk na czole, tuz przy linii wlosow. W jednej chwili Marie Thorne z niezbyt realnej postaci zmienila sie w ludzka istote.

— Moge stac bez pomocy — uslyszal.

Dopiero po dluzszej chwili opuscil reke.

— Biorac pod uwage okolicznosci — patrzyla na niego stanowczo — uwazam, ze nasze stosunki nie

Вы читаете Niesmiertelnosc na zamowienie
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату