— Ostrzegalem ciebie, zebys jej nie bral, czyz nie?

— Tak, wujku, tylko ty wiedziales, czym sie to skonczy. Szkoda, ze sie wtedy ciebie nie posluchalem.

— Szkoda, szkoda… Coz, wracam do swojej skorupy.

— Jestes zadowolony, wujku?

— Tak.

— I umrzesz zadowolony?

— Na pewno, chlopcze. Dostane sie do Przedsionka i zrobie wszystko, co ci obiecalem.

— Dziekuje, wujku.

— Nigdy nie zlamalem danego slowa. Jesli tylko dostane sie do Przedsionka, bede ja straszyl. Na pierwszy ogien pojdzie jednak ten opasly konowal, ktory zrobil ze mnie zombie. Potem zajme sie twoja turkaweczka, az dostanie obledu i ucieknie od ciebie na drugi koniec swiata.

— Dziekuje, wujku.

Zombie ponownie sie zasmial, po czym odczolgal sie w strone zarosli. Tylerem-Blaine’em wstrzasnal dziwny dreszcz, powoli podniosl miske i skierowal sie w strone swojego domu.

* * *

Mariner-Blaine poprawila kostium plazowy tak, aby scislej przywieral do jej mlodego, zgrabnego ciala.

— Janice?

— Tak, mamo? — spojrzala z niewinnym wyrazem twarzy.

— Co robisz, kochanie?

— Ide poplywac. Byc moze obejrze nowe ogrody na dwunastym poziomie.

— Nie wybierasz sie czasem na spotkanie z Tomem Leuwinem?

Czyzby matka sie domyslala? Mariner-Blaine poprawila czarne wlosy.

— Alez skad.

— Dobrze — powiedziala matka z polusmiechem, wyraznie jej nie dowierzajac. — Postaraj sie w miare wczesnie wrocic do domu. Wiesz, jaki ojciec jest nerwowy.

Pocalowala matke na pozegnanie. A wiec mimo ze domyslala sie, pozwolila jej wyjsc… Dlaczego jednak mialaby nie pozwolic? Ma przeciez siedemnascie lat, wystarczajaco duzo, zeby robic to, na co ma ochote. Dzieciaki teraz szybciej dojrzewaja, chociaz ich rodzice z reguly tego nie dostrzegaja.

Sprawdzila maske i aparat oddechowy. Zamknieta w sluzie cisnieniowej otworzyla zawor. W ciagu kilku chwil pomieszczenie wypelnilo sie woda. Niecierpliwie czekala, dopoki cisnienie nie zrowna sie z tym, ktore panowalo na zewnatrz. Sluza otworzyla sie automatycznie, wreszcie mogla wyplynac.

Farma jej ojca znajdowala sie na glebokosci stu stop pod poziomem morza, niedaleko Hawajow.

Tom mial czekac na nia niedaleko, w jaskini koralowej. Czy rzeczywiscie niedlugo beda mieli swoje wlasne skrzela? Co prawda, nauczyciel mowil, ze jest to sprawa najblizszych lat. Ciekawe, czy bedzie jej w nich do twarzy… Zreszta, zawsze bedzie je mozna zaslonic wlosami.

Zobaczyla Toma i nagle poczula niepewnosc. A co sie stanie, gdy bedzie miala dziecko? Chociaz Tom zapewnial ja, ze nie ma co sie martwic, ale on ma zaledwie dziewietnascie lat. Rozmawiali o tym wielokrotnie. Chyba zaszokowala go swoja szczeroscia, ale co innego jest mowic, co innego — robic. Jak zareaguje, gdy uslyszy „nie”? Czy nie powinna powiedziec, ze tylko zartowala lub chciala go sprawdzic?

Nadplywal. Juz z daleka znaczaco machal reka na powitanie. Co robic? Tom usmiechnal sie i jej serce zabilo mocniej.

* * *

Elgin-Blaine usiadl. Wydawalo mu sie, ze drzemal przez dluzszy czas. Plynal na malym stateczku, nad glowa swiecilo rozpalone slonce. Wiatr unosil dym z komina daleko od statku.

— Czuje sie pan lepiej, panie Elgin?

Elgin-Blaine spojrzal na malego, brodatego czlowieczka w kapitanskiej czapce.

— Po prostu swietnie.

— Jestesmy zawsze do panskiej dyspozycji.

Skinal w podziekowaniu glowa. Troche zdezorientowany usilowal sie pozbierac. Powoli przypominal sobie, kim jest: byl mezczyzna mniej niz sredniego wzrostu i bardzo dobrze zbudowanym, chociaz jego nogi byly zbyt krotkie w porownaniu z szerokimi barami. Na ramieniu mial blizne pozostalosc po pewnym polowaniu…

Nagle przyszlo olsnienie! Zrozumial, ze jest juz ponownie w swoim ciele i podrozuje pod pseudonimem „Elgin”.

Jego dlugi lot wreszcie sie skonczyl.

— Przez tak dlugi czas byl pan nieprzytomny… — powiedzial kapitan.

— Teraz juz czuje sie swietnie. Daleko stad do Markiz? — Nie. Wyspa Nuku Hiva jest zaledwie o kilka godzin drogi stad.

Kapitan ponownie ujal ster. Blaine powrocil mysla do wszystkich osob, w ktorych skorze sie znalazl. Nadal czul z nimi wiez i zyczyl im wszystkiego najlepszego, bez wzgledu na to, czy byli dobrzy, czy zli, inteligentni czy nie… Stanowili jego rodzine, chociaz prawdopodobnie nigdy wiecej juz ich nie spotka. Podobnie jak czlonkowie innych rodzin, korzy roznili sie miedzy soba, ale jednoczesnie nalezeli do siebie. Nigdy ich nie zapomni.

— Nuku Hiva na horyzoncie! — zawolal kapitan. Blaine spojrzal na waska smuge odcinajaca sie od oceanu. Postanowil nie zajmowac sie dluzej rodzina. Czekaly go inne problemy. W niedlugim czasie zawita do nowego domu. Trzeba zastanowic sie nad swoim nowym zyciem.

31

Podczas wplywania do Zatoki Taiohae, kapitan — urodzony na tych wyspach — opowiedzial Blaine’owi ich historie.

Markizy — jak objasnial — skladaja sie z dwoch grup wysp. Wszystkie sa skaliste i o pofaldowanej powierzchni. Jedno z tych skupisk nazywa sie Wyspami Kanibali. Ich mieszkancy znani byli ze swoich grabiezczych umiejetnosci. Francuzi podbili wyspy w 1842 roku, a w 1933 otrzymaly one autonomie. Nuku Hiva byla najwieksza wyspa. Jej najwyzszy szczyt, Temetiu, siegal na wysokosc prawie czterech tysiecy stop. W porcie mieszkalo okolo pieciu tysiecy ludzi. Spokojne, mile miejsce, wymarzone na odpoczynek, wyrozniajace sie wsrod niespokojnych, wiecznie spieszacych sie gdzies ludzi z Morz Poludniowych. Ostatni prawdziwy zakatek dwudziestowiecza.

Blaine kiwal machinalnie glowa, zajety podziwianiem krajobrazu. Poczul, ze mu sie tu spodoba.

Wkrotce statek przybil do brzegu i Blaine wyszedl na mala przechadzke.

W czasie spaceru napotkal supermarkety, trzy kina, obejrzal wiele bialych domow, zauwazyl duzo rosnacych palm. Swiatla regulowaly ruch na ulicach, po ktorych poruszaly sie tuziny samochodow. Dostrzegl tez motele. Po chodnikach spacerowali ludzie odziani w kolorowe koszule; wszyscy nosili okulary przeciwsloneczne.

A wiec tak wyobrazano sobie zycie w dwudziestym wieku… Istna Floryda. Czyz mozna bylo spodziewac sie po nich czego innego? Nigdy przeciez nie widzieli na oczy dawnej Polinezji. A poza tym, Floryda rowniez w jego czasach nalezala do przyjemniejszych miejsc na Ziemi.

Gdy przemierzal glowna ulice, rzucil mu sie w oczy budynek filii Korporacji „Zaswiaty”. Nieco dalej stal maly czarny budyneczek opatrzony napisem: „Budka samobojcow”.

Cywilizacja siegnela wiec nawet tutaj… Ciekawe, gdzie jest Lacznica Duchow?

Dotarl do skraju miasta. Gdy zaczal isc z powrotem, podszedl do niego szybkim krokiem otyly, czerwony na twarzy mezczyzna.

— Przepraszam, czy pan Elgin? Thomas Elgin?

— Tak — odpowiedzial, czujac pewna obawe.

— Przepraszam, ze nie czekalem na pana w porcie. Nie ma oczywiscie slow, ktore moglyby usprawiedliwic

Вы читаете Niesmiertelnosc na zamowienie
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату