dziewiec stop wzrostu? Czy w Videssos ulice sa wysadzane perlami? Czy zolnierskie zycie nie jest najwspanialsze na swiecie?

Ladny chlopiec, ktory zadal to ostatnie pytanie, mial okolo dwunastu lat. Ogarniety marzeniem o dorosolosci, az sie palil, zeby uciec z armia.

— Nie wierz w to ani przez minute, chlopcze — odparl Gajusz Filipus z powaga, ktora Marek rzadko u niego widywal. — Zolnierka to zajecie jak kazde inne, moze troche brudniejsze. Wybierz ja dla chwaly, a umrzesz mlodo.

Chlopiec spojrzal na niego z niedowierzaniem, jakby uslyszal, ze jeden z mnichow bluzni. Skrzywil sie. Kiedy ma sie dwanascie lat, lzy parza.

— Dlaczego to chlopcu zrobiles? — zapytal Viridoviks. — Nie ma nic zlego w podsycaniu marzen.

— Czyzby? — Pytanie zabrzmialo jak trzask drzwi. — Moj mlodszy brat myslal tak samo. Nie zyje od trzydziestu lat.

Spojrzal na Celta kamiennym wzrokiem, prowokujac do klotni. Viridoviks poczerwienial i nie odezwal sie wiecej.

W miescie Skaurus dowiedzial sie, ze Amorion lezy zaledwie cztery dni marszu na poludniowy wschod od Aptos. Dorosli wskazali Rzymianom droge, ale zaden nie palil sie, zeby ich tam zaprowadzic.

— Nie mozna nie trafic — oswiadczyl pewien pulchny obywatel z optymizmem typowym dla wszystkich prowincjuszy.

— Moze nie, ale na pewno sprobujemy — mruknal do siebie Gajusz Filipus.

Marek byl sklonny zgodzic sie z nim. Czesto jakis punkt orientacyjny byl nim dlatego, ze miejscowi widywali go kazdego dnia. Dla obcego stanowil tylko kolejne drzewo, wzgorze albo stodole.

Co gorsza, o swicie nastepnego dnia wrocil deszcz. Nie byla to zlosliwa nawalnica taka jak poprzednio, lecz ulewa niesiona wiatrem od morza. Droga do Amorion, i tak w zlym stanie, wkrotce stala sie nieprzejezdna. Wozy i fury grzezly po osie z tlustym blocie. Gdy mimo to legionisci wyruszyli, w niedlugim czasie dwa konie zlamaly nogi i zolnierze musieli je dobic. Pomagali zwierzetom, lecz tempo marszu bylo zolwie. Zapewnienia mieszkancow Aptos, ze podroz do Amorion potrwa cztery dni, zakrawaly aa okrutna drwine.

— Czuje sie jak zmokly szczur — poskarzyl sie Gorgidas. Zwykle elegancki, teraz wygladal jak ostatnie nieszczescie.

Deszcz rozprostowal krecone wlosy, ktore przyklejaly mu sie do czola i wchodzily do oczu. Przemoczony, obryzgany blotem plaszcz oblepial cialo. Krotko mowiac, Grek nie roznil sie niczym od towarzyszy. Viridoviks powiedzial to na glos. Moze mial nadzieje rozdraznic lekarza, sprowokowac do klotni i wyrwac z depresji. Gal byl subtelniejszy, niz mozna by sadzic po pozorach. Skaurus przypomnial sobie, ze juz wczesniej skutecznie zastosowal te sztuczke.

Tym razem jednak Gorgidas nie chwycil przynety. Mieszkaniec slonecznego kraju, zmuszony znosic obrzydliwa pogode, brnal z chlupotem przez bloto w ponurym milczeniu. Viridoviks, dla ktorego ulewy byly rzecza normalna, radzil sobie lepiej.

Strugi deszczu ograniczaly widocznosc, wiec Rzymianie, zajeci wlasnymi troskami, nie zauwazyli obcych, dopoki ci nie wylonili sie przed nimi z wodnej kurtyny.

Marek odruchowo wyciagnal miecz. Legionisci najezyli sie jak zle psy i rowniez siegneli po bron. Gajusz Filipus zaczerpnal powietrza, zeby wydac rozkaz uformowania szyku bojowego.

Zanim centurion zdazyl to zrobic, Senpat Sviodo podbiegl do prowadzacego jezdzca.

— Bagratouni! — zawolal.

Na dzwiek tego nazwiska Skaurusa opuscil strach. Zamiast hordy Yezda wyskakujacych z mgly trybun zobaczyl sponiewierany szwadron vaspuraranskich uciekinierow.

Gagik Bagratouni, rownie zaskoczony jak Marek, omal przed chwila nie dal rozkazu do ostatniego desperackiego ataku. Teraz wytrzeszczyl oczy.

— To nasi przyjaciele, Rzymianie! — krzyknal do swoich wojownikow.

Na zmeczonych, przybitych twarzach pojawily sie niepewne usmiechy, jakby Vaspurakanerzy przypomnieli sobie dawno nie uzywane slowo.

Kiedy trybun podszedl do Bagratouniego, zauwazyl wstrzasniety, ze nakharar bardzo sie postarzal od czasu bitwy pod Maragha. Skora wisiala na wydatnych kosciach policzkowych, pod oczami widnialy ciemne kregi. Nos wygladal jak dziob, a nie jak dawny symbol sily.

Najgorsze, ze Vaspurakaner stracil moc, ktora zawsze z niego promieniowala. Byl teraz odsloniety, jakby zgubil ubranie.

Sztywno zsiadl z konia, podtrzymywany przez zastepce, Mesropa Anhoghina. Widzac smutne spojrzenie chudego adiutanta o gestej brodzie, Skaurus upewnil sie, ze nie ponosi go wyobraznia.

— Pozdrowienia — powiedzial Anhoghin, wyczerpujac tym samym cala znajomosc videssanskiego.

— Pozdrowienia — odparl Rzymianin.

Przy jego boku pojawil sie Senpat, gotowy tlumaczyc, lecz Skaurus zwrocil sie bezposrednio do Gagika Bagratouniego, ktory plynnie wladal videssanskim, choc z wyraznym obcym akcentem.

— Czy miedzy nami a Amorion jest duzo Yezda?

— Amorion? — powtorzyl nakharar stlumionym glosem. — Skad wiesz, ze bylismy w Amorion?

— Po pierwsze, nadjezdzacie z tamtego kierunku. Po drugie, coz… — Skaurus wskazal reka na grupe zmeczonych jezdzcow.

Wojownicy Gagika Bagratouniego byli w wiekszosci Vaspurakanerami przepedzonym z wlasnej ziemi przez Yezda, ktorzy osiedlili sie z ich kobietami w Amorion lub okolicy. Vaspurakanerzy zostawili je w domu, kiedy przyjeli sluzbe u Imperatora. Niektore byly teraz z nimi. Wygladaly na rownie wycienczone jak mezczyzni.

Niektore… a gdzie zona Bagratouniego, pulchna, wesola kobieta? Marek poznal ja w domu nakharara przypominajacym fortece.

— Gagik — zaczal z niepokojem — czy Zabel…? — urwal, nie wiedzac, czy powinien zapytac.

— Zabel? — W ustach Bagratouniego zabrzmialo to jak imie obcej osoby. — Zabel nie zyje — powiedzial wolno i rozplakal sie. Plecy mu sie trzesly, lzy zmywal obojetny deszcz.

Widok zalamanego zolnierza byl straszniejszy niz kleski, ktorych swiadkami byli Rzymianie.

— Zajmij sie nim, dobrze? — szepnal Skaurus do Gorgidasa.

Wspolczucie w oczach lekarza natychmiast ustapilo miejsca irytacji.

— Zawsze chcesz, zebym dokonywal cudow, a nie leczyl. — Lecz podszedl do Bagratouniego i powiedzial: — Chodzcie ze mna, panie, dam wam cos na sen. — I po grecku rzucil Skaurusowi: — Dam mu cos, co go zetnie z nog na dwa dni. Moze to troche pomoze.

Nakharar pozwolil sie prowadzic, obojetny na wszystko. Marek, ktory nie mogl sobie pozwolic na obojetnosc, zaczal za posrednictwem Senpata Sviodo wypytywac Yas-pukaranerow. Chcial sie dowiedziec, co doprowadzilo ich dowodce do takiego stanu.

Odpowiedz byla taka, jakiej sie obawial. Zolnierzom Bagratouniego udalo sie wyrwac z pola bitwy pod Maragha. Rozpacz i wscieklosc, ze armia Videssos nie wyzwolila ich kraju sprawily, ze raz po raz zadawali kleski Yezda. Mlodsi mezczyzni i kawalerowie rozproszyli sie w gorach Vaspukaranu, zeby prowadzic walke. Reszta minela Khliat i pomaszerowala prosto do rodzin w Amorion.

To, co zastali po trudach wojny i wytezonym marszu przez spustoszone ziemie zachodnie, bylo najokrutniejsza ironia. Z Videssanczykami u boku walczyli przeciwko nomadom, ale w Amorion inni Videssanczycy, wykorzystujac jako pretekst vaspurakanska heterodoksje, obrocili sie przeciwko nim z wieksza zaciekloscia niz Yezda.

Trybun domyslil sie, co nastapilo potem. Zemarkhos zapoczatkowal pogrom. Marek pamietal plonace, fanatyczne spojrzenie kaplana, jego nienawisc wobec wszystkich, ktorzy mieli choc troche odmienny poglad, jak powinno sie wielbic Phosa. Pamietal rowniez, ze on sam powstrzymal Gagika Bagratouniego przed rozprawa z Zemarkhosem, kiedy ten nazwal psa Vaspurem od imienia ksiecia, ktorego Vaspurakanerzy uwazali za pierwszego czlowieka i swojego przodka. Jaki byl rezultat tej wspanialomyslnosci? Okrzyk „smierc heretykom!” i zemsta na bezbronnych rodzinach nieobecnych wojownikow.

Motloch ogarniety furia odwazyl sie stawic czolo powracajacemu oddzialowi Bagratouniego. W walkach ulicznych zawzietosc liczy sie tak samo jak dyscyplina, a zmeczeni Vaspurakanerzy przypominali wlasne cienie. Zdolali jedynie uratowac tych bliskich, ktorzy ocaleli z pogromu. Dla wiekszosci pomoc nadeszla za pozno.

Mesrop Anhoghin beznamietnie opowiedzial te historie, przerywajac co chwile, zeby Senpat mogl

Вы читаете Imperator Legionu
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату