— Dlaczego nie pozalecales sie do niej? — wybuchnal trybun.
Gajusz Filipus zacial sie w milczeniu. Zacisnal usta i wlepil wzrok w droge przed soba, nie reagujac na docinki Viridoviksa. Po jakims czasie Celtowi znudzila sie jednostronna zabawa i odszedl porozmawiac z Minucjuszem o szermierce.
Przygladajac sie ponurej minie centuriona, Marek doszedl do pewnych wnioskow. Dziwne, ze czlowiek nieustraszony w boju, ktory uwazal gwalt i cudzolostwo za czesc zolnierskiego fachu, bal sie zblizyc do kobiety, gdy poczul cos wiecej niz pozadanie.
Armia Thorisina Gavrasa spieszyla na polnocny wschod w strone Morza Videssanskiego. Imperator mial nadzieje zarekwirowac statki i spasc na Ortaiasa, zanim uzurpator przygotuje sie na spotkanie. Lecz w kazdym porcie, do ktorego docieralo wojsko, kapitanowie wyplywali w morze, zeby zaniesc mlodemu Sphrantzesowi wiesc o przybyciu rywala.
Za trzecim razem, w wiosce rybackiej Tavas, cierpliwosc Thorisina wyczerpala sie.
— Kupilbym to miejsce za dwa miedziaki — warknal, chodzac jak tygrys w klatce.
Obserwowal, jak kolorowe zagle pekatego statku handlowego kieruja sie na polnoc, a potem skrecaja na wschod do Videssos i znikaja we mgle.
Splunal z odraza.
— Co tu zostalo? Kilka lodzi rybackich. W kazdej zmiesciloby sie po kilkunastu ludzi.
— Powinienes zlupic tych zdradzieckich kupcow i chlopow. Nauczyc ich moresu — powiedziala Komitta Rhangawe.
Zawzieta mina na szczuplej, arystokratycznej twarzy nadawala jej wyglad polujacego jastrzebia; pieknego, lecz smiertelnie niebezpiecznego.
Zaniepokojony krwiozercza rada kobiety Gavrasa, Skaurus powiedzial pospiesznie:
— Moze statek po prostu wyplynal w morze. Zreszta Ortaias pewnie jest juz ostrzezony. Jesli flota stanie po jego stronie, nie damy rady sie przeprawic.
Komitta Rhangawe spiorunowala go wzrokiem, lecz Thorisin westchnal ciezko.
— Pewnie masz racje. Gdyby udalo mi sie wyplynac cztery dni temu z Prakany… — westchnal znowu. — Co zwykl mawiac ten biedak Khoumnos? „Gdyby «jesli» i «ale» byly kandyzowanymi orzechami, wszyscy byliby tlusci”.
Nephon Khoumnos nie zyl od pol roku, zabity przez Avshara w bitwie pod Maragha. Ani Gavras, ani Marek nie chcieli o tym myslec.
— Miejscowi popieraja cie, niezaleznie od tego, co robia kapitanowie statkow — stwierdzil trybun, wyrazajac bardziej bezposredni sprzeciw wobec planow Komitty.
Usmiech Imperatora byl gorzki.
— Oczywiscie, ze tak. Jestesmy na wschodzie. Tutaj lud poznal juz poborcow podatkowych Ortaiasa. I jego pieniadze rowniez.
Oszukane monety Sphrantzesa byly stalym przedmiotem zartow w armii jego przeciwnika. Jesli chodzi o urzednikow skarbowych, Skaurus jeszcze nie widzial zadnego. Uciekali przed Thorisinem szybciej niz zeglarze.
Piec dni pozniej przybyl posel od Ortaiasa w towarzystwie strazy zlozonej z dziecieciu jezdzcow. Celowo zjawil sie w obozie Thorisina wieczorem. Jeden z zolnierzy niosl biala tarcze nasadzona na wlocznie: znak rozejmu.
— Co ten tchorzliwy lajdak moze miec mi do powiedzenia? — warknal Thorisin, ale pozwolil wpuscic emisariusza.
Zolnierze Sphrantzesa nie zaslugiwali na to miano. Nadawali sie tylko na eskorte. Sam posel byl czlowiekiem zupelnie innej miary. Marek rozpoznal w nim jednego z poplecznikow Vardanesa Sphrantzesa, ale nie mogl sobie przypomniec jego nazwiska.
Thorisin natomiast doskonale wiedzial, z kim ma do czynienia.
— Ach, Pikridios, jak milo cie widziec — powiedzial, ale jego ton byl jadowity.
Pikridios Goudeles udawal, ze tego nie zauwazyl. Zsiadl z konia z westchnieniem ulgi. Niepewnie trzymal sie w siodle. Wodze z pewnoscia ranily jego biale, wydelikacone rece. Jedyne zgrubienie widnialo na prawym srodkowym palcu. Gryzipiorek — pomyslal Skaurus, doceniajac trafnosc pogardliwego okreslenia, ktorego videssanscy zolnierze uzywali wobec cywilnych slug Imperium.
Mimo niewojskowego wygladu elegancki Goudeles byl czlowiekiem, z ktorym nalezalo sie liczyc. Jego ciemne oczy blyszczaly inteligencja, a o odwadze swiadczyla sama obecnosc w obozie rywala Imperatora.
— Wasza Wysokosc — powiedzial do Thorisina i przyklakl na jedno kolano, pochylajac glowe. Nie padl przed nim na twarz, ale wyrazil szacunek w innej formie.
Niektorzy zolnierze Gavrasa wzniesli okrzyki widzac, ze ambasador wroga w taki sposob honoruje ich dowodce. Dla innych to bylo za malo. Sam Thorisin wygladal na zaskoczonego.
— Wstan, wstan — powiedzial niecierpliwie. Goudeles podniosl sie i otrzepal kurz z eleganckich bryczesow do jazdy konnej. Cisza przedluzala sie. Wreszcie przerwal ja Thorisin, przyznajac mu w myslach punkt.
— I co teraz? Chcesz zmienic front? Czego zadasz w zamian?
Wargi Goudelesa skrzywily sie lekko pod cienkim wasikiem, podobnym jak u Vardanesa, jakby posel chcial dac do zrozumienia, ze dostrzegl obraze, ale nie zamierza reagowac.
— Sevastokratorze, jestem tu tylko po to, zeby pomoc rozwiazac niefortunne nieporozumienie miedzy wami, panie, a Jego Wysokoscia Autokrata Ortaiasem Sphrantzesem.
Wszyscy kawalerzysci, ktorzy to slyszeli, zakrzykneli z oburzenia, kladac dlonie na rekojesciach mieczy, siegajac do wloczni i lukow.
— Powiesic drania! — wrzasnal ktos. — Moze wtedy zrozumie, kto jest prawdziwym Imperatorem!
W jego strone skoczylo paru mezczyzn. Goudeles na moment stracil samokontrole i rzucil blagalne spojrzenie na Thorisina Gavrasa.
Thorisin gestem nakazal zolnierzom cofnac sie. Wykonali rozkaz z ociaganiem, jak psy odwolane od zdobyczy, ktora uwazaja za swoja.
— Co sie dzieje? — szepnal Gajusz Filipus do Marka. — Jesli ten urzedas nie uzna Gavrasa jako Imperatora, zgodnie z prawem mozna go zabic.
— Wiem tyle co ty — odparl trybun.
Znajac gwaltowny temperament Thorisina, Skaurus spodziewal sie, ze Imperator ostro rozprawi sie z Goudelesem. Podczas wojny domowej latwo odrzuca sie reguly dyplomacji. Cale szczescie, ze nie ma tu Komitty — pomyslal. Juz by rozgrzewala kleszcze.
Lecz Thorisin nie rozgniewal sie. Choc byl wojownikiem z wyboru, znal sie na intrygach, a lata spedzone u boku brata w stolicy wyczulily go na subtelnosci, ktore umykaly mniej doswiadczonym ludziom.
— Wiec nie uznajesz mnie za prawowitego Autokrato-ra? — zapytal posla spokojnym tonem.
— Zaluje, ale nie, panie — odparl Goudeles, lekko sie klaniajac — podobnie jak moj pryncypal.
Rzucil Thorisinowi czujne spojrzenie. Toczyli pojedynek, jakby mieli szable w rekach.
— Tylko przekletym buntownikiem, tak? Goudeles rozlozyl rece i wzruszyl ramionami.
— Wiec dlaczego, na zawszawiona brode Skotosa — wybuchnal Thorisin — twoj cholerny pryncypal… — wypowiedzial to slowo jak przeklenstwo — …nadal uwaza mnie za Sevastokratora? Czy ma to byc ochlap dla mnie? Zachowam tytul, a on postara sie, zeby pozostal pusty? Powiedz swojemu drogiemu Sphrantzesowi, ze nie tak latwo mnie kupic.
Posel dal wyrazem twarzy do zrozumienia, co sadzi o nieokrzesaniu Gavrasa.
— Nie rozumiesz, panie. Dlaczego nie mialbys pozostac Sevastokratorem? Tytul nalezal do ciebie podczas panowania waszego nieodzalowanego brata, a poza tym nadal jestes blisko spokrewniony z krolewskim rodem.
Thorisin spojrzal na Goudelesa, jakby ten zaczal mowic obcym jezykiem.
— Zwariowales, czlowieku? Sphrantzesowie nie sa moimi krewnymi. W moich zylach nie plynie krew szakali.
Ta zniewaga rowniez nie zrobila wrazenia na Goudelesie.
— Wiec Wasza Wysokosc jeszcze nie slyszal radosnej nowiny? Jakze wolno docieraja wiesci do odleglych prowincji!
— O czym ty bredzisz? — warknal Gavras. W jego glosie pojawilo sie napiecie.