Goudeles wyczul slaby punkt ofiary i zadal precyzyjny cios.

— Z pewnoscia Autokrator okaze wam szacunek nalezny tesciowi. Minal juz miesiac, odkad corka poleglego Imperatora, Alypia, i moj pan, Ortaias, polaczyli sie wezlem malzenskim.

Thorisin zbladl.

— Uciekaj, poki jestes caly! — wydusil glosem nabrzmialym wsciekloscia.

Goudeles i jego gwardzisci bez ceremonii wskoczyli na konie i czym predzej odjechali.

Gajusz Filipus mial wlasny poglad na to malzenstwo.

— Wbrew oczekiwaniom nie wyjdzie to Ortaiasowi na dobre — oswiadczyl. — Jesli jest takim samym kochankiem jak generalem, bedzie musial brac do lozka ksiazke, zeby sie dowiedziec, co robic z zona.

Przypomniawszy sobie ksiege o tematyce militarnej, ktora Sphrantzes stale trzymal pod pacha, Skaurus usmiechnal sie. Lecz wieczorem w namiocie wybuchnal.

— To podle. Wprowadzenie Alypii do rodziny, ktorej nienawidzil jej ojciec, rowna sie gwaltowi.

— Dlaczego jestes taki oburzony? — zapytala Hel vis. Byla teraz bardzo gruba, niezdarna i czesto poirytowana. Z gorzkim kobiecym realizmem zauwazyla: — Czy kiedy — kolwiek jestesmy czyms innym niz pionkami w grze wladzy? Dlaczego mialoby cie to obchodzic, oczywiscie poza strona polityczna?

— Skutki polityczne beda wystarczajaco zle. Malzenstwo, wymuszone czy nie, moglo pozbawic Thorisi — na poparcia i zyskac je dla Ortaiasa i jego wuja. Lecz Helvis nie mylila sie. Gniew Marka mial bardziej osobista przyczyne.

— Nie znam jej za dobrze, ale lubilem ja — wyznal.

— Co to ma do rzeczy? — spytala Helvis. — Od dnia kiedy przybyles do Videssos, znasz reguly gry. I grales dobrze, nie przecze. Nie ma w niej jednak miejsca na takie drobiazgi jak sympatie.

Trybun skrzywil sie na tak surowy obraz jego kariery w przybranej ojczyznie. W Videssos knucie intryg bylo rownie naturalne jak oddychanie. Czlowiek, ktoremu zalezalo na awansie, nie mogl tego uniknac.

Lecz Alypia Gavra nie powinna stac sie ich ofiara tylko z racji urodzenia — pomyslal. Pod maska wyuczonej rezerwy, z jaka odnosila sie do swiata, trybun wyczuwal lagodnosc, ktora na zawsze zniszczy wymuszone malzenstwo. Gdy wyobrazil ja sobie nieszczesliwa i bezbronna w lozku Ortaiasa, zaplonela w nim furia.

Jak ma to powiedziec Helvis, nie wzbudzajac w niej podejrzen? Doszedl do wniosku, ze lepiej bedzie trzymac jezyk za zebami.

O swicie zbudzily Skaurusa okrzyki wartownikow. Potykajac sie, narzucil ciezki welniany plaszcz i wybiegl, zeby zobaczyc, co sie dzieje. Gajusz Filipus dotarl do obwalowan przed nim. Mial na sobie tylko helm i sandaly. W dloni trzymal miecz.

Marek podazyl wzrokiem za jego palcem wskazujacym. Na tle blednacego nieba widac bylo jakis ruch.

— Podam ci dwa domysly — powiedzial starszy centurion.

— Mozesz zachowac dla siebie pierwszy. Potrafie rozpoznac poruszajaca sie armie. Widac z tego, jak szczere byly slowa Goudelesa o tym, ze Thorisin jest szanowanym tesciem.

— Tak jakby nam trzeba bylo dowodow. Bierzmy sie do dzialania. — Jego ryk wystarczyl za trabki sygnalowe: — Wstawac, cherlawe patalachy, wstawac! Mamy robote!

Rzymianie wybiegli z namiotow, dopinajac po drodze pancerze. Ogniska, ktore przygasly przez noc, rozniecono na nowo, zeby oswietlaly droge zolnierzom.

Marek i Gajusz Filipus spojrzeli na siebie i stwierdzili, ze nie sa wlasciwie ubrani do bitwy. Centurion zaklal i obaj pobiegli do namiotow.

Kiedy trybun pojawil sie kilka minut pozniej, wyprowadzil wojsko na pole przed ufortyfikowanym obozem. Lekka jazda Pakhymera oslaniala skrzydla. Dzieki zimowemu szkoleniu Khatrishe stali sie rownie szybcy jak Rzymianie. Reszta armii Thorisina Gavrasa zebrala sie wolniej.

Nie bylo czasu na opracowanie wymyslnej strategii. Thorisin przyjechal na rasowym gniadoszu i mruknal z aprobata, widzac spokoj i gotowosc Rzymian.

— Staniecie na prawym skrzydle — powiedzial. — Nie ustepujcie pola. Zgnieciemy ich.

— Dobrze. — Marek skinal glowa.

Mniej ruchliwa niz konne oddzialy videssanskiej armii, piechota zwykle odgrywala role bariery zatrzymujacej wroga. Kiedy kawaleria Gavrasa stanela w szyku bojowym, trybun przesunal Pakhymera na swoje prawe skrzydlo, by wrog nie mogl zajsc ich z tej strony.

— Wyjatkowo ladny dzien na bitwe, prawda? — zauwazyl Viridoviks.

Kolczuge mial pomalowana w czarne i zlote kwadraty, imitujace wzor szachownicy, charakterystyczny dla galijskich tunik. Helm z brazu wienczylo kolo o siedmiu szprychach. Miecz, identyczny jak Skaurusa, byl schowany w pochwie. Celt trzymal w rece tylko kawalek twardego suchego chleba. Ugryzl porzadny kes.

Trybun zazdroscil mu spokoju. Przed bitwa mysl o jedzeniu przyprawiala go o mdlosci, choc pozniej odczuwal wilczy glod. Istotnie ranek byl piekny, choc jeszcze chlodny. Skaurus zerknal na wschodzace slonce i powiedzial:

— Ich general zna sie na robocie. O tej porze slonce bedzie nam swiecilo prosto w twarz.

— Tak. To rzeczywiscie chytre — przyznal Celt z podziwem.

Armia Ortaiasa znajdowala sie w odleglosci pol mili i zblizala sie szybko. Marek stwierdzil z ulga, ze nie jest wieksza od armii Thorisina. Zastanawial sie, jaka to czesc calego wojska Sphrantzesa.

Tak jak trybun sie spodziewal, byla to kawaleria. Stuk podkow przypominal grzmot.

— Pila rzucajcie w konie, a nie w ludzi. — Kwintus Glabrio udzielal ostatnich instrukcji swojemu manipulowi. — Latwiej trafic i nie chronia ich pancerze. Jesli kon upadnie, pociagnie jezdzca za soba. — Mlodszy centurion jak zawsze mowil spokojnym, odmierzonym tonem.

Nie bylo czasu na dluzsze wyklady. Wrog sie zblizal. W poranej poswiacie trudno bylo rozpoznac poszczegolnych zolnierzy. Niektorzy wygladali na nomadow — Khamorthow albo nawet Yezda — inni zas… lance zalsnily na moment karmazynowo, kiedy opuscili je jednoczesnym ruchem. Namdalajczycy — pomyslal Marek ponuro. Sphrantzesowie wynajeli najlepszych wojownikow.

— Drax! Drax! Wielki ksiaze Drax! — krzykneli zolnierze Duchy, uzywajac nazwiska dowodcy jako okrzyku bojowego.

— Na nich! — wrzasnal Thorisin Gavras i jego jezdzcy pogalopowali na spotkanie atakujacym.

Swisnely luki. Jakis Namdalajczyk spadl z siodla, trafiony z duzej odleglosci w oko.

Lekka jazda wroga wysforowala sie przed Namdalajczykow, zeby wypuscic strzaly. Lecz na polu panowal teraz zbyt wielki scisk, zeby mozna bylo z powodzeniem zastosowac taktyke wypadow i odwrotow. Ciezkozbrojni Videssanczycy i Vaspurakanerzy Gavrasa wyrabywali sobie droge miedzy nomadami, kierujac sie w strone zolnierzy Duchy, ktorzy stanowili trzon wrogiej armii.

Hrabia Drax z Duchy jedynie Halogajczykow uwazal za godnych siebie przeciwnikow. O Rzymianach nigdy nie slyszal. Wzial ich za zacieznych chlopow, ktorych Thorisin wytrzasnal Phos wie skad. Postanowil rozgromic ich szybko, a potem bez pospiechu zajac sie kawaleria Gavrasa, nad ktora mial przewage liczebna. Machnal tarcza w strone legionistow, wskazujac swoim zolnierzom kierunek, i spial konia ostrogami.

Skaurus z zaschnietymi ustami czekal na przyjecie szarzy. Tetent kopyt, pokrzykiwanie poteznych wojownikow, pedzacych na niego jak opancerzone glazy, dlugie lance, ktore zdawaly sie celowac w jego piers… Poczul, ze miesnie mimowolnie napinaja mu sie do ucieczki. Uniosl reke, w ktorej trzymal miecz.

Drax zmarszczyl brwi, nagle zdjety watpliwosciami. Jesli to sa chlopi, dlaczego nie pierzchaja, zeby ratowac zycie?

— Rzucac! — krzyknal trybun.

Na wrogow posypaly sie oszczepy. Trafione konie zarzaly i upadly, zrzucajac jezdzcow na ziemie. Inne zwierzeta potknely sie na tych, ktore padly pierwsze. Namdalajczycy zaslonili sie tarczami i po chwili odrzucili je, przeklinajac. Trzonki pila z miekkiego zelaza wbily sie w tarcze i wygiely, czyniac je niezdatnymi do uzytku.

Mimo to legionisci ugieli sie pod impetem. Zagraly trabki, wzywajac oddzialy z flank na pomoc zagrozonemu centrum. Fala jezdzcow zatrzymala sie i skotlowala.

Rycerz, ktory zaatakowal Skaurusa, mial okolo czterdziestki, zeza w prawym oku i koslawy maly palec. Unieruchomiony pod naporem nastepnych szeregow, pchnal trybuna lanca. Marek zrobil unik i odparowal cios. Ostrze jego miecza przecielo drzewce tuz pod grotem, ktory wirujac pofrunal w powietrze. Ze strachem w oczach Namdalajczyk zamachnal sie zniszczona lanca jak maczuga. Marek uchylil sie, zrobil krok do przodu i pchnal. Poczul, ze miecz przebija kolczuge i cialo. Najemnik Sphrantzesa wydal okrzyk, ktory zakonczyl sie bulgoczacym

Вы читаете Imperator Legionu
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату