jekiem. Na jego ustach pojawila sie rozowa piana. Osunal sie na ziemie.

Stojacy obok Marka Czerwony Zeprin uniosl nad glowe halogajski topor wojenny o dlugim drzewcu i opuscil go z cala sila na konski leb. Ukazal sie szarorozowy mozg. Kon zwalil sie bezwladnie. Przygwozdzony przez niego namdalajski jezdziec krzyknal, ale zaraz uciszyl go drugi cios wielkiej siekiery.

Jakis spieszony najemnik rzucil sie na Skaurusa, ktory przyjal cios na tarcze. Jego scutum bylo ciezsze i wieksze niz lekka tarcza jezdzca. Marek zdzielil nim przeciwnika. Zolnierz Duchy zatoczyl sie do tylu i potknal o lezace cialo. Jeden z legionistow wbil mu miecz w gardlo.

Choc Rzymianie powstrzymali natarcie, Namdalajczycy nadal walczyli z zawzietoscia, ktora Marek juz zdazyl poznac. Lucillus o niewyparzonym jezyku wlepil wzrok w miecz zlamany zrecznym cieciem lancy.

— Dajcie mi caly! — krzyknal, ale zanim ktokolwiek to zrobil, najechal na niego jezdziec Duchy.

— Na wszystkich bogow, dlaczego ci dranie nie sa po naszej stronie? Za duzo z nimi roboty! — wysapal Gajusz Filipus.

Jego helm byl wyszczerbiony, a z rozciecia nad okiem plynela krew. Fala bitwy rozdzielila ich, zanim Skaurus zdazyl odpowiedziec.

Jakis Namdalajczyk pchnal lanca czlowieka wijacego sie przed nim na ziemi. Nie trafil, zaklal i uniosl ostrze do nastepnego ciosu. Byl tak ogarniety szalem zabijania, ze nie zauwazyl Marka, poki dlugi galijski miecz trybuna nie zakonczyl jego zycia.

Marek pomogl wstac niedoszlej ofierze i wytrzeszczyl oczy z niedowierzaniem.

— Dzieki — rzucila Nevrata Sviodo i pocalowala go.

Skaurus czul sie tak, jakby go ktos zdzielil obuchem w glowe. Z lekka szabla w dloni dziewczyna skoczyla w bitewny wir, zostawiajac go z otwartymi ustami.

— Uwazaj na lewo, panie! — krzyknal ktos.

Trybun odruchowo uniosl tarcze. Lanca zesliznela sie po niej. Namdalajczyk przebiegl obok niego, lecz nie zdazyl zadac nastepnego ciosu. Marek otrzasnal sie. Oslupienie omal nie kosztowalo go zycia.

Viridoviks rzucil sie z dzikim okrzykiem na jednego z najemnikow i sciagnal go z wierzchowca. Zadarl do gory brode nieszczesnika i przeciagnal mu mieczem po gardle jak smyczkiem po strunach. Trysnela krew. Gal krzyknal triumfalnie i dokonczyl ciecie. Uniosl glowe i cisnal ja w najblizsze szeregi Namdalajczykow, ktorzy wrzasneli w przerazeniu i cofneli sie przed upiornym trofeum.

Hrabia Drax nie zalowal, kiedy zaczal sie odwrot. Jeszcze nigdy nie spotkal takiej piechoty jak ci zolnierze Thorisina. Ugieli sie, ale nie rozerwali szykow, tak sprytnie przesuwajac ludzi ze spokojniejszych miejsc do zagrozonych, ze nigdzie nie pojawialy sie slabe punkty. Calkiem profesjonalnie — pomyslal z niechetnym podziwem.

Na lewym skrzydle Khatrishe zasypywali jego osaczonych jezdzcow strzalami i szybko odskakiwali. Mial nadzieje, ze to samo zrobia z ciezka kawaleria Thorisina wynajeci nomadzi. Lecz klany koczownikow byly wcisniete miedzy jego wlasnych ludzi a nadchodzacego wroga. Wygladalo na to, ze wkrotce sie zalamia i rzuca do ucieczki. Narazanie zycia w walce z groznym przeciwnikiem nie lezalo w ich naturze.

Drax z Namdalenu uswiadomil sobie, ze on rowniez nie ma na to ochoty. Gdyby jazda Gavrasa przedarla sie przez nomadow i zaatakowala jego unieruchomionych rycerzy, rezultat bylby niewesoly. Ostatecznie dowodca najemnikow jest winien lojalnosc swoim ludziom. Bez nich nie mialby nic do sprzedania. Sciagnal wodze i probowal zawrocic konia posrod gestego tlumu.

— Wycofywac sie! — krzyknal. — Do obozu! Zachowac porzadek!

Marek uslyszal okrzyk ksiecia, ale nie byl pewien, czy dobrze go zrozumial. Miedzy soba Namdalajczycy uzywali dialektu bardzo rozniacego sie od videssanskiego, ktorym mowiono w Imperium. Lecz wkrotce trybun zorientowal sie, jaki rozkaz wydal Drax, gdyz napor zelzal na calej linii. Zolnierze Duchy przerwali walke i zaczeli odwrot. Zrobili to wprawnie. Znali sie na swoim fachu. Nie dali legionistom sposobnosci zadania duzych szkod.

Trybun nie scigal ich daleko. Kierowal sie ta sama zasada co Drax: nie chcial bez potrzeby tracic ludzi. Poza tym pomysl, by piechota scigala jazde, nie wydawal sie najlepszy. Gdyby Namdalajczycy przeprowadzili kontratak, mogliby odciac i wybic jego niewielki oddzial. W luznym szyku Rzymianie byliby bezbronni wobec zaprawionych w bojach konnych lancetnikow.

Kawaleria Gavrasa i Khatrishe gonili ludzi Sphrantzesa przez jakas mile, probujac przeobrazic odwrot w druzgoczaca kleske. Poniewaz jednak Rzymianie nie przylaczyli sie do poscigu, Namdalajczycy i nomadzi przewyzszali ich liczebnie. Wycofywali sie w karnym porzadku.

Skaurus spojrzal w niebo i zdumial sie. Slonce, ktore niedawno swiecilo mu prosto w twarz, znajdowalo sie teraz nisko na zachodzie. Marek uswiadomil sobie, ze jest zmeczony, glodny i spragniony jak videssanski plaskowyz latem. W dodatku odczuwal jeszcze jedna pilna potrzebe. Ciecie na rece, o ktorym nie pamietal, zaczelo pulsowac, tym bardziej ze splywal na nie pot. Marek zgial palce i stwierdzil, ze sciegna sa nienaruszone.

Legionisci przystapili do ograbiania poleglych wrogow. Inni podrzynali gardla rannym koniom i ciezko rannym Namdalajczykom. Wrogow z lzejszymi obrazeniami opatrywano tak samo jak Rzymian. Istniala mozliwosc otrzymania za nich okupu i dlatego byli cenniejsi zywi niz martwi.

Powaznie rannych Rzymian znoszono do obozu, gdzie zajmowali sie nimi Gorgidas i Nepos. Marek zobaczyl, ze gruby kaplan dyryguje garstka kobiet, ktore czyscily i bandazowaly rany. Nigdzie nie bylo sladu Gorgidasa. Zaskoczony Skaurus spytal o niego.

— Nie wiecie, panie? — zawolala jedna z pomocnic Neposa i rozesmiala sie.

Zmeczony trybun spojrzal na nia nie rozumiejacym wzrokiem.

— Znajdziesz go w swoim namiocie, Skaurusie — powiedzial Nepos lagodnie.

— Co? Dlaczego…? Och! — krzyknal Marek i puscil sie biegiem, choc jeszcze przed chwila ledwo trzymal sie na nogach.

Po drodze natknal sie na Gorgidasa, ktory wracal do rannych.

— Pozdrowienia — rzucil Grek na widok trybuna. — Jak poszla wasza glupia bitwa?

— Zwyciezylismy — odparl Marek automatycznie. — Ale… ale… — zabraklo mu slow. Teraz istnialy dla niego wazniejsze rzeczy niz wojna.

— Uspokoj sie, przyjacielu. Masz syna — powiedzial Gorgidas z rozpromieniona twarza i wzial trybuna pod ramie.

— Czy Helvis czuje sie dobrze? — zapytal Marek, choc usmiech lekarza wystarczal za odpowiedz.

— Jeszcze lepiej, niz sie spodziewalem. To jeden z latwiejszych porodow, jakie przyjmowalem. Niecale pol dnia. Helvis jest silna dziewczyna, a poza tym to nie jest jej pierwsze dziecko. Wszystko w porzadku.

— Dziekuje — rzucil Skaurus i chcial biec do namiotu, ale Gorgidas przytrzymal go za reke.

Trybun spojrzal na niego uwaznie. Grek wciaz sie usmiechal, lecz oczy mial zamyslone.

— Zazdroszcze ci — wyznal. — To musi byc wspaniale uczucie.

— Tak — potwierdzil Marek, zaskoczony smutkiem w jego glosie. Poruszylo go zaufanie lekarza, choc jednoczesnie nie mial pewnosci, czy bylo zamierzone. — Dziekuje — powtorzyl.

Ich oczy spotkaly sie na moment w calkowitym zrozumieniu. Chwila minela i Gorgidas na powrot stal sie powsciagliwy.

— Idz juz — powiedzial, lekko popychajac trybuna. — Mam dosc roboty z lataniem glupcow, ktory wola zabierac zycie, niz je dawac. — I odszedl, potrzasajac glowa.

Przy Helvis czuwala towarzyszka Minucjusza. W ramionach trzymala wlasna dwumiesieczna coreczke. W namiocie unosil sie zapach krwi, rownie intensywny jak na polu bitwy. Kobiety staczaja wlasne bitwy — pomyslal Skaurus.

Kiedy Marek odchylil pole namiotu, Erene drgnela. Widocznie spodziewala sie Gorgidasa. Od razu domyslila sie, co oznacza jego powrot.

— Co z Minucjuszem? — zapytala niespokojnie.

— Wszystko w porzadku — odparl Marek, nieswiadomie powtarzajac slowa Gorgidasa sprzed paru minut. — Nie ma nawet zadrapania. Jest dobrym wojownikiem.

Jego glos wyrwal Helvis z drzemki. Skaurus pochylil sie nad nia i pocalowal lagodnie. Erene wysliznela sie nie zauwazona z namiotu.

Helvis obdarzyla trybuna zmeczonym usmiechem. Jej miekkie brazowe wlosy byly potargane i sklejone przez pot. Pod oczami widnialy fioletowe kregi. Lecz spojrzala na niego triumfalne i podniosla maly kocyk z

Вы читаете Imperator Legionu
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ОБРАНЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату