Thorisin napelnil kubek winem z ksztaltnej karafki wykonanej z pozlacanego srebra, nalezacej, podobnie jak dom, do zbieglego gubernatora. Splunal na podloge na znak pogardy dla Skotosa i jego dziel, a potem uniosl oczy i rece, zanoszac modlitwe do Phosa. Ten sam rytual Skaurus widzial pierwszego dnia po tym, jak znalazl sie w Imperium.

Uswiadomil sobie z zaskoczeniem, ze rozumie modlitwe. Gorgidas mial racje. Videssos stopniowo zostawialo na nim swoje pietno.

Pol godziny jazdy na poludnie od przedmiescia, ktore Videssanczycy nazywali po prostu „Po Drugiej Stronie”, ciagnely sie do samego morza sady cytrusowe. Od wody oddzielal je tylko waski pas bialej plazy. Skaurus przywiazal pozyczonego konia do gladkiego pnia drzewa i zaklal cicho, kiedy w ciemnosci zadrapal sie o kolec.

Dochodzila polnoc. Na bezksiezycowym niebie jasnialy obce konstelacje. Swiatla wielkiego miasta lezacego na wschodnim brzegu ciesniny bylyby bardziej uzyteczne niz ich zimny blask, gdyby nie zaslaniala ich grozna sylweta wojennej galery. Zsiadajacy z koni obok Marka ludzie stanowili czarne cienie.

Gajusz Filipus omal nie upadl.

— Niech diabli wezma te ostrogi — mruknal po lacinie. — Wiedzialem, ze o nich zapomne.

— Cisza tam — syknal Thorisin Gavras i ruszyl w strone plazy.

Reszta podazyla za nim. W niemal zupelnej ciemnosci trudno bylo rozpoznac czlonkow grupy. Troche swiatla odbijalo sie od wygolonej czaszki Neposa i ukazywalo jego niska barylkowata postac. Baanesa Onomagoulosa zdradzal kolyszacy krok. Pozostali oficerowie wygladali identycznie.

Gavras trzy razy odslonil mala latarnie. Gdzies w trawie zacykal swierszcz. Idacy az podskoczyli i szybko zdusili nerwowe smiechy. Lecz glos owada nie byl umowionym sygnalem.

— Jest nas tutaj za duzo — rzucil niespokojnie Onomagoulos i po chwili dodal: — Wasz drogi przyjaciel wyczuje pismo nosem.

— Cisza — powtorzyl Gavras, robiac niewidoczny w ciemnosci gest.

Na dziobie statku wojennego dwa razy blysnelo swiatlo.

Thorisin mruknal z zadowoleniem i wyslal w odpowiedzi pojedynczy blysk. Po chwili Marek uslyszal cichy plusk fal o drewno. Z galery spuszczono lodz.

Trybun zacisnal dlon na rekojesci miecza. „Inne mozliwosci”, przypomnial sobie slowa Gavrasa sprzed tygodnia. Uwazal te pertraktacje za glupi i samobojczy pomysl. Gdyby admiral z biremy — jego tytul brzmial drungarios floty — postanowil zdradzic i wysadzil na brzeg zeglarzy, rebelia przeciwko Sphrantzesom szybko by sie skonczyla.

Thorisin tylko sie rozesmial, kiedy Skaurus przedstawil mu swoje obawy.

— Nigdy nie spotkales Tarona Leimmokheira, bo inaczej nie wygadywalbys takich bzdur. Jesli obiecuje bezpieczne spotkanie, to bedzie ono bezpieczne. Klamstwo nie lezy w jego naturze.

Lodz wyplynela z cienia macierzystego statku i Skaurus przekonal sie, ze Gavras mial racje. Siedzieli w niej tylko trzej ludzie: dwoch wioslujacych i nieruchoma postac przy sterze. To musial byc sam drungarios. Wioslarze tak zrecznie zanurzali wiosla, ze suneli po wodzie bezszelestnie. Tylko zielononiebieska fosforyzujaca piana, ktora tworzyla sie przy kazdym pociagnieciu, swiadczyla o tym, ze plyna do brzegu.

Kil zazgrzytal cicho o piasek. Mala lodz wioslowa dobila do plazy. Wioslarze wyskoczyli i wciagneli ja poza zasieg fal. Leimmokheir ruszyl duzymi krokami w strone mezczyzn czekajacych miedzy drzewami. Albo mial szczescie, albo doskonale widzial w nocy, gdyz nieomylnie wylowil Thorisina Gavrasa sposrod grupki.

— Czesc, Gavras — powiedzial, uderzajac dlonia o dlon Thorisina. — Skradanie sie po nocy to podejrzana sprawa, ale mnie nie obchodzi.

Mial gleboki, ochryply glos, zdarty po latach przekrzykiwania wiatru i fal. Uslyszawszy go, Marek zrozumial, dlaczego Thorisin Gavras ufa temu czlowiekowi. Trudno bylo sobie wyobrazic, by mogl zdradzic.

— Sprawa jest prosta — odparl Gavras. — Pomoz nam przeprawic sie przez ciesnine i wypedzic glupca Ortaiasa i jego wuja pajaka. Na Phosa, czlowieku, od pol roku obserwujesz rzady tych dwoch. Nie nadaja sie do czyszczenia czerwonych butow, nie mowiac o ich noszeniu.

Taron Leimmokheir wciagnal powoli powietrze.

— Zlozylem przysiege Ortaiasowi Sphrantzesowi, kiedy jeszcze nie bylo wiadomo, czy zyjesz. Chcesz, zebym zdradzil? Ci, ktorzy lamia przysiegi, trafiaja do lodowego domu Skotosa.

— Chcesz, zeby Imperium popadlo w ruine przez twoje skrupuly? — odparowal Thorisin.

Czasami mowil podobnie jak Soteryk. Skaurus wyczul, ze Imperator obiera zla taktyke wobec drungariosa.

— Po co z nim walczyc, skoro mozna wspolpracowac? — odwzajemnil sie Leimmokheir. — Sa gotowi przysiac, ze dadza ci tytul, ktory miales za rzadow swojego brata, niech dobry Phos swieci nad nim.

— Przysiegi Sphrantzesa cenie jeszcze mniej niz jego monety.

To byl celny strzal. Leimmokheir wybuchnal smiechem, lecz nie zmienil zdania.

— Stales sie zgorzknialy i nieufny — stwierdzil. — Przed lamaniem przysiag powstrzyma ich chocby fakt, ze jestescie teraz spowinowaceni poprzez malzenstwo. Podwojnie potepieni sa ci, ktorzy osmielaja sie wystepowac przeciwko rodzinie.

— Jestes uczciwym, poboznym czlowiekiem, Taronie — powiedzial z zalem Thorisin. — Poniewaz nie ma w tobie zla, nie widzisz go w innych.

Drungarios zlozyl lekki uklon.

— Mozliwe, ale musze robic, co do mnie nalezy. Kiedy spotkamy sie nastepnym razem, bede z toba walczyl.

— Brac go! — zawolal Soteryk.

Dwaj zolnierze Leimmokheira przyjeli czujna postawe, lecz Gavras potrzasnal glowa.

— Chcesz zrobic ze mnie Sphrantzesa, Namdalajczyku? Z boku rozleglo sie burkniecie Utpranda. Thorisin zignorowal go i zwrocil sie do Tarona Leimmokheira.

— Odejdz — powiedzial.

Marek nigdy nie slyszal takiej goryczy i znuzenia w jego glosie.

Drungarios uklonil sie w pas. Ruszyl wolno w strone lodzi, ale po paru krokach odwrocil sie, jakby chcial cos powiedziec. Rozmyslil sie jednak. Usiadl przy sterze. Jego ludzie zepchneli lodz na wode i sami wskoczyli. Chwycili za wiosla. Lodz okrecila sie i poplynela w strone galery.

Marek uslyszal trzeszczenie drabinki sznurowej. Dzwiek niosl sie wyraznie po wodzie. Taron Leimmokheir wydal chrapliwym basem jakas komende. Wiosla biremy ozyly. Statek ruszyl cicho na poKidnie jak monstrualna stonoga i wkrotce zniknal za cyplem.

Thorisin obserwowal ja z rozczarowaniem widocznym w calej postawie.

— Uczciwy i pobozny, ale z drugiej strony zbyt ufny — powiedzial do siebie. — Pewnego dnia zaplaci za to.

— Jesli najpierw my nie zaplacimy! — wykrzyknal Indakos Skylitzes. — Patrzcie tam!

Z polnocy ku samotnemu skrawkowi plazy sunal po wodzie barkas. Byl to dwudziestostopowiec zaladowany uzbrojonymi ludzmi.

— Zdrada! — rzucil Gavras z niedowierzaniem w glosie. Przez chwile stal skamienialy. W tym czasie statek przybil do brzegu. — Phos niech wyklnie podlego zdrajce na cala wiecznosc. Pewnie wysadzil zolnierzy na poludnie od nas, gdy tylko zniknal z widoku.

Zabrzeczal miecz wyjety z pochwy. Ostrze blysnelo w swietle obojetnych gwiazd.

— Jest nas tu wiecej, niz naliczyl admiral. Stanmy do walki. Videssos! — wykrzyknal i popedzil w strone barkasa, z ktorego zolnierze wyskakiwali na plaze.

Skaurus pognal za Gavrasem, a za nim pozostali oficerowie. Tylko Nepos i Onomagoulos zostali z tylu. Ten pierwszy nie byl wojownikiem, a drugi ledwo chodzil.

Napastnicy mieli przewage liczebna nad grupa Gavrasa. Bylo ich z dwudziestu. Lecz zamiast to wykorzystac, stali zaskoczeni, czekajac na wrogow.

— Ha, lotry! — krzyknal Thorisin. — Nie bedzie latwego zabojstwa, jak wam obiecano, co?

Zamachnal sie mieczem na jednego z marynarzy. Ten odparowal cios i tez zaatakowal. Thorisin uskoczyl zrecznie i cial znowu. Przeciwnik jeknal i upuscil bron, chwytajac sie z lewe ramie, z ktorego tryskala krew. Ostatni cios, zadany oburacz, rozplatal mu brzuch. Nieszczesnik zwalil sie na piasek i znieruchomial.

Ta bitwa w ciemnosci nalezala do najgorszych, jakie stoczyl Marek. Prawie niemozliwe bylo odroznienie

Вы читаете Imperator Legionu
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату