glosem:

— Naprzod!

Kolumna ruszyla ze zwyklym videssanskim zamilowaniem do ostentacji i ceremonialu, paradujac przed murami stolicy poza zasiegiem strzal. Spektakl mial dac obroncom miasta material do przemyslen nad wyborem wladcy.

— Oto Thorisin Gavras, Jego Wysokosc Imperator, prawowity Autokrata Videssanczykow! — zagrzmial herold idacy miedzy Thorisinem a gwardzistami, ktorzy niesli parasole.

Gniadosz Imperatora, jego ulubiony wierzchowiec, zostal po drugiej stronie ciesniny. Thorisin jechal na karym koniu o lsniacej siersci.

Gavras pomachal miastu i zdjal przylbice, zeby ukazac twarz stojacym na murach ludziom Sphrantzesa. Na te okazje zalozyl zloty diadem na zwykly stozkowaty helm. Jego dlugie buty wygladaly jak plama krwi na tle czarnej jak smola siersci konia. Poza tym byl ubrany jak zwykly zolnierz. Ostatecznie apelowal do zolnierzy, a zreszta nie mial cierpliwosci do szat ze zlotoglowiu wysadzanych klejnotami, stanowiacych wlasciwy stroj Autokratora.

Jego przejazd obserwowalo wielu obroncow. Stali jeden przy drugim na niskim zewnetrznym murze. Oczywiscie najwiecej ludzi bronilo bram. Masywny wewnetrzny mur, wysoki na jakies pietnascie metrow, nie byl tak mocno obsadzony, z wyjatkiem wiezy strazniczej.

— Po co sluzyc gryzipiorkom?! — krzyczal herold do wojsk stacjonujacych w Videssos. — Zrobia z was sluzacych zamiast zolnierzy.

Marek wiedzial, ze to prawda. Przez ostatnie pol wieku wladze sprawowali biurokratyczni Imperatorzy i zeby oslabic wladze rywali, prowincjonalnych szlachcicow, systematycznie rozpuszczali narodowa armie videssanska i zastepowali ja najemnikami.

Proces ten zaszedl daleko. Wojsko Ortaiasa Sphrantzesa i jego wuja skladalo sie glownie z wynajetych oddzialow. Zolnierze gwizdali i szydzili z Gavrasa, krzyczac:

— Wszyscy twoi ludzie to sludzy! Dlatego potrzebuja prawdziwych zolnierzy, zeby za nich walczyli!

Regiment Namdalajczykow wzniosl okrzyki: „Drax! Drax! Wielki ksiaze Drax!”, zeby zagluszyc herolda. Jeden z najemnikow, mezczyzna o silnych plucach i zmysle praktycznym, krzyknal:

— Dlaczego mielibysmy wybrac ciebie zamiast Sphrantzesow?! Oni nam zaplaca, a ty nas odeslesz do domu z pustymi kieszeniami!

Thorisin obnazyl zeby w niewesolym usmiechu. Jego brak zaufania do najemnikow byl dobrze znany, choc ponad polowe jego armii stanowily najemne wojska. Zapomniawszy o heroldzie, sam odkrzyknal:

— Po co popierac tchorzliwego lotra? Pod Maragha Ortaias uciekl jak przerazona mysz. Przez niego ponieslismy kieske. On i te jego gadki o tym, ze „musi zaznac walki”. Tez cos!

Ostatnie slowa Thorisin wypowiedzial piskliwym tenorem, nasladujac glos wroga. Zlosliwie zacytowal przemowe Sphrantzesa do zolnierzy wygloszona przed przegrana bitwa. Wsrod ocalalych byli glownie zolnierze Gavrasa. Dolaczyli sie teraz do jego okrzykow: „Tak, wydajcie go nam, tchorza!”, „Poslijcie go do cyrku, niech skacze przez kola!”, „Lepiej badzcie dzielni, wy na murach, skoro musicie walczyc po jednej z jego mow!”. A Gajusz Filipus ryknal Markowi prosto w ucho: „Dajcie go, a pokazemy mu wiecej, niz moze wyczytac w swojej ksiazce!”.

Wygladalo na to, ze stek drwin robi wrazenie na zolnierzach Ortaiasa, czulych na opinie kolegow po fachu. Kiedy wrzaski ucichly, na murach Videssos zapadla znaczaca cisza. W tym momencie jeden z oficerow Sphrantzesa, ogromny wojownik gorujacy nad oddzialem, wybuchnal ochryplym pogardliwym smiechem.

— Ty rowniez uciekles, Gavras — ryknal — po tym, jak twoj brat stracil glowe! W czym jestes lepszy od pana, ktoremu sluzymy?

Thorisin poczerwienial, a potem zbladl. Spial ostrogami wierzchowca tak mocno, ze ten zarzal i stanal deba.

— Atakowac! — krzyknal. — Zabic tego sukinsyna o gladkim jezyku!

Kilku ludzi skoczylo w strone murow. Wiekszosc nawet nie ruszyla sie z miejsca w szyku. Obdarzeni zdrowym rozsadkiem najemnicy, ktorzy ryzykowali zycie za pieniadze, wiedzieli, ze improwizowany szturm na umocnienia miasta moze skonczyc sie tylko masakra.

Gavras okielznal wierzchowca. Marek podjechal do Imperatora, zeby go uspokoic. Stal juz przy nim Baanes Onomagoulos, trzymajac konia za uzde i przemawiajac do wscieklego Gavrasa cicho, lecz z naciskiem. Troche udalo mu sie opanowac gniew, ktory jednak nie wygasl do konca.

— Przysiegam, ze dran zaplaci za to-warknal Imperator.

Potrzasnal piescia do zuchwalego dowodcy, ktory odwzajemnil sie gestem uzywanym przez hodowcow bydla, gdy rozmawiali o rozplodowym stadzie. To wyzwanie przywrocilo ducha jego towarzyszom. Okrzykami skwitowali obsceniczny gest dowodcy i wygwizdali paradujaca pod murami armie Gavrasa.

Kiedy Skaurus wrocil na swoje miejsce, zapytal Baanesa Onomagoulosa:

— Znasz tego kapitana Sphrantzesow? Dran jest nie w ciemie bity.

— Tym gorzej dla nas. Juz zaczynali sie wahac. — Onomagoulos oslonil oczy i spojrzal na mury. — Nie jestem pewien, bo ma zamkniety helm. Lecz sadzac po posturze i tupecie domyslam sie, ze to Outis Rhavas. Powiadaja, ze dowodzi banda prawdziwych zabijakow. To nowy czlowiek. Niewiele o nim wiem.

Marek zdziwil sie. Sadzac po nazwisku, Outis Rhavas byl Videssanczykiem. Trybun uwazal, ze Baanes, zolnierz o trzydziestoletnim doswiadczeniu, powinien znac najlepszych zolnierzy Imperium. Przypomnial sobie jednak, ze ostatnimi czasy w Videssos panuje chaos. Moze ten Rhavas jest hersztem bandy, ktory korzysta z tego zamieszania. Tak samo jak ty — powiedzial do siebie i potrzasnal glowa, niezadowolony z porownania.

Wygladalo na to, ze Ortaias i jego wuj sa przygotowani do walki. Po niepowodzeniu apelu przed murami miasta Thorisin nie mial innego wyjscia jak przystapic do oblezenia. Armia zabrala sie do budowania walu ziemnego w najwezszym miejscu videssanskiego polwyspu.

Niektore oddzialy zupelnie nie radzily sobie z tym zadaniem. Khatrishe Laona Pakhymera z zapalem kopali i nosili ziemie przez kilka dni, poki im sie to nie znudzilo.

— Nie moge powiedziec, zebym ich winil — oswiadczyl Pakhymer, kiedy Imperator nakazal im powrot do pracy. — Przyjechalismy, by walczyc z Yezda, a nie brac udzial w wojnie domowej. Zawsze mozemy wrocic do domu. Po prawdzie, tesknie do zony.

Gavras uniosl sie gniewem, ale nie mogl do niczego zmusic Khatrishow bez wszczynania nowej wojny domowej we wlasnej armii. Nie chcac utracic jazdy, poslal ja razem z Khamorthami po zaopatrzenie. Nawet nie probowal zaznajomic nomadow z lopata i oskardem.

Ku swojemu zdumieniu Marek stwierdzil, ze on rowniez teskni za Helvis, mimo czestych klotni. Pogodzil sie z mysla, ze sa one nieuniknione miedzy dwojgiem ludzi, ktorzy czuja do siebie silny pociag, ale nie potrafia zmienic swoich zwyczajow. Wiele ich jednak laczylo, przede wszystkim Malrik i Dosti. Trybun pozno zostal ojcem i przekonal sie, ze daje mu to wiecej satysfakcji niz jakiekolwiek inne dokonania.

W pierwszych dniach oblezenia mial niewiele czasu, by odczuwac samotnosc. W przeciwienstwie do ludzi Pakhymera Rzymianie byli obeznani ze sztuka prowadzenia oblezen. Lopaty i kilofy nalezaly do ich normalnego wyposazenia. Kazdej nocy, rozbijajac oboz, budowali umocnienia polowe.

Ktoregos dnia Thorisin Gavras i Baanes Onomagoulos przyjechali na inspekcje robot. Imperator, ktory wlasnie przed chwila ogladal amatorska barykade powoli wznoszona przez kilku zolnierzy Onomagoulosa, mial niezadowolona mine. Namdalajczyk byl mniej skrzywiony niz zwykle od czasu, kiedy zostal ranny. Jazda na koniu sprawiala mu mniejszy bol, niz kustykanie na chorej nodze.

Kiedy Imperator przyjrzal sie szerokiej fosie i walowi ziemnemu najezonemu palami, ktory legionisci juz prawie skonczyli, wyraz jego twarzy zmienil sie wyraznie. Rzymianie obsadzali najbardziej wysuniety na poludnie polmilowy odcinek linii.

— Nareszcie porzadna robota — powiedzial bardziej do Onomaguolosa niz do Marka. — Rzymianie lepiej sie spisali niz twoi chlopcy, Baanes.

— Wyglada niezle — przyznal stary szlachcic, ktory nie przepadal za krytyka. — I co z tego? Kazdy jest w czyms dobry: Khamorthci w strzelaniu z luku, Namdalajczycy w poslugiwaniu sie lanca, a ci w kreciej robocie. Akurat teraz to bardzo przydatna umiejetnosc.

Mowil bezceremonialnie, nie dbajac o to, czy trybun slyszy. Nieswiadomie przybieral ton wyzszosci, zeby pokryc zaklopotanie. Dotkniety Marek otworzyl usta, zeby mu cos powiedziec do sluchu, ale przypomnial sobie slowa jednego z poslow Cezara, ktore slyszal w rzymskim namiocie w Galii: „Panowie, wszyscy wiemy, ze

Вы читаете Imperator Legionu
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату