Nie dostrzegl jednak zadnych oznak buntu, choc legionisci nie szykowali sie przed namiotami do musztry. Tloczyli sie natomiast przy zachodniej scianie obozu, pokrzykujac w wielkim podnieceniu i przepychajac sie do palisady. W miare jak oboz sie budzil, przybywali nastepni.
Trybun przedarl sie przez tlum. Zolnierze rozstepowali sie i salutowali mu. Byli tak stloczeni, ze kilka minut zajelo mu dotarcie do walu obronnego.
Nie musial isc tak daleko. Wzrost pozwalal mu spojrzec ponad glowami legionistow. Ktos klepnal go po plecach. Minucjusz. Oczy wojownika jasnialy triumfem, a surowa twarz rozpogodzila sie w usmiechu.
— Tylko spojrzcie na to, panie! — wykrzyknal. — Tylko spojrzcie.
Przez chwile Marek nie wiedzial, co zolnierz ma na mysli. Przed soba widzial przedpiersie obozu, a za nim fortyfikacje stolicy, ciche i niedostepne jak zawsze.
W tym momencie do niego dotarlo. Nic dziwnego, ze wielkie podwojne mury wydawaly sie ciche. Nie bylo na nich ani jednego obroncy.
Zakrecilo mu sie w glowie, jakby wypil haustem dzbanek mocnego wina.
— Odsuncie sie! Zrobcie miejsce! — krzyknal, torujac sobie droge.
Chcial znalezc sie jak najblizej, zobaczyc jak najwiecej. Normalnie bylby zawstydzony, ze w ten sposob wykorzystuje range, ale w podnieceniu nie zastanawial sie nad tym.
Przed soba zobaczyl niezdobyta Srebrna Brame. Teraz byla szeroko otwarta. Stali w niej trzej ludzie z pochodniami, ktorzy niecierpliwie wymachiwali rekami, zapraszajac oblegajacych do Videssos. Ich okrzyki docieraly przez ziemie niczyja, rozciagajaca sie miedzy miastem a przed-piersiami obozu.
— Hurra, Thorisin Gavras, Autokrata Videssanczykow!
ROZDZIAL VIII
Ludzie wymachujacy pochodniami i ciagnacy za nimi ich przyjaciele tworzyli najokropniejsza mieszanine lotrzykow, jaka trybun w zyciu widzial. Ubrani w krzykliwe, miejskie stroje — workowate tuniki o szerokich, powiewajacych rekawach oraz spodnie farbowane w razace oko kolory teczy — roili sie wokol zdyscyplinowanych szeregow Rzymian. Wszyscy z zapalem potrzasali palkami oraz krotkimi mieczami i wrzeszczeli ile sil w plucach.
Jednak niewazne, kim byli, dopoki wykrzykiwali to, co Skaurus chcial slyszec: „Gavras Imperatorem!”, „Dac krukom kosci Ortaiasa!”, „Do Kamienia Milowego ze Sphrantzesami, zujacymi lajno wielbicielami Skotosa!”.
Patrzac na pomoc wzdluz muru, trybun widzial oddzialy i kompanie armii Thorisina, ktore wbiegly przez otwarta na osciez brame. Namdalajczycy wraz z innymi opuszczali swe stanowiska na linii oblezenia. Skoro Gavras ostatecznie byl zwyciezca, takie wycofanie wygladalo dosc glupio.
— Odstepuja — powiedzial Gajusz Filipus, a Marek przytaknal. Uczucie ulgi, jakie go ogarnelo, bylo niczym chlodny wiatr. Blogoslawil mieszane emocje, ktore kazaly mu zawahac sie przed wydaniem swoim ludziom rozkazu wycofania. Nigdy z wieksza niechecia nie wzdragal sie przed podjeciem decyzji i nigdy z wiekszym zadowoleniem nie patrzyl, jak bieg wypadkow zdejmuje odpowiedzialnosc z jego barkow.
Helvis bedzie rozczarowana, ale zwyciestwo splacilo wszystkie dlugi. Pogodzi sie z tym — powiedzial sobie.
Nowiny z kazdym krokiem stawaly sie coraz dziwaczniejsze, az w koncu trybun nie mial juz pojecia, w co wierzyc. Ortaias abdykowal, znalazl azyl w Najwyzszej Swiatyni, uciekl z miasta, zostal obalony, zginal, rozdarto go na siedemset kawalkow, by nawet jego duch nigdy nie znalazl spoczynku. Powstanie wybuchlo z powodu zamieszek, z powodu zdrady wsrod poplecznikow Ortaiasa lub wscieklosci na ekscesy ludzi Outisa Rhavasa, wielkiego hrabiego Draxa czy Khamorthow. Jego przywodca byl Rhavas, Mertikes Zigabenos — ktorego Skaurus niejasno sobie przypominal jako pomocnika Nephona Khoumnosa — ksiezniczka-cesarzowa Alypia, patriarcha Balsamon czy wreszcie nikt.
— Wiedza nie lepiej od nas, co tu sie dzieje — stwierdzil Gajusz Filipus z pogarda, gdy wysluchal niezliczonych relacji, wszystkich opowiadanych z glebokim przekonaniem. Rownie dobrze mozna zatkac sobie uszy.
Nie do konca bylo to prawda. Wszystkie pogloski byly zgodne przynajmniej w jednym — mimo ze reszta Videssos wysliznela sie Sphrantzesom z rak, nadal trzymali oni dzielnice palacowa. W przeciwienstwie do innych, ta wiadomosc wedlug Skaurusa nie byla pozbawiona sensu. Wiele budowli w kompleksie palacowym bylo istnymi fortecami, stanowiacymi doskonale schronienie dla pokonanej wszedzie frakcji.
Mialo to wplyw na decyzje Skaurusa. Srebrna Brama otwierala sie na glowna droge stolicy, Ulice Srodkowa, ktora biegla bezposrednio do palacow z ledwie jednym zakretem. Trybun rozkazal trebaczom:
— Sygnal na podwojne tempo! — I przekrzykujac ryk rogow dodal: — Naprzod, chlopcy! Dlugosmy na to czekali! — Legionisci wrzasneli i ruszyli wylozona kamiennymi plytami ulica tak szybko, ze wiekszosc awanturnikow wkrotce zostala w tyle.
Trybun wspomnial parade Rzymian na Ulicy Srodkowej w dniu ich przybycia do stolicy. Wowczas byl to stateczny marsz, a kroczacy przed nimi herold wykrzykiwal: „Droga dla meznych Rzymian, dzielnych obroncow cesarstwa!”. Ulica opustoszala w jednej chwili, jakby dzieki magii. Dzisiaj pieszych ostrzegal jedynie tupot podbitych cwiekami sandalow na bruku i, Phos byl z nimi, okrzyki: „spadajcie!”. Poniewaz bylo to zawolanie zrozumiale jedynie dla Rzymian, niejeden z opieszalych zostal odrzucony w bok, czy po prostu przewrocony i stratowany.
Tak jak owego pierwszego dnia, na chodnikach tloczyli sie gapie; dla niestalej, zblazowanej gawiedzi nawet wojna domowa stawala sie rozrywka. Rolnicy i rzemieslnicy, mnisi i studenci, dziwki i zlodzieje, tlusci kupcy i owrzodzeni zebracy — wszyscy spieszyli, by zobaczyc, na jakiez to nowe widowisko sie zanosi. Niektorzy krzyczeli radosnie, inni miotali przeklenstwa na glowy Sphrantzesow, ale wiekszosc stala tylko i wytrzeszczala oczy w milczacym rozradowaniu, ze ranek przyniosl taka niespodziewana rozrywke.
Marek zobaczyl, jak jakas starsza kobieta wskazuje na legionistow, i uslyszal jej skrzek:
— To Gracze, przybyli, by spladrowac Videssos! — Poslugiwala sie miejskim slangiem na okreslenie Namdalajczykow; nawet ten obrazliwy jezyk nie byl wolny od teologii.
Niech diabli wezma te niedouczona wiedzme — pomyslal Skaurus. Tlum dopiero co sie uspokoil; w jednej chwili z powrotem mogl przemienic sie w rozszalala tluszcze. Na szczescie przywodca ulicznych zabijakow, Arsaber, istny niedzwiedz o poteznych ramionach, nadal maszerowal obok legionistow i teraz przyszedl im z pomoca.
— Zamknij sie, ty wychudzona stara suko! — ryknal. — To nie sa Gracze, to nasi przyjaciele, Rzyniamie, wiec nie wchodz im w parade, zrozumiano?
Odwrocil sie do trybuna, szczerzac sprochniale zeby.
— Wy, Rzyniamie, jestescie w porzadku. Pamietam, jak zeszlego lata zdusiliscie zamieszki bez wielkiej przyjemnosci. — Mowil o rozruchach i ich stlumieniu ze znajomoscia smakosza rozprawiajacego o winach.
Z powodu pomylki gapowatego herolda na cesarskim przyjeciu, jakie odbylo sie tuz po przybyciu Rzymian do Videssos, mieszkancy miasta w wiekszosci nadal przekrecali ich nazwe. Marek doszedl do wniosku, ze ta chwila jest raczej malo odpowiednia na poprawianie Arsabera.
— No coz, dzieki — powiedzial.
Plac Stavrakiosa, dzielnica rzemieslnikow pracujacych w miedzi — juz pelna stukotu mlotkow — plac Wolu, cesarski urzedowy gmach z czerwonego granitu, pelniacy role archiwum i wiezienia oraz niezliczone swiatynie Phosa, wielkie i male, przemykaly obok, gdy legionisci niczym burza pedzili w kierunku palacow.
Potem Ulica Srodkowa wyszla na plac Palamasa, najwieksze forum w miescie. Skaurus rzucil okiem na Kamien Milowy, kolumne z takiego samego czerwonego granitu co budowle rzadowe. Na pikach u jej podstaw, jak makabryczne owoce, tkwily glowy. Bylo ich co najmniej dwadziescia i prawie wszystkie byly swieza, ale terror nie wystarczyl, by Sphrantzesowie zdolali utrzymac sie na tronie.
Kramy na targowisku byly otwarte, ale blokada Thorisina Gavrasa niekorzystnie odbila sie na handlu. Piekarze, sprzedawcy oliwy, rzeznicy i handlarze wina niewiele mieli na sprzedaz, a to, co mieli, bylo racjonowane i nadzorowane przez inspektorow rzadowych. Jak na ironie, w czasie oblezenia rozkwitl handel towarami zbytkownymi. Niezwyklym powodzeniem cieszyly sie klejnoty i szlachetne metale, rzadkie leki, amulety, jedwabie i brokaty. Tego typu rzeczy zawsze mozna bylo wymienic na zywnosc — to znaczy, dopoki ona byla.