twoich wynajetych zabojcow na wlasne oczy…

— Tos widzial wiecej, niz ja — odpalil Leimmokheir, ale Gavras ruszyl jak burza.

— Tak, i zabilem paru z nich.-Imperator zwrocil sie do straznikow. — Zabierzcie tego swietnego, prawomyslnego jegomoscia do wiezienia. Zapewnimy mu mile, spokojne miejsce, w ktorym bedzie mogl przemyslec pewne rzeczy, dopoki nie zdecyduje, co z nim zrobic. W droge, precz z moich oczu.

Zolnierze trzymali drungariosa, nie mogli wiec zasalutowac, ale skineli glowami i poslusznie zabrali admirala.

Zdawalo sie, ze dopiero wtedy Leimmokheir zrozumial, iz nie padl ofiara okrutnego zartu.

— Gavrasie, ty przeklety durniu, na lodowate pieklo Skotosa, nie mam pojecia, o co mnie posadzasz, ale ja tego nie zrobilem! Uwazajcie, niezguly! — krzyknal do zolnierzy, ktorzy powlekli go przez kaluze. Jego protesty scichly w oddali.

Realizacja zamierzen dotyczacych Ortaiasa Sphrantzesa byla przewidywana na dwa dni pozniej, ale z powodu ulewnego deszczu termin zostal przelozony. Nastepnego dnia znow padalo, i trzeciego takze. Obserwujac gnane z polnocy brudnoszare chmury, Skaurus zdal sobie sprawe, ze sa one tylko pierwszym zwiastunem dlugiej fali deszczow. Gdzie podzial sie rok? — zapytal sie w myslach; na to pytanie nigdy nie bylo odpowiedzi.

Wreszcie pogoda poprawila sie. Polnocny wiatr nadal niosl wilgoc i zimno, ale slonce swiecilo jasno; odbijalo sie oslepiajaco od nadal mokrych murow i przemienialo ostatnie krople wody w tecze. I chociaz nie mialo dosc czasu, by wysuszyc wszystkie siedzenia w olbrzymim videssanskim amfiteatrze, ludzie nie uskarzali sie. W porownaniu z widowiskiem, na jakie czekali, mokry tylek byl mniejsza niewygoda.

— Ale tlum! — powiedzial Viridoviks, a jego oczy wedrowaly z miejsca zajmowanego przez legionistow w gore bokow wielkiej wapiennej czary. — Ci biedni omadhaunowie w ostatnim rzedzie sa tak daleko, ze dopiero w przyszlym tygodniu zobacza, co tu sie dzisiaj bedzie dzialo.

— Jeszcze jedna celtycka bzdura — parsknal Gajusz Filipus. — Ale gwarantuje ci, ze nie bedziemy dla nich wieksi od pluskiew. — Omiotl spojrzeniem tlumy. — Bezwartosciowi, wiekszosc z nich, jak te tlusciochy w domu… — mial na mysli Rzym i Marek skrzywil sie tesknie — …ktore przychodza w swieta obejrzec, jak zabijaja sie gladiatorzy.

Skaurus zgodzil sie z tym stwierdzeniem; pomruk unoszacych sie nad trybunami rozmow byl jakby przesycony okrucienstwem, a na twarzach ludzi siedzacych w pierwszych rzedach widniala az nazbyt wyrazna lisia pozadliwosc.

Trybun dojrzal Gorgidasa w kontyngencie cudzoziemskich poslow, ktorzy siedzieli nieco nizej. Grek, majacy historyczne ambicje, chcial spojrzec na dzien swietowania z mniejszego dystansu i wolal towarzystwo ambasadorow, by nie rozpoznano w nim legionisty. Sluchal jakiejs opowiesci Arigha syna Arghuna, i kreslil notatki na trzyczesciowej woskowej tabliczce. Dwie dalsze wisialy mu u pasa.

Taso Vones, ambasador z Khatrish, pomachal radosnie do trybuna, a ten w odpowiedzi usmiechnal sie szeroko. Lubil tego malego Khatrisha, ktorego bystry, zartobliwy umysl zadawal klam jego mysiej powierzchownosci.

W amfiteatrze rozbrzmialy spizowe dzwieki rogow. Pelen oczekiwania szmer tlumu przybral na sile. Poprzedzany przez swite z parasolami, na arene wszedl Thorisin Gavras. Rozlegly sie brawa i okrzyki, gdy pokonywal tuzin stopni wiodacych na trybune, ale wypadly one niklo w porownaniu z ogluszajacym tumultem, jaki Skaurusowi dane bylo uslyszec w Amfiteatrze przy innych okazjach. No, ale ostatecznie to nie Imperatora mieli ogladac.

Kazda jednostka zolnierzy zaprezentowala bron, gdy Gavras przechodzil obok; na wyszczekana komende Gajusza Filipusa Rzymianie wysuneli przed siebie na dlugosc ramienia swe pila. Gavras skinal lekko. On i starszy centurion, obaj bedacy zolnierzami przez cale zycie, rozumieli sie doskonale.

W przeciwienstwie do biurokratow, ktorych Thorisin mijal w drodze do tronu. Wygladali na zdenerwowanych, gdy klaniali sie swemu nowemu wladcy; Goudeles, na przyklad, wydawal sie blady w szacie z ciemnoniebieskiego jedwabiu. Ale Gavras poswiecil im nie wiecej uwagi niz mijanym po drodze i liczacym sobie setki lat pomnikom z brazu i marmuru — niektorym malowanym, innym nie — statuom wykladanym zlotem i koscia sloniowa, a nawet obeliskowi ze zloconego granitu, ktory dawno temu zostal zlupiony w Makuranie.

Imperator ozywil sie raz jeszcze, gdy podszedl do cudzo ziemskich dygnitarzy. Zatrzymal sie na chwile, by powiedziec cos Gawtruzowi z Thatagush; przysadzisty, smagly posel skinal w odpowiedzi. Potem Gavras zagadnal Taso Vonesa. Khatrish rozesmial sie i smutnym gestem potargal brode, tak zaniedbana i nieporzadna jak broda Gawtruza.

Marek nie slyszal slow, ale domyslil sie, o co chodzi. Pomyslal rowniez, ze Vones wyglada glupio z kedzierzawa broda, bez ktorej moglby uchodzic za Videssanczyka. Ale jego wladca narzucal swoim poddanym zwyczaje rodem z Khamorth, ku pamieci swych przodkow, ktorzy przed wiekami wykroili panstwo ze wschodnich prowincji Videssos, i dlatego maly posel byl skazany na noszenie kosmatego zarostu, choc nim szczerze gardzil.

Thorisin usadowil sie na wysokim stolku w srodku widowni; stolek nie mial oparcia, zeby wszyscy mogli go widziec. Wokol niego skupili sie ludzie z parasolami. On wzniosl rozkazujaco prawice; tlum ucichl i pochylil sie na swoich miejscach, wyciagajac szyje dla lepszego widoku.

Wszyscy wiedzieli, gdzie patrzec. Przez brame, ktora wlasnie stanela otworem, zawsze wchodzily na arene konie wyscigowe. Dzisiaj orszak byl duzo krotszy; w jego sklad wchodzil obdarzony poteznym glosem herold Thorisina Gavrasa, dwaj videssanscy straznicy w zloconych polpancerzach i stajenny wiodacy jednego osla.

Na grzbiecie zwierzecia jechal Ortaias Sphrantzes, ale wierzchowiec potrzebowal przewodnika, bowiem siodlo bylo odwrocone, a jezdziec siedzial twarza do ogona. Od dawna obznajomieni z aktem rytualnego ponizenia Videssanczycy zatrzesli sie ze smiechu. Przejrzaly owoc pozeglowal nad trybunami i roztrzaskal sie pod kopytami osla. Inne polecialy jego sladem, ale ten obstrzal byl litosciwie skapy; Videssos bylo ostatnio zbyt dlugo oblezone, by mieszkancy mogli pozwolic sobie na marnowanie zywnosci.

Herold, zwawo uskakujac przez lecacym melonem, krzyknal:

— Oto Ortaias Sphrantzes, ktory postanowil zbuntowac sie przeciwko prawowitemu Autokratorowi Videssanczykow, Jego Imperatorskiej Mosci, Thorisinowi Gavrasowi!

Tlum odkrzyknal:

— Tyzes najwyzszym, Gavrasie! Tyzes najwyzszym! — Marek pomyslal, ze ludzie wrzeszcza z taka ochota, jakby juz zapomnieli, ze tydzien wczesniej swoim panem nazywali Ortaiasa.

Przy nie cichnacym ryku tlumu Ortaias i jego straznicy okrazyli wolno arene; herold przez caly czas wykrzykiwal swoja kwestie. Marek slyszal mlasniecia roztrzaskujacych sie wokol Sphrantzesa pociskow; powiew przyniosl przyprawiajacy o mdlosci smrod zepsutych jaj.

Niektore z pociskow trafialy w cel. Nim Ortaias wrocil na miejsce, z ktorego wyruszyl, jego szata byla pelna plam z miekiszu i soku. Skaurus doszedl do wniosku, ze osiol musial byc pod wplywem jakiegos narkotyku. Szedl spokojnym krokiem, zatrzymujac sie tylko po to, by podniesc kawalek jablka. Wtedy jego przewodnik szarpal za dlugi postronek i zwierze porzucalo ogryzek, by ruszyc w dalsza droge.

Wreszcie osiol okrazyl arene i zatrzymal sie przed brama. Dwaj straznicy zdjeli Ortaiasa z jego grzbietu, potem powiedli go przed Thorisina Gavrasa.

Kiedy go puscili, mezczyzna upadl na ziemie w akcie poddanstwa. Imperator wstal.

— Widzimy twoja uleglosc — powiedzial. W Amfiteatrze byla tak dobra akustyka, ze jego slowa, chociaz wypowiadane normalnym tonem, docieraly do najwyzszych rzedow. — Czy wobec tego wyrzekasz sie, raz i na zawsze, wszelkich roszczen do najwyzszej wladzy w naszym Imperium chronionym przez Phosa?

— Tak, zaluje, ze wyciagnalem rece po tron. Ja… — w chwili gdy Gavras uslyszal to, co chcial, przerwal Ortaiasowi wladczym gestem.

Gajusz Filipus cicho zachichotal.

— Pewne rzeczy nigdy nie ulegaja zmianie. Zaloze sie, ze temu chudemu bekartowi wlasnie zduszono w zarodku dwugodzinna mowe abdykacyjna. I dobrze.

Znow przemowil Thorisin:

— Otrzymasz teraz nagrode za swa zdrade.

Straznicy podniesli Ortaiasa. Szybko sciagneli mu szate przez glowe. Tlum zawyl. Gajusz Filipus mruknal:

— Chudzielec. — Jeden ze straznikow, wiekszy i bardziej muskularny, stanal za niefortunnym Sphrantzesem i wymierzyl straszliwego kopniaka w jego nagi zadek. Ortaias krzyknal i runal na kolana.

Вы читаете Imperator Legionu
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату