Ale Alypia Gavra przypatrywala sie trybunowi z zainteresowaniem. Z jej twarzy jak zwykle nie mozna bylo niczego odczytac, lecz chyba nie dlatego Skaurus nie znalazl na niej dezaprobaty. I, w przeciwienstwie do Videssanczykow-zolnierzy, posiadal nie tylko militarne, ale i cywilne doswiadczenia i wiedzial, o ile latwiej jest wydawac pieniadze, niz je gromadzic.
Ignorujac slowa Thorisina, bedace nieledwie oskarzeniem, upieral sie:
— Sciaganie podatkow w zeszlym roku nie bylo latwe. Przykladowo, panie, zarowno twoi ludzie, jak i Ortaiasa udawali sie na ziemie zachodnie, a zadnej ze stron nie udalo sie zebrac wszystkiego, co bylo nalezne. I Baanes czesciowo ma racje; z hulajacymi bez przeszkod Yezda pewne czesci cesarstwa nie sa bezpieczne dla poborcow. Ale nawet tam, gdzie w danej chwili nie ma Yezda, kraj jest tak spustoszony, ze po prostu nie moze dostarczyc gotowki, bo lysa owca nie da welny.
— Najemnik orientujacy sie w podstawowych zasadach funkcjonowania skarbu panstwa — powiedzial do siebie Vourtzes. — Nadzwyczajne. — Po chwili rzucil, jakby zdawkowo: — Dziekuje.
Imperator wygladal na zadumanego, ale na twarzy Baanesa Onomagoulosa pojawilo sie wzburzenie. Skaurus na widok czerwieniejacej lysiny szlachcica nagle pozalowal przypadkowo wybranej metafory.
Alypia przeszyla Baanesa wzrokiem.
— Nie wszystkie zaleglosci sa wina poborcow — rzekla. — Gdyby wielcy wlasciciele ziemscy zaplacili to, co sa winni, skarb panstwa bylby w duzo lepszym stanie.
— I wlasnie o to chodzi — poparl ja Vourtzes. — Prawnie usankcjonowani agenci urzedu skarbowego bywali napadani, a czasami nawet zabijani podczas prob wyegzekwowania naleznego podatku z ogromnych posiadlosci, a niektore z nich sa reprezentowane w tej sali. — Nie wymieniajac nazwisk on rowniez spojrzal na Onomagoulosa.
Wsciekle spojrzenie wielmozy bylo dosc gorace, by usmazyc biurokrate, Marka i Alypie Gavre. Trybun, widzac wznoszace sie brwi Alypii, skinal prawie niedostrzegalnie na znak, ze dostrzega niebezpieczenstwo.
Jak w bibliotece Balsamona, admiral Elissaios Bouraphos sprobowal powsciagnac gniew Onomagoulosa — polozyl mu reke na ramieniu i rzekl cos szeptem do ucha. Ale, sam bedac wlascicielem rozleglych posiadlosci, powiedzial do Thorisina:
— Wiesz, dlaczego zalegamy z zaplatami gryzipiorkom. Robiles to samo u siebie, zanim twoj brat wyrzucil Strobilosa. Dlaczego mielibysmy dawac im line, na ktorej chcieliby nas powiesic?
— Nie powiem, ze nie masz racji — przyznal z chichotem Imperator. — Jednakze skoro ja nie jestem gryzipiorkiem, Elissaiosie, z pewnoscia zaplacisz mi wszystko bez skamlania?
— Oczywiscie — przytaknal Bouraphos.
Potem zaczal skowyczec tak przekonujaco, ze wszyscy przy stole wybuchneli smiechem. Nawet usta Addaiosa Vourtzesa skrzywily sie w usmiechu. Marek zrewidowal swoj osad na temat admirala, ktorego nie podejrzewal o poczucie humoru.
Utprand syn Dagobera odezwal sie po raz pierwszy i ponure ostrzezenie w jego glosie przygasilo wesolosc.
— Mozecie wszyscy wyklocac sie, kto ile placi, nic mi do tego. Ale najpierw ustalcie, kto zaplaci mnie.
— Spokojnie — zmitygowal go Thorisin. — Jakos nie widze, by twoi chlopcy zebrali na ulicach o drobniaki.
— Nie — powiedzial Utprand — ani nie zobaczysz.
To nie bylo ostrzezenie, ale nie ulegajaca watpliwosci grozba. Wielki hrabia Drax wygladal na szczerze zranionego przez otwarta mowe swego rodaka, ale Utprand zignorowal go. Zaden z nich nie przejmowal sie tym, co mysli drugi. Skaurus podejrzewal, ze Namdalajczycy nie byli wolni od choroby podzialu na frakcje.
Gavras ze swej strony byl tym, ktory docenial szczerosc.
— Dostaniesz swoja zaplate, cudzoziemcze — oznajmil. Widzac, ze Addaios Vourtzes sciaga usta, by zaprotestowac, zwrocil sie do logothety. — Daj mi zgadnac — rzekl kwasno. — Nie masz na to pieniedzy.
— Wlasnie. Jak probowalem wykazac, szczegolowa sytuacja jest nakreslona…
Imperator przerwal mu tak szorstko, jak Ortaiasowi Sphrantzesowi w Amfiteatrze.
— Czy mozesz dac tyle, by wszyscy byli zadowoleni do wiosny?
Stojac przed problemem, ktorego rozwiazania nie bylo w jego cennym zwoju, Vourtzes stal sie ostrozny. Jego usta poruszaly sie bezglosnie, gdy rachowal w pamieci.
— To zalezy od wielu roznorodnych czynnikow, nie podlegajacych kontroli mego ministerstwa: od stanu drog, wielkosci zbiorow, zdolnosci agentow do spenetrowania obszarow ogarnietych niepokojami… — Wnoszac z tego, w jaki sposob biurokrata unikal slowa „Yezda”, Marek zaczal dochodzic do przekonania, ze wywoluje ono u niego wysypke.
— Jest cos, co on pomija — powiedzial Baanes Onomagoulos — prawdopodobienstwo, ze te cholerne urzedasy chowaja jedna na trzy sztuki zlota do wlasnych kieszeni. Och, tak, podsuwaja nam pod oczy ten stek bzdur. — Wskazal pogardliwie na dokument Vourtzesa. — Ale kto potrafi to zrozumiec? Oto w jaki sposob zachowuja swoja wladze. Poniewaz ten, kto nie zostal wychowany na ich pokretny sposob, nie ma pojecia, ze jest oszukiwany, poki nie jest za pozno, by mogl cokolwiek w zwiazku z tym zrobic.
Vourtzes zaczal zaprzeczac, ale Thorisin obrzucil go dlugim, szacujacym spojrzeniem. Nawet Alypia Gavra pokiwala glowa, jakkolwiek niechetnie. Mogla pogardzac Onomagoulosem, ale bynajmniej nie uwazala go za glupca.
— Zatem — zaczal Marek — potrzebny jest ktos, kto pilnowalby, zeby urzednicy robili to, co mowia.
— Nad wyraz blyskotliwa uwaga; powinienes wstapic do Akademii — zadrwil Elissaios Bouraphos. — Kto mialby to robic? Komu mozna by zaufac? Jestesmy zolnierzami. Co wiemy o sztuczkach, jakich uzywaja gryzipiory? Zaloze sie, ze rejestrujac okretowe zapasy i tak dalej, wypelniam wiecej rachunkow niz wiekszosc z was, ale poddalbym sie po tygodniu w kancelarii, nie mowiac o znudzeniu do utraty zmyslow.
— Masz racje — powiedzial Imperator. — Nikt z nas nie zna sie na takiej robocie, ktora, co gorsza, nalezy wykonac. — Jego glos zdradzal zadume, a jego oczy, pelne wyrachowania, skoczyly ku trybunowi. — Pamietam, Skaurusie, ze kiedy przybyles do Videssos ze swego drugiego swiata mowiles, ze nie tylko dowodziles zolnierzami, ale i zajmowales jakies cywilne stanowisko? Czy to prawda?
— Tak, bylem jednym z pretorow w Mediolanie. — Marek uswiadomil sobie, ze to niewiele znaczy dla Gavrasa i wyjasnil: — Pracowalem w magistracie w swoim rodzinnym miescie i bylem sedzia najwyzszym, odpowiedzialnym rowniez za wydawanie edyktow oraz zbieranie trybutow, ktore nastepnie wysylalem do Rzymu, naszej stolicy.
— Zatem orientujesz sie troche w tych machlojkach? — naciskal Thorisin.
— Czasami tak.
Imperator przenosil spojrzenie z jednego ze swych oficerow na nastepnego. Ich usmieszki mowily wyrazniej od slow, ze sa tego samego zdania. Istnieje niewiele rzeczy przyjemniejszych od przygladania sie, jak ktos inny zostaje obarczony zadaniem, ktore samemu by sie znienawidzilo. Thorisin znow odwrocil sie do Skaurusa.
— Powiedzialbym, ze wlasnie zalatwiles sobie robote. — A zwracajac sie do Vourtzesa, dodal: — Ha, gryzipiorku, co o tym myslisz? Sprobuj teraz swojej zonglerki cyframi i zobacz, co z tego wyniknie!
— Jak Wasza Imperatorska Mosc kaze, oczywiscie — wymamrotal logotheta, ale nie wygladal na zadowolonego.
Skaurus wtracil szybko:
— Nie bede mogl poswiecic temu zajeciu calego swego czasu; musze dbac o podleglych mi ludzi.
— Jasne, jasne — zgodzil sie Imperator. Marek zobaczyl, ze Utprand, Drax i Onomagoulos zgodnie kiwaja glowami. Thorisin kontynuowal: — Jednakze ten twoj zastepca jest solidnym czlowiekiem i doskonale potrafi poradzic sobie z codziennymi sprawami. Dzieki temu bedziesz mial wiecej czasu. Zobacze, czy nie moglbym nadac ci jakiegos fantazyjnego tytulu i wyznaczyc pensji. Mysle, ze troche zarobisz.
— Dosc uczciwe — powiedzial trybun.
Oficerowie zaczeli chrzakac wspolczujaco. Marek przyjal kondolencje i odpowiedzial na ich zarty wlasnymi.
Prawde mowiac, ani troche nie czul sie tak nieprzyjemnie, jak czulby sie kazdy z nich. Jako umiarkowanie ambitny mlody czlowiek, juz dawno zdal sobie sprawe, ze istnieja wyraznie okreslone granice, do ktorych moze wspinac sie cudzoziemski dowodca piechoty w Videssos, w oparciu jedynie o sile swoich zolnierzy. I jego plany w Rzymie zdecydowanie wiazaly sie z polityka, nie z armia. Wojskowy trybunat byl krokiem, jaki podejmowali nie pozbawieni aspiracji mlodzi ludzie, ale nikt nie zostawal na tym etapie na zawsze.