— Mnie tez — poprosil Malrik, ciagnac Skaurusa za rekaw.

Trybun staral sie nie faworyzowac wlasnego syna.

— W porzadku, bohaterze, ale jestes troche za duzy, bym mogl to zrobic na lezaco. — Trybun wstal, podal Dostiego Helvis, potem zaczal podrzucac pasierba tak wysoko, ze chlopiec az piszczal z radosci.

— Wystarczy — zadecydowala praktyczna Helvis — bo nie zdola utrzymac tej kielbasy. — Do syna powiedziala: — I tobie tez wystarczy, mlody czlowieku. Przygotuj sie do lozka. — Po zwyczajowych protestach Malrik zdjal koszule i spodnie i wsunal sie pod koce. Zasnal natychmiast.

— A jak cie uratowac przed tym? — zapytala Helvis, podnoszac Dostiego i wskazujac na pergaminy. — Czy zamierzasz sypiac z podatkami?

— Mam nadzieje, ze nie! — zawolal Marek; bylaby to perwersja, ktora nie uradowalaby nawet Vardanesa Sphrantzesa. Trybun pokazal Helvis historie Gorgidasa. Dziwne pismo wywolalo niezadowolenie na jej twarzy. Chociaz potrafila przeczytac tylko pare slow po videssansku, znala litery i byla stropiona tym, ze inne znaki tez moga symbolizowac dzwieki.

Cos zblizonego do strachu pojawilo sie w jej oczach, gdy powiedziala do Skaurusa:

— Czasami prawie zapominam, z jak daleka pochodzisz, kochanie, a potem jakas blahostka niespodzianie przypomina mi o tym. To twoja lacina, prawda?

— Nie calkiem — odparl trybun. Sprobowal jej to wyjasnic, ale dostrzegl, ze to wprawilo ja w zaklopotanie. Helvis nie potrafila rowniez zrozumiec jego zainteresowania przeszloscia.

— To minelo, minelo na zawsze. Co moze byc bardziej bezuzyteczne? — powiedziala.

— A jak mozna ludzic sie, ze zrozumie sie to, co nastapi, bez wiedzy, co stalo sie wczesniej?

— Co ma byc, to bedzie, niezaleznie od tego, czy to rozumiem, czy nie. Chwila obecna wystarcza mi az nadto.

Marek potrzasnal glowa.

— Obawiam sie, ze drzemie w tobie wcale niemaly barbarzynca — powiedzial przyjaznie.

— I co z tego? — W jej spojrzeniu krylo sie wyzwanie. Wlozyla Dostiego do kolyski.

On wzial ja w ramiona.

— Nie uskarzam sie — powiedzial.

Skaurusa zawsze bawilo to, jak studenci i nauczyciele Akademii Videssanskiej przygladaja mu sie, gdy chodzi korytarzami budowli z szarego piaskowca. Mogli byc kaplanami czy szlachcicami, siwobrodymi profesorami czy utalentowanymi synami wyplataczy lin, ale widok dowodcy najemnikow zawsze powodowal, ze ciekawie odwracali glowy.

Cieszyl sie, ze Nepos przychodzi wczesnie na zajecia. O ile dopisaloby im szczescie, pyzaty maly kaplan mogl znalezc zaginiony wykaz podatkowy przed wyznaczonym spotkaniem z Alypia Gavra. Na poczatku wygladalo na to, ze trybunowi los sprzyja, bowiem Nepos rozpoczynal wyklady jeszcze wczesniej, niz myslal. Kiedy zajrzal do refektarza, zaspany student powiedzial:

— Tak, byl tutaj, ale juz poszedl na wyklad. Dokad? Chyba do jednej z sal na drugim pietrze, nie jestem pewien do ktorej. — Mlody czlowiek wrocil do swej slodzonej miodem kaszy jeczmiennej.

Marek popedzil po schodach, a potem zagladal w otwarte drzwi sal, poki nie znalazl Neposa. Zajal wolne miejsce z tylu. Nepos rozpromienil sie na jego widok, ale nie przerwal wykladu. Okolo tuzina studentow gryzmolilo notatki, probujac za nim nadazyc.

Od czasu do czasu jeden z nich zadawal pytanie. Nepos rozprawial sie z problemami bez wysilku, ale cierpliwie, zawsze na koniec wyjasnien pytajac:

— Teraz rozumiecie?

Skaurus moglby odpowiedziec, ze nie. Na ile mogl sie zorientowac, poruszana przez kaplana kwestia lezala gdzies na pograniczu teologii i czarow, i zdecydowanie byla zbyt niejasna dla niewtajemniczonych. Niemniej jednak trybun uznal Neposa za swietnego mowce, dowcipnego, myslacego i opanowanego.

— To wszystko na dzisiaj — powiedzial patriarcha w chwili, gdy Marek zaczal sie niecierpliwic. Wiekszosc studentow wyszla. Paru zapytalo jeszcze o sprawy zbyt skomplikowane, by omawiac je w trakcie wykladu. Oni, wychodzac, rowniez zerkali ciekawie na Skaurusa.

Podobnie jak Nepos.

— No, no — rozesmial sie, potrzasajac reka trybuna. — Co cie tu sprowadza? Z pewnoscia nie glebokie zainteresowanie stosunkiem miedzy wszechobecnoscia laski Phosa a wlasciwym stosowaniem prawa kontaktu.

— O nie — odparl Skaurus.

Ale kiedy wyjasnil cel swej wizyty, Nepos wybuchnal smiechem, az mu policzki poczerwienialy: Trybun nie widzial w tym nic smiesznego i nie omieszkal tego powiedziec.

— Prosze cie, wybacz. Mam dwa powody do wesolosci. — Kaplan na podkreslenie slow wyciagnal dwa palce. — Po pierwsze, dla takiej drobnostki nie trzeba profesora, do ktorego nalezy katedra teoretycznej taumaturgii. Byle jaki czarnoksieznik z rogu ulicy moglby znalezc twoj zaginiony rejestr za pare sztuk srebra.

— Och. — Marek poczul, ze twarz mu czerwienieje. — Ale nie znam zadnego czarnoksieznika z rogu ulicy, za to znam ciebie.

— Racja, jak najbardziej. Nie zrozum mnie zle; pomoge ci z przyjemnoscia, ale dla tak prostego czaru mag o mojej mocy jest nie bardziej potrzebny, niz mlot kowalski do wbicia szpilki w gaze. Wlasnie to wydalo mi sie zabawne.

— Nigdy nie twierdzilem, ze wiem cokolwiek o magii. Co poza tym cie rozbawilo? — Trybun probowal ukryc swe zaklopotanie pod maska opryskliwosci.

— Tylko to, ze okazalo sie, iz temat dzisiejszego wykladu mial zwiazek z twoim problemem. Dzieki nieograniczonej dobroci Phosa rzeczy niegdys polaczone, pozostaja z soba spokrewnione, przez co moze zostac nawiazany miedzy nimi kontakt. Masz moze rejestr podatkowy z miasta bliskiego Kybistrze?

Skaurus zastanowil sie.

— Tak, w biurze pracuje nad dochodami z Doxonu. Nie znam dobrze tej czesci Imperium, ale z map wiem, ze te dwa miasta leza w odleglosci tylko dnia drogi.

— Wspaniale! Uzywanie jednego zwoju do szukania drugiego wzmacnia czar. Prowadz, przyjacielu. Nie, nie badz glupi, przedpoludnie mam wolne, a to nie potrwa dlugo, obiecuje.

W drodze przez dzielnice palacow kaplan ani na chwile nie przestawal mowic. Opowiadal o swych studentach, chwalil pogode, powtarzal plotki z Akademii, ktore niewiele znaczyly dla Skaurusa; plotl o wszystkim, co tylko przyszlo mu na mysl. Uwielbial mowic. Rzymianin byl wdzieczniejszym sluchaczem od jego rodakow, ktorzy rowniez lubili sluchac dzwieku swoich glosow.

Marek pomyslal, ze tworza pare rownie dziwna jak Viridoviks i Arigh: gruby, niski i lysy kaplan z krzaczasta czarna broda oraz wysoki, jasnowlosy najemnik-biurokrata.

— Wolisz to od pola? — zapytal Nepos, gdy trybun wprowadzil go do biura.

Sekretarz Pandhelis zaskoczony poderwal glowe, gdy kacikiem oka dostrzegl blekitna szate kaplana. Skoczyl na nogi i nakreslil znak slonca na piersi. Nepos uczynil to samo. Skaurus zastanowil sie nad odpowiedzia.

— Myslalem, ze tak bedzie, gdy zaczynalem. Ostatnio czesto stawiam sobie to pytanie i odpowiedzi sa duzo mniej jednoznaczne. — Nie chcial mowic wiecej ponad to. Nie w obecnosci Pandhelisa. Wrocil do interesujacej go sprawy. Kataster Doxonu lezal tam, gdzie go zostawil, na rogu biurka. — Czy bedziesz potrzebowal jakichs specjalnych przyborow? — zapytal Neposa.

— Nie, tylko pare szczypt kurzu, ktory posluzy za symboliczna wiez miedzy poszukujacym a zaginionym przedmiotem. Kurz chyba nietrudno tu znalezc. — Kaplan rozesmial sie, Marek takze; nawet Pandhelis, urodzony biurokrata, parsknal pod nosem.

Nepos zebral kurz z parapetu i uwaznie rozsypal go na srodku czystego arkusza pergaminu.

— Czar manifestuje sie roznorako — wyjasnil Skaurusowi. — Gdy zaginiony przedmiot znajduje sie blisko, kurz moze przybrac ksztalt strzaly wycelowanej w dane miejsce albo moze wzniesc sie z pergaminu i poprowadzic poszukujacego. Jezeli odleglosc jest wieksza, formuje slowo czy obraz, by pokazac lokalizacje.

W Rzymie trybun cos takiego uznalby za brednie, ale tutaj byl madrzejszy. Nepos zaczal mruczec monotonnie w archaicznym videssanskim dialekcie. Trzymal wykaz z Doxonu w prawej rece, palcami drugiej zas kreslil w powietrzu szybkie wzory, zdumiewajaco pewnie i precyzyjnie. Kaplan usmiechal sie z czystej

Вы читаете Imperator Legionu
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату