— Dlaczego uwazasz, ze moje wstawiennictwo byloby warte choc zgnilego jablka?
— Dlatego — brnal Marek — ze jezeli Gavras nie poslucha ciebie…
— …nie poslucha nikogo, jak prawdopodobnie bedzie. To uparty szczeniak — powiedzial patriarcha bez zenady o swoim suwerenie.
Jego male czarne oczka, nadal bystre mimo zwalow tluszczu, zmierzyly bacznie Rzymianina.
— I ty tez o tym wiesz. Po co wiec chlostac zdechlego mula?
— Obiecalem — rzekl wolno Marek, nie mogac znalezc lepszej odpowiedzi.
Zanim Balsam on zdazyl sie odezwac, mistrz ceremonii krzyknal:
— Jej Wysokosc Ksiezniczka Alypia Gavra! Szlachetna Komitta Rhangawe! Jego Imperatorska Wysokosc, Autokrator Videssanczykow, Thorisin Gavras!
Mezczyzni sklonili sie na znak szacunku dla Imperatora; jako ze okazja miala charakter bardziej towarzyski, akt poddanstwa nie byl wymagany. Kobiety dygnely dwornie. Thorisin przyjaznie pokiwal glowa, potem zawolal:
— Gdzie sa goscie honorowi?!
Szambelanowie otoczyli Rzymian oraz damy i podprowadzili do Imperatora. Thorisin przedstawil ich zebranym, co wywolalo druga ture radosnych okrzykow.
Oczy Komitty Rhangawe zwezily sie niebezpiecznie, gdy przeskakiwaly z jednej kobiety Viridoviksa na druga. Kochanka Imperatora wygladala niezwykle pieknie w obcislej spodnicy z kwiecistego plotna, jednakze Marek wolalby wziac do lozka jadowita zmije. Viridoviks jakby nie widzial jej wscieklego spojrzenia, ale rowniez nie byl szczesliwy.
— Cos nie tak? — zapytal trybun, gdy szli w kierunku stolow.
— Tak, stary. Arigh powiedzial mi, ze Videssanczycy wysylaja poselstwo do jego klanu. Sa sklonni wynajac najemnikow, i on pojedzie z nimi, by dopomoc im w namowieniu swych pobratymcow do wstapienia na sluzbe Imperium. Bedzie to polroczna wyprawa, moze nawet dluzsza, a on jest najsympatyczniejszym kompanem do picia, jakiego spotkalem w tym miescie. Bedzie mi brakowalo tego omadhauna, niech mnie licho, jezeli klamie.
Sludzy usadzili legionistow zgodnie z ich znaczeniem. Marek zajal miejsce na prawo od imperatorskiego towarzystwa, obok ksiezniczki Alypii. Imperator zasiadl miedzy nia a Komitta Rhangawe. Komitta byla nie tyle jego metresa, ile zona, i rownie dobrze ona i ksiezniczka moglyby zamienic sie miejscami. Obok niej zajal miejsce Viridoviks; Skaurus pomyslal, ze to zly omen. Trzy towarzyszki Gala szczebiotaly ze soba, podniecone sasiedztwem Videssanczykow wysokiego rodu, i nie zdawaly sobie sprawy z powagi sytuacji.
Na pierwsze danie podano przyjemnie delikatna zupe cebulowa z wieprzowina. Marek oproznil talerz, prawie nie czujac jej smaku, bo w napieciu czekal na jego zdaniem nieuchronny wybuch po lewej stronie. Ale Komitta wykazywala praktyczny takt, co bylo cnota, o jaka jej nie posadzal. Odprezyl sie i z przyjemnoscia wygarnal pare ostatnich lyzek zupy; bylo mu przykro, gdy sluga zabral pusta czarke. Jednakze puchar z winem zawsze byl pelny. Ilekroc go osuszal, natychmiast podchodzil sluzacy z blyszczaca srebrna karafka. Chociaz wino bylo slodkie i geste, uspilo bol w jego rannej rece.
Pojawily sie male pieczone kuropatwy, faszerowane smazonymi grzybami. Balsamon, siedzacy obok Helvis po prawej stronie trybuna, pochlanial je z apetytem, ktory przynosil zaszczyt czlowiekowi w jego wieku. Poklepal sie po pokaznym brzuchu i powiedzial do Skaurusa:
— Widzisz teraz, ze zapracowalem na niego uczciwie.
Alypia Gavra pochylila sie w jego strone.
— Wiesz doskonale, ze bez niego nie bylbys soba. — Mowila do niego w taki sposob, jakby byl jej ulubionym starym wujaszkiem czy dziadkiem.
Balsamem przewrocil oczami i skrzywil sie udajac,
— Widzisz, takiemu grubemu i staremu durniowi trudno jest zdobyc szacunek — powiedzial do Helvis. — Powinienem budzic groze jak dawni patriarchowie i rzucac heretykow na kolana. Mam nadzieje, ze ty jestes przerazona? — zapytal, mrugajac do niej.
— Ani troche — odparla z miejsca. — Z rownym skutkiem mozesz mi wmawiac, ze jestes blaznem, jakiego udajesz.
Oczy Balsamona w pewien sposob nadal byly rozbawione, ale juz nie wesole.
— Jest w tobie okropna uczciwosc twego brata — powiedzial, i Skaurus nie sadzil, by byl to komplement.
Dania zmienialy sie co pewien czas: ogony homarow w masle z kaparami; ciasta w ksztalcie pawich jaj; rodzynki, figi i slodkie daktyle; pieczona ges — pachnaca znajomym serem i cynamonowym sosem (Marek odmowil); kapusniak; gotowane golebie z kielbaskami i cebula… i, oczywiscie, odpowiednie wina. Skaurus mial wrazenie, ze jego prawa reka znajduje sie gdzies daleko. Czul, ze dretwieje mu koniuszek nosa, co bylo nieomylnym znakiem, ze staje sie pijany.
I nie tylko on jeden. Wielki hrabia Drax, ktory w przeciwienstwie do Soteryka i Utpranda ubieral sie na styl videssanski, spiewal jedna z piecdziesieciu dwoch zwrotek marszowej piosenki, w czym pomagali mu Czerwony Zeprin i Mertikes Zigabenos. A Viridoviks wlasnie zabawial lewa strone imperatorskiego stolu historyjka o… — Marek przeczyscil palcem ucho, bo nie mogl uwierzyc w bezczelnosc Celta… — o czterech zonach jednego mezczyzny.
Thorisin ryknal smiechem wraz z reszta, wycierajac zalzawione oczy.
— Dziekuje panstwu — powiedzial Viridoviks.
Komitta Rhangawe nie przylaczyla sie do ogolnej wesolosci. Jej dlugie, smukle palce i paznokcie wymalowane na kolor krwi nad wyraz przypominaly pazury.
Przyniesiono desery, skladajace sie na mniejsza uczte po wielkiej: tluczony lod z imperatorskich lodowni doprawiony do smaku slodkim syropem. Ulubione zimowe danie trudne bylo do sprokurowania w cieplejszej porze roku.
Imperator wstal, co bylo sygnalem dla wszystkich innych, by zrobili to samo. Marek nie slyszal, co powiedzial patriarcha, ale burkliwa odpowiedz Thorisina byla dosc glosna, by glowy odwrocily sie w jego strone.
— Ty tez? Nie! Nie, powtarzalem setki razy, a teraz mowie sto pierwszy!
Trybun mial ochote zniknac. Zanosilo sie na to, ze Taron Leimmokheir nigdy nie wyjdzie z lochow.
Gdy goscie zadecydowali, ze wybuch Gavrasa nie pociagnie za soba dalszych klopotow, powrocili do przerwanych rozmow. Soteryk podszedl do Helvis, by przekazac jej nowiny z Namdalen, ktore uslyszal od jednego z ludzi Draxa.
— Co? Bedard Drewniany Zab zostal hrabia Nustadu na stalym ladzie? Nie wierze — powiedziala. — Wybacz, kochanie, musze uslyszec to na wlasne uszy. — I odeszla wraz z bratem, wykrzykujac z podnieceniem w wyspiarskim dialekcie.
Pozostawiony samemu sobie, trybun wychylil kolejny puchar wina. Doszedl do wniosku, ze po kilku kolejkach videssanskie wino smakuje doskonale. Jednakze Sala Dziewietnastu Tapczanow zaczynala wirowac, ilekroc poruszyl glowa.
— Bydle! — syknela Komitta Rhangawe niczym dzika kotka, celujac w Viridoviksa. — Czy ten syn ladacznicy z twojej opowiastki bylby rownie dobry z kazda ze swych zon, gdyby obciac mu jaja?!
Wychlusnela reszte wina w twarz Celta i strzaskala krysztalowy puchar o podloge. Pozniej odwrocila sie gwaltownie i wyszla z sali; kazdy jej krok w pelnej zaskoczenia ciszy brzmial podwojnie glosno.
— Co sie stalo? — zapytal Imperator, patrzac na oddalajace sie plecy kochanki.
Rozmawial z Draxem i Zigabenosem, i, podobnie jak Skaurusowi, umknal mu poczatek sceny.
Czerwone wino sciekalo Viridoviksowi z wasow, ale Gal nie stracil zimnej krwi.
— Och, ta dama poczula sie urazona opowiedziana przeze mnie dykteryjka — rzucil lekkim tonem.
Sluzacy przyniosl mu wilgotny recznik; Gal przeciagnal nim po twarzy.
— Zaluje, ze mnie nie uprzedzila. Wyszedlbym przebrac sie w byle jakie lachy.
Thorisin parsknal, uspokojony zartobliwa odpowiedzia wygadanego Celta i tym, co wiedzial na temat porywczego usposobienia Komitty, a wiedzial niemalo.
— Zatem wszystko w porzadku. Miejmy nadzieje, ze to wino bardziej przypadnie ci do smaku. — Skinal na sluzacego, kazal mu napelnic wlasny puchar i podac go Viridoviksowi. Goscie zamruczeli, widzac laskawosc