Nic jej nie bedzie, jak posiedzi w schronie pare tygodni, gdybysmy musieli ja tam potrzymac. Co mam robic, Dan?

Obraz George’a na ekranie zastygl. Dan widzial, ze George wyslal wiadomosc z centrum kontroli lotow. Dobrze. Pewnie kazal wszystkim wyjsc, zeby nikt nie mogl go podsluchac.

A teraz musze mu wyslac odpowiedz, ktora kazdy moze uslyszec. Jak stary mafioso rozmawiajacy przez telefon na podsluchu.

— George, ona chyba ma racje. Zrob, o co prosi — tylko jak najostrozniej. Ona jest dla nas wazna. Jak wroce, beda z nia mial o czym rozmawiac. Mamy tu na statku pewne problemy i lecimy juz do domu. Jesli wszystko pojdzie jak trzeba, bedziemy »a orbicie okoloksiezycowej za niecale cztery dni. Bede cie o wszystkim informowal, a ty daj znac, co u ciebie.

Dan odsluchal wlasna wiadomosc, uznal, ze nie musi nic do niej dodawac, po czym przycisnal klawisz WYSLIJ na panelu lacznosci.

Wstal z fotela drugiego pilota, kiedy modul lacznosci dzwieknal.

— O, kolejna wiadomosc — rzekla Pancho.

Na ekranie pojawila sie twarz mlodego mezczyzny.

— Informacja ogolna dla wszystkich statkow i pojazdow. Czujniki wczesnego ostrzegania znajdujace sie na orbicie Merkurego zaobserwowaly rozblysk sloneczny klasy czwartej. Wstepne obliczenia pola miedzyplanetarnego wskazuja, ze powstala wskutek rozblysku burza sloneczna ma dziewiecdziesiat procent szans na dotarcie do ukladu Ziemia-Ksiezyc w ciagu najblizszych dwunastu godzin. Wszystkie statki znajdujace sie miedzy Ziemia a Ksiezycem maja powrocic do najblizszego bezpiecznego portu. Wszystkie dzialania na powierzchni Ksiezyca zawiesza sie na szesc godzin. Wszystkie osoby przebywajace na powierzchni powinny znalezc schronienie w ciagu najblizszych szesciu godzin.

Dan opadl z powrotem na fotel.

Pancho sprobowala sie usmiechnac.

— Tak jak mowiles, szefie: prawo Murphy’ego.

Schron burzowy

Wokol stolu w mesie Starpower 1 zasiadly cztery zmartwione osoby. Na ekranie sciennym wyswietlono mape Ukladu Slonecznego, z oblokiem promieniowania wyemitowanego przez rozblysk sloneczny, przedstawionym jako bezksztaltny szary babel powykrecany miedzyplanetarnym polem magnetycznym. Szybko zblizal sie do Ziemi i Ksiezyca. Pulsujaca zolta kropka w Pasie Asteroid wskazywala pozycje statku.

— Pokaz prognozy na nastepne dwa dni — zwrocil sie Dan do komputera.

Chmura stala sie wieksza i grubsza, minela orbite Marsa, a nastepnie otoczyla srodkowa czesc Pasa i minela pulsujaca zolta kropke oznaczajaca Starpower 1.

Pancho wydala z siebie odglos gdzies pomiedzy parsknieciem a westchnieniem.

— Nie ma szans, zeby ja ominac. Zlapie nas. Amanda uniosla wzrok znad palmtopa.

— Gdybysmy zdolali przepompowac pozostale paliwo do jednego ze zbiornikow, bylaby to jakas oslona.

— Myslalem, ze promieniowanie wtorne i tak nas dopadnie — mruknal Dan.

— Bedzie wysokie — przyznala Amanda. — Jesli jednak uda sie nam zwiekszyc cisnienie paliwa, moze pochlonie ono wiekszosc czastek wtornych, zanim nas dopadna.

— Pod warunkiem, ze bedziemy w samym srodku zbiornika — wtracila Pancho.

— Tak. W skafandrach.

— Czy skafandry sa przystosowane do takiej temperatury? Mowimy przeciez o cieklym wodorze i helu. To bardzo blisko zera absolutnego.

— Skafandry sa wystarczajaco dobrze izolowane — rzekla Pancho, po czym dodala — ale nikt dotad nie probowal nurkowac w cieklym wodorze.

— I musielibysmy tam siedziec przez Bog raczy wiedziec ile godzin — mruknal Dan.

Fuchs milczal. Siedzial pochylony nad wlasnym palmtopem.

— Jaka ochrone moze zapewnic nam paliwo? — spytal ponuro Dan.

Amanda zawahala sie, spojrzala na ekran wlasnego komputera i odparla:

— Wszyscy bedziemy wymagali hospitalizacji. Bedziemy musieli zaprogramowac automatycznego pilota, zeby doleciec na orbite Ksiezyca.

— Wszyscy bedziemy az tak chorzy? — spytala Pancho. Amanda pokiwala glowa ponuro.

A ja bede martwy, pomyslal Dan. Nie moge przyjac takiej dawki promieniowania. To mnie zabije.

Na glos jednak probowal udawac ostrozny optymizm.

— No coz, to i tak lepsze niz siedzenie tu z zalozonymi rekami. Pancho, zacznij przepompowywac paliwo.

— Jakie moze byc maksymalne cisnienie w jednym zbiorniku? — zastanawiala sie Amanda.

— Sprawdze specyfikacje — odparla Pancho. — No, no, bedziemy musieli…

— Poczekajcie — wtracil Fuchs, unoszac glowe. — Jest lepszy sposob.

Dan spojrzal na niego uwaznie. Oczy Fuchsa byly tak gleboko osadzone, ze trudno bylo sie w nich dopatrzyc jakiegos uczucia. Na pewno sie nie usmiechal. Waskie usta zacisnal jeszcze mocniej.

— Komputer — zawolal Fuchs — wyswietl pozycje asteroidy 32-114.

Blisko wewnetrznego skraja Pasa zaczela migac zolta kropka.

— Wlasnie tam powinnismy leciec — rzekl Fuchs obojetnym tonem.

— To jest pol dnia lotu w bok od drogi do domu — zaprotestowala Pancho.

— Dlaczego tam, Lars? — dopytywala sie Amanda.

— Mozemy jej uzyc jako schronu burzowego. Dan potrzasnal glowa.

— Kiedy otoczy nas chmura, promieniowanie bedzie izotropiczne. Bedzie dochodzic ze wszystkich kierunkow. Nie mozna sie przed nim ukryc za skala.

— Nie za skala — rzekl Fuchs, z coraz wiekszym entuzjazmem. — W skale!

— W srodku asteroidy?

— Tak! Zakopiemy sie w srodku. Asteroida osloni nas przed promieniowaniem!

— To byloby wspaniale — rzekl Dan — gdybysmy mieli na pokladzie sprzet do wiercenia i pare dni w zapasie. Nie mamy ani tego, ani tego.

— Nie potrzeba!

— Akurat — odwarknal Dan. — Sadzisz, ze wkopiemy sie w te skale twoim mloteczkiem do pobierania probek?

— Nie, nie — odparl Fuchs — nie rozumiesz. Ta skala to asteroida chondrytowa!

— I co z tego? — warknela Pancho.

— Jest porowata! To nie skala, a przynajmniej nie w tym sensie, co Bonanza. To zbiorowisko chondrytow — malych kamieni, ktore utrzymuje razem grawitacja.

— A skad to wiesz? — dopytywal sie Dan. — Nie zblizylismy sie na tyle…

— Patrzcie na dane — upieral sie Fuchs, machajac grubymi palcami w kierunku monitora.

— Jakie dane? — na ekranie nadal widniala mapa Ukladu Slonecznego z chmura radiacyjna.

Fuch wycelowal swoj palmtop w strone ekranu jak pistolet i na ekranie pojawila sie nagle wielka tabela z liczbami.

— Patrzcie na dane dotyczace gestosci — nalegal Fuchs. Zerwal sie z krzesla i przypadl do ekranu. — Patrzcie! Jej gestosc jest niewiele wieksza od gestosci wody! To nie moze byc cialo stale! Nie przy tej gestosci! Jest porowata! Zbiorowisko kamieni! Jak… — szukal wlasciwego slowa — …jak sterta zwiru! Jak worek z grochem!

Dan spojrzal na liczby, po czym przeniosl spojrzenie na Fuchsa, ktory byl wyraznie podekscytowany.

— Jestes pewien? — spytal.

— Liczby nie klamia — odparl Fuchs. — Nie moga. Pancho zagwizdala.

— Dobrze byloby miec jeszcze troche danych.

Вы читаете Urwisko
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату