— Nadia Wunderly jest z calego serca temu przeciwna i reszta naukowcow tez.

— Ale oni stanowia nie wiecej niz jedna dziesiata populacji.

— Jesli to wykorzystasz, naukowcy wysuna kontrkandydata. Czy nie wolisz kandydowac nie majac konkurenta?

Nie majac konkurenta? Ta mysl nie przyszla dotad Eberly’emudo glowy. Zakladal, ze ktos bedzie sie o to stanowisko ubiegal, moze wiecej niz jeden kandydat. Wolal, gdyby bylo kilku kandydatow; wtedy glosy uleglyby rozproszeniu, a on, jako juz sprawujacy urzad, zebralby solidna porcje glosow — zwlaszcza gdyby wcielil w zycie plan eksploracji pierscieni Saturna.

— Oczywiscie, ze bym tak wolal, ale to sie chyba nie uda.

— Tak naprawde — rzekla Holly, a na usta powoli wypelzal jej zlosliwy usmieszek — konstytucja wymaga, by byl co najmniej jeden kontrkandydat. Sprawdzilam.

Spojrzal na nia z uznaniem.

— Duzo rzeczy ostatnio sprawdzilas, co?

— To czesc mojej pracy — odparla Holly. — Jesli nikt sie nie zglosi, kandydat zostanie wybrany losowo przez komputer.

— Ktorym zarzadza dzial zasobow ludzkich — rzekl Eberly. — Tak.

— Co oznacza, ze to ty, Holly, wybierzesz mojego oponenta.

— Nie ja. Komputer.

— Ty — rzekl Eberly, mierzac w nia palcem jak pistoletem.

— W takim razie bede musiala znalezc kogos, kto rozkreci sprawe z ZRP.

Eberly patrzyl na nia ponuro.

8 STYCZNIA 2096: POLUDNIE

Nadia Wunderly zamknela zewnetrzna klape laboratorium nanotechnologicznego i przez kilka sekund nerwowo wylamywala palce, probujac otworzyc wewnetrzne drzwi. Kiedy jej sie to udalo, Raoul Tavalera przytrzymal dla niej ciezka klape.

— Dzieki, Raoul — rzekla, a na jej twarzy pojawily sie dolki od usmiechu. — Stales tu i czekales na mnie? Zaskoczony tym zartem Tavalera odparl: Nie, ide na lunch. Z Holly — dodal i troche sie rozchmurzyl. Wszedl do sluzy, a Wunderly wkroczyla do laboratorium.

— Kris rozmawia z tym facetem z konserwacji, Rosjaninem Timoshenka — wyjasnil Tavalera, zamykajac klape.

Wunderly minela stoly zawalone roznorakim sprzetem i udala sie w glab laboratorium. Slyszala glos Cardenas i mrukliwy ton rosyjskiego inzyniera. Nadal tracila kilogramy, a ze bylo juz po Nowym Roku, zastanawiala sie, kiedy powinna poprosic Cardenas o usuniecie nanobotow z organizmu.

Cardenas przysiadla na taborecie, jak zwykle, w bialym wykrochmalonym laboratoryjnym fartuchu narzuconym na sukienke. Timoshenko stal kolo niej, przysadzisty, niski, w szarym kombinezonie, kilka centymetrow nizszy od siedzacej Cardenas.

— Mozemy zrobic cos jeszcze poza opancerzeniem drutow nadprzewodzacych — mowila. — Moglibysmy stworzyc nanomaszyny automatycznie naprawiajace uszkodzenia.

— To nie jest takie latwe, na jakie wyglada — rzekl Timoshenko. — Przez te druty plynie naprawde potezny prad.

Cardenas skinela glowa.

— Jesli dostane specyfikacje, moge sprobowac opracowac jakis program samoczynnej naprawy. Potem mozemy go przetestowac tutaj, na malych probkach nadprzewodnika, zanim zainstalujemy jakies nanoboty na drutach oslony.

Timoshenko juz mial cos odpowiedziec, ale zauwazyl stojaca w pewnej odleglosci Wunderly.

— Ach — odezwal sie do Cardenas — ma pani goscia.

— Chodz, chodz, Nadiu — zawolala, po czym zwrocila sie do Timoshenki: — Nadia i ja umowilysmy sie na lunch. Moze sie pan do nas przylaczy? Bedziemy mogli rozmawiac dalej w kafeterii.

Timoshenko pochylil podbrodek na zgode, zas Wunderly pomyslala: to jest wlasnie facet, ktory pilotowal statek z Manny’m w okolice pierscieni, a potem przywiozl go z powrotem Jesli zrobil to dla Manny’ego, zrobi i dla mnie. Moze.

Podczas lunchu w ruchliwej i halasliwej kafeterii Timoshenko i Cardenas rozmawiali o wykorzystaniu nanomaszyn do ochrony, a nawet naprawy nadprzewodnikow ktore wytwarzaly pole magnetyczne chroniace habitat przed promieniowaniem. Wunderly nie udalo sie zapytac Cardenas o wyplukanie nanobotow z jej organizmu. Sluchala ich rozmowy jednym uchem. Caly czas myslala o pierscieniach, tym razem o pobieraniu probek i udowodnieniu tym przekletym tepakom z Ziemi, ze w srodowisku pierscieni zyja psychrofile, organizmy zywiace sie materia, z ktorej zbudowane byly pierscienie Saturna.

Jak oni moga w to nie wierzyc, myslala Wunderly, zujac salatke owocowa prosto z sadow habitatu. Wiedza, ze aminokwasy i inne zlozone polipeptydy naturalnie tworza amorficzne czasteczki lodu. Od ponad stulecia wykrywa sie je w kometach. Dlaczego nie mozna uwierzyc w nastepny krok? Aminokwasy tworza bialka, a bialka — zywe organizmy. Cos takiego wydarzylo sie w wodzie na kilku swiatach, na ktorych znalezlismy zycie. Nawet w siarce na Wenus, na litosc boska.

Po prostu w temperaturach zamarzania wszystko przebiega szybciej. W amorficznym lodzie zwiazki chemiczne plywaja jak w cieczy, ale odbywa sie to wolniej. Chyba, ze obecny jest jakis katalizator, cos zapobiegajacego zamarzaniu. Ciekawe, czy cos takiego ma miejsce w czasteczkach lodu. Pole magnetyczne Saturna i strumien elektryczny samych pierscieni dostarczaja mnostwa energii.

— Nadiu, slyszysz mnie?

Nagle zdala sobie sprawe z tego, ze Cardenas cos do niej mowi, z wyrazem twarzy pomiedzy zatroskaniem a zloscia.

— Przepraszam, Kris. Bylam gdzies daleko.

— Pewnie wrocilas miedzy pierscienie — Cardenas usmiechnela sie ze zrozumieniem.

— A gdziezby indziej? — odparla Wunderly. Naprawde pani wierzy, ze te czasteczki zyja? — zapytal Timoshenko.

— Tak! Oczywiscie. Jak inaczej wytlumaczyc fakt, ze pierscienie Saturna sa takie wielkie i jasne? Te stworzenia podtrzymuja je dla wlasnego dobra, tak samo, jak zywe organizmy na Ziemi troszcza sie o srodowisko, ktore umozliwia im przezycie.

— Gaja — mruknela Cardenas. Timoshenko odstawil szklanke z herbata.

— Jesli ziemska biosfera dziala aktywnie, by podtrzymac srodowisko planety, jak wytlumaczymy przelom cieplarniany? Czy epoki lodowcowe w przeszlosci?

— To sa pomniejsze fluktuacje — odparla Wunderly i machnela reka.

— Dla ludzi, ktorzy stracili domy w powodzi, nie takie male — mruknal Timoshenko.

— Gaja dziala w skali calej planety — rzekla Cardenas.

— Ziemska biosfera podtrzymuje srodowisko planetarne, by przezyc moglo zycie w ogole, a nie jakis konkretny gatunek.

— Jak z dinozaurami — podsunela Wunderly. — Wielkie uderzenie je unicestwilo, wraz z polowa wszystkich gatunkow na Ziemi, a przeciez przez pare milionow lat Gaja wprowadzila troche nowych gatunkow.

— W tym nas — powiedzial Timoshenko.

— Dopoki nie zanieczyscilismy atmosfery gazami cieplarnianymi — rzekla Cardenas. — Gaja dala nam wtedy solidnego klapsa.

— Tego mozna bylo uniknac — zgodzila sie Wunderly.

— Albo zmienic.

Timoshenko wzruszyl ciezko ramionami.

— To, ze ludzie sa inteligentni, nie oznacza, ze sa madrzy.

— Nie bylabym tego taka pewna — zastanawiala sie Carnas — To wlasnie przelom cieplarniany wypchnal nas kosmos na taka skale. Gdyby nie zalamanie klimatu, nie byloby nas tutaj.

Вы читаете Tytan
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату