Holly znow potrzasnela glowa, tym razem bardziej energicznie.
— To nie bedzie dzialac, profesorze. Musimy wymyslic jakis inny sposob.
— Ale do chwili, gdy sie to stanie, obawiam sie, ze bedziemy musieli przestrzegac starych zasad tego habitatu, takze ZRP.
— Przeciez mamy dosc miejsca, mogloby sie tu zmiescic trzy albo cztery razy tyle ludzi! Jak rany, w habitacie zmiescilby sie nawet milion ludzi!
— Zyjacych w scisku i w biedzie — odparl z powaga Wilmot.
— A jaki piekny mielibysmy wskaznik przestepczosci przy takiej gestosci populacji!
— Pewnie tak — zgodzila sie Holly niechetnie, po czym uniosla podbrodek: — Ale nie rozumiem, jak mozna wymusic na kobietach, zeby nie chcialy miec dzieci.
— Trzeba je przekonac, ze to koniecznosc — rzekl Wilmot.
— Trzeba opracowac wzor planowego przyrostu populacji i przekonac do niego mieszkancow habitatu.
— Zeby tylko sie dalo — odparla ponuro Holly. — Problem w tym, ze Eberly najwyrazniej ignoruje problem, zamiata go pod dywan. Dopoki bedzie kandydowal powtornie do objecia urzedu, nie wyciagnie zadnego problemu, ktory moglby sprawic, ze dostanie mniej glosow.
— Przeciez powiedzialas, ze nie moze go zignorowac.
— Na dluzsza mete nie. Ale dopoki trwa kampania wyborcza, nie bedzie o tym wspominal. Tego jestem pewna.
— W takim razie jego oponent musi przedstawic problem wyborcom.
— On nie ma oponenta — rzekla Holly. — Nikt inny nie kandyduje.
— Na razie. Ostateczny termin rejestracji kandydatow mija za tydzien. Pietnastego, prawda?
— Pietnasty wypada w niedziele — rzekla Holly. — Wiec rejestracja kandydatow odbedzie sie szesnastego.
— Ach, tak.
— Ale kto moze z nim konkurowac? Nikt. Bedziemy musieli wybrac kogos w drodze losowania.
Wilmot potarl wasy palcem i rzekl:
— Sadze, ze w tej spolecznosci z pewnoscia jest ktos na tyle silny, by wziac udzial w tym wyscigu, jesli nawet jedynym powodem byloby zmuszenie Eberlyego do zajecia sie problemem.
— Zna pan kogos, kto moglby to zrobic? — spytala z zainteresowaniem Holly. — Moze pan?
— Och, na Boga, nie.
— Wiec kto?
— Ty, moja panno. Ty powinnas konkurowac z Malcolmem Eberlym.
8 STYCZNIA 2096: WIECZOR
— Wystartowac w wyborach? — Pancho byla wyraznie zaskoczona.
— Profesor Wilmot powiedzial, ze powinnam — odparla Holly.
Pancho usmiechnela sie do siostry, siedzac po drugiej stronie niskiego stolika w salonie. Holly siedziala na sofie z podwinietymi nogami, zas Pancho rozlozyla sie wygodnie na szezlongu.
— Wiesz co, mala — rzekla Pancho — profesor moze miec racje. Bylabys fantastycznym administratorem.
Holly nie byla tego taka pewna.
— Rany, Pancho, nie mam pojecia o wyglaszaniu przemowien i kandydowaniu na jakis urzad. Nie wiem, od czego zaczac.
— Pomagalas Eberlyemu w poprzednich wyborach, nie?
— Z prognozami i analizami statystycznymi, takie tam Nie zajmowalam sie sama kampania. To robili wylacznie jego ludzie.
— Ja tam wiem cos o tym, co trzeba zrobic, zeby ludzie byli zadowoleni i glosowali na ciebie. Wlasnie dzieki temu tyle lat utrzymalam sie na szczycie w Astro Corporation.
— Pomozesz mi? — spytala Holly z nadzieja w glosie.
— Z czym masz jej pomoc? — spytal Jake Wanamaker, ktory wlasnie pojawil sie w drzwiach sypialni.
— Holly bedzie kandydowac na glownego administratora.
— Naprawde?
— Sama nie wiem… — rzekla niepewnie Holly.
— Bedziesz kandydowac — oznajmila Pancho. — Czy jestes przekonana, czy nie.
Urbain siedzial z nieszczesliwa mina przy kolacji przygotowanej przez Jean-Marie. Nie interesowala sie szczegolnie gotowaniem, ale ostatnio opanowala te umiejetnosc z pomoca kursow filmowych, i odkryla, ze przygotowywanie posilkow z produktow kupowanych w sklepach prowadzonych przez farmy habitatu jest ciekawsze niz odgrzewanie gotowych dan. Ich kuchnia byla mala, ledwo starczalo w niej miejsca, zeby oboje mogli usiasc przy stole, ale miala pelen zestaw urzadzen kuchennych i szafek.
Edouard zwykle cieszyl sie, kiedy starala sie cos przygotowac. Zawsze chwalil jej dziela. Ale nie dzis. Grzebal niechetnie widelcem w kurczeciu po kijowsku, ktore z takim trudem dla niego przygotowala.
— Bez smaku? — spytala.
Spojrzal na nia, wyrwany nagle z zadumy. — Co?
— Kurczak — wyjasnila Jean-Marie. — Nie jest przyprawiony tak jak lubisz?
— Ach. Nie, kurczak jest dobry. Dobry — nabral potrawe na widelec i zul, patrzac niewidzacymi oczami w przestrzen.
— O co chodzi, Edouardzie? Cos cie trapi?
— Eberly — mruknal.
— Co tym razem zrobil?
— Nie chodzi o to, co zrobil. Raczej, czego nie zrobil — Urbain starannie odlozyl widelec na stol.
— Nadal nie zgadza sie na wystrzelenie twoich satelitow?
— Nie. I nie zgodzi sie, dopoki nie popre jego pomyslu z eksploracja pierscieni.
— W takim razie czemu sie nie zgodzisz? Skoro odnalezienie twojej sondy
— Bo to absurd! — prychnal Urbain. — Poza tym Nadia Wunderly dostanie szalu.
— Pff. To niech dostanie — odparla Jean-Marie. — Jest twoja podwladna. Jej praca nie powinna stawac na drodze twojej pracy.
Urbain potrzasnal niechetnie glowa.
— Moja droga, nic nie rozumiesz. Ona wierzy, ze odkryla w pierscieniach Saturna nowe formy zycia. Jesli zgodze sie na plan Eberly’ego, bedzie to wyrazny znak — dla niej i dla calego swiata — ze jej nie wierze.
— I co z tego?
— Zalamie sie.
Jean-Marie byla zaskoczona. Jej maz nigdy nie wykazywal takiej wrazliwosci w stosunku do kogokolwiek, z kim pracowal. Na pewno nie chodzi o zadna romantyczna fascynacje, pomyslala. Za dobrze go znam, poza tym ona nie jest atrakcyjna. On sie troszczy o jej prace, o jej nadzieje i pozycje wobec pozostalych naukowcow. Jean-Marie poczula, jak jej uwielbienie dla meza rosnie.
Mimo to spytala delikatnie:
— Czy jej praca jest wazniejsza od twojej? Czy jej teorie na temat zywych stworzen w pierscieniach Saturna sa wazniejsze od twojego pojazdu wedrujacego po powierzchni Tytana?
Przez dluga chwile patrzyl na nia w milczeniu; widziala w jego oczach, jaki bol sprawiaja mu sprzeczne emocje.
— Jean-Marie, czy fizyka jest wazniejsza od biologii? Czy jedna sciezka badan naukowych jest wazniejsza od drugiej?
— Jesli nie mozna rownoczesnie obu… Usilujac utrzymac nerwy na wodzy, Urbain rzekl:
— Nie dopuscilbym do tego, zeby ten… polityk doprowadzil do konfliktu miedzy pracami Wunderly a moimi. Nie chcialbym, zeby doszlo do wyboru „albo-albo”. Nalezy prowadzic badania w obu kierunkach.
