— Lepiej tam poleciec i sprawdzic to, zanim zacznie sie eksploracja — rzekl.
Cardenas nadal milczala, intensywnie sie nad czyms zastanawiajac.
— W przeciwnym razie dojdzie do wojny. Moga zginac ludzie — mowil dalej Gaeta.
Podniosla wzrok.
— I dlatego chcesz ryzykowac zyciem? Usmiechnal sie do niej.
— Po to zyje. Nie pamietasz?
— Jestes na emeryturze.
— Ale wracam do zawodu — chcial to powiedziec lekkim tonem, chcial, zeby zabrzmialo to smiesznie, ale Cardenas nie odwzajemnila usmiechu.
— Chcesz tam leciec, prawda? Zawahal sie.
— Nie, nie chce. Nie jestem jakims durnym macho. Boje sie. Naprawde. Ale musze. Nikt inny tego nie zrobi: ani Pancho, ani Jake, ani Raoul, ani sama Wunderly. To ja jestem tym, ktory to zrobi. Jedynym. Kocham cie,
— Ja tez cie kocham — odparla cicho Cardenas, po czym dodala jeszcze ciszej — Choc teraz tego zaluje.
Ten nocy kochali sie szalenczo, jakby to byl ich ostatni raz.
Potem lezeli obok siebie i wpatrywali sie w mrok sypialni. Duren, myslal Gaeta, pieprzony
Lezac przy nim, Cardenas pomyslala: jesli Manny zginie na tej przekletej misji, zabije Nadie. Rozerwe ja na strzepy golymi rekami.
Wanamaker powiedzial Pancho, a Pancho oczywiscie powiedziala siostrze. Holly siedziala w mieszkaniu piszac przemowienie, kiedy Pancho zadzwonila. Holly miala za soba meczacy dzien, ktory zakonczyl sie spotkaniem z komitetem zalozonym przez Estelle Yanez, zbierajacym podpisy pod petycja o zniesienie zasady ZRP. Pani Yanez z duma zademonstrowala wszystkim podpis swego meza.
Nieco rozdrazniona, ze sie jej przeszkadza, Holly juz miala wlaczyc wiadomosc z automatyczna odpowiedzia, ale zobaczyla, ze to jej siostra.
— Mam dla ciebie nowine — rzekla Pancho z mina kota, ktory wlasnie polknal kanarka.
— Mam nadzieje, ze dobra — odparla Holly, powstrzymujac ziewniecie.
— Manny leci na misje. Ja polece statkiem z Jake’m, jako drugim pilotem.
Holly zamrugala, raz i drugi.
— Chlopcy probowali namowic Tavalere, ale juz nie musza.
— Och — odparla Holly. — Nie wiedzialam, ze chca w to wciagnac Raoula.
— On zajmie sie kontrola misji.
— Och — powtorzyla Holly, czujac sie jakos niewyraznie. Usmiech Pancho stal sie jeszcze szerszy.
— Gdybym byla toba, mala, zadzwonilabym do swojego chloptasia i pogratulowala mu. Kontrola misji to wazne zadanie.
Holly potrzasnela glowa.
— Przejrzy mnie, Panch.
— I co z tego?
— Nie moglabym, byloby jeszcze gorzej. Pancho udala, ze sie krzywi.
— Posluchaj, malenka. Zsiadasz z tego wysokiego konia i dzwonisz do faceta. Chcesz z nim byc, czy nie? To mu to powiedz!
— Dzieki za rade, Panch.
Siostra zrozumiala, ze powinna juz zakonczyc rozmowe.
— Udzielanie rad jest latwe. Trudniej z nich skorzystac. Ekran zgasl.
Holly wrocila do swojego przemowienia. Rany, pomyslala, gdybym wiedziala, ze polityka jest taka trudna, nigdy bym tego nie zrobila. Poprosila Zekea Berkowitza o pomoc przy pisaniu przemowienia, ale ten odmowil z calym wdziekiem, na jaki go bylo stac:
— To ja odpowiadam za wiadomosci w tym habitacie, Holly. Musze byc bezstronny.
Holly postanowila przejrzec akta personelu by sprawdzic, czy nie ma tam jakichs pisarzy albo dziennikarzy, ktorzy mogliby jej pomoc, ale nazwiska zaczely juz rozmywac jej sie przed oczami. Powinnam isc spac, pomyslala Holly, bo zasne przy biurku. I wtedy telefon zacwierkal jeszcze raz.
Raoul Tavalera, glosil napis na ekranie. Poczula nagle, ze nie jest wcale znuzona ani zmeczona.
— Raoul! — krzyknela, gdy na ekranie pojawila sie jego ponura twarz.
— Czesc — odparl. — Co takiego chcialas mi powiedziec?
— Przeciez to ty do mnie zadzwoniles — odparla zdziwiona Holly.
— Tak. Twoja siostra powiedziala, ze chcesz rozmawiac ze mna o czyms waznym.
Znowu Pancho! Pierwsza reakcja Holly byla zlosc. Kiedy jednak spojrzala na przygladajacego jej sie Raoula, na jego ciemne oczy, przestala sie zloscic. Pancho mu powiedziala, zeby zadzwonil i zrobil to, choc jest tak pozno.
Odzyskujac panowanie nad soba, Holly rzekla obojetnym tonem:
— Chcialam ci pogratulowac zadania zwiazanego z kontrola misji. To bardzo wazne.
Tavalera niemal sie usmiechnal.
— Gaeta tam poleci. Twoja siostra i jej facet beda pilotowac statek.
Holly pokiwala glowa.
— Tak, Pancho mi mowila.
Milczeli przez kilka sekund, po czym Tavalera spytal:
— I wlasnie to chcialas mi powiedziec?
Juz chciala przytaknac, ale powstrzymala sie.
— Nie, Raoul. Jest cos jeszcze.
Holly zebrala cala odwage, wyprostowala sie i rzekla:
— Raoul, przykro mi, ze sadziles, iz utrzymuje z toba kontakty tylko po to, bys polecial na te misje. Zakochalam sie w tobie na dlugo przed ta cala historia z misja.
Powiedzialam to, pomyslala. Uzylam tego slowa. Wstrzymala oddech, czekajac na jego reakcje.
Ponury wyraz twarzy Tavalery znikl. Oczy mu jasnialy.
— Jezu, Holly, przeciez ja tez cie kocham. Miala ochote wstac i zaczac tanczyc.
— Przyjdz tu. I przynies butelke wina.
— Szampana! — odparl, prezentujac usmiech szeroki na mile.
DZIENNIK PROFESORA WILMOTA
