sie przez klape. — Beda to pokazywac w wiadomosciach jeszcze z szesc razy.

Udalo im sie postawic skafander Gaety na wozku i stal tam jak sarkofag giganta, zwrocony w strone zewnetrznej komory sluzy powietrznej znajdujacej sie blisko przegrody habitatu; byla to jedyna sluza powietrzna, w ktorej moglo zmiescic sie cos tak wielkiego. Nastepnie, przy pomocy samego Gaety, uzyli suwnicy, by postawic skafander z powrotem na nogach — butach z grubymi podeszwami. Gaeta otworzyl klape i wspial sie do srodka. Rakieta transferowa, ktora mieli poleciec w region pierscieni, byla zacumowana na zewnatrz sluzy. Pancho i Wanamaker sluchali odliczania przed startem. Tavalera przyniosl cztery komputery do monitorowania czujnikow skafandra i obslugi lacznosci, po czym rozwiesil je na porysowanych metalowych grodziach, bo w sluzie nie bylo inteligentnych ekranow. Kiedy w wizjerze helmu pojawila sie twarz Gaety, Tavalera wlaczyl interkom.

— Slyszysz mnie, Manny?

— Glosno i wyraznie. Mozesz troche przyciszyc.

Timoshenko sprawdzil klape skafandra, chcac sie upewnic, ze jest szczelna, po czym podszedl do komputerow Tavalery Sprawdzenie wszystkich pozycji z listy kontrolnej zajelo im kilka minut. W koncu Tavalera rzekl:

— Masz zgode na wejscie do sluzy.

Gaeta obrocil sie wolno, jak potwor w starym horrorze, zas Timoshenko podreptal do wewnetrznej klapy sluzy i wystukal na klawiaturze kombinacje otwarcia. Klapa otworzyla sie gladko do srodka i Gaeta niezdarnie przeszedl przez prog. Gdy klapa zamknela sie, z Gaeta w srodku, Timoshenko popedzil do komputerow, przy ktorych czekal Tavalera.

— Wypompowuje powietrze — zawolal Tavalera. Uslyszeli glos Gaety z rozwijanego komputera, ktory sluzyl do utrzymywania lacznosci:

— Zrozumialem, wypompowujesz powietrze. Unoszac wzrok znad ekranow by spojrzec na Timoshenke.

Tavalera rzekl:

— Naprawde ciesze sie, ze nam przy tym pomagasz. Timoshenko wzruszyl ramionami.

— Jestem teraz wielkim szefem. Mam mnostwo czasu. Nie mam nic do roboty poza siedzeniem za biurkiem i wysluchiwaniem wymowek.

I mam nadzieje, ze tak zostanie, dodal w duchu.

Kiedy Eberly wezwal go do swojego gabinetu, Timoshenko wiedzial, ze glowny administrator znowu ma zamiar przypierac go do muru. Dzien wczesniej miala miejsce kolejna przerwa w dostawie energii, trwajaca godzine, trzecia w ciagu ostatnich szesciu tygodni. Teraz byla noc, pora kolacji juz dawno minela i przy biurkach nikogo nie bylo. Tylko male lampki biurowe rozpraszaly ciemnosc.

Zastukal raz do drzwi Eberly’ego i otworzyl je. Eberly siedzial przy biurku, jak zwykle nieskazitelnie pustym; jego powierzchnia lsnila w swietle gornej lampy.

— Jak punktualnie — rzekl Eberly, usmiechajac sie radosnie, po czym wskazal Timoshence jedno z krzesel przed biurkiem.

Timoshenko usiadl bez slowa.

— Dzis zwolnilem Aaronsona — oznajmil Eberly bez wstepow. — Nie mozemy sobie wiecej pozwolic na takie przerwy. I dlatego powoluje pana na dyrektora calego dzialu konserwacji.

— Odrzucam ten zaszczyt.

Eberly, nadal sie usmiechajac, otworzyl szuflade biurka i wyjal maly plastikowy arkusz.

— Ma pan ladna zone — rzekl, przesuwajac po biurku arkusz w jego strone.

Timoshenko nie osmielil sie go podniesc. Juz sam rzut oka na cudna twarz Katriny sprawil, ze serce zaczelo mu walic jak mlotem.

— Moja byla zona nie ma z tym nic wspolnego — rzekl przez zacisniete zeby.

— Kontaktowalem sie z wladzami w Moskwie w jej sprawie. Nie wyszla ponownie za maz. Najwyrazniej chce tu przyleciec — oznajmil Eberly. — Chyba bardzo chcialaby znowu z panem byc.

W pierwszym odruchu Timoshenko chcial przeskoczyc biurko i udusic tego bezczelnego lajdaka. Z trudem stlumil te chec.

— Moglibyscie panstwo byc razem — mowil dalej Eberly — jesli przyjmie pan stanowisko dyrektora dzialu konserwacji. Bedzie pan waznym czlonkiem spolecznosci tego habitatu, a ona…

— Nie chce, zeby tu przylatywala! Nie chce, zeby ja wygnano z Ziemi!

Eberly potrzasnal glowa jak nauczyciel rozczarowany odpowiedzia ucznia.

— Jest pan ofiara chaotycznego myslenia, Ilya. Postrzega pan habitat jako miejsce wygnania, wiezienie, gulag.

— A nie jest tak?

— Ani troche. To wrecz luksusowe miejsce, a na pewno najwygodniejsze z tych, ktore mial pan w calym swoim zyciu. Musi pan przyznac mi racje. Czy warunki zycia nie sa lepsze od tych, jakie mial pan w Rosji? Czy nie cieszy sie pan tutaj wieksza wolnoscia niz tam? Czy nie zajmuje pan lepszego stanowiska, nie jest szanowanym czlowiekiem?

Timoshenko nie odpowiadal. Chcial wtloczyc Eberly’emu te slowa do gardla, ale wiedzial, ze to prawda. Z jednym wyjatkiem: Timoshenko nie mogl opuscic tego sztucznego swiata. Nigdy nie bedzie mogl wrocic do Rosji. Nigdy nie zobaczy domu, Katriny i nie uslyszy jej glosu. Moze i luksusowe, ale nadal bylo to wiezienie.

Opierajac sie na biurku i celujac palcem w inzyniera, Eberly rzekl:

— Zyje sie panu o wiele lepiej niz panskiej zonie. Dowiadywalem sie. Jest jej o wiele gorzej niz panu, biorac pod uwage wygode i szacunek, jakimi sie pan cieszy.

— Czy… wszystko u niej w porzadku?

— Mieszka w jednopokojowym mieszkaniu i pracuje jako asystentka w glownej bibliotece publicznej w Kaliningradzie. To chyba jakies przedmiescie Moskwy?

— Asystentka? Przeciez ona ma doktorat z lacznosci.

— Moze tu byc za szesc miesiecy albo nawet szybciej — kusil Eberly. — Jesli tylko zostanie pan szefem dzialu.

Timoshenko juz chcial potrzasnac glowa, ale uslyszal ze zdziwieniem wlasny glos:

— Przyrzeka pan, ze ja tu sprowadzi?

— Najblizszym statkiem lecacym z Ziemi.

— I… bedzie mogla odleciec, jesli jej sie tu nie spodoba? — Jesli nie bedzie chciala ze mna zostac, dodal w duchu.

— Przyleci tu jako ochotniczka — odparl natychmiast Eberly. — Oczywiscie, bedzie mogla odleciec, kiedy zechce.

Timoshenko poczul sie, jakby byl sparalizowany, niezdolny do podjecia jakiejkolwiek decyzji. Czul ucisk w brzuchu, ale umysl mial jak pusta kartka.

— Ona chce tu przyleciec — mowil miekko Eberly. — I byc z panem. Wiem, ze tak jest.

Timoshence bylo juz wszystko jedno.

— Dobrze! Przyjme to pieprzone stanowisko. Zostane wielkim szefem, jak pan chce.

W myslach powtarzal sobie caly czas: Katrina tu przyleci! Chce byc ze mna!

Zerwal sie z krzesla i popedzil w strone drzwi. Eberly obserwowal to z usmiechem. Dopiero wybieglszy z gabinetu Eberly’ego, w ciemnosci, obok pustych biurek, Timoshenko pozwolil, by lzy pociekly mu po policzkach.

Stojac obok Tavalery w sluzie, Timoshenko probowal skupic sie na tym, co robi. Probowal wymazac z pamieci obraz Katriny i skupil sie na danych wyswietlanych na ekranach.

— Mam nawiazac polaczenie z doktor Wunderly? — spytal.

Tavalera pokiwal glowa z roztargnieniem i nacisnal klawisz na cienkiej klawiaturze komputera.

— Pancho, mozesz juz wziac Manny’ego na poklad? Pancho stala w malym kokpicie rakiety transferowej.

Ledwie miescily sie tam dwie osoby i nie bylo zadnych foteli, tylko same wyswietlacze, mrugajace czujniki i odczyty oraz pojedynczy ekran ze szklostali przed nia.

— Gotowa do przyjecia pasazera — rzekla do malego mikrofonu przypietego do kombinezonu, po czym zwrocila sie do Wanamakera: — Jake, ty robisz za komitet powitalny.

Wanamaker udal, ze salutuje i zanurkowal przez klape. Do ladowni bylo ze trzy kroki, a wlasnie tam mial

Вы читаете Tytan
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату