po zniesieniu zasady ZRP. Wszyscy wiemy, ze niekontrolowany przyrost moze zniszczyc habitat. Z drugiej strony, taki scenariusz wydaje sie jednak malo prawdopodobny, zwiazany z odlegla przyszloscia. W koncu, nasza populacja moglaby sie jutro podwoic, a nadal mielibysmy sporo miejsca.
— Problem jest jednak realny. Nie wolno nam dopuscic do nadmiernego rozwoju. Nie mozemy sie rozwijac tak szybko, by mogl na tym ucierpiec nasz standard zycia. Nie chcemy dopuscic do biedy i przeludnienia, jak wiele krajow na Ziemi.
— Czy potrafimy sterowac naszym rozwojem bez koniecznosci wprowadzania przepisow rzadowych? Bez praw i zasad? Sadze, ze tak. Sadze, ze bedziemy musieli, bo alternatywa nie wyglada zbyt kuszaco.
Holly rzucila spojrzenie Eberlyemu, po czym zwrocila sie znow do kamery.
— Spojrzmy teraz na problem od drugiej strony. Czy rzad moze powstrzymac nas przed rodzeniem dzieci? Czy moj oponent zmusi kobiety do aborcji, jesli zajda w ciaze? Czy utworzy policje, ktora bedzie zagladac do wszystkich sypialni w habitacie?
Potrzasajac glowa, Holly podsumowala:
— Trzeba dokonac wyboru. Albo wezmiemy w swoje rece odpowiedzialnosc i ustalimy, ze kontrola populacji jest osobistym obowiazkiem kazdego z nas, albo staniemy w obliczu panstwa policyjnego, w ktorym kobiety beda pilnowane dwadziescia cztery godziny na dobe, siedem dni w tygodniu.
Spojrzala na Berkowitza, potem znow do kamery.
— I to wszystko, co mialam do powiedzenia. Dziekuje. Berkowitz usmiechnal sie wymijajaco.
— Dziekuje, pani Lane. A teraz urzedujacy administrator, pan Malcolm Eberly.
Eberly zaprezentowal przed kamerami swoj najpiekniejszy usmiech, wyjal z kieszeni bluzy jakas kartke i demonstracyjnie ja zmial.
— Przygotowalem sobie mowe wstepna — zaczal — ale w obliczu przerazajacej taktyki mojej przeciwniczki doszedlem do wniosku, ze absolutnie konieczne bedzie wyjasnienie pewnych kwestii.
Holly wyciagnela szyje, by rzucic okiem na ekran z przemowieniem Eberlyego. Bylo tam dokladnie to, co mowil. On wiedzial, co powiem, uswiadomila sobie! Wymyslil, co mam do powiedzenia, jeszcze zanim otworzylam usta! Byla zdruzgotana. Jakie ja mam szanse? On jest zawsze krok przede mna.
— Bylem przeciwko petycji domagajacej sie zniesienia zasady ZRP, tak, to prawda — rzekl gladko Eberly. — Bylem przeciwko, bo nie uwazalem tego za konieczne. Wiedzialem, podobnie jak i wy, ze zasada ZRP zostanie kiedys zniesiona. To tylko kwestia czasu.
Zwrocil sie do Holly i obrzucil ja niechetnym spojrzeniem.
— Moja przeciwniczka maluje przed nami katastroficzne wizje: eksplozji populacji, ktora zniszczy nasz potencjal ekonomiczny albo panstwa policyjnego, w ktorym na kobietach beda ciazyc jakies powazne ograniczenia co do posiadania potomstwa. To bardzo dalekie od prawdy. Wskazalem sciezke do zrownowazonego, sprawiedliwego i wolnego spoleczenstwa, w ktorym kobiety moga decydowac sie na dzieci, gdyz nasz rozwoj ekonomiczny moze dorownac rozwojowi populacji.
Wykonal dramatyczna pauze.
— Ten rozwoj ekonomiczny bedzie mozliwy dzieki eksploatacji pierscieni Saturna. Wy, mezczyzni i kobiety tworzacy te spolecznosc, zdobedziecie bogactwo dzieki sprzedazy wody ludzkim osiedlom na Ksiezycu i w Pasie Asteroid, na Marsie i innych planetach. Wiem, ze wysuwano obiekcje wobec mojego planu. Wiem, ze naukowcy znalezli mikroskopijne istoty zyjace w czastkach lodu. Jestem jednak pewien, ze mozemy eksploatowac pierscienie, nie czyniac tym istotom zadnej krzywdy. Pierscienie sa ogromne, a nasze operacje gornicze najwyzej pozostawia na nich drobna ryse.
Rozkladajac rece, Jakby w blagalnym gescie, Eberly rzekl:
— Mozemy rozwijac sie w bogactwie, a to bogactwo bedzie wspieralo rozwoj populacji. Kiedy nadejdzie pora, zbudujemy nowe habitaty, nowe osrodki ludzkiej spolecznosci, ktore beda mogly rozwijac sie i rozprzestrzeniac po calym Ukladzie Slonecznym, albo nawet posrod gwiazd. Przyszlosc jest w naszych rekach! Nie musimy sie obawiac ani niekontrolowanego rozwoju, ani panstwa policyjnego. Mozemy byc tworcami nowych swiatow, ktore zbudujemy wlasnymi rekami, wlasnymi umyslami i wlasnymi sercami.
Holly wydalo sie, ze slyszy aplauz z kazdego mieszkania w
Estela Yanez ogladala polprzymknietymi oczami Eberly’ego na wielkim ekranie w salonie. Zwracajac sie do meza, ktory siedzial obok niej na sofie, spytala:
— Czy to prawda? Mozna eksploatowac pierscienie tak, zeby nie zniszczyc tych istot?
Yanez wzruszyl ramionami.
— Estelo, kochanie, on jest glownym administratorem. Ma dostep do wiekszej liczby informacji na ten temat, niz my.
Na ekranie widac bylo teraz Berkowitza, ktory wyjasnial, ze kandydaci beda odpowiadac na pytania publicznosci.
— Ale czy ty mu wierzysz?
— Dlaczego mialbym mu nie wierzyc? Myslisz, ze moglby klamac w tak waznej sprawie?
Estela sciagnela usta.
— Politycy zawsze klamia.
— Poczekaj — Yanez uniosl reke. — Posluchaj. Ktos wlasnie zadal to samo pytanie.
Na ekranie znow byl Eberly, siedzacy za stolem i usmiechajacy sie lagodnie.
— Tak — mowil. — Wiem, ze naukowcy chca zakazac eksploracji pierscieni. Ale czy panstwo nie sadza, ze oni przesadzaja? Pierscienie w koncu zawieraja ponad piecset tysiecy milionow
Dzwoniacy zawahal sie.
— Tak, ale czy nawet taka mala ilosc nie spowoduje smierci istot zyjacych w lodzie?
Eberly zaprezentowal usmiech pelen zrozumienia.
— Przyjacielu, ludzie kopia na Ziemi rozne metale i mineraly od tysiecy lat. Czy zaszkodzilo to jakos mikrobom zyjacym w tych skalach? Ani troche.
Yanez zwrocil sie do zony.
— No widzisz?
Gdy dwugodzinna debata zakonczyla sie, Holly poczula, ze jest kompletnie wyczerpana i pokonana. Eberly podebral jej pomysl zniesienia zasady ZRP i uzyl jej do poparcia swojego pomyslu eksploatacji pierscieni. Kiedy go zapytala, co zrobi, jesli MUA zabroni eksploatacji, usmiechnal sie i oswiadczyl, ze na pewno da sie z nimi negocjowac.
— To nie musi byc gwaltowna konfrontacja typu „albo-albo” — oznajmil Eberly. — Jestem pewien, ze gdy obie strony wykaza cierpliwosc i dobra wole, wypracujemy kompromis, dzieki ktoremu bedziemy mogli eksploatowac pierscienie, a naukowcy — badac swoje zyjatka.
Zanim Holly udalo sie wtracic, dodal:
— Nie ma potrzeby histeryzowac, ani stosowac strategii unikow.
Holly nie znalazla na to odpowiedzi. Dzwoniacy przypomnial o przerwach w zasilaniu, ktore nadal wystepowaly, choc niezbyt czesto. Eberly gladko odparl:
— Nasi inzynierowie i specjalisci komputerowi odkryli, ze problem jest zwiazany z wahaniami natezenia pola elektromagnetycznego Saturna. Opracowali sposob prognozowania tych wahan i teraz instalujemy system ochronny, ktory wyeliminuje te przerwy w ciagu paru tygodni.
Eberly bezczelnie mrugnal do kamery.
— Obiecuje, ze do dnia wyborow problem bedzie rozwiazany.
Wygladalo na to, ze wszystkie telefony sa przeznaczone dla Eberly’ego. Jasne, pomyslala Holly. Zorganizowal to, jego ludzie atakuja linie telefoniczne.
— A skad wiemy — spytal jakis mezczyzna — ze naprawde istnieje zapotrzebowanie na wode z pierscieni?
Eberly rozpromienil sie, jakby tylko czekal na to pytanie.
— Zadalem sobie to pytanie kilka tygodni temu. Czy przypadkiem nie ludzimy sie, zakladajac, ze osady ludzkie na Ksiezycu, w Pasie Asteroid i wszedzie indziej beda kupowac od nas wode?
