Kris Cardenas obudzila sie z niespokojnego snu; Gaeta juz wstal i ubieral sie. Patrzyla na niego przez chwile w polsnie az uswiadomila sobie, ze to wlasnie ten poranek, kiedy mial ruszyc na misje.

Usiadla, przescieradlo z niej opadlo. Gaeta spojrzal na nia i usmiechnal sie.

— Nie probuj mnie zwabic z powrotem do lozka, Kris — zazartowal. — Na skorzystanie z twojego ponetnego ciala bede mogl pozwolic sobie dopiero po powrocie.

— Wiec naprawde lecisz — wymruczala, w tej samej chwili uswiadamiajac sobie, jak glupio to zabrzmialo.

Jego usmiech zgasl.

— Naprawde lece.

— Nie musisz.

— Daj spokoj, sciagnalem tu Fritza i jego najlepszych ludzi. Mamy kontrakt z PanGlobal. Musze to zrobic.

— Nawet jesli cie poprosze, zebys zostal?

Usiadl na lozku obok niej i zaczal wkladac mokasyny.

— Kris, nie robmy z tego problemow.

— Lec jutro — wyrwalo sie jej. — Odloz to o dwadziescia cztery godziny.

Pokrecil glowa.

Radosny usmiech Gaety znikl, gdy tylko wyszedl z mieszkania. Wiedzial lepiej od Cardenas, z jakim ryzykiem przyjdzie mu sie zmierzyc. Probowal bagatelizowac sprawe, kiedy byl przy niej, ale teraz, wsiadajac na jeden z elektrycznych skuterow opartych o biala sciane budynku i pedalujac w jasnym sloncu poranka, zaczal przegladac w pamieci szczegoly misji, ktora go czekala.

Szybowanie w przypominajacej dym atmosferze Tytana, prosto na uspiona maszyne Urbaina. Gaeta potrzasnal glowa i wlaczyl elektryczny silnik skutera. Coz, pomyslal, to bedzie niezle doswiadczenie dla publicznosci VR. Ale to nielatwe zadanie. Naprawde nielatwe.

Kiedy dotarl do komory o stalowych scianach, za ktora znajdowala sie sluza za przegroda habitatu, Pancho, Wanamaker i Fritz z ekipa juz na niego czekali. Jak rowniez ten dziennikarz, Berkowitz.

— Nasz gwiazdor spoznil sie o pietnascie minut — oznajmil sztywno Fritz.

Gaeta przemaszerowal obok niego i podszedl do skafandra, gorujacego jak pomnik dawnej chwaly nad zespolem technikow.

— Daj spokoj, Fritz — rzekl Gaeta. — Znam cie. Przewidziales co najmniej godzine luzu w programie.

Berkowitz przyniosl ze soba dwie minikamery na wyposazonych w kola statywach. W dloniach trzymal trzecia.

— Pare slow dla potomnosci, zanim wejdzie pan do skafandra? — zwrocil sie do Gaety.

— Czy potomnosc kiedys zrobila cos dla nas? — zawolala Pancho z drugiej strony komory.

— Bede musial to wyciac — rzekl Berkowitz, a jego zwykly usmiech nieco zbladl.

— Cel tej misji wykracza poza zwykly wyczyn kaskaderski — zwrocil sie Gaeta do dziennikarza. — Moim zadaniem jest wskrzeszenie sondy na powierzchni Tytana, wyslanej przez doktora Urbaina. Teraz pracuje dla naukowcow.

Fritz poklepal Gaete po ramieniu.

— Jak juz skonczysz z kryptoreklama, czy moglbym cie prosic o wejscie do skafandra?

Gaeta udal, ze sie klania.

— Z przyjemnoscia, przyjacielu. Pancho i Wanamaker byli juz przy sluzie.

— Wchodzimy na poklad — rzekla Pancho, bardziej do Berkowitza niz do Fritza. — Sprawdzimy, w jakim stanie jest nasz ptaszek i upewnimy sie, ze jest gotow do lotu.

Fritz skinal uprzejmie glowa.

Urbain pojawil sie w swoim gabinecie przed switem. Byl zbyt zdenerwowany, zeby siedziec przy biurku, wiec spacerowal po korytarzu, ktory prowadzil do centrum kontroli misji. Technicy pojawiali sie, jeden po drugim, i zajmowali miejsca przy stanowiskach.

— To bedzie najwazniejszy dzien naszego zycia — oznajmil Urbain.

Pokiwali glowami, malo entuzjastycznie, i wymruczeli cos na zgode, po czym zaczeli wlaczac komputery.

Urbain obserwowal ich i rozmyslal. Wunderly dotarla juz na Ziemie i przedstawila swoja prezentacje przed rada nadzorcza MUA. Za pare dni spotka sie z komitetem nagrody Nobla. Teraz musze wreszcie zdobyc jakies wyniki badan na podstawie danych z Alfy. Nie moge dopuscic do tego, zeby zgarnela wszystkie zaszczyty, skoro wlozylem w sonde tyle pracy! Moje dzielo musi zaczac przesylac dane z Tytana. Musi!

Cardenas lezala nadal w lozku, nie mogac podjac decyzji, co robic tego dnia. Zadzwonil telefon.

Drgnela i rzekla w duchu: nie, to nie moze byc Manny.

— Odbierz — rzekla.

Na malym ekraniku konsolki telefonu pojawila sie twarz Yolandy Negroponte. Cardenas naciagnela na siebie przescieradlo.

— Och — stropila sie Negroponte. — Przepraszam, ze pania obudzilam.

— Ja… ja… — jakala sie Cardenas — nic nie szkodzi, i tak juz nie spalam.

— Pomyslalam, ze moglabym skorzystac z pani wiedzy — rzekla Negroponte. — Mam pewien problem i potrzebna mi pomoc.

Wylacz sie i daj mi spokoj, chciala odwarknac Cardenas. Tymczasem jednak odparla:

— Mozemy spotkac sie w kafeterii za pol godziny? Odpowiada pani?

Negroponte zamyslila sie na kilka sekund.

— A moglaby pani wpasc do laboratorium biologicznego? Wezme po drodze cos na sniadanie. Moze tak byc?

Cardenas poczula nagle, ze jest jej gleboko wdzieczna za to, ze ma cos do roboty, jakis powod, zeby wstac z lozka i choc na jakis czas nie martwic sie o Manny’ego.

— Doskonale — odparla. — W laboratorium za pol godzin. Pancho stala przy kokpicie rakiety transferowej, przygladajac sie wszystkim instrumentom wprawnym okiem.

— Wszystko pali sie na zielono, z wyjatkiem sluzy — zauwazyl stojacy obok niej Wanamaker.

— Zostawilam ja otwarta — odparla Pancho — aby Manny mogl wejsc i zebysmy nie musieli wypompowywac powietrza.

Wanamaker skinal glowa. Widzial, jak palce Pancha biegaja po przyrzadach sterujacych jak palce pianisty. Jest w swoim zywiole, pomyslal. Jest w tym dobra i lubi przebywac na statku.

— Lubisz to, prawda? — spytal. Pancho spojrzala na niego.

— Tak, chyba tak.

— Jestes stworzona do pilotowania.

— Lepsze to, niz siedzenie na tylku i wydawanie pieniedzy.

Wanamaker zasmial sie.

— Pewnie tak.

— Nanoboty do dekontaminacji sa na pokladzie?

— W pojemniku w sluzie. Pomoge Manny’emy je zaaplikowac, jak juz znajdzie sie na zewnatrz.

Pancho skinela glowa.

— Tylko uwazaj.

Z glosnika dobiegl ostry, lekko rozdrazniony glos Fritza.

— Nasz nieustraszony bohater jest gotow do wejscia na poklad.

Pancho stuknela w przelacznik lacznosci.

— Zrozumialam, Gaeta wchodzi na poklad.

— Pojde do ladowni i zobacze, jak on sobie radzi — zaproponowal Wanamaker.

— Tylko nie wchodz mu w droge — ostrzegla Pancho. — W tym skafandrze przypomina trzystukilogramowego goryla.

Fritz udawal spokojnego, ale w srodku dygotal z niepokoju. Powinnismy miec wiecej czasu na przygotowanie tej misji. Dziesiec dni to za malo. Przydalby sie miesiac na symulacje i testy. Moze nawet szesc

Вы читаете Tytan
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ОБРАНЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату