rakiety transferowej i do domu.

Do Kris.

Jestem tam tylko na tyle dlugo, zeby zrobic, co trzeba i zostac okrzyknietym pierwszym czlowiekiem na powierzchni Tytana. Znow na pierwszym miejscu w wiadomosciach. Ostatni wyczyn. Najlepszy i ostatni.

— Oslona zaczela sie grzac — ostrzegl go glos Fritza, chlodny i spokojny. — Niedlugo zaczna sie turbulencje.

— Jak dotad bez problemu — odparl Gaeta.

Widzial dryfujace obok niego gwiazdy; a jedna strona zestawu rakietowego wygladala na jasniejsza. Wiedzial, ze zanim przeleci przez atmosfere, stanie sie wisniowa.

Oslona zaczela drzec i po raz pierwszy od chwili, gdy weszli na orbite Tytana, Gaeta poczul ciezar.

— Zero przecinek piec g — oglaszal spokojnie Fritz. — Zero przecinek siedem… zero przecinek dziewiec.

Przednia czesc zestawu rakietowego swiecila i Gaeta dostrzegl jezyki plomieni tanczace po brzegu oslony. Dobry material dla sieci, pomyslal Gaeta. Mam nadzieje, ze Berkowitz rejestruje to wszystko i przesyla na Ziemie.

Skorupa zaczela sie trzasc jak lisc rzucony na wzburzone morze. Gaeta poczul mdlosci. Gesu Christo, zebym tylko nie porzygal sie w helmie.

Caly skraj oslon plonal jak rozzarzony gaz. Gaeta wiedzial, ze cewka nadprzewodzaca wbudowana w oslone otacza go polem magnetycznym, ktore odbija zjonizowany gaz, ale i tak pocil sie we wnetrzu skafandra. Oslona zaczela sie trzasc tak gwaltownie, ze Gaeta zaczal niewyraznie widziec. Mial wrazenie, ze sterczacy nad nim pakiet rakietowy plonie. Zacisnal oczy i chwycil sie mocno uchwytow wbudowanych w wanne, i trzymal z calej sily.

— To nie moga byc nanomaszyny — rzekla Cardenas, gapiac sie na mikrofotografie, ktore Negroponte pokazala jej na ekranie.

— Ale ich jadra sa krystaliczne — rzekla biolog, wskazujac je dlugim, wypielegnowanym palcem. — Nie wygladaja na biologiczne.

— Nie maja zwiazku z ziemska biologia, to pewne. Negroponte wygladala na zaniepokojona.

— Doktor Cardenas, ja…

— Kris — rzekla odruchowo Cardenas.

— Dobrze, Kris. — Negroponte przygryzla wargi, po czym mowila dalej: — Nadia jest na Ziemi, zbiera gratulacje za odkrycie nowej formy zycia w pierscieniach Saturna. Ale moze to wcale nie sa organizmy! Moze to maszyny? Nanomaszyny?

Cardenas z uporem potrzasnela glowa.

— To nie moga byc nanomaszyny.

— Czemu?

— Bo nanomaszyny w przyrodzie nie istnieja. Ktos musi je zbudowac. — I zanim Negroponte zdolala cos powiedziec, dodala: — My tego na pewno nie zrobilismy. Poza tym nie przypominaja zadnych nanomaszyn, ktore dotad widzialam.

— A jesli zostaly zbudowane przez kogos innego?

— Inteligentnych obcych? Obcych budujacych nano? — Cardenas usilowala wykpic ten pomysl, ale udalo jej sie tylko rozesmiac.

— To nie jest takie smieszne — oswiadczyla Negroponte. — Te gigantyczne stworzenia podobne do wielorybow w oceanie na Jowiszu moga byc inteligentne. I ten artefakt w Pasie…

— To tylko plotka.

— Naprawde?

— A nie?

Negroponte wstala z laboratoryjnego taboretu, sztywno, jakby za dlugo siedziala w tej samej pozycji. Wskazala gestem jeden z ekranow i rzekla stanowczo:

— To nie sa organizmy biologiczne. Tego jestem pewna.

— Mimo tego, co napisalyscie z Wundedy w raporcie? Skiniecie.

— Mimo tego.

Cardenas oderwala wzrok od zatroskanej twarzy pani biolog i spojrzala na ekran, na ktorym bylo widac krystaliczna siateczke jadra komorkowego, po czym spojrzala znow na Negroponte.

— Posluchaj, mamy tu do czynienia z pozaziemska biologia. Nic nie musi wygladac tak samo, jak u nas.

— Marsjanskie organizmy maja rozpoznawalne DNA w jadrze komorkowym. Tak samo powietrzna fauna na Jowiszu.

— To nie moga byc maszyny — upierala sie Cardenas. — Kto mialby je zbudowac? W Ukladzie Slonecznym nie ma poza nami inteligentnych istot na tym poziomie techniki, a niewatpliwie my niczego takiego w pierscieniach Saturna nie umieszczalismy.

— Moze tych, ktorzy je zbudowali, juz tu nie ma — odparla natychmiast Negroponte.

— Chcesz powiedziec, ze wymarli? Biolog wzruszyla ramionami.

— Moze byli to goscie z innego ukladu gwiezdnego, ktorzy zaplodnili nasze swiaty.

— Nanomaszynami? — I zyciem.

Cardenas opadla na taboret.

— To tylko spekulacja, Yolando.

Poczula jednak dreszcz niepokoju, ktory przebiegl jej po kregoslupie.

— Obiekty transneptunowe? — Tavalera, siedzacy naprzeciwko Holly w kafeterii, wygladal na zaskoczonego i zdenerwowanego.

Pokiwala glowa z entuzjazmem.

— Stavenger podsunal mi ten pomysl. Jest ich tam zyliony! Stamtad pochodza komety.

Poznym popoludniem kafeteria byla prawie pusta, ale i tak szum rozmow i pobrzekiwanie naczyniami byly na tyle glosne, ze Tavalera musial podniesc glos.

— Przeciez orbita Neptuna jest ponad dwadziescia jednostek astronomicznych stad — zaprotestowal. — To dwa razy dalej od Slonca, niz my teraz jestesmy, na litosc boska.

— Wiem — odparla Holly, wgryzajac sie radosnie w pseudoburgera. Przelknela i mowila dalej: — Myslalam, ze to bardzo daleko, dopoki nie zajrzalam do naszego programu astronawigacyjnego.

Twarz Tavalery wydluzyla sie jeszcze bardziej.

— Nie mow mi, wiem. Nie chodzi o odleglosc jako taka, ale o delta v. Uczylem sie astronawigacji.

— Wiec rozumiesz — rzekla Holly. — Stad, gdzie teraz jestesmy, moglibysmy wysylac statki do Pasa Kuipera, ktore tam przechwytywalyby wielkie bryly lodu i wprowadzaly je na orbity, ktore sprowadzalyby je do nas. Albo do Ukladu Ziemia-Ksiezyc, albo do Pasa Asteroid, gdzie tylko bysmy chcieli. Po prostu przyleca tu same dzieki silom grawitacji, wystarczy je troche popchnac.

Tavalera usmiechnal sie, podekscytowany, na przekor sobie.

— Moglabys zachecic siostre, zeby sie tym zajela.

— Pewnie! Pancho spodoba sie ten pomysl!

Nabil na widelec kawalek wlasnego burgera i zul go przez chwile z namyslem, a Holly tymczasem mowila:

— Wiem, ze mnie rozumiesz, Raoul. Moglibysmy zdobyc wode bez potrzeby eksplorowania pierscieni. Moglibysmy byc bogaci, nie wdajac sie w konflikt z MUA.

— Wiesz — rzekl Tavalera niechetnie — moze nawet wcale nie trzeba by bylo latac do Pasa Kuipera.

— Co masz na mysli?

— Komety przelatuja tedy caly czas. Sa wyrzucane ze swoich orbit i leca do wewnetrznych regionow Ukladu Slonecznego.

— Tylko jedna albo dwie w roku.

— Raczej dziesiec do dwunastu. Ale one sa wielkie, Holly. Cale kilometry srednicy. W kazdej woda na rok albo wiecej. Wiecej.

— Moglibysmy przechwytywac komety! Tavalera pokiwal glowa.

Вы читаете Tytan
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату