Nie ma czasu na zarty, pomyslal Gaeta. Do roboty. Zaczal manipulowac przy linkach paralotni, sterujac lekko w lewo, w strone nieruchomego wedrownego pojazdu. Alfa wygladala niesamowicie, prawie jak biala, z wyjatkiem czerwonych pasow wzdluz burt. To radiatory wypromieniowujace nadmiar ciepla wytwarzanego przez nuklearne zrodlo, pomyslal. Ladnie to wyglada, jak pasy na samochodach wyscigowych.

Zblizal sie teraz dosc szybko. Nie bylo wiatru, tylko jakis powolny przeplyw powietrza, ale ten Gaeta latwo skorygowal, opadajac w strone sondy Urbaina. Grunt dookola maszyny wygladal na blotnisty, ciemny i niebezpieczny.

— Powiedz cos — Berkowitz domagal sie czegos atrakcyjnego dla swojej publicznosci VR.

— Jestem troche zajety — odwarknal Gaeta. — Probuje trafic w dziesiatke.

— Piecdziesiat metrow — Fritz poinformowal o wysokosci.

— To najtrudniejsza czesc — rzekl Gaeta. Dach Alfy rosl mu w wizjerze helmu. Odpial paralotnie i ostatnie kilka metrow spadal bez niej, bezwladnie, a paralotnia odfrunela gdzies na bok. Z glosnym „lup”, od ktorego az podskoczyly mu wnetrznosci, Gaeta uderzyl o dach sondy. Ped rzucil go na kolana, ale Gaeta wyciagnal odziana w rekawice dlon i oparl sie, co uratowalo go przed stoczeniem sie z dachu.

Przez kilka sekund tkwil tak, oparty na kolanach i rekach, dyszac ciezko.

— Wyladowalem. Jestem na dachu Alfy.

— Dobrze — odparl Fritz.

Urbain zamknal sie w swoim gabinecie, by ogladac misje kaskadera, korzystajac z bezposredniego lacza, jakie miala kontrola misji. Von Helmholtz zaproponowal mu zestaw VR, ale Urbain odmowil. Mam uratowac Alfe, a nie zajmowac sie czcza rozrywka.

Kontrolerzy Alfy siedzieli przy swoich konsolach, takze polaczonych elektronicznie z jego komputerem. Urbain polecil Habibowi i reszcie jego zespolu, by czekali w gotowosci w centrum kontroli misji. Wszystko gotowe, pomyslal Urbain. Wszyscy na stanowiskach.

Nie zdawal sobie sprawy z tego, w jakim napieciu dziala, az Gaeta oglosil: „Wyladowalem. Jestem na dachu Alfy”. Dopiero wtedy Urbain odniosl wrazenie, ze wnetrznosci zmieniaja mu sie w galarete. Opadl na krzeslo przy biurku, zbyt slaby, by podniesc rece, ledwo oddychajac. Czy to udar? Atak serca? Czul, jak pali go twarz, pocil sie, ale bylo mu zimno, prawie drzal.

Przez chwile siedzial, niezdolny, by sie poruszyc. Potem wzial gleboki oddech i wyprostowal sie na krzesle.

Jest juz na Alfie, pomyslal Urbain. Teraz zacznie sie prawdziwa praca.

Gaeta przejrzal priorytety misji, ktore wyswietlily mu sie na wizjerze helmu. Sprawdzic antene nadawcza. Polaczyc sie z programem glownym. Wyladowac nanomaszyny, ktore mialy zbudowac nowa antene nadawcza.

W myslach dodal jeszcze ostateczny priorytet: zabierac stamtad tylek mozliwie najszybciej. Wstajac, z jekiem i rzezeniem serwomotorow poruszajacych jego nogami i rekami, Gaeta obrocil sie wolno, by spojrzec na krajobraz.

— Jestem na powierzchni Tytana — oznajmil na potrzeby publicznosci, ktora placila za spektakl. — Stoje na dachu ruchomej sondy Tytan Alfa. To nie jest zwykly wyczyn kaskaderski, przylecialem tu, zeby naprawic Alfe i zmusic ja znow do pracy.

Stukajac na malej klawiaturze wewnatrz skafandra, Gaeta wyswietlil schemat anteny nadawczej. Byla wbudowana w przednia czesc dachu, kilka krokow od miejsca, gdzie stal. Wlozyl z powrotem reke do rekawa skafandra i podszedl ostroznie do cienkich linii, ktore znaczyly polozenie anteny.

W sluchawkach rozlegl sie glos Berkowitza.

— Slyszymy dziwny dzwiek, prawie jak jek. Co to jest? Usilujac nie okazywac rozdraznienia, ze sie mu przeszkadza, Gaeta rzekl krotko:

— To wiatr. To, co slyszycie, to wiatr na Tytanie. Wieje wolno, ale mocno, jak przyplyw oceaniczny na Ziemi.

A teraz pozwolcie mi pracowac, dodal w duchu.

Ze srodka niewygodnego skafandra trudno bylo spojrzec na buty, wiec Gaeta zatrzymal sie jakis metr od skraju dachu i przyjrzal sie delikatnej antenie. Kamery wbudowane w helm byly sprzezone z ruchami jego oczu, wiec wiedzial, ze Urbain i jego ludzie — oraz widzowie, ktorzy placili za ten spektakl, podlaczeni do urzadzen VR — widza to samo, co on.

Publicznosc zobaczy to dopiero za pare godzin, pomyslal. Sygnal dociera na Ziemie dopiero po godzinie, a cenzorzy musza opoznic transmisje na wypadek, gdyby cos mialo urazic religijnych cabrons.

— Nie widze zadnych uszkodzen anteny — zameldowal. Przez kilka sekund slyszal tylko gwiezdny szum w sluchawkach. Odezwal sie Fritz:

— Ludzie Urbaina analizuja obraz.

— Jak dla mnie wyglada OK — powtorzyl Gaeta. Powiekszyl obraz z czujnikow optycznych. Zadnych pekniec, zadnych sladow uszkodzen.

— Niech oni podejma decyzje — rzekl Fritz.

Gaeta wyprostowal sie i obrocil powoli, wykonujac pelny obrot, zeby publicznosc mogla zobaczyc powierzchnie Tytana.

— To jest wlasnie Tytan — rzekl do publicznosci. — Wyglada troche jak chmurny dzien w L.A. Ale nie ma zadnych budynkow, swiatel, szumu ruchu ulicznego. Slychac wiatr, ale nic innego sie tu nie porusza. — Wyciagnal reke i oznajmil: — Grunt wyglada na brejowaty. Jest nieokreslonego koloru, raczej ciemny, lagodnie pofalowany. Przypomina mi zaspy po sniezycy. Ale ten „snieg” jest czarny, matowy; pochlania swiatlo, zamiast je odbijac.

Spojrzal w strone horyzontu.

— Na niebie nie widac gwiazd, nie ma nawet poswiaty w miejscu, gdzie jest slonce. Zaraz. O, tam cos widac. Moze to jest Slonce. Albo Saturn. Za duzo chmur, zeby dalo sie cos zobaczyc.

Niespecjalnie atrakcyjny widok dla klientow, pomyslal. Glos Fritza oderwal go od ogladania widokow.

— Urbain chce z toba rozmawiac.

— Dobrze. Przelacz go.

Kilka sekund ciszy, po czym w sluchawkach rozlegl sie napiety, znuzony glos Urbaina.

— Panie Gaeta, w wyposazeniu ma pan probnik diagnostyczny do anteny nadawczej.

— Tak — odparl. — Mam cos takiego przypiete do pasa — poklepal sie po kieszeni na pasie odziana w rekawice dlonia.

— Prosze podlaczyc probnik do gniazda konserwacyjnego anteny.

— Dobrze.

Wyjmowanie cienkiego jak olowek probnika odziana w rekawice dlonia nie bylo latwe i Gaeta nieomal upuscil smukly cylinder. Potem musial ukleknac w skafandrze, co tez nie bylo proste, zeby go wlozyc do gniazda testowego anteny.

— Gotowe — oznajmil, czujac, jak pot splywa mu do oczu.

— Dobrze. Prosze uruchomic probnik.

— Uruchamiam.

* * *

Urbain pochylil sie na krzesle, patrzac na ekran, na ktorym widac bylo, jak Gaeta podlacza probnik.

Na ekranie wyswietlil sie schemat anteny. Urbain dostrzegl, ze brak jakichkolwiek przerw. Prad plynie bez problemu przez caly obwod anteny. Antena jest w pelni sprawna. Nic jej nie jest.

Oblizujac nerwowo usta, Urbain polecil:

— Wyslij zachowane dane.

Wypowiedzial te slowa najwyrazniej, jak potrafil. Jego polecenie zostalo przeslane z predkoscia swiatla do centrum kontroli misji, potem do satelitow na orbicie dookola Tytana, a wreszcie do centralnego komputera Alfy.

Minelo prawie dwadziescia sekund, powoli, jak powoli kapie krew z rany.

ANULOWANO POLECENIE WYSLANIA DANYCH.

Na ekranie zaplonely takie slowa, a Urbain mial wrazenie, ze ktos wypala mu je na ciele goracym

Вы читаете Tytan
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату