zelazem.
Urbain powtorzyl drzacym glosem:
— Wyslij wszystkie zachowane dane. ANULOWANO POLECENIE WYSLANIA DANYCH. Urbain walnal piescia w biurko tak mocno, ze bol przeszyl mu reke az do ramienia.
Zobaczyl, ze na dolnym pasku ekranu mruga zolte swiatelko oznaczajace wiadomosc. To Habib, probujacy skontaktowac sie z nim z centrum kontroli misji.
— Odbierz — jeknal Urbain, pocierajac obolale ramie.
— Doktorze Urbain — rzekl Habib, gdy na ekranie pojawila sie jego starannie ogolona twarz. — Chyba powinnismy sie polaczyc z programem glownym. Tylko glowny program moze anulowac polecenia.
Urbain zamknal na sekunde oczy, po czym odparl, tak spokojnie, jak tylko zdolal:
— Dobrze. Niech kaskader polaczy sie z programem glownym.
28 MAJA 2096: INTERFEJS
Timoshenko czul, ze straszliwie boli go glowa. Maszerowal korytarzem prowadzacym do sluzy. Poprzedniego wieczora upil sie do nieprzytomnosci w swoim pustym mieszkaniu, wodka pedzona na jednej z farm i sprzedawana pokatnie w habitacie. Jedna butelka nie wystarczyla, by ukoic bol, ktory kipial w nim jak rozzarzona lawa, wiec zaczal otwierac nastepna. Walczac z plastikowym korkiem zauwazyl, ze w szafce nie ma juz wiecej butelek. A kupil szesc, pamietal wyraznie. Coz, powiedzial sobie, musze znalezc tego bimbrownika i kupic jeszcze pare.
Albo nie. Moze mam dosc, zeby wystarczylo mi do konca zycia.
— Polaczyc sie z programem glownym? — spytal Gaeta. Nie rozpoznal glosu Habiba, ale bez wzgledu na to, kim byl ten facet, wiedzial, o czym mowi.
— Powiedziano panu, jak sie polaczyc z centralnym komputerem — rzekl Habib, jakby pytajaco.
— Tak — odparl Gaeta. — Ale co z antena nadawcza? Mam wyladowac nanoboty, zeby budowaly nastepna?
Dwunastosekundowe opoznienie draznilo Gaete. Zadajesz pytanie i czekasz. Moglaby mnie rozplaszczyc asteroida, zanim doczekalbym sie odpowiedzi.
— Nie, teraz nie. Prosze ich nie wypuszczac. Musimy sie najpierw polaczyc z programem glownym.
— Dobrze,
Gaeta wyjal probnik diagnostyczny z gniazda anteny nadawczej i wlozyl go z powrotem do kieszeni na piersi. Zamiast wstac, uznal, ze wygodniej bedzie pelzac na kolanach i rekach, od brzegu dachu
Zanim zdolal wypowiedziec choc jedno slowo, potworny elektroniczny pisk wypelnil mu helm, tak przeszywajacy i glosny, ze Gaeta z bolu zlapal za helm obiema rekami. Poszukujac reka regulatora glosnosci, przyciszyl dzwiek, ale wrzask nadal przeszywal mu czaszke jak wiertlo chirurga. Zacisnal zeby, zeby nie wydac okrzyku bolu, jakiego domagalo sie jego cialo.
Po kilku sekundach, ktore wydawaly sie godzinami, pisk ustal. Gaeta dyszal i pocil sie. Dopiero po paru sekundach byl w stanie przemowic.
— O to wam chodzilo?
W myslach liczyl sekundy dzielace go od odpowiedzi Habiba.
— Tak, dokladnie o to! Polaczyl sie pan z glownym programem.
Doskonale, pomyslal. Prawie mi leb urwalo. Glosno rzekl jednak:
— Dobrze, co teraz?
I znow czekal, a dzwonienie w uszach troche ucichlo.
— Musimy przeanalizowac odpowiedzi programu. To pierwszy przypadek od trzech miesiecy, kiedy komputer odpowiada na zapytanie.
Mam szczescie, powiedzial sobie w duchu Gaeta. Przykucnal na brzegu dachu i dostrzegl, ze pokrywajace niebo chmury mialy prawie kolor czekolady: blotniste, ponure, smutne. Przetaczaly sie nad jego glowa jak brzuchy ciezarnych slonic. Gdzies daleko, na grunt opadala zaslona czerni.
— Jak dlugo to potrwa?
— Kilka godzin — odpowiedzial wreszcie Habib. — Moze pare dni.
— Pare dni? — jeknal Gaeta. — Ja tu moge zostac jeszcze godzine. A nawet mniej. Piecdziesiat jeden minut.
Berkowitz siedzial w budynku sieci informacyjnej, sledzac, co nadaje Gaeta z powierzchni Tytana, zarowno obraz, jak i dzwiek. Na jego inteligentnym ekranie bylo widac, co pokazywaly kamery z helmu Gaety, zatrudnil tez jedna pania planetolog, ktora miala na biezaco komentowac wszystko, co robi Gaeta. Poniewaz
Siedzac przed kamera, na tle obrazu biblioteki, komentowala:
— Grunt jest zamarzniety, a przynajmniej na taki wyglada, i pokryty ciemnym, lepkim metanowym sniegiem. Te okragle glazy to lod, nie skala. Te sterczace kawalki rowniez moga byc z lodu. Pogoda jest dosc normalna, jak na Tytana: sto dziewiecdziesiat stopni ponizej zera, gruba pokrywa chmur i burza sniezna z czarnych, weglowych tholinow, zblizajaca sie do tego miejsca.
Burza sniezna? Berkowitz nadstawil uszu. Czy to moze byc niebezpieczne? Odwrocil sie do klawiatury na biurku i wpisal „SNIEG JEST NIEBEZPIECZNY?” Slowa te natychmiast pojawily sie na ekranie wbudowanym w biurko pani komentator.
Spojrzala na Berkowitza, po czym, z wymuszonym usmiechem, zwrocila sie znow do kamery.
— Burze tholinowe sa dosc powszechne na Tytanie. Platki sa czarne i znacznie ograniczaja widocznosc. Tholiny to czasteczki oparte na weglu, przypominaja nieco tworzywa sztuczne…
Berkowitz przestal sluchac. Na ekranie przesuwaly sie dane dotyczace ogladalnosci. Usmiechnal sie radosnie. Liczac razem publicznosc na Ziemi i na Ksiezycu, doszlismy do miliarda. To oznacza duzo forsy.
A jesli Gaeta wpakuje sie tam w jakies tarapaty, to ogladalnosc bedzie jeszcze wieksza.
4Habib uslyszal zdumienie w glosie Gaety.
— Pare dni? Ja tu moge zostac jeszcze godzine. A nawet mniej. Piecdziesiat jeden minut.
— Wiem — odparl. — Rozumiem.
Nie spuszczal wzroku z danych liczbowych przesuwajacych sie po ekranie. Glowny komputer odpowiadal, ale byly to jedynie informacje porzadkowe, a nie dane z czujnikow, ktorych tak pozadal Urbain.
Odpowiedz tkwi gdzies w tych symbolach, Habib byl tego pewien. Musi tak byc. Ale gdzie? Analiza danych zajmie wiele dni, by mozna bylo wykryc blad.
— Hej! — warknal niecierpliwie Gaeta. — Mam jeszcze piecdziesiat minut i zacznie sie problem z zapasami skafandra. Bez wzgledu na to, co sie wtedy stanie, musze stad spadac.
— Prosze o chwile cierpliwosci — odparl z rozdraznieniem Habib. — Juz zaczynamy analizowac odpowiedzi programu.
Rozejrzal sie po innych konsolach. Trojka jego wlasnych ludzi siedziala wpatrzona w ekran, glowa przy glowie, analizujac odpowiedzi
— Cierpliwosci, psiakrew — mruknal Gaeta. — Nie zamierzam tu umierac.
— Nie, oczywiscie, ze nie — odparl odruchowo Habib, myslac: czy jest jakis sposob na przyspieszenie