powierzchowne.
— Jesli sie nad tym glebiej zastanowic — rzekla Lara — uderzenie nawet duzego satelity to jak komar wpadajacy na slonia.
Bracknell zasmial sie i odwrocil sie w kierunku otwartej klapy.
— Jedyny sposob na uszkodzenie tej lodygi fasoli — rzekl Molina — to rozszczepienie jej na poziomie geostacjonarnym.
Bracknell spojrzal na biologa przez ramie.
— Tak, Victorze. Gdyby tak zrobic, pol wiezy spadnie na Ziemie, a pol odleci w glebiny kosmosu.
— Wieza moglaby sie zawalic? — spytala Lara. — Moglaby upasc na Ziemie?
Bracknell pokiwal glowa.
— Tylko wtedy, gdyby ja rozlaczyc na poziomie geostacjonarnym.
— I wszystko by sie rozlecialo.
— Raczej tak — rzekl Bracknell. — Ale nie martw sie, te czesc zbudowano tak, ze moze wytrzymac dwiescie procent obciazenia. To sie nie moze zdarzyc.
REZYDENCJA RODZINY YAMAGATA
Nobuhiko Yamagata siedzial na macie tatami naprzeciwko tego… fanatyka, i czul, jak bola go kolana. Nie bylo lepszego okreslenia dla przywodcy ruchu Kwiecistego Smoka.
Yoshijiro Umetzu otrzymal imie po przodku, ktory okryl sie nieslawa, generale, ktory poddal armie zamiast walczyc do konca. Od najwczesniejszego dziecinstwa srogi ojciec i wujowie probowali zaszczepic mu przekonanie, ze jego zadaniem jest zmycie stuletniej hanby na honorze rodziny. Kiedy nowobogaccy, jak Saito Yamagata, dorabiali sie fortun w biznesie, a japonscy naukowcy zdobywali uznanie na swiecie, Umetzu zyl w przekonaniu, ze tylko krwia moze zasluzyc na szacunek. Szacunek opiera sie na strachu, powtarzano mu bez konca. I niczym wiecej.
Zanim osiagnal wiek nastoletni, przez swiat przetoczyla sie fala terroryzmu. Biedni calego swiata uderzyli na oslep w bogatych, probujac zniszczyc bogactwa, ktorych sami nigdy nie mogli zdobyc. Japonia stala sie celem wielu atakow terrorystycznych; trujacy gaz zabil tysiace ludzi w Tokio, broni biologicznej uzyto do zamordowania dziesiatkow tysiecy ludzi w Osace. Nanozaraza, ktora o malo nie zniszczyla calej wyspy Kiusiu, zabila miliony i byla bezposrednia przyczyna uchwalenia traktatu zakazujacego stosowania nanotechnologii na calej Ziemi.
Kiedy przelom cieplarniany gwaltownie przeobrazil ziemski klimat, nadbrzezne miasta zostaly zatopione, gdyz poziom morz nagle sie podniosl. Japonie spotkal jeszcze gorszy los: poza powodziami ucierpiala z powodu trzesien ziemi, ktore zniszczyly glowne wyspy.
Ze zgliszczy powstala jednak nowa Japonia. Trwajacy sto lat eksperyment z demokracja przerwano i do wladzy doszedl nowy, silny i nieugiety rzad. Prawdziwa sila rzadu miala korzenie w ruchu Kwiecistego Smoka, dziwnej mieszaninie religii i zarliwosci, polaczeniu buddyjskiego pogodzenia sie z losem i zdyscyplinowanych dzialan politycznych. Jak wszystkie inne ruchy fundamentalistyczne na swiecie, ruch Kwiecistego Smoka rozprzestrzenil sie poza kraj, w ktorym powstal: przeniknal do Korei, Chin, Tajlandii, Indochin. Na wielkim, ciezko doswiadczonym przez los subkontynencie indyjskim, zdziesiatkowanym wojna biologiczna i trwajaca od dziesiecioleci susza spowodowana zniknieciem monsunow, zwolennicy Kwiecistego Smoka scierali sie krwawo z Mieczem Islamu.
A teraz lider ruchu Kwiecistego Smoka siedzial po drugiej stronie nalezacego do Nobuhiko pieknego kompletu do herbaty. Umetzu mial na sobie nowoczesny, formalny garnitur, podobnie jak Yamagata. Lider ruchu mial szczupla, ogorzala twarz ascety, ogolona glowe i ciemny, cienki was opadajacy znad kacikow ust prawie do linii szczeki. Przybral powazny wyraz twarzy, pelen niecheci. Nobuhiko czul sie w jego obecnosci nieswojo, prawie wstydzil sie swojego obwodu w pasie, typowego dla kogos, kto sie dobrze odzywia.
Nobu rozumial jednak, ze to Umetzu zlozyl mu wizyte. Wezwalem go i przybyl, powiedzial sobie w duchu Yamagata. Nie jestem tak calkiem pozbawiony wladzy. Fakt, ze Umetzu byl o kilka lat mlodszy niz sie Yamagacie wydawalo, powinien byl sprawic, ze Yamagata poczuje sie panem sytuacji. Tak sie jednak nie stalo.
Umetzu przylecial do siedziby rodowej Yamagaty nieoznakowanym smiglowcem, w towarzystwie czterech mlodszych mezczyzn. Nobu wybral na to spotkanie swoj dom rodzinny, gdyz wiedzial, ze wowczas beda mogli uniknac wscibskich oczu i natretnych reporterow, ktorzy wloczyli sie pod biurami w Nowym Tokio. Tutaj, w obszernym domu na wzgorzach, w otoczeniu slug, ktorzy pracowali dla rodziny od pokolen, mogl zapewnic calkowita dyskrecje.
Siedzieli w malym pokoju wykladanym polerowanym debem, z przyborami do herbaty pomiedzy nimi. Sciana z prawej strony Nobu byla przesuwanym papierowym parawanem, zas z lewej znajdowalo sie okno wychodzace na maly, ciasny dziedziniec i wygrabiony kamienny ogrod zen. Asystentow Umetzu podejmowano poczestunkiem w innym pomieszczeniu, na tyle daleko, ze nie mogli podsluchac rozmowy ich mocodawcy z Yamagata, a zarazem na tyle blisko, by mogli sie szybko pojawic, gdyby zaszla taka potrzeba. Nikt nie musial informowac Nobu, ze ci mlodzi ludzie sa ochroniarzami, sam to zrozumial.
— Czego pan ode mnie chce? — spytal Umetzu, rezygnujac z wszelkich pozorow kulturalnej i towarzyskiej rozmowy.
Nawet nie tknal stojacej przed nim, wykonanej z laki czarki z herbata.
Nobu, nim odpowiedzial, pociagnal lyk goracej, kojacej herbaty.
— Jest pewne zadanie, ktore musi byc wykonane w absolutnej tajemnicy.
Umetzu milczal.
— Zastanawialem sie, czy nie negocjowac z ktoryms ugrupowaniem islamskim — mowil dalej Nobu. — Koncepcja meczenstwa nie jest im obca.
— Ale zaprosil pan mnie na rozmowe. Na osobnosci.
— To bardzo delikatna sprawa.
Umetzu powoli wciagnal powietrze.
— Cos, co moze sie wiazac z czyjas smiercia?
— Ze smiercia wielu ludzi.
— Zwolennicy ruchu Kwiecistego Smoka nie boja sie smierci. Wiekszosc wierzy w reinkarnacje.
— A pan nie? — spytal Nobu.
— Chyba nie spotkalismy sie, zeby rozmawiac o moich przekonaniach?
Nobu pochylil glowe o jakis centymetr.
— Prosze powiedziec, czego pan wlasciwie chce.
Nobuhiko zawahal sie, probujac zglebic, co kryje sie za opuszczonymi powiekami goscia. Czyja moge mu zaufac? Czy to jest najlepsza dla mnie droga? Zalowal, ze nie moze zasiegnac porady ojca, ale starszy Yamagata nadal tkwil w Himalajach bawiac sie w lame.
— To, czego chce — rzekl wreszcie — nigdy nie moze zostac przypisane Yamagata Corporation. Czy to jasne? Nigdy.
Umetzu prawie sie usmiechnal.
— To musi byc cos naprawde strasznego, skoro pan az tak sie boi.
— Tak, to cos strasznego — odparl Nobu. — Naprawde strasznego.
— O co wiec chodzi?
— Kosmiczna wieza. Musi zostac zniszczona.
Umetzu wstrzymal oddech.
— Otrzymalem informacje, ze przy budowie wiezy korzysta sie z nanomaszyn.
— Skad pan to wie? — wyrzucil z siebie zaskoczony Nobuhiko.
Umetzu usmiechnal sie skromnie i odparl:
— Kwiecisty Smok ma kontakty w wielu miejscach, takze w Nowej Moralnosci.
— Nie wiedzialem, ze korzystaja z nanomaszyn.
— Cos w tym rodzaju. Podobno w granicach prawa, czy raczej, na jego granicy.
— Moze moglibysmy ich powstrzymac zupelnie legalnie, zwracajac sie do miedzynarodowego sadu?
Umetzu potrzasnal nieznacznie glowa.