szumiacych konsoli.

Yamagata czul, ze sie poci, niewiele brakowalo, a zaczalby odczuwac odraze z powodu bliskosci tych nieznajomych, ich obcosci, zapachow ich cial. Dostrzegl, ze wiekszosc z nich jest Europejczykami lub Amerykanami; kilku z nich to Afrykanie czy Afroamerykanie. Nikt nie zwracal na niego najmniejszej uwagi. Wszyscy siedzieli pochyleni nad swoimi pulpitami, pograzeni w swoich zadaniach.

— Moj pierwotny plan zakladal zbudowanie bazy na orbicie — rzekl Yamagata.

Alexios usmiechnal sie dyplomatycznie.

— Ekonomia. To potezny tyran, ktory dyktuje kazdy nasz ruch.

Przypominajac sobie lekcje tolerancji, jakie pobieral u lamow, Yamagata probowal nie okazywac odrazy. Wyczuwal zapach nieswiezego jedzenia i cos, co przypominalo zapach spalonej izolacji elektrycznej.

Mowiac dalej, jakby nic nie bylo w stanie zrobic na nim wrazenia, Alexios wyjasnil:

— Obliczalismy to wszystko dziesiatki razy. Gdybysmy zbudowali baze na orbicie, musielibysmy caly czas przerzucac tam zapasy. To nadmiernie zwieksza koszty. Tu na powierzchni mamy dostep do wody z lodu i duzych ilosci krzemu, metali, prawie wszystkich potrzebnych bogactw, takze tlenu, ktory uzyskujemy wyzarzajac skale. Wiec zdecydowalem o umieszczeniu bazy tutaj, na powierzchni.

— Pan zdecydowal? — warknal Yamagata.

— Jestem niezaleznym wykonawca, panie Yamagata. Ci ludzie to moi pracownicy, nie panscy.

— Ach, tak — odparl Yamagata, odzyskujac panowanie nad soba. — Oczywiscie.

— Rzecz jasna, chce wykonywac moja prace dla pana mozliwie najlepiej. A to oznacza utrzymywanie kosztow calego przedsiewziecia na mozliwie najnizszym poziomie.

— O ile sobie przypominam, zaoferowal pan najnizsza cene ze wszystkich firm inzynieryjnych, ktore bralismy pod uwage, znaczaco nizsza.

— Szczerze mowiac — oswiadczyl Alexios, usmiechajac sie lekko — celowo zanizylem kwote. Trace na tym przedsiewzieciu.

Yamagata uniosl brwi w zdumieniu.

— Jestem dosc majetny. Moge sobie pozwolic na maly kaprys.

— Kaprys? Zeby przyleciec na Merkurego?

— Zeby pracowac z wielkim Saito Yamagata.

Yamagata przygladal sie dziwnej, asymetrycznej twarzy Alexiosa. Wygladalo na to, ze ten czlowiek mowi calkowicie powaznie; nie wyczul zadnej nutki sarkazmu. Pochylil lekko podbrodek w uznaniu komplementu. Zblizyli sie do konca rzedu konsoli. Yamagata dostrzegl tam metalowe drzwi w przepierzeniu przed nimi, z wypisanym na nim imieniem „D. ALEXIOS”. Ponizej ktos probowal zamazac napis, ale zrobil to tak nieudolnie, ze nadal byl on widoczny: „Oto ten, ktoremu nalezy byc poslusznym”.

W biurze Alexiosa bylo nieco chlodniej i o wiele ciszej. Izolacja akustyczna, pomyslal z wdziecznoscia Yamagata, uciskajac swoje bolace skronie, gdy siadal na malym, sztywnym krzesle. Alexios przysunal sobie podobne krzeslo i usiadl obok niego, o wiele blizej niz Yamagata uwazal za wlasciwe. Niesymetryczna twarz mezczyzny niepokoila go.

— Czy zyczy pan sobie czegos do picia? — spytal Alexios, przygladajac sie uwaznie pokrytej potem twarzy Yamagaty.

— Herbaty? Moze czegos mocniejszego?

— Wystarczy woda, najlepiej zimna — Yamagata czul, ze kombinezon przykleil mu sie do spoconych zeber.

Biuro bylo malutkie, ledwo miescily sie w nim cztery proste krzesla. Nie bylo tam biurka ani zadnych innych mebli z wyjatkiem malego pustego stolu i pekatej pokojowej lodowki z malowanego aluminium. Alexios podszedl do niej i wyjal ceramiczna butelke bez zadnych napisow.

Podajac ja Yamagacie, wyjasnil:

— Miejscowy produkt. Merkurianska woda, prosto z pobliskiej jamy lodowej.

Yamagata zawahal sie.

— Oczywiscie przepuszczamy ja przez filtry — dodal Alexios z krzywym usmiechem. — Zostawiamy w niej tylko troche dwutlenku wegla.

Yamagata ostroznie pociagnal lyk. Byla zimna, gazowana, bardzo smaczna. Wypil wiecej.

Jedyny stol w pokoju znajdowal sie za Alexiosem, nie bylo wiec gdzie odstawic butelki. Yamagata postawil ja wiec na podlodze i zauwazyl, ze jest pokryta plytkami, ale byl to plastik robiacy wrazenie miekkiego w dotyku.

— A teraz — rzekl, gdy postawil butelke u swoich stop — jak wyglada sytuacja? Jakie sa podstawowe problemy?

Alexios odchylil sie na krzesle i wzial ze stolu palmtopa. Na sciance po prawej stronie Yamagaty pojawil sie plaski ekran scienny.

— To jest Merkury — zaczal Alexios. — Szare kolko w srodku. Te niebieskie podluzne ksztalty orbitujace wokol planety to pierwsze cztery satelity energetyczne, zbudowane w Selene i przyholowane tutaj.

— A dalszych szesc wlasnie leci z Ksiezyca — wtracil Yamagata.

— Zgadza sie — rzekl Alexios. Na ekranie pojawilo sie szesc podluznych ksztaltow, skupionych w prawym gornym rogu.

— Zatem wszystko idzie zgodnie z planem. Kiedy zaczniemy sprzedawac energie elektryczna?

— Z tym jest problem.

Yamagata doskonale wiedzial, przynajmniej rozumowo, ze zadne przedsiewziecie nie przebiega bezproblemowo, ale mimo to poczul skurcz w zoladku.

— Tak? W czym problem?

Przyczyna umieszczenia satelitow energetycznych na orbicie Merkurego — odparl Alexios — jest taka, ze tutaj moga pracowac bardziej wydajnie. Bedac o dwie trzecie blizej Slonca niz Ziemia, mozemy skorzystac z wiekszej energii, ktora…

— Tak, wiem o tym wszystkim — warknal niecierpliwie Yamagata. — Dlatego wlasnie rozpoczalem ten projekt.

— Tak — przytaknal Alexios, ale jego usmiech stal sie bardziej gorzki. — Ale, jak mawiaja, Pan daje i Pan odbiera.

— Co pan chce przez to powiedziec?

— Sama intensywnosc promieniowania slonecznego poprawia wydajnosc paneli slonecznych tak wspaniale, ze powoduje szybka degradacje ogniw slonecznych.

— Degradacje?

Obraz na ekranie sciennym zmienil sie na wykres, na ktorym widnialo kilka krzywych.

— Blekitna krzywa, ta na gorze, przedstawia przewidywana wydajnosc energetyczna ogniwa slonecznego na orbicie Merkurego — wyjasnil Alexios.

Yamagata dostrzegl to sam. Zolta krzywa na poczatku miala przebieg zblizony do niebieskiej, a potem gwaltownie opadala. Przyjrzal sie poziomej osi wykresu i westchnal z niezadowoleniem.

— I jest tak zle zaledwie po szesciu tygodniach?

— Obawiam sie, ze tak — odparl Alexios. — Musimy wzmocnic ogniwa, ale to obnizy ich wydajnosc.

— O ile?

— Moi ludzie wlasnie nad tym pracuja. Pozwolilem sobie takze przeslac te dane do centrali na Ziemi, zeby panscy fachowcy sprawdzili obliczenia moich ludzi.

Yamagata opadl na male krzeselko. To moze doprowadzic do calkowitej katastrofy. Calkowitej!

Tak szybko, jak tylko mogl to uczynic z godnoscia, Yamagata wrocil na poklad Himawari znajdujacego sie na orbicie wokol Merkurego. Siedzial ponuro w milczeniu w malym wahadlowcu, rozmyslajac nad ponurymi nowinami przekazanymi mu przez Alexiosa. Z miejsca znajdujacego sie za fotelem pilotow przygladal sie Europejce i nie mogl sie temu oprzec. Tlumaczyl sobie w duchu, ze wykazanie zainteresowania przed jej przelozonym nie ma sensu. A byla to piekna kobieta o wyraznych rysach. Profil jej twarzy ujawnial wyrazna linie szczeki, ksztaltny nos, wysokie kosci policzkowe. Pewnie ze Skandynawii, pomyslal Yamagata, miala ciemnobrazowe wlosy i podobnej barwy oczy. Miala dopasowany, prawie ciasny kombinezon. Przygladanie sie jej ksztaltom sprawialo Yamagacie przyjemnosc.

Вы читаете Merkury
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату