— Jakos sie pan nie odzywa — zauwazyl w koncu Yamagata.
— Tak — potwierdzil Alexios.
— O czym pan mysli?
Alexios odwrocil sie, by spojrzec z niechecia na starszego mezczyzne.
— Rozmyslalem sobie o kosmicznej wiezy.
— O kosmicznej wiezy? — spytal zdumiony Yamagata. — To bylo tyle lat temu.
— Tyle lat. I tylu ludzi zginelo.
— Technologiczny blad — odparl Yamagata. — Ludzie, ktorzy ja zbudowali, nie pomysleli o tym, jakie moze stwarzac zagrozenie.
— Czesc wiezy nadal leci sobie przez kosmos.
— Z cialami dziesiatkow ludzi.
— Zamordowanych ludzi — rzekl Alexios.
Yamagata chrzaknal.
— Tak, mozna to i tak postrzegac.
— To byl sabotaz. Ci ludzie zostali zamordowani.
— Sabotaz?
— Agentow Yamagata Corporation.
Yamagata otworzyl usta ze zdumienia.
— To nieprawda! To niemozliwe!
— Obaj wiemy, ze to mozliwe i ze tak sie wlasnie stalo — odparl Alexios nie zdejmujac odzianej w rekawice dloni z kierownicy.
— To jakies paranoiczne fantazje — warknal Yamagata.
— Naprawde? Ktos, kto bral w tym udzial i przezyl, opowiedzial mi cala historie. Zanim wynajeliscie zbirow, zeby uciszyli go na zawsze.
— Zbirow? — prychnal Yamagata. — Kiedy zawalila sie wieza, bylem w klasztorze Chota w Himalajach. Dowiedzialem sie o tym dopiero tydzien po tragedii.
— Tak, wiem. Taka ma pan historyjke.
Yamagata spojrzal na siedzacego obok, powaznego i opanowanego Alexiosa. To wariat, pomyslal. W oczach Alexiosa czailo sie cos wiecej niz gniew, cos wiecej niz wscieklosc. Po raz pierwszy od chwili, gdy wykryto u niego raka mozgu, Yamagata poczul, ze dusi go strach.
— Bylem szefem projektu budowy wiezy — oznajmil Alexios, z lodowatym spokojem, jakby otaczala go lodowa tarcza.
— Szef projektu budowy wiezy zostal wygnany.
Alexios usmiechnal sie.
— Podobnie jak pan, mialem wiecej niz jedno zycie.
— Nie mialem z wieza nic wspolnego — upieral sie Yamagata.
— Wieza zawalila sie z powodu akcji sabotazowej Yamagata Corporation. Jej ludzie uzyli nanomaszyn, zeby uszkodzic ja w najbardziej wrazliwym punkcie. Czlowiek, ktory wyprodukowal nanoboty, opowiedzial mi cala historie, zanim dopadli go wasi mordercy.
— I pan mu uwierzyl?
— Bal sie o swoje zycie — odparl Alexios. — I w koncu go dopadli. Wysadzili tez statek, ktorym lecielismy, zeby sie upewnic, ze wszyscy, z ktorymi rozmawial, tez zgineli.
— Ale pan przezyl.
— Przezylem. Zeby pomscic tych, ktorych zabiliscie. Zeby szukac zemsty za wlasne zmarnowane zycie.
— Ale ja… — Yamagacie przyszlo cos do glowy i zamilkl. To szaleniec, powtarzal sobie. Nie mam z tym nic wspolnego. Bylem w klasztorze. To Nobuhiko rzadzil korporacja. Tak jak teraz.
Nagle poczul puls w skroniach. Nobu! Jesli Yamagata Corporation byla zamieszana w zniszczenie wiezy, musialo sie to stac na rozkaz Nobu!
Nie, to niemozliwe, powiedzial sobie w duchu. Potrzasajac glowa z niedowierzaniem pomyslal, ze Nobu nie bylby do czegos takiego zdolny. Nie moglby byc tak bezwzgledny, tak… okrutny.
A moze jednak? Yamagata wspomnial te wszystkie lata, kiedy to za jego rada syn podburzal do mordow podczas drugiej wojny o asteroidy, wspomnial masakre habitatu
Alexios blednie odczytal wyraz pobladlej twarzy Yamagaty.
— Przyznaje sie pan wiec? Przyznaje sie pan, ze kosmiczna wieze zniszczono na panski rozkaz? Ze zamordowal pan cztery miliony mezczyzn, kobiet i dzieci?
Yamagata zrozumial, ze nie ma wyjscia. Jesli mu powiem, ze to Nobu, bedzie chcial go zabic. Lepiej niech juz mysli, ze to bylem ja. Wszystko co zrobil syn, obciaza tak samo jego, jak i mnie. Lepiej bedzie, jak wezme wine na siebie, a moj syn bedzie nadal zyl.
— No i? — naciskal Alexios.
Yamagata usilowal sie wyprostowac w pekatym skafandrze.
— Przyjmuje na siebie odpowiedzialnosc — rzekl bezbarwnym, pozbawionym zycia glosem.
— Doskonale — odparl Alexios, po czym skrecil i traktor zaczal sie toczyc w kierunku uskoku, powoli, lecz w nie unikniony sposob zblizajac sie do szczeliny w merkurianskim gruncie, a pierwsze promienie Slonca wyjrzaly zza horyzontu.
FRACHTOWIEC
Wracajac do swojej kajuty biskup Danvers intensywnie rozmyslal. Czy Lara mowi prawde? Na pewno. Na pewno! Z drugiej jednak strony cos mu mowilo: ale dlaczego mialoby tak byc? Zrobi wszystko, zeby uratowac meza i chronic syna. Powiedzialaby wszystko, gdyby tylko byla w stanie w ten sposob pomoc Victorowi.
Odsunal drzwi swojej kajuty i zobaczyl, ze w ciemnosciach mruga swiatelko telefonu. Wiadomosc! Serce zaczelo mu bic glosno. Z Atlanty. To musi byc odpowiedz na moje wiadomosci. Danvers wlaczyl gorne swiatlo i potruchtal do rachitycznego biurka, po czym wydal telefonowi polecenie odtworzenia wiadomosci.
Istotnie byla to wiadomosc z Atlanty. Od samego arcybiskupa!
Na malym ekranie telefonu pojawilo sie lyse, pomarszczone, przypominajace gnoma oblicze Carnaby’ego. Nie usmiechal sie, a jego oczy przypominaly dwa krzemienie.
— Ksieze biskupie, odpowiadam na wasze wiadomosci osobiscie, gdyz wasza sprawa jest w tej chwili niezmiernie wazna dla Nowej Moralnosci.
Danvers poczul ogromna wdziecznosc. Arcybiskup odpowiedzial mi osobiscie! Choc wiedzial, ze wiadomosc bedzie wedrowac pol godziny, zaczal ukladac w myslach pelna wdziecznosci odpowiedz dla arcybiskupa.
Carnaby mowil jednak dalej:
— Pewien wielki Amerykanin powiedzial kiedys, ze ekstremizm w obronie wartosci to nic zlego. Doceniamy ekstremalne srodki, do jakich ksiadz biskup sie uciekl, by zdyskredytowac bezboznych naukowcow, ktorzy z nami walcza. Niestety, w walce z ateistami nasz ruch musi byc postrzegany przez opinie publiczna jako nieskazitelny i poza wszelkimi podejrzeniami. Wasze metody, raz ujawnione opinii publicznej, moglyby sciagnac na nas podejrzenia i zdyskredytowac nas wszystkich.
Ale ja tego nie zrobilem, zawolal Danvers w duchu, patrzac na nieprzejednane oblicze Carnaby’ego. Nie zrobilem niczego niegodnego! Lara swiadkiem!
— A zatem — mowil dalej arcybiskup — nie mam wyboru: musze prosic ksiedza biskupa o odejscie z Nowej Moralnosci. Nie mozna dopuscic do tego, by czyny jednego czlowieka rzucaly niekorzystne swiatlo na caly ruch. Wiem, ze to dla ksiedza cios, ale to dla wiekszego dobra. Niech ksiadz pamieta, ze Bogu mozna sluzyc na rozne sposoby, a ksiedza sposobem bedzie podanie sie do dymisji i wystapienie z ruchu. Jesli ksiadz odmowi, zostanie publicznie osadzony zaraz po powrocie na Ziemie i skazany. Bardzo mi przykro, ze tak sie stalo, ale stal sie ksiadz ciezarem dla Nowej Moralnosci, a nie mozna dopuscic do tego, zeby jakakolwiek jednostka zagrozila