Jej gniew narastal. Dlatego, ze slowa Yeshola w straszliwy sposob zgadzaly sie z tymi, ktore ona sama powtarzala sobie przez dlugie lata, i potwierdzaly wstret, jaki czula do samej siebie, oraz poczucie ucisku, ktore towarzyszylo jej przez wszystkie dni jej zycia. Zawsze wierzyla w przeznaczenie.

— Ja nie podzielam waszych barbarzynskich kultow, Thenaara czy jakiegokolwiek innego glupiego bostwa, zadne z nich nie istnieje.

Na Yesholu bluznierstwo to nie zrobilo najmniejszego wrazenia.

— To Thenaar ciebie chce.

Dubhe wykonala gest zniecierpliwienia.

— Wszystko to niepotrzebne i smieszne pogaduszki. Przejdz raczej do sedna. Czego chcesz za zdradzenie mi tego, co wiesz?

— Widze, ze w dalszym ciagu nie rozumiesz. Ja nigdy nic ci nie powiem, ani teraz, ani w przyszlosci.

Dubhe wbila swoj sztylet w drewno biurka.

— Jezeli taki jest twoj zamiar, jestem kobieta martwa, a martwa kobieta niczego sie nie boi. Moze was calkiem nie unicestwie, ale z pewnoscia wielu z twoich ludzi, a ty sam jako pierwszy pojdziesz za mna.

— Zabojca jest zimny, Dubhe, a ty dzisiaj mowisz, nie myslac. Przeciez fakt, ze nic ci nie powiem, nie oznacza, ze nie chce ci pomoc.

Dubhe siedziala oszolomiona.

— My znamy sposob, aby utrzymac te klatwe pod kontrola.

— Klamiesz. Powiedziano mi, ze tak nie jest.

— Ten, kto to zrobil, nic nie zrozumial. To nie jest pieczec, to klatwa. A klatwa moze zostac zdjeta nawet przez kogos, kto jej nie rzucil.

— A wiec?

— A wiec my bedziemy ci podawac lekarstwo, ktore cie wyleczy, ale po trochu. Potrzeba bedzie lat, abys wyzdrowiala. A w ciagu tych lat bedziesz nam sluzyc.

Dubhe pozwolila sobie na sarkastyczny usmiech.

— Oto zatem powod wszystkiego…

— Widze, ze zaczynasz myslec.

— Do diabla…

— Jestes nierozsadna. Twoje miejsce jest tutaj: twoj codzienny bol i wciaz otwarta rana po smierci Sarnka… odczuwasz to wszystko, bo nie jestes jeszcze w domu. W tym miejscu odnajdziesz spokoj, ktorego szukasz, bo to tym murom i tej ciemnosci zostalas przeznaczona jeszcze przed narodzeniem. Dubhe patrzyla na niego twardo.

— Ty draniu, znalazles naprawde piekny sposob… Ale ja nienawidze tego miejsca i wole umrzec niz oddac sie wam w sluzbe.

— To twoj wybor. Ale przemysl to dobrze. Nie mowimy o smierci, jaka zawsze widzialas. Nie mowimy o starcu, ktory oddaje swa dusze na koncu swoich dni, we wlasnym lozku, byc moze zadowolony ze swojego malego zycia. Nie mowimy o truciznie, ktora zabije cie po kilku chwilach bolu, albo o ostrzu, ktore przeniknie twoje cialo, ani o wszystkich innych rzeczach, ktore pojmujesz i ktore znasz. Mowimy o otchlani, o miejscu, z ktorego nie mozna sie wydostac, miejscu mrocznym, ktorego nikt, zapewniam cie, nikt nie zna. Twoj umysl bedzie zanikal dzien po dniu, a ty bedziesz probowala odnalezc sama siebie, bedziesz probowala ze wszystkich sil. Ale Bestia, ktora w tobie zyje, nie zna spokoju i jest wiecznie wyglodniala. Bedzie cie pozerac kawalek po kawalku. Bedziesz widziala, jak dziala za posrednictwem twojego ciala, zobaczysz ja tak, jak tamtego dnia, kiedy dokonalas rzezi w lasku. I tak setki razy. A poza tym nie bedzie sie to juz dzialo tylko wtedy, kiedy zabijasz. Glod ciala i krwi stanie sie twoja obsesja, Dopadnie cie w lozku lub kiedy bedziesz szla, jadla, w kazdej chwili twojego dnia. Dopoki nie staniesz sie tylko zwierzeciem i nie zaczniesz zyc jak zwierze. Dopoki samo szalenstwo cie nie zabije. I nie mysl, ze bedziesz mogla sie zabic, zanim to wszystko sie dopelni, bo Bestia ci na to nie pozwoli. To nie bedzie szybkie. Nie bedzie piekne.

Dubhe czula, jak krople zimnego potu splywaja jej po plecach. Mogla zobaczyc to wszystko, co powiedzial Yeshol, uslyszec to i poczuc. Cale zycie identyczne jak te koszmarne dni, ktorych nie tak dawno doswiadczyla.

Podniosla przerazony wzrok na siedzacego nieruchomo mezczyzne.

— Jak mozesz zrobic mi cos takiego… jak mogles wykoncypowac… — slowa zamarly jej w gardle.

— Dla chwaly Thenaara. Kiedy juz bedziesz z nami, sama tez to zrozumiesz.

Dubhe patrzyla w ziemie. Brakowalo jej powietrza w tej klitce czula, ze jest zgubiona.

— Pokoj dla ciebie jest juz gotowy, zaraz za tymi drzwiami. Pierwszego dnia doswiadczysz bolu, poniewaz smierc zamieszkujaca to miejsce jest pokarmem Bestii, ale my damy ci lekarstwo i od razu poczujesz sie lepiej. Miedzy ocaleniem a straszliwa smiercia sa tylko te drzwi, Dubhe, tylko one. Twoje „tak” lub twoje „nie”.

Dubhe znow spojrzala w ziemie, byla wstrzasnieta. Potem wstala i otulila sie plaszczem.

— Nie moge teraz zdecydowac.

— Jak chcesz. Wiesz, gdzie mnie szukac, ale wiesz rowniez, co cie czeka, jezeli powiesz „nie”.

Dubhe wyciagnela sztylet ze stolu, poczekala, az Yeshol otworzy drzwi i wyprowadzi ja na zewnatrz.

— Dobrze sie zastanow, Dubhe, dobrze sie zastanow — powtorzyl jej po raz ostatni, kiedy tylko znalezli sie w sanktuarium.

Kobieta jeszcze modlila sie na swoim miejscu, wszystko bylo identyczne jak wczesniej, i wszystko wydalo jej sie nie do zniesienia.

Dubhe odwrocila sie i ruszyla raptownie, przemierzajac nawe coraz szybciej, az wybiegla ze swiatyni.

12. Droga prowadzaca w ciemnosc

Pierwszym odruchem bylo odejscie daleko, ponowna ucieczka do Krainy Slonca. Zrozpaczona Dubhe biegla, nie zatrzymujac sie ani na chwile, na granicy wlasnej wytrzymalosci, dopoki nie zobaczyla przed soba rozowiacego sie switu, dopoki nie zobaczyla, jak znika Kraina Nocy.

Byla wykonczona i bolala ja rana. Doskonale zdawala sobie sprawe z wlasnej nieroztropnosci, rozumiala, ze w ten sposob tylko wyrzadzi sobie krzywde, ale w tych dniach bardziej niz rozum liczyl sie strach, slepy i zimny. Dlatego musiala wrocic do domu. Wrocic do domu, aby o wszystkim zapomniec.

Dotarla szybko, w zaledwie piec dni przemierzyla przebyta uprzednio droge.

Wydawalo jej sie, ze znowu jest dzieckiem, wrocily do niej wszystkie dawne strachy.

Jakby Mistrz nigdy nie istnial, jakbym wciaz szukala Selvy i rodzicow.

Z impetem wpadla do groty i kiedy tylko poczula zapach plesni wydalo sie jej, ze czuje sie lepiej. Odetchnela pelnymi plucami, zamknela oczy.

Znowu w domu, sama. Powoli udalo jej sie odzyskac rownowage. Kilka dni poswiecila na leczenie sie. Rana byla podrazniona, czerwona i spuchnieta. Dubhe uzyla tej samej masci Toriego.

A podczas gdy cialo wracalo do zdrowia, miesnie rozluznialy sie, a skora na plecach stawala sie na powrot rozowa i elastyczna, myslala.

Wiele godzin spedzila na rozmyslaniach przy Ciemnym Zrodle. Nadeszla zima. Jeden dlugi burzowy wieczor i juz nastepnego dnia zapach powietrza byl inny, zmienila sie jego konsystencja i chociaz swiecilo slonce, jego promienie nie naruszaly koldry chlodu, ktora opadla na ziemie. Jednak Dubhe nie bala sie zimna, wrecz przeciwnie, szukala go i chodzila do zrodla noca, ubrana w zwykla koszule, i tylko plaszcz ja ogrzewal.

Musiala wrocic do jednosci ze swiatem, czuc pod otwartymi dlonmi naga ziemie. Dopiero, kiedy wszelkie inne wrazenia zostawaly unicestwione przez ten kontakt, wiedziala, ze moze rozumowac naprawde jasno.

Tylko Gildia miala antidotum. Nawet Magara nie mogla nic zrobic. Dubhe dobrze wiedziala, ze magia Gildii byla szczegolna. Mistrz mowil jej o tym. Chodzilo o zakazane zaklecia, nikczemna magie, ktora bazowala na smierci i obalaniu praw natury. Owe prastare formuly byly jednak reinterpretowane, przywracane w duchu kultu Thenaara. Ale krazyly tez glosy, zwlaszcza w Krainie Dni, ze Gildia byla jedynym prawdziwym depozytariuszem czarow elfickich, najmroczniejszych i najbardziej niegodziwych.

Slowa Yeshola rozbrzmiewaly w jej umysle i w nocy nie mogla powstrzymac sie przed wspomnieniem rzezi na polanie. I tak juz mialoby byc zawsze, az do najgorszej ze smierci.

Nie tylko znowu zabila, chociaz ze wszystkich sil starala sie z tego wydobyc, ale byla to regularna rzez —

Вы читаете Sekta zabojcow
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату