— Dla Miecza, ktory zarzyna — wymruczal i zebral krew do malej ampulki.

Na koniec dal jej czysty bandaz do otarcia krwi. Byl on wilgotny jakby czyms nasaczony.

Rozciecie bylo male, lecz glebokie, a widok krwi sprawil, ze Dubhe poczula niepokoj.

Bestia jest spragniona.

Od drugiego wieczoru Ghaan zaczal tez ksztalcic Dubhe. Wchodzil do celi, niosac ze soba inna dziwna ampulke, ktora kazal jej wachac, po czym Dubhe na jakis czas dochodzila do siebie i byla bardziej przytomna.

Pozniej jak przez mgle pamietala owe nocne godziny, jakie spedzila razem z tym mezczyzna, oszolomiona glodem i pragnieniem, i prawie zahipnotyzowana jego glosem, tak melodyjnym, kiedy opowiadal jej o Thenaarze.

— On jest najwyzszym Bogiem, o wiele potezniejszym od tych wszystkich, ktorych czci sie w Swiecie Wynurzonym…

— Thenaar jest panem nocy. Wschodzi z Rubira, gwiazda krwi. To tamta, widzisz? Nad twoja glowa. Osiaga szczyt o polnocy i wowczas panuje nad mrokami. Rubira jest sluzebnica Thenaara, idzie przed nim i go zapowiada…

— My, jego uczniowie, jestesmy Zwycieskimi. Ludzie nazywaja nas popularnie Zabojcami, ale my jestesmy Wybranymi, umilowanym szczepem Thenaara…

Na koniec kazdego spotkania Ghaan ja kaleczyl. Co wieczor rana w innym miejscu. Po dloniach przyszla kolej na przedramiona, potem na nogi. Ostatniego wieczoru nacial jej czolo.

— Siedem znakow, siedem — jak siedmiu Wielkich Braci, ktorzy naznaczyli nasza historie Zwycieskich, siedem jak dni w roku, kiedy Rubira jest zaslonieta przez ksiezyc, siedem jak siedem rodzajow broni Zwycieskich: sztylet, miecz, luk, lasso, dmuchawka, noze i rece.

Rany szybko sie zasklepialy — prawdopodobnie na bandazu byla jakas lecznicza masc — i zostawialy tylko lekki, bialy znak. Kiedy Dubhe przyjrzala sie swojej dloni, przypomniala sobie, ze Mistrz tez mial podobne blizny.

„Pamietaj, Dubhe, to symbole Gildii. Kiedy je widzisz, znaczy, ze masz do czynienia z Zabojca”.

Jestem Zabojca, tym, kim od zawsze powinnam byc — pomyslala ze zgroza.

Osmego dnia drzwi otworzyly sie i pojawila sie w nich postac inna niz wychudzona sylwetka Ghaana. Dubhe z wysilkiem podniosla oczy do nieba. Czerwona gwiazda, Rubira, jeszcze nie wzeszla.

— Okres oczyszczenia minal.

Spokojny i opanowany glos Yeshola.

— Dzis w nocy, kiedy wzejdzie Gwiazda Krwi, nastapi twoja inicjacja i od tego momentu bedziesz nalezala do Thenaara.

Zabrali ja z celi, kiedy tylko zrobilo sie ciemno. Przyszly dwie kobiety z ogolonymi glowami, tez ubrane w czarne habity. Prawdopodobnie byly to pomocnice Straznika Inicjantow, pomyslala Dubhe. Poprowadzily ja do innego pokoju, gdzie zapach krwi stal sie wyrazniejszy. Bylo to okragle, obszerne pomieszczenie, oswietlone wielkimi trojnogami z brazu, roztaczajacymi dziwny aromatyczny dym i ponure swiatlo tanczace po wykutych w skale scianach. Oprocz kobiet, ktore ja przyprowadzily, bylo tez dwoch mezczyzn. Oni rowniez byli ogoleni, ale nie mieli na sobie tunik, tylko szerokie spodnie z czarnego lnu, a ich torsy byly nagie i poznaczone bialymi bliznami, ktore rysowaly dziwne wzory, podobne do tych w swiatyni. U ich stop lezaly grube lancuchy. Miedzy nimi, na krzesle z wysokim oparciem i poreczami, siedzial Ghaan. Kobiety kazaly jej ukleknac.

— Co sie ze mna stanie? — sprobowala spytac Dubhe.

— Zobaczysz, kiedy to nastapi. Ghaan podniosl sie i opuscil pomieszczenie. Mezczyzni pozostali nieruchomo na swoich miejscach, a kobiety zajely sie dziewczyna. Daly jej nowa karafke z woda i kawalek chleba, na ktory Dubhe rzucila sie wyglodniala. Pochlonela go paroma kesami. Potem podaly jej szklaneczke pelna fioletowego plynu o bardzo mocnym zapachu. Najpierw kazaly jej wdychac gleboko jego opary, a potem wypic. Ciecz byla mocna i palila ja w gardle tak, ze lzy stanely jej w oczach. Kobiety kazaly jej usiasc i na kilka chwil zostawily ja w spokoju.

Dubhe czula sie wykonczona, chociaz chleb i woda dodaly jej nieco sil, ale tez i dziwnie otepiala. Swiat chwial sie przed jej oczami w rytm plomieni w trojnogach.

— Co mi dalyscie do picia? — wymruczala.

— Ciii — powiedziala jedna z kobiet. — Inicjant nie powinien sie odzywac. To pomoze ci zniesc wszystko.

Daly jej jeszcze wody, a potem wyszly.

Dopiero wtedy ruszyli sie mezczyzni. Dubhe zobaczyla, jak biora lancuchy i zblizaja sie do niej. Nalozyli je jej na stopy i rece. Prawie zachcialo jej sie smiac. Dotarla az do tego momentu z wlasnej, nieprzymuszonej woli, dobrze swiadoma swojego wyboru, a teraz skuwali ja tak, jakby byla wiezniem.

— Przeciez nie uciekne… — probowala protestowac.

— To nie ze wzgledu na ciebie, ale z powodu klatwy.

Dubhe nie pojela jasno tych slow.

Podniesli ja, podtrzymali prawie z troska i wyprowadzili.

Znowu znalezli sie w plataninie dlugich, ciemnych i wilgotnych chodnikow. Sciany strasznie falowaly, jakby byly zywym jelitem, i wydawalo jej sie, ze groza zawaleniem. Potem do Dubhe powoli zaczal docierac jakis dzwiek przypominajacy oddech. Tak, jakby gdzies tam ukrywalo sie jakies dyszace zwierze. Poczula zapach krwi, coraz mocniejszy i bardziej przenikliwy, i zaczela sie pocic. Nogi zdawaly sie odzyskiwac sile, kroki stawaly sie coraz pewniejsze, ale jej serce bilo coraz mocniej.

To ona. Sciga mnie. Szuka mnie. Bestia!

Mezczyzni wzmocnili uscisk na jej ramionach, a daleki odglos powoli przeksztalcal sie w ponura psalmodie, zalobna litanie, jakiej Dubhe nigdy nie slyszala.

Zakrety, odcinki schodzace, a potem wznoszace sie, schody. Droga coraz bardziej przypominala labirynt, a teraz i sciany pulsowaly tym spiewem, drzaly od slow mruczanych przez wiele osob. Zapach krwi stawal sie coraz mocniejszy, przyprawiajacy o mdlosci.

— Nie, nie… — probowala wyszeptac Dubhe, kiedy przez jej ramiona i nogi przebiegaly krotkie skurcze.

Pomruk stawal sie gluchym grzmotem, a zapach byl nie do wytrzymania. Wreszcie doszli do sali.

Byla to olbrzymia naturalna grota ze sklepieniem pelnym zaostrzonych stalaktytow. Polyskujace swiatlo zaru zawieszonego pod sufitem dawalo zycie zlowrogim stworzeniom z cienia na scianach. Srodek sali zajmowaly dwa wielkie baseny wypelnione krwia. To stad pochodzil zapach. W basenach moczyl stopy wykuty w czarnym krysztale posag Thenaara, o wiele wiekszy niz ten w swiatyni. Statua byla taka sama, jak jej kopia w swiatyni: tak jak tamta trzymala w dloni sztylet i blyskawice, ale jej oblicze, o ile to bylo mozliwe, mialo jeszcze bardziej nikczemny wyraz.

Pomiedzy stopami posagu znajdowala sie kolejna postac z czarnego krysztalu, o mniejszych rozmiarach, ledwo siegajaca kolan Thenaara. Zmieszana Dubhe nie potrafila jasno rozpoznac, co przedstawia, ale wydawalo jej sie, ze bylo to ubrane w tunike dziecko o dziwnie powaznym i smutnym spojrzeniu.

Miejsce u stop obu posagow, wokol basenow, zajmowal tlum mezczyzn i kobiet w czerni. Zwyciescy, jak nazwal ich Ghaan. Zabojcy. To oni recytowali, monotonnie wzywajac Thenaara. Sciany rozbrzmiewaly tym krzykiem, nawet posadzka drzala.

Kiedy tylko Dubhe dostrzegla krew, wrzasnela; wydawalo jej sie, ze Bestia rozrywa jej cialo. Chciala pic, nasycic sie i zabijac. Zaczela sie miotac i wyrywac, ale towarzyszacy jej mezczyzni przytrzymali ja mocno i popchneli w kierunku basenu.

Tak jak tamtego wieczoru na polanie Dubhe przygladala sie wszystkiemu bezradnie. Widziala wlasne cialo opetane przez Bestie i byla przerazona.

Bedzie jak wtedy! Znowu rozszarpie ciala tych ludzi! A Bestia mnie pozre!

Kiedy zanurzyli jej stopy we krwi, poczula, ze mdleje.

Yeshol stal przed nia ze zmieniona w mistycznej ekstazie twarza, a jego glos dominowal nad wszystkimi innymi. Dwoch mezczyzn przytwierdzilo ciazace u jej nadgarstkow i kostek lancuchy do odpowiednich pierscieni i Dubhe zostala sama w basenie. Sliska krew pokrywala jej stopy.

Na znak Yeshola w sali zapanowala cisza i slychac bylo jedynie krzyk Dubhe. Jej wlasnym uszom wydawal sie nieludzki.

Вы читаете Sekta zabojcow
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату