pas drobnego piasku, ktory wpada do nieskonczonej przestrzeni w kolorze ochry. Jak okiem siegnac az po horyzont — woda, woda poruszana wiatrem, zalamujaca sie na piasku wielkimi falami bialymi od piany Z jednej strony, prawie na granicy miedzy piaskiem a morzem, stoi podniszczona chatka ze slomianym dachem i scianami z szesciennych glazow. Mezczyzna kieruje sie w tamta strone, ale nie Dubhe.

Dubhe biegnie po plazy, wiatr smaga jej twarz. Pedzi do wody. Zatrzymuje sie w odleglosci kilku metrow i patrzy na nia jak zaczarowana. Zapach, ktory czula przez cala droge, teraz jest bardzo silny. To won tego nieskonczonego bezmiaru wody, czegos, czego umysl nie moze ogarnac. Nigdy nie widziala niczego podobnego ani tym bardziej czegos, co wzbudzaloby w niej tak wielki lek.

Fale, wysokie na dwa metry, sa najpotezniejszym zjawiskiem, jakie kiedykolwiek miala okazje zobaczyc. Dubhe obserwuje to widowisko z mieszanina bojazni i zachwytu.

Dlon opadajaca na jej ramie zaskakuje ja. Jak zawsze mezczyzna bezszelestnie podszedl do niej od tylu i nawet nie wyczula jego obecnosci.

— Co to jest? — mruczy Dubhe.

— Ocean, moj dom — odpowiada czlowiek.

Wieczorem Dubhe nieoczekiwanie zamienia sie w rwaca rzeke. Zupelnie tak, jakby chciala nadrobic dlugie dni milczenia. Mezczyzna przygotowal pieczone mieso i stopiony ser, i na widok smakowitej kolacji zastawionej na spartanskim stole Dubhe zaczyna mowic.

Mezczyzna pyta ja po prostu o imie, a Dubhe zaczyna. Opowiada mu wszystko, nie zatrzymujac sie nawet na chwile, o swoim zyciu w Selvie, juz tak odleglej, potem znajduje nawet odwage i mowi mu o Gornarze i o tym, jak go zabila. Nie potrafi niczego przemilczec. A potem zycie podczas tamtych dni spedzonych w lesie, krotka przerwa w obozowisku, noc jego zniszczenia, az wreszcie dzien, w ktorym sie poznali.

Wydaje sie, ze mezczyzna nawet nie slucha, ale dla Dubhe nie ma to znaczenia, liczy sie tylko mowienie.

Kiedy wreszcie milknie, jest pozna noc. Na stole resztki kolacji. Mezczyzna powoli pali fajke. Tyton to nowy zapach dla Dubhe; w Selvie nie znala nikogo, kto by palil.

Po kilku sekundach mezczyzna usmiecha sie gorzko.

— Duzo mowisz — zauwaza z pewna irytacja. Potem powaznieje. — Uciekam z miejsca, gdzie dorastaja tacy jak ty i gdzie robia z nich takich jak ja.

Dubhe nie rozumie.

Mezczyzna zaciaga sie jeszcze raz, po czym podejmuje watek:

— Ten, kto tak jak ty zabija w mlodosci, jest predestynowany, przeznaczony do zabojstwa. Od chwili, kiedy po raz pierwszy przelewa czyjas krew, jego droga jest naznaczona: nie moze zrobic nic innego, tylko poswiecic sie mordowaniu. To jego nieuniknione przeznaczenie. Ale zwykli ludzie nie moga tego zrozumiec; dla zwyklych ludzi tacy jak ja i ty sa zagrozeniem. To dlatego cie wygnali. Nawet twoja matka i twoj ojciec nienawidza cie, bo sila ktora jest w tobie, sila, ktora popchnela cie do zabicia twojego przyjaciela, przeraza ich.

Dubhe patrzy na niego szeroko otwartymi oczami. Nie wie, co powiedziec. A przeciez tym razem doskonale rozumie, co ten czlowiek do niej mowi. To cos strasznego. Cos, o czym juz sama myslala. Jest zatem zla, to dlatego ja wygnali. Urodzila sie zla, bogowie tego chcieli i nic nie moze odmienic tej strasznej prawdy.

A wiec?

Patrzy na mezczyzne i ma nadzieje, ze powie on cos, co rozwieje jej obawy. Ale on dalej spokojnie pali.

— Tak mowia wielbiciele Thenaara — dodaje, i w jego glosie slychac nutke pogardy. — Ty zas mozesz w to wierzyc lub nie.

— A ty w to wierzysz? — pyta Dubhe z wahaniem.

— Ja w nic nie wierze.

Dym skreca sie w powolne spirale wzdluz belek chatki.

— Ja jestem zabojca. Zabojca zyje z morderstw i w samotnosci. Pomoglem ci, bo ocalilas mi zycie, wiec ci sie odplacilem. Ale nie moge wlec ze soba glupiej dziewczynki. Dam ci czas na dojscie do zdrowia, a potem bedziesz musiala odejsc. Kazdy idzie swoja droga. Moja jest droga samotna. Ty musisz znalezc swoja.

Mezczyzna oproznia fajke. Nastepnie wstaje i wychodzi do swojego pokoju, zgasiwszy swiece.

14. W czelusciach Domu

Dubhe obudzila sie w polcieniu. Lezala na brzuchu na raczej niewygodnym lozku przykrytym posciela z surowego lnu i skorami wydzielajacymi odrzucajacy smrod.

Przerazliwie bolala ja glowa i czula sie oszolomiona. Dokladnie jednak pamietala to, co sie dzialo, zanim zemdlala. Rytual bol.

Tym razem tez zyje.

Obrocila sie z wysilkiem. Znajdowala sie w obszernej, wykutej w skale sali; wysoko na suficie umieszczony byl zwykly szyb dostarczajacy powietrze, a na scianach zawieszone byly pochodnie z brazu. Swiatla bylo malo. Dojrzala inne lozka, ale nie miala ani sily, ani ochoty patrzec, czy sa pelne, czy puste. To musialo byc cos w rodzaju infirmerii, izby chorych.

— Dzien dobry.

Mlody i swiezy glos kobiecy zaskoczyl ja. Odwrocila glowe i zobaczyla siedzaca przy jej lozku dziewczyne. Byla niewiele starsza od niej i ubrana zgodnie z moda Zabojcow. Miala na sobie czarna koszule z szerokimi rekawami i skorzany gorset. Giemzowe, dosc obcisle spodnie tez byly czarne i wlozone w wysokie buty. W jej stroju byly tylko dwa kolorowe akcenty: posrebrzany pas i krwistoczerwone guziki gorsetu.

Dziewczyna byla blada blondynka o kreconych wlosach. Miala delikatne piegi wokol nosa i dlugie, smukle dlonie.

— Kim jestes? — zapytala Dubhe.

— Strazniczka, ktora nauczy cie zycia Zwycieskich. Mam na imie Rekla, ale dla ciebie jestem po prostu twoja Strazniczka.

Nauczycielka zatem.

Taka mloda…

— Co to za miejsce?

— Infirmeria. Przyprowadzili cie tu po twojej inicjacji. Dziewczyna wyciagnela z kieszeni spodni ampulke i podsunela jej pod nos.

— Widzisz to?

Dubhe nie tylko widziala, ale i rozpoznawala. Byl to ostatni obraz jaki zarejestrowaly jej oczy przed zapadnieciem sie w ciemnosc: Yeshol dal jej pic z tej ampulki.

— Tak sie sklada, ze jestem Strazniczka Trucizn.

Strazniczka Trucizn, kolejne dosc wysokie stanowisko, moze nawet zbyt wysokie, jak na dziewczyne, ktora wygladala na mniej niz dwadziescia lat.

— To jest lekarstwo na twoja klatwe, ten plyn jest cienka linia oddzielajaca cie od szalenstwa.

Usmiechnela sie prawie szczerze. Dubhe natychmiast poczula, ze jej nienawidzi.

— Tylko ja tutaj znam jego recepture i jedynie ja mam prawo ja trzymac. I tylko dzieki temu Bestia nie zabije cie w przyszlosci. Dam ci jedna buteleczke tygodniowo, nie wiecej, i zawsze tylko mnie bedziesz mogla prosic o kolejna. Wylacznie od mojej niepodwazalnej decyzji zalezy, czy ci ja dam, czy nie.

Dubhe zgrzytnela zebami.

— Grozisz mi?

Usmiech nie znikl z warg Rekli.

— Alez skad. Podaje ci tylko warunki twojego przebywania tutaj, warunki, ktore uzgodnilas z Najwyzszym Straznikiem, zanim poswiecilas swoje zycie Thenaarowi. Przypominam ci tez, ze jestes uczennica: nie wolno ci traktowac mnie z taka poufaloscia. Dubhe byla zbyt zmeczona, aby odpowiedziec, a zreszta jej umysl byl jeszcze przycmiony po rytuale inicjacji. Niespodziewanie w jej glowie zaczely wynurzac sie strzepki wspomnien.

— Czy zawsze tak bedzie? — spytala. — Czy bede sie zle czula za kazdym razem, kiedy dostane eliksir?

Вы читаете Sekta zabojcow
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату