— Czujesz sie zle, bo klatwa zostala pobudzona, a nie przez moja miksture. Nie boj sie, bedziesz w stanie wypelniac swoje obowiazki Zwycieskiej.
Rekla odlozyla buteleczke i znowu spojrzala na Dubhe.
— Bede twoim cieniem przez wiele dni. Nie wiesz nic o kulcie Thenaara z wyjatkiem tego, co powiedzial ci Straznik Inicjantow. Jest wiele innych rzeczy, ktore musisz wiedziec; musisz tez wytrenowac swoje oslabione przez przywary Przegrywajacych cialo w technikach Zwycieskich. Ale na wszystko jest czas.
Usmiechnela sie znowu. Czesto to robila.
— Dzisiejszy dzien mozesz poswiecic na odpoczynek; wieczorem zaprowadze cie do twoich pokojow i rozpoczniesz zycie Zwycieskiej.
Podniosla sie, po czym pochylila sie nad Dubhe.
— Odpocznij — powiedziala, ale ton jej glosu byl dziwny, a kiedy Dubhe spojrzala jej w oczy, dostrzegla w nich blysk nikczemnosci.
Rekla wrocila do niej wieczorem. Dubhe caly dzien przysypiala; jednak o ile jej cialo wypoczelo, nie mogla powiedziec tego samego o swoim umysle.
Jej sen byl lekki i niespokojny, dreczony wizjami.
Rekla podeszla do lozka znowu usmiechnieta.
— Czujesz sie gotowa?
Dubhe przytaknela. Wolalaby zostac tam jeszcze troche, ale nie mogla odsuwac momentu stawienia czola decyzji, ktora podjela. Zeszla z lozka.
Rekla podala jej zawiniatko.
— Tu sa twoje ubrania.
Dubhe wziela je do reki. Byly identyczne jak stroj Strazniczki, jedynie guziki gorseciku byly czarne, a nie czerwone.
— Yeshol…
Kobieta natychmiast ja uciszyla.
— Jak smiesz — powiedziala, a jej twarz stala sie nagle surowa. — Nikt z nas nie jest godzien wypowiadac imienia Najwyzszego Straznika, a juz ty najmniej ze wszystkich. Zdarza ci sie to pierwszy raz, wiec bede wyrozumiala, ale jezeli jeszcze raz przylapie cie z tym imieniem na ustach, kaze cie ukarac. Dla nas wszystkich jest to Jego Ekscelencja. Dubhe skrzywila sie.
— Jego Ekscelencja powiedzial mi, ze dostane moj sztylet.
— Dostaniesz go w swoim pokoju. Teraz sie ubieraj.
Znowu szly przez waskie tunele i korytarze. Rekla bez zadnego wahania obierala jeden za drugim, a Dubhe starala sie zapamietac wszystkie zakrety, jakie mijaly. Bylo to jednak trudne. Jedynym elementem, jaki moglby pomoc w orientacji, byl odor krwi. Przesycal kazdy kat, ale czasami byl silniejszy, a czasami slabszy. Byl to ulotny slad, ale Dubhe, tak jak nauczyl ja Mistrz, zawsze cwiczyla rowniez i wech. Dziwila sie, ze zapach ten wywoluje w niej tylko mdlosci, a nie pobudza Bestii. Oczywiscie, czula sie niespokojna, jakby cos w niej mialo zaraz eksplodowac, ale byla pewna, ze jest w stanie sie kontrolowac.
Wreszcie Rekla sie zatrzymala.
— Tutaj mieszkaja Zwyciescy.
Dubhe byla zdumiona; wyobrazala sobie, ze ludzie ci spia w jakims wspolnym dormitorium, a tutaj okazalo sie, ze maja wrecz oddzielne pokoje.
Rekla wyciagnela stary, zardzewialy klucz i wlozyla go do zamka. Drzwi otworzyly sie. Strazniczka zatrzymala sie w progu i pokazala jej klucz.
— To jest twoja kwatera, a to twoj klucz. Ale Straznik Cel ma klucz, ktory otwiera wszystkie drzwi, wiec moze wejsc, kiedy chce.
Kobieta weszla, a Dubhe za nia. Pokoj byl nadzwyczaj maly. Nie mial zadnego okna poza tradycyjnym niewielkim otworem prowadzacym na zewnatrz, zakonczonym w glebi malym szklanym okienkiem, ktore mozna bylo zamknac w razie deszczu, czy sniegu. W rogu — mala wneka z wszechobecnym posazkiem Thenaara z czarnego krysztalu. Przy scianie stalo stare i zniszczone drewniane lozko. Na nim troche byle jak rzuconej slomy, poduszka. zlozona i gotowa do uzytku posciel i koce. W nogach lozka ustawiono mahoniowa lawe skrzyniowa, na ktorej Dubhe zobaczyla blyszczacy sztylet. Yeshol nie klamal. Obok sztyletu stal dzbanek prosty gliniany kubek i wielka klepsydra z ciemnego drewna.
— To jest twoj pokoj. W skrzyni sa ubrania na zmiane.
Dubhe podeszla do skrzyni i przypiela sztylet do pasa.
— No juz, idziemy.
Rekla wyszla z pokoju, a Dubhe podazyla za nia. Znow przemierzyly szereg przeniknietych zapachem krwi korytarzy. Po kilku minutach dotarly do obszernego salonu.
— Tutaj jadaja Zwyciescy: przychodzi sie tu w pierwszej godzinie po swicie, w poludnie i godzine po zachodzie slonca. Przysluguja nam te trzy posilki, ani mniej, ani wiecej.
Byla to prostokatna sala pelna ciemnych lawek ustawionych porzadnie wokol hebanowych stolow. Przy dlugiej scianie miescilo sie cos w rodzaju ambony podtrzymywanej przez znieksztalcony posag cyklopa.
— Musimy sie pospieszyc, do posilku zostala niecala godzina.
Rekla przyspieszyla kroku, a Dubhe prawie stracila ja z oczu, tak szybko i pewnie poruszala sie wsrod korytarzy.
— Dzisiaj po kolacji dam ci plan tego miejsca. W ciagu dwoch dni bedziesz musiala sie nauczyc lokalizacji wszystkich pomieszczen, czy wyrazam sie jasno?
Dubhe nie odpowiedziala, ograniczyla sie do podazania za nia.
Dotarly do schodow, zeszly po nich i znalazly sie w obszernej okraglej, calkowicie pustej sali. W scianie otwierala sie seria czarnych jak smola drzwi.
— Tam sa sale treningowe. Ja bede cie uczyc wszystkiego o kulcie, ale cwiczenia bedziesz wykonywac pod okiem innego Straznika.
Rekla szybko ruszyla przez sale. W niektorych staly manekiny, w innych tarcze i rozmaite cele. Wszystkie sciany poobwieszane byly wszelkimi rodzajami broni: lukami, dmuchawkami, sztyletami o roznych ksztaltach. Dubhe zobaczyla tam rowniez wiele mieczy, a byla to bron, ktora ledwie znala, poniewaz Mistrz zawsze mowil jej, ze mordercy jest ona zbedna.
W wielkim pospiechu przemierzyly z powrotem droge. Ktora dopiero co przeszly, a kiedy znajdowaly sie na schodach, ponury dzwon wybil dwa razy.
— To sygnal kolacji. Sa cztery uderzenia: za czwartym drzwi sie zamykaja i nikt nie moze juz wejsc.
Sala byla juz pelna i na pierwszy rzut oka Dubhe oszacowala, ze w srodku znajduje sie przynajmniej jakies dwiescie osob. Dwustu najbardziej niebezpiecznych zabojcow Swiata Wynurzonego, dwustu zabojcow, ktorzy nagle stali sie jej kolegami. Byli tam mezczyzni i kobiety oraz dosc znaczna grupa dzieci siedzacych przy oddzielnym stole, ubranych w czarne tuniki i pilnowanych przez jakas dziesiatke odzianych na czerwono kobiet.
— Chodz za mna.
Rekla i Dubhe zajely miejsca przy koncu jednego ze stolow, a kiedy Dubhe usiadla, poczula na sobie kilka zainteresowanych spojrzen. Wytrzymala je pewnie. Nie zamierzala dac sie traktowac jako ciekawostka. Szybko przestano przygladac sie jej natarczywie.
— Nie powinnam tu z toba byc — wymruczala Rekla. — Straznicy jedza razem przy tamtym stole. — Wskazala na oddzielona czesc, gdzie siedzieli inni mezczyzni i kobiety, z takimi jak ona kolorowymi guzikami przy gorsetach. — Ale jestes nowa i zostalas mi powierzona. Thenaar wybaczy mi to niewielkie odstepstwo od regul.
Lekki szmer wypelnial sale, ale ucichl nagle, kiedy tylko przy ambonie ukazala sie czerwona sylwetka. Dubhe rozpoznala ja od razu. Byl to Yeshol.
Jednoczesnie w glebi sali pojawily sie byle jak ubrane i bose postacie o podkrazonych oczach i pokrytych glebokimi bruzdami twarzach ludzi cierpiacych glod i prace ponad sily. Jedni trzymali w rekach wielkie garnki, inni zas niesli gliniane talerze i sztucce, ktore zaczeli rozkladac przed kazdym stolownikiem.
Rekla ponownie zwrocila sie do niej i szepnela jej na ucho: