Mimo ze wrzeszczala, glos Yeshola przebil sie przez jej krzyki.
— Potezny Thenaarze, zdobycz, ktora dlugo Ci umykala, jest teraz tutaj, przed Toba, i prosi, aby ja przyjac w zastepy Twoich. Dla Ciebie porzuci szeregi Przegranych, wyrzeknie sie swojego grzesznego zycia i podazy droga Zwycieskich. Yeshol wyciagnal ampulke pelna czerwonej cieczy.
— Jest juz oczyszczona, ofiarowuje Ci swoje cierpienie i swoja krew.
Zgromadzenie podjelo recytacje dziwnej modlitwy. Yeshol wlal krew do basenu, a chor glosow podniosl sie wyzej i glosniej.
— Krew do krwi, cialo do ciala, przyjmij ofiare i zabierz ze soba potomstwo smierci.
Dubhe upadla na kolana. Byla bliska szalenstwa. To, czego starala sie uniknac, mialo wlasnie nastapic. Szalenstwo. Bol. Smierc. Najgorsze z mozliwych. Oszukali ja.
Zgromadzenie znow zamilklo i podniosl sie czysty i mocny glos Yeshola. — Niech Twoja krew, potezny Thenaarze, oczysci i naznaczy nasza nowa siostre i odcisnie na niej Twoj mroczny znak.
Wzial talerz z brazu, zanurzyl go w basenie, po czym wylal zebrana krew na glowe Dubhe. Dziewczyna osunela sie jeszcze nizej.
— Zapamietaj ten bol, to cierpienie. To wlasnie cie spotka, jezeli nie bedziesz nam posluszna. Ale poniewaz bylas grzeczna, czeka cie nagroda.
Przysunal do jej ust ampulke i chlodna ciecz splynela jej do gardla. Szpony, ktore jeszcze chwile przedtem wczepione byly w jej piers, zdawaly sie odstepowac, a dziewczyne ogarnal dziwny spokoj. Potem wszystko stalo sie czarne.
CZESC DRUGA
Zyciorys Tyrana w wielu punktach pozostaje jeszcze tajemnica. Zrodla przepadly, a wiele sposrod osob, ktore go poznaly, zginelo podczas Wielkiej Zimowej Bitwy, kladacej kres jego panowaniu. Historia, ktora zamierzam odtworzyc, jest zatem fragmentaryczna i niezbyt jasna. Nawet czterdziestoletni okres jego panowania pozostaje mroczna epoka i nie mamy na jej temat dokladnych informacji. Wiadomo niezbicie, ze urodzil sie w Krainie Nocy. Rownie pewne wydaje sie tez, ze w ktoryms momencie udalo mu sie wstapic do Rady Czarodziejow — tak wynika ze spisow z tamtych lat. Skadinad jedyna powszechnie znana cecha charakterystyczna byl jego wyglad: mial postac nie wiecej niz dwunastoletniego dziecka, co bylo rezultatem nie do konca wyjasnionej kary. Wiemy takze, ze w ciagu czterdziestu lat w porazajacy sposob udalo mu sie zagarnac prawie caly Swiat Wynurzony. Kiedy zamierzal podbic rowniez Kraine Morza i Slonca, zostal powstrzymany przez oddzialy Wolnych Krain pod dowodztwem Nihal. Niewiele z kolei mozna powiedziec o jego celach i o organizacji, jaka zamierzal ostatecznie nadac swemu krolestwu. Niektorzy twierdza, ze pragnal jedynie samej wladzy, a inni — ze dazyl wylacznie do destrukcji. Niektorzy wysuwaja przypuszczenia, ze to raczej wypaczona milosc do Swiata Wynurzonego doprowadzila go do szalenstwa. Wsrod takiego natloku hipotez nie potrafie wyroznic tej jedynej, odpowiadajacej prawdzie; nalezy pogodzic sie z faktem, ze prawda umarla wraz z nim.
13. Mistrz
Dubhe widzi, jak dym powoli pochlania te postac. Jeszcze chwila i mezczyzna calkiem zniknie, jego brazowy plaszcz jest juz nie wiecej niz kolorowa plama na tle brudnej bieli otaczajacej wioske. Jej wybawca. Dubhe rzuca sie ku drzwiom. Idzie za nim, nie wiedzac, dlaczego. Podaza w pewnej odleglosci, upusciwszy czerwone jablko, po ktore weszla do tamtego domu.
Poza wioska dym rzednie, a powietrze przybiera swoj zwykly zapach: zapach, ktory teraz jest dla niej prawie znajomy, zapach czegos dobrego i czystego. Zapach tego czlowieka.
Boi sie go, nie moze zaprzeczyc. Dlatego nie podchodzi zbyt blisko, pozostaje w pewnej odleglosci. Ale czlowiek, ktorego postanowila sledzic, nie jest zwykla osoba. Czuje to.
Zachod slonca barwi ziemie kwasnym odcieniem zolci. Niskie chmury znacza linie miedzy sloncem a niebem. Mezczyzna zatrzymuje sie, odwraca. Dubhe chowa sie za drzewo. — Wiem, ze tam jestes.
Dubhe milczy, ale oddycha gleboko. Nie czuje juz jego obecnosci boi sie, ze sobie poszedl, ze zostawil ja sama. Wychyla sie zza drzewa. Nic. Trawa. Potem jakas dlon laduje na jej ramieniu i dziewczynka wzdryga sie, blyskawicznie sie odwraca i celuje sztyletem. To on.
— Powiedzialem ci, zebys poszla na polnoc, jezeli nie masz domu.
Dubhe trzyma wyciagniety przed siebie sztylet. Jej umysl jest pusty, kolacze sie w nim tylko jedna, obezwladniajaca mysl.
— Nie moge zabrac cie ze soba i wierz mi, tak bedzie lepiej dla ciebie. Przestan za mna isc albo cie zabije.
Mezczyzna po raz drugi odwraca sie i odchodzi. Dubhe patrzy na lekko odstajacy na plecach plaszcz. Potem znow zaczyna za nim isc.
Noca mezczyzna robi postoj w lesie. Nie rozpala zadnego ogniska. Zreszta jest bardzo goraco, a na niebie widnieje wspanialy ksiezyc. Dubhe patrzy w jego strone przez kilka chwil. Jest pelny, chlodny i gigantyczny.
Mezczyzna je troche suszonego miesa, ale nie zdejmuje kaptura. Nie sciaga go nigdy. Dubhe patrzy z pozadaniem na to mieso, a jej zoladek sie skreca. Poszla do wioski, aby zdobyc jedzenie, ale jej sie nie udalo. A teraz jest glodna. Chcialaby podejsc do tego czlowieka i cos wyzebrac, ale brakuje jej odwagi. Tak wiec zostaje na swoim miejscu i czeka, az on zasnie.
Mezczyzna nie odslania twarzy nawet we snie. Ale Dubhe nie moze spac. Dreczy ja glod.
Jest rozdarta pomiedzy wdziecznoscia dla swojego wybawcy a szarpiacym jej wnetrznosci glodem. W koncu zwycieza glod. Robi tak, jak wtedy, kiedy bawila sie ze swoimi przyjaciolmi w Selvie, tylko tym razem zabawa jest naprawde powazna. Kladzie sie na brzuchu i pelznie po trawie. Stara sie robic jak najmniej halasu, nie wiedzac, ze wobec mezczyzny, z ktorym ma do czynienia, jej wysilki sa calkowicie zbedne.
Dociera do celu. Sa tu dwa pakunki: jeden to pewnego rodzaju drewniana skrzynka, mezczyzna musi ja zwykle nosic na plecach pod plaszczem, bo Dubhe nie zauwazyla jej wczesniej. Drugi to plocienny worek; Dubhe otwiera go i wobec uwalniajacych sie zapachow czuje, ze slabnie. Jest tu suszone mieso, ale tez orzechy, mala gomolka sera, twardy chleb, flaszeczka wina. Korci ja, zeby wziac wszystko, ale zadowala sie kawalkiem sera byle jak ucietym sztyletem.
Oczy mezczyzny w ciemnosci sa otwarte i czujne.
Dubhe sledzi go dalej — od momentu, kiedy wstaje, przez caly dzien.
W porze obiadowej mezczyzna zatrzymuje sie nad brzegiem potoku i obmywa twarz lodowata woda, ale nawet teraz Dubhe nie moze zobaczyc jego oblicza. Zaczyna byc ciekawa. Jedzac spokojnie swoj kawalek chleba,