Dubhe? Rozumiesz?
Oczy Rekli blyszczaly jak nigdy, rozpalone wewnetrznym ogniem.
— Przez lata walczyl, zabijal, masakrowal, po kolei podporzadkowujac sobie krolestwa, aby odtworzyc na ziemi krolestwo Thenaara. W czelusciach jego palacu Gildia wzrastala i rozkwitala.
Yeshol byl jego prawa reka.
— Tyran byl najgorszym nieszczesciem, jakie kiedykolwiek wydarzylo sie w Swiecie Wynurzonym… — sprobowala zauwazyc Dubhe.
— Milcz! — wrzasnela Rekla z twarza sciagnieta gniewem. — Co ty o tym mozesz wiedziec? Tak wlasnie mowi plebs, ktory nic nie rozumie; to sa plotki rozsiane przez Nihal i Sennara, ktorzy go zabili, przekleci! Prawda jest inna.
Dubhe siedziala przygwozdzona do lawki, zbielalymi kostkami trzymala sie krawedzi.
— Nie… wszyscy wiemy, co zrobil… i do czego doprowadzil Swiat Wynurzony…
Rekla wymierzyla jej policzek.
— Pros o przebaczenie! Pros Thenaara o przebaczenie za to obrzydliwe bluznierstwo! Aster byl swietym tych czasow.
Dubhe otrzasnela sie i podniosla.
— Niestety, Asterowi nie udalo sie doprowadzic do konca planow Thenaara. Yeshol byl przy tym, kiedy upadl, kiedy Nihal zwyciezyla, kiedy Twierdza rozkruszyla sie w naszych dloniach.
Rekla byla wzruszona. Musiala otrzec sobie lze z kacika oka.
— Ale on powroci — ciagnela dalej pewnym glosem. — Jego pobyt na tej ziemi byl tylko preludium do tego, co sie stanie. Powroci, razem z pozostala Wielka Siodemka, a Thenaar bedzie nad nimi gorowal. Wtedy wszystko bedzie tak, jak na poczatku.
Rekla zatrzymala sie, aby zaczerpnac oddechu.
Dubhe byla jak sparalizowana.
— To jest wielki sekret naszej wiary. Teraz musimy ukrywac go przed glupcami. Ale czas juz nadchodzi, a nasza potega i nasza sila staja sie stopniowo coraz wieksze.
Rekla wrocila na swoje miejsce, usiadla i znowu zamienila sie w dobrze Dubhe znana, zimna i okrutna kobiete.
— Chce, zebys wiedziala wszystko o zyciu Siedmiu Wielkich i Astera. Po obiedzie dam ci ksiazke napisana wlasnorecznie przez Jego Ekscelencje Yeshola. Zbliza sie Noc Nieobecnosci jedno z zacmien Rubiry, i chce, zebys sie tego nauczyla do tego czasu.
Podniosla sie i juz chciala odejsc, ale Dubhe pozostawala przykuta do swojego miejsca. Wowczas Rekla zblizyla sie do niej opuscila swa impertynencka, dziewczeca twarz na wysokosc ucha Dubhe i przemowila szeptem:
— Dubhe, teraz jestes nasza, bez mozliwosci ucieczki. Kiedy ktos z nas poznaje te prawde, nie moze juz odejsc…
18. Praca godna Zwycieskiego
Minely tygodnie, a Dubhe probowala zapomniec, a przynajmniej zignorowac to, o czym powiedziala jej Rekla. Dopoki nie wymysli, jak sie stad wydostac i ocalic siebie, nalezalo robic dobra mine do zlej gry.
Usilowala przekonac sama siebie, ze ucieknie, ze znajdzie sposob na uratowanie sie, moze nawet zanim zostanie zmuszona do pracy dla tych ludzi. Na razie starala sie nie podporzadkowywac ich wierze. Kiedy refektarz wypelnialy modlitwy, ona udawala, ze je recytuje, ale myslala o czyms innym. Gdy Rekla klekala w swiatyni, Dubhe w myslach przeklinala tego boga i jego podlych wyznawcow.
Zaczela prowadzic drobne sledztwa. Poswiecila sie przeszukiwaniu Domu, wykradajac czas przeznaczony na korzystanie z term i na posilki. Koniecznie chciala odnalezc laboratorium Rekli; to byl pierwszy krok. Albo sprobowac dostac sie do jej kwatery.
Rekla jednak byla do niej przyklejona jak pasozyt i nawet kiedy nie byly razem, Dubhe mogla wyczuc na sobie jej spojrzenie, jakby kobieta ciagle ja szpiegowala. I prawdopodobnie tak wlasnie bylo; Rekla nie byla glupia, z pewnoscia zaczela sie domyslac, ze Dubhe cos knuje.
Jednoczesnie, aby nie wzbudzac dalszych podejrzen, dziewczyna starala sie byc zgodna i sprawiac wrazenie pilnej we wszystkim, co tylko zlecala jej Strazniczka Trucizn. Posluszenstwo okazywane tej, ktora postrzegala jako swojego osobistego nieprzyjaciela, wiele ja kosztowalo.
Dlugo nie miala zadnych relacji z innymi Zabojcami. Lata samotnosci uczynily ja zamknieta w sobie i generalnie nie odczuwala zainteresowania nikim z tych, ktorych zdarzalo jej sie spotkac w korytarzach. Byli jej kolegami, niczym wiecej, a z przyzwyczajenia byla sklonna postrzegac ich jako przeciwnikow.
Jedyna osoba, na ktora patrzyla z pewna ciekawoscia, byl Sherva. Nie, zeby duzo rozmawiali podczas treningow, ale Dubhe uwazala, ze jest inny niz pozostali. Z jego ust rzadko mozna bylo uslyszec imie Thenaara.
Szkolenie szlo raczej dobrze. Dubhe zaczynala dostrzegac pierwsze oznaki poprawy wlasnych ruchow. Czula, ze staje sie zwinniejsza, a nawet cichsza, chociaz jej umiejetnosci nie byly nawet w malym stopniu porownywalne z kunsztem Shervy. Zapoznala sie z technikami duszenia, ktorych nie znala, i poprawila tez szermierke, w ktorej miala tak wiele brakow. Zreszta teoria ja bawila. Liczyla tylko na to, ze te nauki bedzie musiala wprowadzic w zycie jak najpozniej, a moze nawet nigdy. Wiedziala, ze ta nadzieja jest absurdalna, ale rowniez ona byla sposobem na niepoddawanie sie Gildii.
Jednoczesnie czula nieustanne napiecie. Zlecenie moglo nadejsc w kazdym momencie, a takie oczekiwanie strasznie ja meczylo.
— Dlaczego nie dali mi jeszcze zadnego zadania? — spytala pewnego dnia Shervy.
— Dla nich nie jestes jeszcze Zwycieska, a dopoki nie poczuja, ze jestes jedna z nich, nie pozwola ci zabijac. Nie wzieli cie wylacznie dlatego, ze maja o tobie dobra opinie, ale dlatego, ze naprawde uwazaja cie za Dziecko Smierci.
— Dlaczego mowisz „oni”? — zapytala Dubhe z zaskoczenia — W Domu zajmujesz wysokie stanowisko, a jednak mowisz o nich, jakbys ty sam nie byl Zwycieskim.
— Juz ci powiedzialem, ze kazdy sluzy Thenaarowi na swoj sposob. Ja nie jestem calkowicie jednym z nich ze wzgledu na moj szczegolny sposob gloryfikowania zabojstwa. — Nie sadze, zeby Yeshol byl zadowolony, slyszac, ze tak mowisz.
Sherva usmiechnal sie.
— A jednak mnie tu trzyma. Moje uslugi sa cenniejsze niz moja wiara.
Dubhe zebrala sie na odwage i ciagnela dalej.
— Powod, dla ktorego ja sie tu znalazlam, jest az nazbyt oczywisty. Nie rozumiem jednak, dlaczego ty tu jestes…
Sherva usmiechnal sie ponownie.
— Poniewaz szczyty w dziedzinie zabojstwa znajduja sie tutaj, a ja aspiruje do szczytow. A skoro, aby tam dotrzec, musze wielbic jakiegos boga i zmarlego przed czterdziestu laty chlopczyka, to tak robie. Yeshol powiedzialby, ze Thenaar tak we mnie dziala, chociaz ja nie zdaje sobie z tego sprawy. Ja ci mowie, ze tylko tutaj moge doskonalic moje umiejetnosci, i dlatego wciaz tu jestem.
Szybko zmienil temat, zupelnie jakby zalowal tego niespodziewanego wybuchu szczerosci.
— W kazdym razie nie sadze, abys dlugo musiala czekac. Ostatnio Rekla nie ma zadnych powodow do narzekania, wiec naprawde mysle, ze wkrotce dostaniesz swoje zadanie.
Nie zrozumial. Nie zrozumial, ze Dubhe wcale sie nie niecierpliwila. Ta rozmowa byla jednak bardzo przydatna. Sherva byl taki jak ona, slepy na ten caly przesycajacy Dom fanatyzm, trzezwy i wyrachowany, samotna istota poswiecona wylacznie wlasnym interesom i dlatego w przyszlosci jego przyjazn mogla okazac sie cenna.
Niestety, bylo tak, jak powiedzial Sherva: nie musiala dlugo czekac na zlecenie.
Pewnego dnia podczas kolacji Yeshol do swojego zwyklego przemowienia dorzucil kilka slow wiecej.