Za posagiem znajdowaly sie krecone schody — dokladnie tak, jak myslala. Pomieszczenie bylo waskie i slabo oswietlone przez pare pochodni.

Usmiechnela sie zwyciesko, ale tylko przez moment. Bardzo powoli zeszla po stopniach. Schody byly niezwykle podobne do tych, ktore ze swiatyni prowadzily do Domu, tylko bardziej wilgotne i zepsute. Jedyna pozytywna strona calej sytuacji bylo to, ze im nizej schodzila, tym bardziej oddalala sie od zapachu krwi.

Znalazla sie w owalnej, niezbyt duzej sali. Z jednej strony stala tradycyjna statua Thenaara z nieodlacznym Asterem. Pomieszczenie bylo waskie i Dubhe natychmiast poczula sie nieswojo. W kazdej chwili mogla zostac odkryta, a to bylby koniec, na zawsze.

Sprobowala o tym nie myslec. Teraz musiala byc skoncentrowana tylko na swojej misji: jakiekolwiek rozproszenie uwagi moglo zadecydowac o jej zyciu lub smierci.

Rozejrzala sie wokol. Bylo tu piec korytarzy, ktore wydawaly sie niczym nie roznic od tych, znajdujacych sie na wyzszym pietrze Domu. Wszystko bylo tam tak, jak w mieszkaniach Zabojcow, ale mniejsze.

Postanowila, ze trzeba przebiec przez wszystkie.

Serce jej stanelo, kiedy zorientowala sie, ze jeden z nich prowadzil prosto do pokoju Yeshola. Kiedy przeczytala na drzwiach napis NAJWYZSZY STRAZNIK, zatrzymala sie skamieniala. Prawie przestala oddychac.

Za tymi drzwiami z pewnoscia znajdowaly sie wszystkie odpowiedzi, ktorych szukal Lonerin, ale prawdopodobnie juz samo stanie tam przed nimi bylo niebezpieczne. Odwrocila sie.

Jeden po drugim przemierzyla wszystkie korytarze i zatrzymala sie na koncu trzeciego.

STRAZNICZKA TRUCIZN.

Oto i ono. Miejsce, ktorego tak szukala, pokoj, ktory mogl ja ocalic. Rekla byla tam, spala tam w srodku, a moze nawet o tej porze nocy byla ukryta w swoim laboratorium. Wlasnie, laboratorium Nie bylo po nim sladu. Prawdopodobnie znajdowalo sie w innym skrzydle, chyba ze po prostu wchodzilo sie do niego z pokoju Rekli.

Przeszla dalej i przy ostatnim korytarzu czekala na nia niespodzianka. Prowadzil on do biblioteki. Dubhe nawet nie podejrzewala jej istnienia. Nikt nigdy jej o niej nie wspomnial. Zastanawiala sie, czy to tez nie byloby ciekawe do zwiedzania miejsce. Moze to tam kryla sie tajemnica wiary Yeshola w bliskie przyjscie Thenaara. Dubhe przez kilka chwil stala niepewna w progu. Moglaby sprobowac rzucic okiem do srodka, ale drzwi byly zamkniete i najpierw musialaby je sforsowac, a ta operacja wymagala szczegolnych narzedzi, w ktore nie byla teraz wyposazona. Poza tym noc juz byla pozna i musiala wracac do swojego pokoju.

Juz miala odejsc, kiedy uslyszala halas.

Blyskawicznie ukryla sie za statua Thenaara. Dyszala. Naprawde niewiele brakowalo.

Powoli odetchnela i wyjrzala zza posagu.

W tym momencie zobaczyla wychodzacego wlasnie z biblioteki Yeshola z twarza wymeczona, ale jakby rozswietlona radoscia. Pod pacha niosl jakas ksiege. Dubhe starala sie zrozumiec, co to za ksiazka, ale nie bylo to mozliwe. Udalo jej sie tylko dostrzec, ze byla czarna, z duzymi miedzianymi okuciami na rogach. Na okladce widnial skomplikowany czerwony pentakl.

Zobaczyla, jak znika z pola widzenia i kieruje sie do swojego pokoju. Nie zobaczyl jej i nie uslyszal! Wolala nie zwlekac dluzej i wrocila ta sama droga, ktora przyszla. Problem pojawil sie, kiedy znalazla sie przed ceglana sciana, znajdujaca sie na koncu schodow. I co teraz?

Poczula, ze brakuje jej powietrza. Na murze nie bylo zadnego zarysowania, wszystkie cegly byly doskonale identyczne. Uwieziona jak mysz w pulapce. A tymczasem czas mijal i na pewno niedlugo jakis Straznik obudzi sie i bedzie wychodzil.

Przesunela dlonmi po scianie, opukala piesciami kazda cegle, aby uslyszec, czy ktoras wydaje inny odglos, przylozyla ucho do sciany. Wszystko wydawalo sie na miejscu.

Desperacja wzrastala, ale Dubhe starala sie trzymac ja na wodzy. Postawila na rozwiazanie silowe. Zaczela naciskac na wszystkie cegly.

Nic z tego. Zrezygnowana oparla sie o sciane za soba. Nic. Tysiac tajemnic do odkrycia, ale nie zdazy. Za najwyzej godzine, moze dwie, ktos ja znajdzie.

Nie, do diabla, nie!

Jezeli nie chodzilo o sciane, musialo tam byc cos innego. Rozejrzala sie goraczkowo wokol. Nie bylo zadnych uchwytow, przyciskow — nic. Tylko pochodnia…

Zatrzymala sie.

Zlapala za uchwyt pochodni. Parzyl, ale nie na tyle, zeby nie mozna go bylo dotknac. Scisnela mocniej, pociagnela.

Wreszcie sciana sie otworzyla. Dubhe rzucila sie przez otwarte przejscie. Biegiem przemierzyla droge, ktora przyszla, i wrocila do swojego pokoju. Dopiero kiedy znalazla sie w swoim lozku, poczula sie choc troche bezpieczna. Polozyla sie w ciemnosci z otwartymi oczami.

Miala o czym rozmyslac, to bylo cos waznego…

Zatem Yeshol nie spal po nocy i do poznych godzin przebywal w bibliotece. Dlaczego? I co to za ksiazke trzymal pod pacha?

Kolejnego wieczoru zmuszona byla do bezczynnosci. Musiala porozmawiac z Lonerinem.

Dotarla do niego pozna noca w dormitorium. Podeszla do niego tak cicho, ze nikt nie zauwazyl jej obecnosci, a tym bardziej chlopak, ktory mocno spal.

Kiedy tylko dotknela jego ramienia, drgnal i podniosl sie gwaltownie.

— Spokojnie — szepnela.

— To ty… wlasnie mialem jakis koszmar i…

— Nie ma czasu na sny — uciela krotko Dubhe i opowiedziala mu o swojej nocnej wyprawie.

Lonerin wysluchal wszystkiego z wielka uwaga.

— Nastepny ruch? — zapytal w koncu.

— Wejscie do pokoju Yeshola. Lonerin wytrzeszczyl oczy.

— Jak zamierzasz tego dokonac?

— W ciagu dnia prawie zawsze pracuje w swoim gabinecie na pierwszym poziomie, wiec pokoj bedzie pusty. Tak czy inaczej, wystarczy obserwowac jego ruchy. Ja jednak musze miec dobry powod, aby nie pojawic sie na moich codziennych lekcjach. Tu bedziesz potrzebny ty.

Lonerin natychmiast nadstawil uszu.

— Znam sie dosc dobrze na botanice i wiem, ze podstawa waszych napojow magicznych sa ziola. Musisz mi powiedziec, jak przygotowac eliksir, ktory bedzie w stanie zmodyfikowac moj wyglad.

— Twoj plan nie jest dla mnie bardzo jasny…

— Ty dasz mi przepis, a ja wyjde i zdobede skladniki. Moge to zrobic, bo powierzono mi misje, ktora musze wypelnic do konca tego miesiaca. Wyjde, wezme to, co jest potrzebne, i wroce. wygladajac juz jak ktos inny — niewazne, bo bede miala kaptur dobrze opuszczony na twarz. Wazne, zebym wygladala inaczej niz teraz: powiedzmy, ze przyjme postac mezczyzny. Wroce do Domu, zejde tam na dol i wkradne sie do pokoju Yeshola.

Lonerin patrzyl na nia z mieszanina podziwu i niepokoju.

— To bardzo ryzykowne…

— Ja i tak jestem skazana na smierc. Zaryzykowalabym wszystko.

Jej glos byl lodowaty, ostry, pewny.

Lonerin kiwnal glowa. — Zgoda. To ja powinienem wziac na siebie to ryzyko, ale…

Dubhe podniosla dlon.

— Podaj mi sklad eliksiru.

— Nie mam nic do pisania…

— Zapamietam. Mam swietna pamiec, to czesc szkolenia.

Lonerin opowiedzial jej wszystko dokladnie, zasypal ja informacjami o skladnikach i dawkach. Nielatwo bylo utrzymac to w pamieci, ale Dubhe wiedziala, ze da rade. Kiedy skonczyl, zaczela sie podnosic. Chlopak zatrzymal ja.

— Opisz mi ksiazke, ktora niosl ze soba Yeshol.

— Byl to duzy i stary czarny tom o miedzianych okuciach, na wpol zjedzonych przez rdze, i mial na okladce wielki czerwony pentakl.

Lonerin zamyslil sie, jakby zaniepokojony.

Вы читаете Sekta zabojcow
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ОБРАНЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату