slyszala, a pokusa, aby wziac jedna z tych ksiazek i przekartkowac ja, byla naprawde wielka. Ale to nie po to doszla az tam. Lepiej zostawic jak najmniej sladow, a wiec otwierac jedynie te ksiazki, ktore mogly doprowadzic ja do rozwiazania tajemnicy. Oparla sie zatem pokusie i tylko przechodzila kolo kazdego z regalow prawie z uwielbieniem.
Slyszala o wielkich bibliotekach; wiedziala, ze te w Makracie, mieszczaca sie w poteznej wiezy, uwaza sie za najwieksza ich ery. Slyszala rowniez bajeczne opowiesci o ksiegozbiorze Enawaru, dawnego miasta zrownanego z ziemia przez Astera. A jednak ta, ktora miala przed soba, nie zdawala jej sie gorsza od zadnej z wymienionych. Watpila, czy jakies inne zbiory mogly zawierac taka liczbe dawnych lub uwazanych za zaginione ksiag, rzadkich tomow, wielu nawet pisanych recznie. Prawdopodobnie Aster spladrowal biblioteke Enawaru i sprowadzil ja w czeluscie ziemi — tam, gdzie wiedza mogla byc tylko jego i nikogo innego.
Niektore polki byly puste: najwyrazniej tam mialy znalezc sie ksiazki, ktorych Yesholowi nie udalo sie odszukac. Wygladaly jak orbity bez oczu i wyroznialy sie na tle nadmiernie przepelnionych innych polek.
Co pewien czas Dubhe natrafiala na jakas sale pelna ksiazek bardzo odmiennych, czarnych jak owe z pokoju Yeshola. Tam zatrzymywala sie dluzej, przegladajac tytuly jeden po drugim. Byly to ksiegi Zakazanej Magii, pisane przez rozmaitych autorow w roznych epokach — od bardzo dawnych tomow, z ktorych zostalo niewiele ponad kilka wyblaklych kart, az po ksiazki raczej wspolczesne.
Dubhe wziela kilka z nich. Rozpoznala te, o ktorych kilka godzin wczesniej przeczytala w katalogu. Oto one. Usiadla na posadzce. Musiala przynajmniej kilka przejrzec, aby sprobowac zrozumiec, co ukrywa Yeshol. W rzeczywistosci zaczynala przeczuwac prawde, ale wydawala jej sie zbyt absurdalna, monstrualna. Nie wiedziala nawet, czy cos takiego, co krazylo jej po glowie, naprawde mozna bylo zrealizowac za pomoca magii. Jasne, Dubhe wiele razy slyszala, ze podczas Wielkiej Wojny Aster wykorzystywal duchy, ale wiedziala tez dobrze, ze byly to po prostu puste skorupy wypelnione wola czarodzieja, ktory je wzywal i ktory zmuszal je, aby walczyly. To, o czym myslala ona, bylo calkiem odmienne. Wiedziala, ze Aster byl potezny, ze znaczaco rozwinal zasieg Zakazanej Magii, a to nadzwyczajne i straszliwe dziedzictwo, ktorego nikt na szczescie nie zgromadzil, teraz bylo stloczone tutaj, w podziemnej bibliotece. Moze to on odkryl, jak wykonac to, co Dubhe przypuszczala, moze on sam wskazal swojemu umilowanemu sludze, Yesholowi, sposob, aby zrealizowac to, co prawdopodobnie bylo jego najskrytszym marzeniem.
Jak mogla sie spodziewac, teksty mowily o posiadaniu cial.
Dubhe czula, jak dreszcze przebiegaja jej po karku. Kiedy tak czytala o czarodziejach rozprawiajacych o duchach wtloczonych w inne ciala i podobnych okropnosciach, w jej umysle coraz zywiej rysowala sie wizja monstrualnego rytualu.
Przeszla do innych pokojow. Co jakis czas trafiala do centralnego salonu, za kazdym razem upewniajac sie, ze jeszcze sie nie zgubila. Zaczynala tracic poczucie czasu. To miejsce bylo nie tylko labiryntem przestrzennym, ale w jakis sposob zaklocalo tez zwykly uplyw godzin i minut. Wczesniej czy pozniej Yeshol opusci swoj gabinet na pierwszym poziomie i zejdzie tutaj. Dubhe musiala sie pospieszyc.
Postanowila zatrzymywac sie tylko w pokojach z ksiazkami zakazanymi. Wokol znajdowaly sie cale zbiory na najprzerozniejsze tematy, jakie tylko mozna bylo sobie wyobrazic, ale ona postanowila jeszcze bardziej zawezic pole poszukiwan: tylko do tomow mowiacych o zmartwychwstaniu i wcieleniu. Przeczytala wiele, kartkujac z impetem te stare ksiegi.
Dubhe szla dalej. Nie znalazla tego, czego naprawde szukala.
Pograzona w swoich myslach, nagle zorientowala sie, ze od dawna nie wracala do centralnego salonu. Sprobowala zatem poszukac jednej z bocznych sal grupy, w ktorej sie znajdowala, aby latwiej znalezc wyjscie. Znalazla ja z pewnym trudem. Cos sie nie zgadzalo. Struktura tej grupy pomieszczen byla odmienna.
Przeszla przez rozne pokoje, wrocila ta sama droga. Nic z tego. Symetria innych sal zostala przelamana. Wreszcie znalazla centralna sale. Zapamietala droge i wrocila. W tej czesci niewatpliwie znajdowaly sie inne pomieszczenia. Nigdy tak bardzo, jak w tym momencie, nie doceniala wyszkolenia, jakiego udzielil jej Mistrz: bez problemow potrafila zapamietac sale, ktore juz zwiedzila, dlatego tez szybko przeszla do nowych. W jednym z bocznych pokoi zrozumiala, ze jest bliska celu. Znajdowal sie tam ciemnoczerwony luk, prowadzacy do tego, co musialo byc innym skrzydlem.
Na architrawie wyszukanymi literami napisane bylo ASTER. Dubhe weszla z rozmachem. Tym razem regaly byly pelne zwojow pergaminu, tu i tam staly jakies oprawione wolumeny. Wszystkie byly wlasnorecznymi dzielami Astera. Nie bylo tu zadnych wskazowek dotyczacych zbiorow, najwyrazniej Yeshol znal je na wyrywki. Dubhe wziela kilka przypadkowych sztuk, ale bylo to jak szukanie igly w stogu siana. Ich tematyka byla bardzo roznorodna, czesto nawet niezwiazana z ciemna magia, lecz dotyczaca innych galezi wiedzy: alchemia, geografia, zwyczaje i obrzedy ludow Swiata Wynurzonego — wydawalo sie, ze nie bylo tematu, ktorym nie interesowalby sie Aster.
Niektorych pergaminow brakowalo, ale ich miejsca nie byly tak zakurzone jak struktura regalow, lecz blyszczace, jakby zwoje zostaly wyjete niedawno. Dubhe jednak nie widziala ich w gabinecie Yeshola: oznaczalo to, ze musialo istniec jakies inne miejsce, oprocz jego pokoju, do ktorego Najwyzszy Straznik chodzil pracowac — moze wlasnie gdzies tutaj. Szukala dalej, dopoki nie dotarla do sali prawie calkowicie pustej, z wyjatkiem mahoniowego postumentu stojacego na srodku, Byl to pulpit, ale nic na nim nie stalo. Brakowalo ksiazki, ktora powinna tam lezec. Dubhe natychmiast pomyslala o wielkiej czarnej ksiedze, ktora widziala pod pacha Yeshola. W