To rodzina uczyla mnie rytmow i namietnosci nowego wieku, rodzina zabrala mnie w obce krainy, do ktorych byc moze nigdy nie wybralabym sie sama; rodzina zaprowadzila do krolestw sztuki, ktore moglyby mnie oniesmielic, rodzina byla moim przewodnikiem przez czas i przestrzen. Moj nauczyciel, moja ksiega zycia. Rodzina byla wszystkim.
Maharet przerwala. Przez chwile wydawalo sie, ze powie jeszcze cos. Potem wstala od stolu. Spojrzala na wszystkich po kolei i w koncu jej wzrok spoczal na Jesse.
— Teraz chce, byscie poszli ze mna. Pokaze wam, czym stala sie ta rodzina.
Wszyscy powstali w ciszy i opuscili podziemna sale. Udali sie po zelaznych kreconych schodach do innej wielkiej komnaty w srodku gory, pomieszczenia o szklanym dachu i grubych scianach.
Jesse weszla ostatnia i zanim przekroczyla prog, wiedziala, co zobaczy. Przeszyl ja niesamowity bol, bol pamietnego szczescia i niezapomnianej tesknoty. Znalazla sie w pozbawionej okien komnacie, w ktorej byla juz dawno temu.
Jak wyrazne bylo wspomnienie kamiennego paleniska, ciemnych, obitych skora mebli rozstawionych na dywanie; atmosfera wielkiego i tajemnego podniecenia, ktorego nie mogla zapomniec, ktore pograzylo ja w nierealnych marzeniach i nieskonczenie przekraczalo wspomnienia rzeczy fizycznych.
Tak, oto wielka elektroniczna mapa swiata pokryta nieskonczonymi tysiacami drobnych swiatelek.
Trzy pozostale sciany, jakze ciemne, poczatkowo wydawaly sie pokryte delikatna druciana siatka. Dopiero po chwili dostrzegalo sie olbrzymi bluszcz atramentowej barwy zapelniajacy kazdy centymetr miedzy podloga a sufitem, wyrastajacy z pojedynczego korzenia w kacie w miliony drobnych, rozrastajacych sie galezi, z ktorych kazda byla otoczona niezliczonymi, starannie wypisanymi imionami.
Mariusz poczul dlawienie w gardle, kiedy odwrocil sie od wielkiej, rozjasnionej mapy do gestego, delikatnie zarysowanego drzewa genealogicznego. Armand usmiechnal sie ze smutkiem, podczas gdy Mael nachmurzyl sie lekko, chociaz prawde powiedziawszy, byl zdumiony i pelen zachwytu.
Pozostali patrzyli w milczeniu. Eryk znal te tajemnice. Louisowi, najbardziej ludzkiemu z nich wszystkich, lzy stanely w oczach. Daniel nie ukrywal podziwu, a Khayman patrzyl na mape zgaszonym wzrokiem, jakby jej nie widzial, nadal wpatrzony w przeszlosc. Gabriela powoli skinela glowa, wydajac nieokreslony dzwiek pochwaly i zadowolenia.
— Wielka Rodzina — rzekla, nazywajac po imieniu to, co miala przed soba.
Maharet skinela glowa i wskazala na wielka, plaska mape swiata, pokrywajaca cala poludniowa sciane.
Jesse sledzila szerokie, rozlewajace sie pasmo swiatelek wychodzace z Palestyny, rozszerzajace sie po Europie i ciagnace sie do Azji, Afryki, a wreszcie do obu kontynentow Nowego Swiata. Nieskonczone jasne punkty migotaly roznymi kolorami i Jesse, zmruzywszy oczy, ujrzala rzeczywisty obraz wielkiego rozproszenia. Dostrzegla rowniez stare nazwy kontynentow, panstw i morz, naniesione zlotymi literkami na tafle szkla pokrywajaca trojwymiarowa iluzje gor, rownin i dolin.
— To moi potomkowie — rzekla Maharet — potomkowie Miriam, corki zrodzonej ze mnie i z Khaymana, i potomkowie mojego ludu, ktorego krew byla we mnie i w Miriam. Jak widzicie, linia ciagnie sie po kadzieli przez szesc tysiecy lat.
— Niesamowite! — szepnela Pandora. Ja tez ogarnal smutek. Jaka z niej byla melancholijna pieknosc, wspaniala i pelna dystansu, a mimo to emanujaca dawnym cieplem, naturalnym, nieodpartym. To, co widziala, chyba sprawilo jej bol, przypominajac o wszystkim, co dawno stracila.
— To tylko jedna wielka ludzka rodzina — rzekla lagodnie Maharet. — A jednak nie ma narodu na ziemi, ktory nie mialby w sobie jej krwi. Z pewnoscia istnieje tez mnostwo meskich potomkow krwi z naszej krwi; moze to byc liczba rowna tej znanej teraz z imienia. Tych, ktore udaly sie na pustkowia Wielkiej Rusi, do Chin, Japonii i innych slabo znanych regionow, nie ujeto w zapisie, jak i wielu innych, ktore w przeciagu wiekow stracilam z oczu z wielu powodow. Niemniej jednak ich nastepczynie sa tutaj! Nie ma takiego ludu, rasy, panstwa, ktore nie zawieralyby czastki Wielkiej Rodziny! Wielka Rodzina jest arabska, zydowska, angielska, afrykanska, jest hinduska, mongolska, japonska i chinska. Krotko mowiac, Wielka Rodzina to rodzina czlowiecza.
— Tak — szepnal Mariusz. Nadmiar emocji uwidocznil sie na jego twarzy, lekki ludzki rumieniec i subtelny blysk w oczach. — Jedna rodzina i wszystkie rodziny… — Podszedl do ogromnej mapy i nie mogl sie powstrzymac, by nie podniesc rak na widok swiatel przesuwajacych sie po starannie wymodelowanym terenie.
Jesse poczula, jak ogarniaja atmosfera tamtej dawno minionej nocy, a potem niespodziewanie owe wspomnienia — rozbudzone na chwile — zgasly, jakby przestaly miec znaczenie. Stala tu oto ze wszystkimi tajemnicami; znow byla w komnacie.
Podeszla do ciemnych, delikatnych linii wyrytych na scianie. Popatrzyla na miriady imion napisanych czarnym atramentem; cofnela sie i przesledzila rozwoj jednej galezi, jednej delikatnej galezi pnacej sie z wolna ku sufitowi setka przeroznych rozgalezien i skretow.
W olsniewajacym spelnieniu wszystkich snow pomyslala z miloscia o kazdej z tych dusz, ktore tworzyly znana jej Wielka Rodzine; o tajemnicy dziedzicznosci i intymnosci. Ta chwila byla poza czasem; ogarnely ja spokoj i cisza. Nie widziala bialych twarzy swych nowych krewnych, przepysznych niesmiertelnych ksztaltow zatrzymanych w niesamowitym zastygnieciu.
W tej chwili ozylo dla niej cos z prawdziwego swiata, cos budzacego zachwyt, smutek i byc moze najdoskonalsza milosc, do jakiej byla zdolna. Przez jeden moment wydawalo sie, ze tajemnicze mozliwosci naturalnego i nadprzyrodzonego sa sobie rowne, rowne moca. A wszystkie cuda niesmiertelnych nie moga zacmic blasku tej rozleglej i prostej kroniki Wielkiej Rodziny.
Jej dlon uniosla sie, jakby zyla wlasnym zyciem. A gdy swiatlo odbilo sie w srebrnej bransolecie Maela, ktora nadal nosila, bez slowa dotknela palcami sciany. Sto imion zakryla jedna dlonia.
— Oto, co jest teraz zagrozone — powiedzial Mariusz glosem sciszonym przez smutek, nie odrywajac oczu od mapy.
Jesse byla zaskoczona tym, ze glos moze byc tak silny, a jednoczesnie tak cichy. Nie — pomyslala — nikt nie skrzywdzi Wielkiej Rodziny. Nikt nie skrzywdzi Wielkiej Rodziny!
Spojrzaly na siebie z Maharet. Oto jestesmy — pomyslala Jesse — po przeciwnych stronach tego bluszczu, Maharet i ja.
Wezbral w niej straszliwy bol. Oddzieleniu od calego realnego swiata na szerokosc otchlani nie sposob bylo zapobiec; ale mysl, ze swiat ma zostac zepchniety w otchlan, byla nie do wytrzymania.
Podczas wszystkich dlugich lat z Talamaska, kiedy napotykala duchy i niespokojne zjawy, poltergeisty zdolne wprawic w przerazenie oszolomione ofiary, jasnowidzow przemawiajacych w transie jezykami, ktorych nie znali na jawie, zawsze zdawala sobie sprawe, ze nadprzyrodzone nigdy nie zdola odcisnac swojej pieczeci na naturalnym. Maharet miala po stokroc racje! To jest bez znaczenia, tak, calkowicie bez znaczenia — nadprzyrodzone bylo niezdolne do interwencji!
Teraz ten uklad mial sie zmienic. Nierzeczywiste stalo sie rzeczywiste. Absurdem bylo stanac w tej dziwnej komnacie posrod poteznych i budzacych respekt postaci i powiedziec: „To nie moze sie zdarzyc”. To cos, to cos nazywane Matka, moglo wydostac sie spoza zaslony dlugo oddzielajacej ja od smiertelnych oczu i dotknac milionow ludzkich dusz.
Co takiego widzial Khayman, patrzacy na nia teraz jakby ze zrozumieniem? Czy widzial w Jesse swoja corke?
— Tak — potwierdzil. — Moja corke. Nie lekaj sie. Mekare przybedzie, by spelnila sie jej klatwa. Wielka Rodzina bedzie zyla dalej.
— Kiedy dowiedzialam sie, ze Matka powstala — westchnela Maharet — nie zgadlam, co moze uczynic. Tego, ze zmiecie z powierzchni wlasne dzieci, zlikwiduje zlo pochodzace od niej samej, od Khaymana i mnie, a takze od innych, ktorzy powodowani samotnoscia dzielili jej moc — tego naprawde nie moglam kwestionowac! Jakie mamy prawo do zycia? Jakie mamy prawo do niesmiertelnosci? Jestesmy wybrykiem natury, jestesmy koszmarem. Chociaz chciwie pragne zyc, pragne tego jak zawsze, nie moge powiedziec, ze uczynila zle, mordujac tak wielu…
— Ona wymorduje wiecej! — rzekl z rozpacza Eryk.
— Teraz rzecz w tym, ze Wielka Rodzina znalazla sie w jej cieniu — powiedziala Maharet. — To swiatu Wielkiej Rodziny grozi, ze stanie sie swiatem Matki. Chyba ze…
— Mekare przybedzie — powiedzial Khayman. Prosty usmiech rozjasnil mu twarz. — I spelni klatwe. Stworzylem Mekare i wiem, ze ona to zrobi. To jest teraz nasza klatwa.