Maharet usmiechnela sie, ale to byl zupelnie inny usmiech. Smutny, poblazliwy i dziwnie zimny.

— Ach, ze tez wierzysz w taka symetrie, Khaymanie.

— A my umrzemy, wszyscy umrzemy! — powiedzial Eryk.

— Musi byc jakis sposob, by ja unicestwic, nie zabijajac nas — stwierdzila zimno Gabriela. — Musimy o tym pomyslec, byc gotowi, miec jakis plan.

— Nie mozesz zmienic proroctwa — szepnal Khayman.

— Khaymanie, jesli nauczylismy sie czegos — powiedzial Mariusz — to tego, ze nie ma przeznaczenia. A skoro nie ma przeznaczenia, to nie ma proroctwa. Mekare przybywa tu zrobic to, co poprzysiegla; byc moze to wszystko, co teraz wie lub na co ja stac, ale to nie znaczy, ze Akasza nie potrafi sie przed nia obronic. Czy myslisz, ze Matka nie wie, iz Mekare powstala? Czy myslisz, ze Matka nie widzi i nie slyszy snow swoich dzieci?

— Ach, lecz cecha proroctw jest to, ze spelniaja sie same — rzekl mu Khayman. — Na tym polega ich czar. W dawnych czasach wszyscy to pojmowali. Moc urokow to moc woli; mozna by rzec, ze w tamtych mrocznych czasach wszyscy bylismy wielkimi geniuszami psychologii, moglismy zostac zgladzeni moca planow kogos innego. A sny, Mariuszu, sny sa jedynie czescia wielkiego planu.

— Nie mow o tym tak, jakby sie juz stalo — zganila go Maharet. — Mamy jeszcze jedno narzedzie. Mozemy uzyc rozumu. Ten stwor teraz mowi, prawda? Czy rozumie tez, co sie do niego mowi? Moze da sie ja zawrocic…

— Och, zwariowaliscie, naprawde zwariowaliscie! — krzyknal Eryk. — Zamierzacie rozmawiac z potworem, ktory wloczy sie po swiecie, palac wlasne potomstwo! — Z kazda chwila byl coraz bardziej przerazony. — Co ten stwor wie o rozumie, skoro podzega proste kobiety, by powstaly przeciwko swoim mezom? Ona zna mord, smierc i gwalt, i nic ponadto, jak jasno wynika z twojej opowiesci. My sie nie zmieniamy, Maharet. Tyle razy mi to mowilas. Doskonalimy tylko swoja istote.

— Zadne z nas nie chce umrzec, Eryku — powiedziala cierpliwie Maharet. Nagle cos odwrocilo jej uwage.

W tej samej chwili poczul to Khayman. Jesse przyjrzala sie uwazniej im obojgu, usilujac pojac, co sie dzieje. Wtem zdala sobie sprawe, ze rowniez w Mariuszu dokonuje sie subtelna zmiana. Eryk byl sparalizowany. Ku zdumieniu Jesse Mael nie odrywal od niej wzroku.

Slyszeli jakis dzwiek i starali sie zlokalizowac jego zrodlo. Wyczytala to w ich oczach. Tak ludzie sluchaja oczami.

— Mlodziez powinna natychmiast isc do piwnicy — rzucil nagle Eryk.

— To bez sensu — powiedziala Gabriela. — Poza tym ja chce tu byc. — Nie mogla doslyszec tego dzwieku, chociaz wytezala sluch.

— Pozwolisz, by nas zniszczyla? — zwrocil sie Eryk do Maharet.

Nie odpowiedziala. Bardzo wolno odwrocila glowe w strone podestu.

Jesse wreszcie uslyszala to samo co wszyscy. Ludzkie uszy z pewnoscia nie zdolalyby tego uchwycic; byl to dzwiekowy odpowiednik pozbawionego wibracji napiecia przebiegajacego przez nia i przez kazdy atom w tym pokoju. Dzwiek pochlanial i dezorientowal zmysly, i chociaz widziala, ze Maharet rozmawia z Khaymanem, nie slyszala ani slowa z tej wymiany zdan. Zaslonila uszy dlonmi, jak przez mgle widzac, ze Daniel robi to samo. Oboje jednak zdawali sobie sprawe, ze to na nic.

Ten dzwiek jakby zawiesil wszelki czas, zawiesil ruch. Jesse tracila rownowage; wycofala sie pod sciane i patrzyla na mape po drugiej stronie komnaty, jakby oczekiwala stamtad wsparcia. Wpatrywala sie w lagodny strumien swiatla wyplywajacego z Azji Mniejszej ku polnocy i poludniowi.

Komnate wypelnila niewyrazna, nieuchwytna wrzawa. Tamten dzwiek zamarl i zapanowala ogluszajaca cisza.

Jesse miala wrazenie, ze przezywa bezdzwieczny sen. Zobaczyla w drzwiach postac Wampira Lestata, ktory rzucil sie w ramiona Gabrieli. Potem Louis zblizyl sie, by go objac. Gdy Wampir Lestat popatrzyl na nia, przed jej oczami pojawil sie na ulamek sekundy obraz ceremonialnej stypy, blizniaczek, trupa na oltarzu. On nie wiedzial, co to znaczy! Nie wiedzial.

Kiedy zdala sobie z tego sprawe, doznala szoku. Przypomniala sobie te chwile na scenie, kiedy ich rozdzielono, a on z calej sily staral sie rozpoznac umykajacy obraz.

Gdy wital sie z wszystkimi, sciskajac ich i calujac — nawet Armand podszedl do niego, wyciagajac ramiona — poslal jej slaby usmiech.

— Witaj, Jesse — rzekl.

Patrzyl na ich zimne, przygnebione twarze. Jakze biala byla jego skora, calkowicie biala; a jednak wciaz mial w sobie dawne cieplo, zywiolowosc i niemal dziecinne podniecenie.

CZESC IV

Krolowa Potepionych

Skrzydla poruszaja przeswietlony sloncem kurz katedry, w ktorej przeszlosc tkwi po szyje w marmurze. Stan Rice „Wiersz o wczolgiwaniu sie do lozka; gorycz” z tomu „Tresc dziela” (1983) W zeszklonej zieleni zywoplotu, winorosli i niejadalnych truskawek lilie sa biale; odlegle; nieogarnione. Gotowe byly stac sie naszymi straznikami. Sa barbarzyncami. Stan Rice „Fragmenty greckie” z tomu „Tresc dziela” (1983)

Siadla przy koncu stolu, czekajac na nich, nieruchoma i spokojna. W swietle paleniska karmazynowa szata przydawala jej skorze blasku.

Kontur jej twarzy i tafle ciemnego szkla ozlacaly plomienie, nieskazitelne lustra pokazywaly ja wyraziscie, jakby odbicie bylo prawdziwa istota, unoszaca sie w przejrzystym powietrzu nocy.

Czulem lek. Strach o nich, o mnie i, co dziwne, o nia. Byl we mnie chlod, przeczucie zlego, tego, co ona moze uczynic. Ona, zdolna zniszczyc wszystkich, ktorych kiedykolwiek kochalem.

W drzwiach odwrocilem sie i jeszcze raz ucalowalem Gabriele. Przez chwile czulem, jak wtula sie we mnie calym cialem, a potem jej uwaga skupila sie na Akaszy. Kiedy dotknela mojej twarzy, czulem nieznacznie drzenie dloni. Popatrzylem na Louisa, pozornie delikatnego i spokojnego, i na Armanda, tego urwisa o twarzy aniola. Ci, ktorych kochasz, sa po prostu tymi… ktorych kochasz.

Kiedy wszedlem do pokoju, Mariusz byl sztywny z gniewu, nic nie moglo tego ukryc. Przeszywal mnie

Вы читаете Krolowa potepionych
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату