plonacym wzrokiem — mnie, morderce tamtych biednych, bezbronnych smiertelnych pozostawionych na stoku gory. Wiedzial o tym, prawda? Caly snieg swiata nie mogl zakryc tamtych jatek.
Potrzebuje, cie, Mariuszu — powiedzialem mu w myslach. — Wszyscy cie potrzebujemy.
Jego umysl byl zasloniety, podobnie jak umysly wszystkich. Czy potrafia ukryc przed nia swoje sekrety?
Kiedy weszli do sali, stanalem po prawej rece Akaszy, takie bowiem bylo jej zyczenie, a ja wiedzialem, iz tam jest moje miejsce. Wskazalem Gabrieli i Louisowi miejsca naprzeciwko, blisko siebie, tam, gdzie bede mogl ich widziec. Widok twarzy Louisa, tak zrezygnowanej, tak smutnej, lamal mi serce.
Rudowlosa kobieta, przedwieczna istota nazywana przez nich Maharet, siadla przy drugim koncu stolu, najblizej drzwi. Mariusz i Armand po jej prawej stronie, a po lewej ruda mlodka, Jesse. Maharet sprawiala wrazenie calkowicie biernej, skupionej, jakby nic nie moglo jej poruszyc. Nietrudno bylo odkryc zrodlo tego spokoju. Akasza nie mogla jej skrzywdzic; ani jej, ani drugiego bardzo starego osobnika, Khaymana, ktory zasiadl po mojej prawej rece.
Ten o imieniu Eryk byl wyraznie przerazony i niechetnie zasiadl przy stole. Mael rowniez sie bal, ale doprowadzalo go to do furii. Przeszywal Akasze wzrokiem, nie starajac sie ukrywac swoich uczuc.
A Pandora, cudowna piwnooka Pandora siedzaca obok Mariusza, sprawiala wrazenie zupelnie obojetnej. Nawet nie spojrzala na Akasze. Patrzyla przez panoramiczne okno, z rozkosza przesuwajac wzrok po ciemnych pasmach sekwojowych pni i ciernistej zieleni.
Daniel rowniez byl zupelnie obojetny. Jego tez widzialem na koncercie, chociaz nie wiedzialem, ze towarzyszyl Armandowi! Nie wyczulem najmniejszego sladu obecnosci Armanda. Pomyslec, ze wszystko, co nas kiedykolwiek laczylo, bylo na zawsze stracone. A moze nie? Moglismy miec czas dla siebie, Armand i ja, wszyscy moglismy go miec. Daniel wiedzial o tym, piekny Daniel, reporter z malym magnetofonem, ktory rozpoczal te historie z Louisem na Divisadero Street! To dlatego patrzyl na Akasze ze spokojem, to dlatego smakowal chwile po chwili.
Spojrzalem na czarnowlosego Santina — istote wrecz krolewska, ktora oceniala mnie z rozmyslem. On tez sie nie bal, ale z niecierpliwoscia czekal na to, co sie wydarzy. Patrzyl na Akasze, olsniony jej uroda, jakby budzila w nim pamiec jakiejs glebokiej rany. Na chwile zatlila sie w nim stara wiara, znaczaca dla niego wiecej niz przetrwanie, wiara, ktora splonela w goryczy.
Nie sposob zrozumiec ich wszystkich, trudno ocenic wiezi, ktore ich lacza, nie czas, by pytac o znaczenie dziwnego obrazu dwoch rudych kobiet przy trupie matki, ktory widzialem przez moment, kiedy patrzylem na Jesse.
Zastanawialem sie, czy potrafia przejrzec moj umysl i odslonic wszystko, co staralem sie ukryc; to, co nieswiadomie zatajalem przed samym soba.
Twarz Gabrieli byla nieprzenikniona. Jej oczy zmalaly i zszarzaly, jakby utracily wszelkie swiatlo i wszelka barwe; patrzyla to na mnie, to na Akasze. Czyzby usilowala cos zrozumiec?
Wtem przeszyla mnie straszliwa mysl, ze byc moze oni nigdy sie przed nia nie ugna i ze stanie sie to za sprawa czegos gleboko w nich zakorzenionego, tak jak w moim przypadku. I ze zanim opuscimy te sale, dojdzie do jakiegos fatalnego rozwiazania.
Przez chwile bylem jak sparalizowany. Potem wzialem Akasze za reke. Czulem, jak jej palce delikatnie zamykaja sie wokol moich.
— Spokojnie, moj ksiaze — rzekla lagodnie i uprzejmie. — Wyczuwasz smierc w tej sali, ale to smierc wiary, niczego wiecej. — Popatrzyla na Maharet. — Byc moze smierc marzen, ktore powinny umrzec dawno temu.
Maharet siedziala obojetna i bez zycia. Jej fiolkowe oczy byly zmeczone, nabiegle krwia. Nagle zdalem sobie sprawe, ze to byly ludzkie oczy. Umieraly w jej czaszce. Krew ciagle nasycala je zyciem, ale nie beda trwaly wiecznie. Zbyt wiele drobnych nerwow umarlo w jej ciele.
Znow ujrzalem tamta senna wizje. Blizniaczki, trup przed nimi. Jaki to mialo zwiazek z obecna chwila?
— Zaden — szepnela Akasza. — To cos dawno zapomnianego, teraz bowiem odpowiedzi nie kryja sie w historii. Przekroczylismy granice historii. Ona jest wzniesiona na bledach, my zaczniemy od prawdy.
— Czy nic cie nie przekona? — Mariusz od razu przystapil do rzeczy. Mowil glosem bardziej przyciszonym, niz sie tego spodziewalem. Pochylil sie do przodu, rozlozyl dlonie jak osoba demonstrujaca, ze pragnie podejsc do rzeczy zdroworozsadkowe. — Co mozemy powiedziec? Chcemy, zebys zaprzestala tych nawiedzen. Chcemy, zebys nie macila ludziom w glowach.
Palce Akaszy zacisnely sie na moich. Rudowlosa kobieta wpatrywala sie we mnie nabieglymi krwia fiolkowymi oczami.
— Akaszo, blagam cie — powiedzial Mariusz. — Zatrzymaj te rebelie. Nie pokazuj sie wiecej smiertelnym; nie wydawaj dalszych rozkazow.
— A czemu nie, Mariuszu? — Akasza rozesmiala sie lagodnie. — Bo to tak bardzo niepokoi twoj cenny swiat, swiat, ktoremu przygladales sie przez dwa tysiaclecia? Rzymianie tez kiedys przygladali sie w cyrku zyciu i smierci, jakby byly zabawa lub teatrem, jakby cierpienie i smierc nie mialy znaczenia.
— Wiem, ku czemu dazysz — powiedzial Mariusz. — Akaszo, nie masz do tego prawa.
— Mariuszu, obecny tu twoj uczen przedstawil mi juz te stare argumenty. — Mowila tonem rownie powsciagliwym i cierpliwym. — Jednak, co wazniejsze, przenicowalam je po tysiackroc. Jak myslisz, przez ile wiekow sluchalam modlitw swiata, roztrzasajac sposoby zakonczenia nieustajacego cyklu ludzkiej przemocy? Przyszedl czas, byscie wysluchali, co chce wam powiedziec.
— Mamy odegrac w tym jakas role? — zapytal Santino. — A moze zostaniemy zniszczeni jak pozostali? — Jego zachowanie bylo raczej impulsywne niz aroganckie.
Ruda kobieta po raz pierwszy przejawila emocje. Jej zmeczone oczy natychmiast spoczely na Santinie.
— Wy bedziecie moimi aniolami — odparla czule Akasza, patrzac na niego. — Wy bedziecie moimi bogami. Jesli nie zechcecie pojsc za mna, zniszcze was. Co do starszych, ktorych nie moge sie tak latwo pozbyc — znow zerknela na Khaymana i Maharet — to jesli zwroca sie przeciwko mnie, stana sie diablami i cala ludzkosc bedzie ich scigac, a oni, stawiajac opor, znakomicie przysluza sie mojemu planowi. Swiat taki, jaki mieliscie poprzednio… swiat, w ktorym mozna skrycie polowac… musi sie skonczyc.
Wydawalo sie, ze Eryk przegrywa swa walke ze strachem. Poruszyl sie, jakby zamierzal wstac i opuscic sale.
— Cierpliwosci — powiedziala Maharet, spogladajac na niego, po czym zwrocila wzrok ku Akaszy.
— Jak mozna przerwac cykl przemocy, nasiliwszy bezsensowna przemoc? — zapytala cicho Maharet. — Niszczysz samcow gatunku ludzkiego. Jaki moze byc wynik tak okrutnego dzialania?
— Znasz wynik rownie dobrze jak ja — odparla Akasza. — Jest tak prosty, ze nie sposob go nie zrozumiec. Byl nie do wyobrazenia do tej chwili. Przez wszystkie wieki spedzone w swiatyni Mariusza marzylam o Ziemi bedacej ogrodem, o swiecie nie zadajacym meczarni, o ktorych stale slyszalam i ktore czulam. Marzylam o spolecznosci osiagajacej spokoj bez tyranii. Potem zdalam sobie sprawe z prostoty rozwiazania; to bylo jak nadejscie poranka. Kobiety sa spolecznoscia, ktora moze zrealizowac moje marzenie; ale tylko wtedy, kiedy wszyscy mezczyzni… lub prawie wszyscy… zostana usunieci.
W dawnych wiekach taka rzecz bylaby niewykonalna. Teraz jednak jest prosta; mamy spory zasob technologii, ktore pomoga ja zrealizowac. Po pierwotnym oczyszczeniu bedzie sie dokonywalo selekcji nowo narodzonych; niechciane plody zostana litosciwie usuniete, jak dzieje sie to obecnie w przypadku obojga plci. Nie ma wlasciwie potrzeby, by o tym dyskutowac. Nikt z was nie jest glupcem, mimo emocji lub zniecierpliwienia.
Wiecie rownie dobrze jak ja, ze jesli meska populacja zostanie ograniczona i pozostanie jeden mezczyzna na sto kobiet, zapanuje powszechny pokoj. Polozymy kres slepej przemocy. Warunkiem zmiany sposobu myslenia jest usuniecie samcow. Kto podwazy to zalozenie? Moze nie bedzie potrzebny nawet jeden na sto. Ale ze stac mnie na takie szlachetne rozwiazanie, wiec udziele na nie zezwolenia. Przynajmniej na poczatku.
Dostrzeglem, ze Gabriela chce zabrac glos. Probowalem dac jej bezslowny znak, by milczala, lecz zignorowala mnie.
— W porzadku, wynik takiej akcji jest oczywisty. Jesli jednak stosujesz globalna eksterminacje, problem pokoju staje sie smieszny. Skreslasz polowe ludzkosci. Gdyby mezczyzni i kobiety rodzili sie bez rak i nog, na swiecie panowalby pokoj.
— Mezczyzni zasluguja na to, co ich niebawem spotka. Cala plec zbierze zniwo wlasnej siejby.