Pamietajcie, mowie o czasowym oczyszczeniu… Wlasnie prostota tego planu przesadza o wszystkim. Ujmujac rzecz calosciowo, zycie tych mezczyzn nie zrownowazy zycia kobiet zabitych z rak samcow na przestrzeni wiekow. Wiecie o tym rownie dobrze jak ja. A teraz powiedzcie mi, ilu mezczyzn w dziejach zginelo z rak kobiet? Jesli przywrocicie do zycia kazdego mezczyzne zamordowanego przez kobiete, czy myslicie, ze zapelniliby oni chociaz ten dom?
Zrozumcie, nie to przesadza o istocie sprawy. O istocie sprawy… o tym, co sie liczy i jest doskonalsze niz sama propozycja… decyduje fakt, ze moj plan jest realny. Jestem niezniszczalna, a wy mozecie zostac moimi aniolami. Nie ma nikogo, kto moglby z powodzeniem stawic nam czolo.
— To nieprawda — rzekla Maharet.
Lekki rumieniec gniewu rozpalil policzki Akaszy.
— Twierdzisz, ze potrafisz mnie powstrzymac?… — spytala. Wargi jej zesztywnialy. — To nierozwazna sugestia. Czy smierc Eryka, Maela i Jessiki nie bedzie dla ciebie cena zbyt wysoka za ten krok?
Maharet nie odpowiedziala. Mael trzasl sie, nie ze strachu jednak, lecz z gniewu. Przeslizgnal sie wzrokiem po Jesse i Maharet, a potem po mnie. Czulem jego nienawisc.
Akasza nie odrywala spojrzenia od Maharet.
— Och, znam cie, wierz mi — rzekla nieco lagodniejszym tonem. — Wiem, ze nie zmienilas sie przez wszystkie te lata. Widzialam cie tysiace razy w oczach innych; wiem, iz wciaz wierzysz, ze twoja siostra zyje. Moze zyje… w jakiejs zalosnej postaci. Wiem, ze twoja nienawisc do mnie jedynie sie wzmogla, i siegasz pamiecia wstecz, gleboko, do samego poczatku, jakbys mogla znalezc jakis porzadek lub sens, ktore wyjasnilyby to, co sie teraz dzieje. Ale jak powiedzialas mi dawno temu, podczas naszych rozmow w palacu na brzegach Nilu, nie ma zadnego porzadku ani sensu. Nie ma, nie! Sa stworzenia widzialne i niewidzialne i straszliwe przypadki moga dotknac najbardziej niewinnych sposrod nas. Nie pojmujesz? To ma rownie zasadnicze znaczenie dla tego, co teraz robie, jak wszystko inne.
Maharet znowu nie odpowiedziala. Siedziala sztywno wyprostowana, a jej piekne, ciemne oczy lekko polyskiwaly. Z bolu?
— To ja nadam porzadek i sens — rzekla gniewnie Akasza. — Ja stworze przyszlosc, ja wprowadze dobro, ja zdefiniuje pokoj. Nie bede sie powolywac na mitycznych bogow ani na duchy, by usprawiedliwic moje czyny. Nie bede sie powolywac na abstrakcyjna moralnosc ani na historie! Nie bede sie babrac w ziemi, szukajac serca i mozgu mojej matki!
Wszyscy zadrzeli. Na twarzy Santina pojawil sie gorzki usmieszek. Louis spojrzal opiekunczo na Maharet.
Mariusz lekal sie gniewu Akaszy.
— Akaszo — rzekl pojednawczo — nawet jesli udaloby sie to osiagnac, jesli smiertelni nie powstana przeciwko tobie i mezczyzni nie znajda jakiegos sposobu, aby cie zniszczyc, zanim zrealizujesz ten plan…
— Jestes glupcem, Mariuszu, albo bierzesz mnie za glupca. Myslisz, ze nie wiem, do czego jest zdolny ten swiat? Jaka absurdalna mieszanka dzikosci i technologicznej wiedzy jest umysl wspolczesnego czlowieka?
— Moja krolowo, nie mysl, ze to wiesz! — powiedzial Mariusz. — Naprawde, nie mysl. Nie sadze, bys obejmowala umyslem caly swiat. Nikt z nas tego nie potrafi; jest on zbyt zroznicowany, zbyt ogromny. Usilujemy go pojac, ale na prozno. Ty znasz swiat, ale nie ten. Znasz swoj swiat, wybrany z wielu innych z tobie tylko wiadomych powodow.
— Nie wystawiaj na probe mojej cierpliwosci, Mariuszu. — Potrzasnela glowa w kolejnym przyplywie gniewu. — Oszczedzilam cie z bardzo prostego powodu. Chcial tego Lestat, a ponadto jestes silny i mozesz mi pomoc. Uwazaj wiec, co mowisz.
Oboje zamilkli. Z pewnoscia wiedzial, ze ona klamie. Ja tez to zrozumialem. Milosc, ktora do niego czula, byla dla niej zrodlem ponizenia, wiec starala sie go zranic i to sie jej udalo. Mariusz przelknal gniew bez slowa.
— Nawet jesli to jest wykonalne — naciskal lagodnie — czy mozesz szczerze powiedziec, ze ludzie zasluzyli na taka kare?
Poczulem ulge. Wiedzialem, ze nie zabraknie mu odwagi, wiedzialem, ze znajdzie jakis sposob sprowadzenia tego na szersza plaszczyzne, bez wzgledu na to, czym Akasza bedzie mu grozic; wyrazil to wszystko, czego ja nie potrafilem.
— Ach, teraz napawasz mnie obrzydzeniem — powiedziala.
— Akaszo, to prawda, mialem oczy do patrzenia przez dwa tysiace lat — rzekl. — Nazwij mnie Rzymianinem w cyrku, jesli taka twoja wola, i opowiedz historie z dawno minionych czasow. Kiedy uklaklem u twoich stop, blagalem o twoja wiedze. To, co ujrzalem, napelnilo mnie podziwem i miloscia do wszystkich smiertelnych stworzen. Ludzkosc dokonala przelomow, ktore uwazalem za niemozliwe. Czy ludzka rasa nie zdaza wlasnie ku erze pokoju, ktora jest twoim celem?
Jej oblicze wyrazalo pogarde.
— Mariuszu — powiedziala — ten wiek przejdzie do historii jako jeden z najkrwawszych w dziejach ludzkosci. O jakich rewolucjach opowiadasz? Jeden maly europejski narod eksterminowal miliony dla kaprysu szalenca, a bomby zamienily w gruzy cale metropolie. Dzieci w pustynnych panstwach Wschodu walcza w imie starozytnego i despotycznego boga. Mariuszu, kobiety calego swiata spedzaja plody do sciekow. Krzyk glodnych jest ogluszajacy, a mimo to nie slysza go bogacze, zamknieci w technologicznych cytadelach. Choroby i glod szaleja na wszystkich kontynentach, podczas gdy pacjenci wspanialych szpitali wydaja niewiarygodne bogactwa na kosmetyczne zabiegi pielegnacyjne i obietnice wiecznego zycia za pomoca pigulek i proszkow. — Rozesmiala sie cicho. — Czy kiedykolwiek krzyki umierajacych rozbrzmiewaly tak glosno w uszach tych, ktorzy moga je uslyszec? Czy kiedykolwiek rozlano wiecej krwi?
Czulem bezradnosc i gniew Mariusza. Czulem napiecie, z jakim zaciskal dlonie w piesci, szukajac w duszy wlasciwej odpowiedzi.
— Jest cos, czego nie rozumiesz — rzekl wreszcie. — Cos, czego nie udaje ci sie pojac.
— Nie, moj drogi. Wszystko swietnie rozumiem. Jak zawsze. To ty nie pojmujesz. Jak zawsze.
— Popatrz na ten las! — rzekl, wskazujac na szklane sciany wokol nas. — Wybierz jedno drzewo i zechciej je opisac w kategoriach tego, co niszczy, w kategoriach tego, przeciwko czemu sie buntuje i czego nie spelnia, a otrzymasz potwora o lapczywych korzeniach i niepowstrzymanym rozwoju, ktory zabiera swiatlo innych roslin, ich pokarm i powietrze. Jednak to nie jest prawda o tym drzewie. To nie cala prawda, kiedy widzi sie cos pojedynczego jako czesc natury, a przez slowo „natura” rozumiem caly arras zycia, Akaszo. Rozumiem przez nie cos wiekszego, wszechobejmujacego.
— Wiec bedziesz dalej wyszukiwal powody do optymizmu — powiedziala — jak robiles to zawsze. Daj spokoj. Pokaz mi zachodnie miasta, w ktorych nawet biedni dostaja codziennie polmiski miesa i jarzyn, i powiedz, ze nie ma juz glodu. No coz, twoj uczen wystarczajaco nafaszerowal mnie ta papka, idiotycznymi glupstwami, na ktorych zawsze opieralo sie samozadowolenie bogaczy. Na swiecie panuje chaos i deprawacja. Jest, jak bylo zawsze albo jeszcze gorzej.
— Och, nie, nie tak — zaprzeczyl stanowczo. — Ludzie to istoty wciaz sie doskonalace. Jesli nie dostrzegasz tego, czego sie nauczyli, to znaczy, ze jestes slepa. To stworzenia wiecznie sie zmieniajace, wiecznie ulepszajace, wiecznie poszerzajace swoje pole widzenia i zmierzajace do dobroci. Nie jestes uczciwa, gdy nazywasz te epoke krwawa, nie widzisz swiatla mroku, nie dostrzegasz ewolucji ludzkiej duszy!
Wstal, podszedl do Akaszy, zajal puste miejsce miedzy nia i Gabriela, a nastepnie podniosl jej dlon.
Obserwowalem go z lekiem. Balem sie, ze nie pozwoli mu sie dotknac; jednak ten gest chyba byl jej mily; usmiechnela sie.
— To prawda, co powiedzialas o wojnie — rzekl, przyznajac jej racje, a rownoczesnie walczac o zachowanie wlasnej godnosci. — Tak, ja tez slyszalem krzyki umierajacych, wszyscy je slyszelismy przez dziesiatki lat i nawet teraz swiat jest wstrzasniety codziennymi doniesieniami o zbrojnych konfliktach. Krzyk oburzenia przeciwko tym koszmarom jest wlasnie swiatlem, o ktorym mowie; jest nim owa nieustepliwosc rzadzacych, ktorzy po raz pierwszy w historii ludzkosci naprawde chca polozyc kres wszelkim niesprawiedliwosciom.
— Mowisz o intelektualnych postawach nielicznej garstki.
— Nie — zaprzeczyl. — Mowie o zmieniajacej sie filozofii, mowie o idealizmie, z ktorego zrodza sie wszelkie realia. Akaszo, nawet jesli bladza, musza miec czas na udoskonalenie swoich marzen. Czy tego nie rozumiesz?