eksponuja na wystawach Wampira Lestata, a w eleganckich barach na pewno rozbrzmiewaja te upiornie hipnotyczne piosenki.

W tamtej chwili przyszlo mu nawet do glowy, by jechac do Kalifornii na wlasna reke. Przeciez stac go na jakis cud. Odzyska portfel, pojdzie z nim do banku, przedstawi sie. Jest bogaty, tak, bardzo bogaty; biedny, smiertelny chlopak…

Jakze mogl rozwazac cos rownie roztropnego? Slonce ogrzewalo mu twarz i barki, gdy kladl sie na lawce. Zlozonej gazety uzyl jako poduszki.

I oto pojawil sie sen, na ktory czekal przez caly czas…

Poludnie w swiecie blizniaczek: slonce oswietla polane; w ciszy slychac tylko spiew ptakow.

Blizniaczki klecza razem, zupelnie nieruchome. Sa niezwykle blade, oczy maja zielone, wlosy dlugie, falujace, w odcieniu plynnej miedzi. Maja na sobie piekne stroje, biale plocienne sukienki, przywiezione z dalekiej Niniwy, kupione przez wiesniakow z zamiarem uhonorowania poteznych czarownic, ktorym duchy sa posluszne.

Stypa gotowa. Piec z cegiel zburzono i usunieto; trup spoczywa na kamiennej plycie, dymi zarem, zolty tluszcz splywa z pekniec zweglonej skory; czarna, naga pieczen okryta jedynie liscmi, w ktorych spoczywala w piecu. Daniel jest przerazony.

Nie przeraza to jednak nikogo z obecnych — ani blizniaczek, ani wiesniakow, ktorzy przyklekli, aby obserwowac stype, ktora jest prawem i obowiazkiem blizniaczek.

Daniel wie, ze sczernialy trup na kamiennej plycie to ich matka. I ze to, co ludzkie, musi pozostac z ludzmi. Stypa moze trwac dzien i noc, ale wszyscy beda trzymac warte, dopoki nie spozyja wszystkiego. Prad podniecenia obiega tlum na polanie. Jedna z blizniaczek unosi miske, na ktorej spoczywa mozg i galki oczne, druga kiwa glowa i siega po serce. Podzial dokonany. Wzmaga sie bicie bebnow, chociaz Daniel nie widzi palkarzy. Dudnienie jest powolne, rytmiczne, brutalne.

— Ucztujcie.

Nagle rozlega sie upiorny krzyk, tak jak Daniel sie spodziewal. Zatrzymac zolnierzy — mysli. Ale jak? Jego samego nie ma wsrod obecnych. Wszystko to wydarzylo sie naprawde, jest juz tego pewien. To nie sen, lecz wizja. Zolnierze uderzaja na polane, wiesniacy pierzchaja, blizniaczki odkladaja miski i rzucaja sie na dymiacego trupa, oslaniajac go wlasnymi cialami. Jednak to daremne szalenstwo.

Zolnierze odrywaja je bez wysilku, trup zsuwa sie na ziemie z uniesionej plyty i rozpada na kawalki, a serce i mozg mieszaja sie z kurzem. Blizniaczki krzycza bezustannie. Uciekajacy wiesniacy rowniez krzycza, mordowani przez zolnierzy. Trupy i ranni sciela sie na gorskiej drodze. Oczy matki spadaja na ziemie i tam, wraz z sercem i mozgiem, sa rozgniatane na miazge. Jedna z blizniaczek, z rekami zwiazanymi na plecach, wzywa duchy, aby pomscily napasc. I duchy przybywaja, a jakze. Uderza traba powietrzna; ale to za malo.

Niechze to sie skonczy! Daniel nie moze sie obudzic.

Bezruch. W powietrzu pelno dymu. Wiekowa osada zrownana z ziemia. Cegly z mulu — rozwalone, gliniane naczynia — potluczone, wszystko, co moglo splonac — spalone. Nagie niemowleta z poderznietymi gardlami leza na ziemi, wydane na pastwe gestniejacych rojow much. Nikt nie upiecze trupow, nikt nie spozyje cial. Znikna z ludzkiej historii wraz ze swoimi mocami i tajemnicami. Szakale juz nadciagaja. Zolnierze odeszli. Gdzie sa blizniaczki?! Daniel slyszy ich szloch, ale nie moze ich znalezc. Wielka burza huczy nad waska droga, ktora wije sie w dol ku pustyni. Duchy sprowadzaja pioruny. Duchy sprowadzaja deszcz.

Otworzyl oczy spocony i rozdygotany. Chicago, Michigan Avenue w poludnie. Majaki znikly. W poblizu gralo radio; Lestat spiewal tym nawiedzonym, zalobnym glosem o Tych Ktorych Nalezy Miec w Opiece:

Matko i Ojcze, Wy milczcie, Wy nie zdradzajcie nic. Ale ci z was, ktorzy mowic moga, spiewajcie moja piesn. Synowie i corki, Dzieci ciemnosci Glosniej, glosniej, Chorem, chorem, Niech niebiosa nas uslysza. Razem, razem, Bracia i siostry, Chodzcie ku mnie.

Wstal i ruszyl przed siebie; moze do Water Tower Place, jest tak podobne do Nocnej Wyspy — ogromne pomieszczenia sklepowe, nie konczaca sie muzyka, swiatla, lsniace szklo.

Dochodzila osma, a on ciagle szedl, uciekajac przed zasnieciem i wizja. Oddalil sie od wszelkiej muzyki i swiatla. Ile przesni nastepnym razem? Dowie sie, czy sa zywe czy martwe? Moje slicznotki, moje biedne slicznotki…

Zatrzymal sie, by na chwile stanac tylem do wiatru, wsluchiwal sie w bijacy nie wiedziec gdzie gong zegarowy, potem zauwazyl brudna tarcze nad podla jadlodajnia; tak, Lestat pokazal sie na Zachodnim Wybrzezu. Kto jest z nim? Louis? Koncert zacznie sie za niecale dwadziescia cztery godziny. Katastrofa!

Armandzie, prosze — blagal w myslach.

Uderzenie wiatru wypchnelo go na jezdnie i sprowadzilo fale gwaltownych dreszczy. Rece mial zlodowaciale. Czy kiedykolwiek zmarzl tak strasznie? Skulony przeszedl Michigan Avenue po pasach, wraz z tlumem, i zatrzymal sie przy ogromnej ksiegarnianej witrynie, w ktorej lezal „Wywiad z wampirem”.

Armand oczywiscie przeczytal te ksiazke, pozerajac kazde slowo w niesamowity, okropny sposob; przewracal strony bez chwili pauzy, jego oczy przemykaly blyskawicznie nad slowami, dopoki nie dotarl do ostatniej karty. Jak mozna promieniowac takim pieknem, a rownoczesnie budzic takie… co? Obrzydzenie? Nie, Daniel musial przyznac, ze Armand nigdy nie wzbudzil w nim obrzydzenia. Zawsze czul wobec niego nienasycone, beznadziejne pozadanie.

Mloda dziewczyna w cieplej ksiegarni siegnela po egzemplarz ksiazki Lestata, a potem, podnoszac oczy, zauwazyla Daniela i zatrzymala na nim wzrok. Jego oddech polozyl sie mgla na szybie.

Nie przejmuj sie, kochana — mowil do niej w myslach — jestem bogaczem. Moglbym kupic ci w prezencie cala te ksiegarnie. Jestem panem i wladca mojej wlasnej wyspy, jestem ulubiencem diabla, ktory spelni kazda moja zachcianke. Chcesz podejsc i wziac mnie pod ramie?

Na wybrzezu Florydy ciemnosci nastaly kilka godzin temu. Nocna Wyspa kipiala juz ludzmi. Sklepy, restauracje i bary o zachodzie slonca szeroko otworzyly podwoje, wielkie szklane tafle na pieciu poziomach wylozonego puszysta wykladzina korytarza. Srebrne windy zaczely wydawac niski syk i szum. Daniel zamknal oczy i wyobrazil sobie sciany ze szkla wznoszace sie nad tarasami portu. Niemal slyszal szmer tanczacych fontann, widzial dlugie grzedy kaczencow i tulipanow, wiecznie kwitnacych w najdziwniejszych porach roku, w uszach dzwieczala mu hipnotyczna muzyka, zyciodajne pulsujace serce calosci.

Armand prawdopodobnie przechadzal sie po skapanych w przygaszonym swietle pomieszczeniach willi, zaledwie o krok od tlumu gosci, a zarazem calkowicie od nich odseparowany za stalowymi drzwiami i bialymi scianami — w rozleglym palacu, ktorego okna zajmowaly przestrzen od naroznika do naroznika, a szerokie loggie rozposcieraly sie nad lawicami bialego piasku. Samotny, a jednak bliski nie konczacego sie ruchu i zgielku. Okna rozleglych salonow odslanialy widok ozywionego rojami swiatel wybrzeza Miami.

A moze przeszedl na galerie dla odwiedzajacych przez ktores z wielu tajnych drzwi. „Trzeba zyc i oddychac wsrod smiertelnych” — tak mowil o tym bezpiecznym i samowystarczalnym wszechswiecie stworzonym przez siebie i Daniela. Jakze uwielbial cieple westchnienia zatoki, nie konczaca sie wiosne Nocnej Wyspy. Do brzasku nie

Вы читаете Krolowa potepionych
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату