regula. Pewnego razu, w Nowym Orleanie Armand wyciagnal Daniela z lozka i wrzasnal:
— Do telefonu, dzwon do Paryza, chce sie przekonac na wlasne oczy, ze naprawde mozesz rozmawiac z Paryzem!
— Niech cie diabli porwa, sam sobie dzwon! — ryknal Daniel. — Masz piecset lat i nie umiesz poslugiwac sie telefonem? Przeczytaj instrukcje obslugi. Co z ciebie za istota, niesmiertelny kretyn? Ani mi sie sni ciebie sluchac. — Po czym, widzac zaskoczenie Armanda, dodal: — Niech bedzie, zadzwonie za ciebie do tego Paryza. Tyle ze ty placisz rachunek.
— Alez oczywiscie — powiedzial niewinnie Armand. Wyjal z kieszeni plaszcza plik studolarowek i rozsypal je na lozku Daniela.
Podczas tych spotkan coraz czesciej rozprawiali o filozofii. Wyciagajac Daniela z kina w Rzymie, Armand zapytal, czy jego zdaniem smierc naprawde istnieje? Zyjacy znaja sie na takich rzeczach! Czy Daniel wie, ze Armand naprawde sie boi?
Minela juz polnoc; Daniel pijany i wyczerpany, usnal w kinie, zanim Armand go znalazl, wiec wszystko bylo mu obojetne.
— Powiem ci, czego sie boje — rzekl Armand z przejeciem mlodego studenta. — Ze po smierci nastepuje chaos, ze to sen, z ktorego nie ma przebudzenia. Wyobraz sobie, ze tulasz sie miedzy polowiczna swiadomoscia i nieswiadomoscia, na prozno usilujac przypomniec sobie, kim jestes, co robiles. Wyobraz sobie, ze po wiecznosc starasz sie odzyskac utracona jasnosc mysli…
Daniel wystraszyl sie. Bylo w tym nieco prawdy. Czy nie slyszalo sie o mediach rozmawiajacych z niezrozumialymi, niemniej jednak poteznymi istotami? Nie znal odpowiedzi na to pytanie. Skad, do diabla, mial je znac? A moze po prostu wraz ze smiercia wszystko sie konczy? To przerazalo Armanda i nie zadawal sobie zadnego trudu, by ukryc rozpacz i bezradnosc.
— Myslisz, ze mnie to nie przeraza? — spytal Daniel, wpatrujac sie w jego biala twarz. — Ile lat mi zostalo? Mozesz to zgadnac, patrzac na mnie? Powiedz.
Kiedy Armand obudzil go w Port-au-Prince, chcial rozmawiac o wojnie. Co ludzie w tym stuleciu sadza o wojnie? Czy Daniel ma pojecie, ze Armand byl chlopcem, kiedy to sie dla niego zaczelo? Mial siedemnascie lat, a w tamtych czasach siedemnastoletni ludzie byli mlodzi, bardzo mlodzi. Siedemnastoletni chlopcy w dwudziestym wieku to prawdziwe potwory; maja brody, zarost na piersiach, a jednoczesnie wciaz sa dziecmi. Wtedy bylo inaczej, jednak dzieci pracowaly jak dorosli.
Ale nie zbaczajmy z tematu. Rzecz w tym, ze Armand nie znal ludzkich uczuc. Zawsze stanowily one dla niego zamknieta ksiege. Oczywiscie, znal rozkosze cielesne, to bylo oczywiste. Nikt za jego czasow nie uwazal, ze dzieci sa nieswiadome rozkoszy zmyslowych. Niewiele jednak wiedzial o prawdziwej agresji. Zabijal, bo taka byl jego natura, natura wampira; a pragnienie krwi bylo czyms nieodpartym. Dlaczego jednak ludzie nie potrafia sie oprzec zadzy walki? Na czym polega to pragnienie zbrojnego sprzeciwu wobec woli drugiego? Czy wynika to z fizycznej potrzeby niszczenia?
Daniel wychodzil ze skory, by udzielic mu odpowiedzi: niektorzy maja potrzebe potwierdzenia wlasnego istnienia przez kompletne unicestwienie drugiej istoty; te odczucia z pewnoscia nie sa obce Armandowi.
— Nie sa obce? Nie sa obce? Jakie to ma znaczenie, jesli nie rozumiesz, jesli nie potrafisz przejsc od jednego punktu widzenia do drugiego? — pytal Armand. Podniecenie sprawialo, ze nasilal sie jego nietypowy akcent. — Nie rozumiesz, ze to wlasnie jest poza moim zasiegiem?
Kiedy znalazl Daniela we Frankfurcie, zaprzatala go natura historii napisania jakiegokolwiek spojnego, a przy tym prawdziwego wyjasnienia wydarzen. Poslugiwanie sie ogolnikami wykluczalo mozliwosc sklecenia jakiejkolwiek prawdy, a bez ogolnikow nie ma mowy o jakimkolwiek procesie nabywania wiedzy.
Czasem te spotkania nie byly wylacznie egoistycznej natury. W wiejskim zajezdzie w Anglii Daniel obudzil sie na dzwiek glosu Armanda nakazujacego mu natychmiastowe opuszczenie budynku. Nie minela godzina, a pozar zniszczyl zajazd.
Innym razem, gdy siedzial w nowojorskim areszcie, zatrzymany za pijanstwo w miejscu publicznym i wloczegostwo, Armand zjawil sie, by wplacic kaucje, az nazbyt ludzki, jak zawsze gdy sie nakarmil; mlody prawnik w tweedowej marynarce i flanelowych spodniach zaprowadzil Daniela do Carlyle’a i zostawil spiacego w numerze z walizka pelna nowych ubran i pekatym portfelem wsunietym do kieszeni.
Gdy minelo poltora roku tego szalenstwa, Daniel zaczal rowniez zadawac Armandowi pytania. Jak naprawde bylo wtedy, w Wenecji? Popatrz na ten film, ktorego akcje osadzono w osiemnastym wieku, powiedz, co sie nie zgadza.
Armand byl znaczaco malomowny.
— Nie moge opowiedziec ci o tych rzeczach, bo nie znam ich z osobistego doswiadczenia. Widzisz, moja zdolnosc syntetyzowania wiedzy jest szczatkowa; wchlaniam rzeczywistosc intensywnie, ale naskorkowo. Jaki byl Paryz? Zapytaj mnie, czy w sobote piatego czerwca tysiac siedemset dziewiecdziesiatego trzeciego roku padalo. Byc moze potrafilbym ci odpowiedziec.
Czasem jednak stawal sie niespodziewanie wylewny, mowiac o tym, co go otacza, o upiornej czystosci tej epoki, o straszliwym przyspieszeniu zmian.
— Zwroc uwage na przelomowe wynalazki, jak parowce czy kolej zelazna, ktore staja sie bezuzyteczne lub przestarzale w tym samym stuleciu; a rownoczesnie zastanow sie, czym bylo to wszystko po szesciu tysiacach lat dosiadania konia wierzchowego i uzywania galer napedzanych sila miesni niewolnikow? Tancerki z kabaretow kupuja teraz srodki chemiczne do zabijania nasienia swoich kochankow i dozywaja siedemdziesiatego piatego roku zycia w pokojach zaopatrzonych w urzadzenia schladzajace powietrze i pozerajace kurz. Mimo zalewu filmow kostiumowych i powiesci historycznych w tanich wydaniach dostepnych w kazdym kiosku, szeroki ogol o niczym nie ma pojecia; kazdy problem spoleczny jest roztrzasany w odniesieniu do norm, ktore naprawde nie istnieja, ludzie uskarzaja sie na brak luksusow, spokoju i bezpieczenstwa, niedostepnych wszelkim duzym grupom.
— Ale opowiedz mi, jaka byla Wenecja za twoich czasow…
— Co? Ze byla brudna? Ze byla piekna? Ze ludzie chodzili w lachmanach, ze cuchnelo im z ust i z gnijacymi zebami smieli sie glosno na publicznych egzekucjach? Chcesz znac zasadnicza roznice? Teraz panuje przerazajaca samotnosc. Posluchaj, wtedy, kiedy jeszcze wciaz bylem miedzy zywymi, mieszkalismy po szesc, siedem osob w pokoju, a ulice wypelnialy morza ludzi. Teraz w tych wysokich budynkach niezbyt rozgarniete duszyczki unosza sie w luksusowej samotnosci, ogladajac w telewizji jak w oknach odlegly swiat pocalunkow i usciskow. Samotnosc powinna stworzyc jakis wielki poklad powszechnej wiedzy, jakis nowy poziom ludzkiej swiadomosci, ciekawosc i sceptycyzm.
Daniel dostrzegal, ze jest zafascynowany Armandem, i czasem probowal zapisac jego przemyslenia. Mimo to jednak wciaz czul przed nim lek i wciaz przenosil sie z miejsca na miejsce.
Nie byl calkiem pewien, jak dlugo trwalo, zanim zaprzestal ucieczki, chociaz tej nocy, gdy to nastapilo, nie sposob bylo zapomniec.
Minely moze cztery lata od rozpoczecia tej gry. Daniel spedzil dlugie spokojne lato w poludniowych Wloszech i ani razu nie natknal sie na swojego demona.
Mieszkal w tanim hotelu, pare domow od ruin starozytnych Pompei, czytajac, piszac, usilujac zrozumiec, co dal mu przeblysk nadnaturalnego; na nowo uczyl sie pragnac, snuc wizje, marzyc. Niesmiertelnosc na tej planecie jest jednak mozliwa. Wiedzial o tym bez zadnych watpliwosci, ale jakie to mialo znaczenie, jesli byla dla niego niedostepna?
Przechadzal sie samotnie ulicami starozytnego rzymskiego miasta, zarowno w dzien, jak i noca, gdy ksiezyc byl w pelni. Wydawalo sie, ze odzyskal rownowage umyslu i ze razem z nia moglo powrocic zycie. Zielone liscie pachnialy swiezo, gdy rozcieral je w palcach. Podnosil wzrok ku gwiazdom i czul nie tyle uraze, ile smutek.
Bywalo jednak, iz plonal, teskniac za Armandem jak za eliksirem, bez ktorego nie potrafil juz zyc. Brakowalo mu mrocznej energii, ktora spalala go przez cztery lata. Snil, ze Armand jest blisko; budzil sie, lkajac bezradny jak dziecko. Z nadejsciem poranka byl smutny, ale spokojny.
Wtedy Armand powrocil.
Bylo pozno, moze dziesiata wieczor, i niebo, jak to czesto bywa w poludniowej Italii, stalo sie czysto granatowe. Daniel przechadzal sie samotnie dluga droga prowadzaca z wlasciwych Pompei do Willi Tajemnic, w nadziei, ze nie napotka straznikow, ktorzy odprawiliby go z powrotem.