To wlasnie Maharet wreszcie zjawila sie, by ja zabrac. Przedstawila sie jako jedyny zyjacy czlonek rodziny Reevesow z Karoliny Poludniowej i zabrala ze soba do Nowego Jorku. Wychowywala sie z kuzynami o innym nazwisku i pochodzeniu. Przyszlo jej dorastac w wytwornym dwukondygnacyjnym mieszkaniu przy Lexington Avenue z Maria i Matthew Godwinami, ktorzy obdarzyli ja nie tylko miloscia, ale wrecz wszystkim, czego mogla zapragnac. Angielska bona spala w jej pokoju, dopoki Jesse nie ukonczyla jedenastu lat.

Nie mogla sobie przypomniec, kiedy dowiedziala sie o tym, ze to ciotce Maharet zawdziecza swobode w wyborze college’u i kariery zawodowej. Matthew Godwin byl lekarzem, Maria niegdys tanczyla i nauczala; nie ukrywali swojego przywiazania i zaufania do Jesse. Uznali ja za corke, ktorej zawsze pragneli, i byly to bogate, a takze szczesliwe lata.

Listy od Maharet zaczely przychodzic, gdy Jesse byla jeszcze zbyt mala, aby je przeczytac. Byly cudowne, czesto pelne kolorowych pocztowek i dziwnych monet z krajow, w ktorych Maharet mieszkala. Jesse miala pelna szuflade rupii i lirow, zanim osiagnela siedemnasty rok zycia. A co wazniejsze, miala w Maharet przyjaciela, ktory odpowiadal na kazda napisana linijke z uczuciem i opiekunczoscia.

To wlasnie Maharet podsuwala jej lektury, zachecila do lekcji muzyki i malarstwa, zaaranzowala podroze po Europie i wreszcie namowila do nauki w Columbia University, gdzie Jesse studiowala dawne jezyki i sztuke.

To Maharet zaaranzowala jej bozonarodzeniowe wizyty u europejskich kuzynow — Scartinow we Wloszech, poteznej bankierskiej rodziny zamieszkujacej wille na obrzezu Sieny, i skromniejszych Borchardtow w Paryzu, ktorzy przyjeli ja serdecznie w swoim zatloczonym, ale radosnym domu.

Tego lata, gdy Jesse zaczela siedemnasty rok, pojechala do Wiednia, by poznac rosyjska emigracyjna galaz rodziny, mlodych natchnionych intelektualistow i muzykow, ktorych ogromnie polubila. A potem byla podroz do Anglii i znajomosc z Reevesami, bezposrednio zwiazanymi z tymi Reevesami z Karoliny Poludniowej, ktorzy przed wiekami wyjechali z Anglii.

Kiedy miala osiemnascie lat, zlozyla wizyte kuzynom Petralona w ich willi na Santorini. Ci bogaci i egzotycznie wygladajacy Grecy, zyjacy w feudalnym przepychu i otoczeni wiesniacza sluzba, pod wplywem chwilowego impulsu zabrali Jesse w podroz jachtem do Stambulu, Aleksandrii i na Krete.

Jesse niemalze stracila glowe dla mlodego Constantina Petralona. Maharet dala jej znac, ze jesli zapragna sie pobrac, otrzymaja blogoslawienstwo wszystkich, ale decyzje musi podjac sama. Jesse ucalowala przystojnego kochanka i odleciala z powrotem do Ameryki, studiowac i przygotowywac sie do pierwszej wyprawy archeologicznej do Iraku.

Nawet podczas nauki w college’u utrzymywala stale wiezi z rodzina. Wszyscy byli dla niej tak dobrzy; lecz trzeba tez dodac, ze wszyscy byli dobrzy dla wszystkich, poniewaz wierzyli w wiezi rodzinne. Wzajemne wizyty byly na porzadku dziennym; czeste malzenstwa w obrebie rodziny stwarzaly niezliczone koligacje; w kazdym domu byly przygotowane pokoje dla krewnych, ktorzy mogli wpasc nie zapowiedziani. Rodzinne drzewa genealogiczne wydawaly sie siegac w bezkresna przeszlosc; krazyly zabawne opowiastki o slawnych krewnych nie zyjacych od trzystu lub czterystu lat. Jesse czula ogromne przywiazanie do tych ludzi.

W Rzymie byla czarowana przez kuzynow, ktorzy wozili ja na zlamanie karku lsniacymi ferrari, puszczajac na caly regulator radio i dostarczajac noca do uroczego starego palazzo bez kanalizacji, ale za to z dziurawym dachem. Zydowscy kuzyni w poludniowej Kalifornii byli oszalamiajaca banda muzykow, projektantow mody i producentow, od piecdziesieciu lat zwiazana na przerozne sposoby z przemyslem filmowym i wielkimi studiami. Ich stary dom przy Hollywood Boulevard byl przystania dla calego zastepu bezrobotnych aktorow. Jesse miala tam dla siebie przestronny strych; kolacje serwowano o szostej bez wzgledu na to, czy za stolem siadala jedna osoba czy caly tlum.

Ale kim byla ta Maharet, ow odlegly, niemniej jednak zawsze uwazny mentor, prowadzacy ja przez lata uniwersyteckie, przysylajacy czeste i madre listy, podsuwajacy osobiste rady, skrzetnie wykorzystywane przez Jesse i bardzo przez nia upragnione, chociaz nigdy by sie do tego nie przyznala?

Maharet byla stale obecna w zyciu wszystkich kuzynow., poznanych przez Jesse, chociaz wizyty „najdrozszej ciotki” byly rownie rzadkie, co znaczace. Byla straznikiem archiwow Wielkiej Rodziny, to jest wszystkich krewnych, wielu roznych nazwisk rozsianych po calym swiecie. To wlasnie ona czesto doprowadzala do rodzinnych zjazdow, nawet aranzowala malzenstwa, by jednoczyc rozne galezie, i to ona nieodmiennie byla pomoca w trudnych okresach, nieoceniona w sprawach zycia i smierci.

Przed Maharet byla jej matka, teraz nazywana „stara Maharet”, a przed tamta byl babcia Maharet i tak dalej i dalej, jak siegala ludzka pamiec. „Zawsze bedzie jakas Maharet”, brzmialo rodzinne powiedzenie, powtarzane z rownym przekonaniem po niemiecku, rosyjsku, a takze w jidysz czy po grecku. Znaczylo to, ze jeden potomek plci zenskiej w kazdym pokoleniu przyjmuje owo imie i obowiazki straznika-archiwisty. Tak sie przynajmniej wydawalo, gdyz oprocz samej Maharet nikt nie znal szczegolow.

„Kiedy Cie zobacze?” — pisala wielokrotnie Jesse w ciagu tamtych lat. Zbierala znaczki z Delhi, Rio, Mexico City, Bangkoku, Tokio, Limy, Sajgonu i Moskwy.

Cala rodzina byla przywiazana do tej kobiety i zafascynowana nia, ale w przypadku Jesse wchodzila w gre pewna tajemnica oraz potezna wiez.

Od najwczesniejszych lat Jesse miala niezwykle doznania, nieporownywalne z przezyciami pospolitych ludzi.

Na przyklad rozpoznawala z grubsza ludzkie mysli. „Wiedziala”, w kim budzi niechec lub kto ja oklamuje. Miala zdolnosci jezykowe, czesto rozumiala sens wypowiedzi, nawet jesli nie rozumiala znaczenia poszczegolnych wyrazow.

A ponadto widziala zjawy ludzi i budynkow.

Kiedy byla bardzo mala, czesto dostrzegala ze swojego okna na Manhattanie niewyrazny szary zarys eleganckiej miejskiej rezydencji. Wiedziala, ze budynek nie jest rzeczywisty, i poczatkowo zjawa budzila w niej smiech — czasami przezroczysta, czasami solidna jak sama ulica, ze swiatlami padajacymi zza koronkowych zaslon. Minely lata, zanim dowiedziala sie, ze fantom byl wizerunkiem domu architekta Stanforda White’a. Rezydencje zrownano z ziemia dziesiatki lat temu.

Zjawy ludzi mialy bardziej zwiewne ksztalty, a pojawienie sie tych migotliwych istot czesto bylo jakby wyrazem niewytlumaczalnego dyskomfortu odczuwanego przez nia w danym miejscu.

Jednakze w miare jak dorastala, wizje stawaly sie lepiej widoczne i trwalsze. Pewnego deszczowego wieczoru przeswiecajaca postac staruszki zblizyla sie do Jesse spokojnym krokiem, aby w koncu przejsc przez nia na wylot. Rozhisteryzowana Jesse popedzila do najblizszego sklepu i sprzedawcy zadzwonili po Matthew i Marie. Jesse w kolko powtarzala, ze widziala udreczona twarz kobiety i jej zalzawione oczy, ktore wydawaly sie nie dostrzegac prawdziwego swiata.

Kiedy opisywala te zjawiska, przyjaciele czesto nie dawali jej wiary. Byli jednak zafascynowani i blagali ja o dalsze historyjki. To budzilo nieprzyjemne uczucie bezradnosci, wiec zaczela unikac podobnych zwierzen, chociaz nie przekroczyla jeszcze dwunastego roku zycia, a napotykala te zagubione dusze coraz czesciej.

Dostrzegala blade, niespokojne kreatury nawet w srodku dnia, idac tlumna Fifth Avenue. A potem, kiedy miala szesnascie lat, ktoregos ranka zobaczyla w Central Parku wyrazna zjawe mlodego czlowieka siedzacego nieopodal na lawce. Park byl pelen ludzi, ale tamta postac wydawala sie oderwana od wszystkiego, nie nalezaca do otoczenia. Dzwieki wokol Jesse zaczely rzednac, jakby wchlaniane przez to cos. Modlila sie, zeby sobie poszlo. Ale zamiast wysluchac jej blagan, odwrocilo sie, zatrzymalo na niej swoj wzrok i probowalo sie do niej odezwac.

Jesse rzucila sie do ucieczki i biegla bez wytchnienia az do samego domu. Dala sie poniesc panice.

— Od tej pory one beda mnie rozpoznawac — oswiadczyla Matthew i Marii. Bala sie wyjsc z mieszkania. Wreszcie Matthew dal jej srodek uspokajajacy i powiedzial, ze to pozwoli jej zasnac. Zostawil drzwi otwarte, zeby sie nie bala.

Kiedy lezala tak, zawieszona miedzy snem a jawa, do pokoju weszla jakas dziewczyna. Jesse zdala sobie sprawe, ze ja zna; oczywiscie, jako czlonek rodziny zawsze tu przebywala, tuz przy Jesse, wiele rozmawialy i nic w tym dziwnego, ze okazala sie taka slodka, kochana, tak znajoma. Byla dopiero nastolatka, nie starsza niz Jesse.

Usiadla na lozku Jesse i powiedziala jej, ze nie powinna sie denerwowac, poniewaz duchy nigdy by jej nie skrzywdzily. Zaden duch nigdy nikomu nie zrobil krzywdy. Nie maja takiej mocy. To biedne, zalosne stworzenia.

— Napisz do ciotki Maharet — powiedziala, pocalowala Jesse i zgarnela jej wlosy z twarzy. Tymczasem

Вы читаете Krolowa potepionych
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату