przed bezsensownym zniszczeniem; miasta, gdzie ludzie zyli bez leku i rozpaczy. Domy nie byly juz fortecami; ogrody nie potrzebowaly murow.
— Och, Mariuszu, pomoz mi — szepnalem, a slonce splywalo na trzypasmowe jezdnie i nie konczace sie zielone pola. — Blagam, blagam, pomoz mi.
Potem wstrzasnela mna inna wizja, wypierajac rzucony urok. Znow zobaczylem pola, ale nie bylo slonca; nie bylo to zadne realne miejsce. Ogladalem je oczami kogos lub czegos pedzacego z niewiarygodna predkoscia. Ale kim byl ow ktos? Jaki byl cel jego wedrowki? Kto wysylal te wizje, potezna, nie dajaca sie zignorowac? Dlaczego?
Przepadla tak szybko, jak sie pojawila.
Powrocilem pod walaca sie arkade palacu, pomiedzy rozrzucone trupy; patrzylem przez lukowate wejscie na biegnace postaci; slyszalem piskliwe okrzyki zwyciestwa i triumfu.
— Wyjdz, moj wojowniku, abym mogla cie zobaczyc — powiedzial mi jej glos. — Chodz do mnie.
Stala przede mna z wyciagnietymi ramionami. Przez chwile stalem nieruchomy, a potem podszedlem do niej, oszolomiony i posluszny, czujac na sobie pelne czci spojrzenia kobiet. Kiedy zeszlismy sie z Akasza, upadly na kolana. Jej dlonie zacisnely sie zbyt mocno; czulem lomot swego serca. Akaszo, to klamstwo, straszne klamstwo — mowilem do niej w myslach. — Zlo tu zasiane bedzie kwitlo przez wiek.
Nagle swiat sie zakolysal. Juz nie stalismy na ziemi. Obejmowala mnie i wznosilismy sie nad blaszane dachy, a kobiety w dole bily poklony i machaly rekami, dotykajac czolami blota.
— Oto cud, oto Matka, oto Matka i Jej Aniol…
W jednej chwili wioska stala sie tylko dalekim skupiskiem srebrnych dachow, a cala ta nedza — zastygla magiczna sztuczka. Po raz kolejny podrozowalismy na skrzydlach wiatru.
Obejrzalem sie za siebie, probujac rozpoznac miejsce — ciemne bagna, swiatla pobliskiego miasta, cienki pasek szosy, na ktorej nadal plonely przewrocone ciezarowki. Ona miala racje, to naprawde nie mialo znaczenia.
Cokolwiek mialo sie stac, wlasnie sie zaczelo, i nie wiedzialem, kto moglby to zatrzymac.
Rozdzial czwarty
Rzecz o blizniaczkach (I)
Kiedy Maharet zamilkla, wszystkie oczy spoczely na niej. Znow zaczela mowic. Slowa plynely z jej ust spontanicznie, chociaz opowiadala powoli i z namyslem. Nie byla smutna, gdyz rekonstrukcja dawnych wydarzen dawala jej kolejna okazje, by sie nad nimi zastanowic.
— Otoz kiedy mowie, ze siostra i ja bylysmy czarownicami, mam na mysli to, ze odziedziczylysmy po naszej matce… jak ona odziedziczyla po swojej… moc porozumiewania sie z duchami, korzystania z ich uslug i w drobnych, i waznych sprawach. Potrafilysmy wyczuc ich obecnosc… duchy sa przewaznie niewidzialne dla ludzkich oczu… i one garnely sie do nas.
Takie osoby jak my byly wielce szanowane przez nasz lud, proszono je o rady, cuda i przepowiadanie przyszlosci, a czasem o uspokojenie duchow zmarlych.
Bylysmy uwazane za istoty dobre i mialysmy swoje miejsce w porzadku rzeczy.
Jak mi wiadomo, czarownice byly zawsze. Teraz tez sa, chociaz wiekszosc z nich nie wie, jaka ma moc i jak jej uzywac. Ponadto sa tak zwani jasnowidze czy media albo nawet detektywi zjawisk nadzmyslowych. Ci ludzie, z niepojetych powodow intryguja duchy, ktore lgna do nich jak muchy do miodu. A chcac zwrocic ich uwage, duchy siegaja po wszelkie mozliwe sztuczki.
Co do samych duchow, to wiem, ze ciekawi was ich natura i wlasciwosci i ze zadne z was nie wierzy w opowiesc Lestata o tym, jak zostali stworzeni Matka i Ojciec. Nie jestem pewna, czy sam Mariusz w to wierzyl, kiedy opowiadal te stara historie lub kiedy przekazywal ja Lestatowi.
Mariusz skinal glowa. Zawsze mial liczne watpliwosci. Maharet poprosila jednak o cierpliwosc.
— Badzcie dla mnie wyrozumiali — powiedziala. — Opowiem wam wszystko, co wiedzielismy o duchach, a co pokrywa sie z tym, co wiem o nich teraz. Oczywiscie, to zrozumiale, ze inni moga inaczej nazywac te jestestwa. Moga okreslac je raczej w poetyce jezyka nauki, przeciwnie niz ja to czynie.
Duchy zwracaly sie do nas jedynie telepatycznie. Jak powiedzialam, byly niewidzialne, ale wyczuwalne; mialy wyraznie okreslone osobowosci i nasza rodzina czarownic przez wiele pokolen nadawala im rozne imiona.
Odwiecznym zwyczajem czarownikow dzielilismy je na dobre i zle, ale nic nie wskazuje na to, by one same mialy poczucie dobra i zla. Zle duchy byly otwarcie wrogie wobec ludzi i lubily platac zlosliwe figle, takie jak rzucanie kamieniami, sprowadzanie wiatru i uprzykrzanie zycia na inne sposoby. Duchy, ktore nawiedzaja ludzi, sa czesto zle; a te ktore nawiedzaja domy i sa nazywane poltergeistami, rowniez naleza do tej kategorii.
Dobre duchy potrafily kochac i zazwyczaj same chcialy byc kochane. Rzadko zdobywaly sie na zlosliwosci z wlasnej woli. Odpowiadaly na pytania zwiazane z przyszloscia, opowiadaly nam, co dzieje sie w odleglych miejscach, a dla bardzo poteznych czarownic, takich jak moja siostra i ja, byly gotowe wykonac najwieksza i najbardziej wyczerpujaca sztuczke: potrafily Sprowadzac wiatr.
Jednak jak widzicie, takie okreslenia jak „dobry” i „zly” nie odnosily sie do istoty tych bytow. Dobre duchy byly uzyteczne, zle — niebezpieczne i szarpiace nerwy. Zwracanie uwagi na zle duchy — zachecanie ich do pozostania — bylo dopraszaniem sie nieszczescia, jako ze w istocie nie dawaly sie kontrolowac.
Masa dowodow swiadczyla o tym, ze te tak zwane zle duchy zazdroscily nam jednoczesnego posiadania ciala i duszy, mozliwosci rozkoszowania sie mocami fizycznymi z zachowaniem duchowej umyslowosci. Jest bardzo prawdopodobne, ze ta cielesno-duchowa mieszanka niezwykle intryguje duchy i jest dla nich magnesem; ale tez drazni ona zle duchy, one bowiem chcialyby zaznac rozkoszy cielesnych, a nie moga. Dobre duchy nie doznaja takich przykrosci.
Na pytania o ich pochodzenie duchy odpowiadaly nam, ze istnieja od zawsze. Chwalily sie, ze obserwowaly, jak ludzie przemieniali sie ze zwierzat w to, czym sa teraz. Nie wiedzielismy, co chca osiagnac takimi uwagami. Myslelismy, ze zartuja albo po prostu klamia. Ale z drugiej strony badanie ludzkiej ewolucji prowadzi do wniosku, ze duchy byly swiadkiem tego rozwoju. Pytane o swoja nature — o to, jak zostaly stworzone i przez kogo — no coz… nigdy nie odpowiedzialy. Nie sadze, by rozumialy, o co chodzi. Wydawaly sie obrazone lub nawet lekko wystraszone, a czasem uznawaly cala rzecz za zabawna.
Uwazam, ze ktoregos dnia pojawi sie naukowe wytlumaczenie tych zjawisk. Jest to, moim zdaniem, wyrafinowana rownowaga materii i energii, tak samo czarodziejska jak elektrycznosc lub fale radiowe, kwarki lub atomy, czy tez glos w sluchawce telefonicznej — zjawiska, ktore wydawalyby sie nadprzyrodzone zaledwie dwiescie lat temu. Co prawda, poetyka jezyka nowoczesnej nauki pomogla mi lepiej je zrozumiec niz jakiekolwiek filozoficzne narzedzie. Niemniej jednak instynkt sprawia, ze trzymam sie mojego starego jezyka.
Mekare utrzymywala, ze czasem je widzi i ze sa to malenkie materialne rdzenie i wielka ilosc wirujacej energii, co porownywala do burzy z piorunami i wiatrem. Mowila, ze w morzu plywaja stwory uksztaltowane rownie egzotycznie, a owady tez przypominaja duchy. Zawsze widziala je noca i nigdy dluzej niz sekunde, a i to jedynie wtedy, kiedy byly rozwscieczone.
Powiadala, ze sa gigantycznych rozmiarow, ale to samo mowily i one. Mowily, ze nie potrafimy sobie wyobrazic, jakie sa wielkie, ale tez uwielbialy sie przechwalac. Kiedy sie ich sluchalo, trzeba bylo odsiewac ziarno od plew.
Nie ulega zadnej watpliwosci, ze potrafia oddzialywac na swiat fizyczny z wielka moca. Jak inaczej poltergeisty przesuwalyby przedmioty? I jak inne duchy sciagalyby chmury, by sprowadzic deszcz? Jednakze mimo wielkiej energii, ktora dysponuja, ich dokonania sa bardzo skape. Kiedy sie to zrozumialo, mialo sie nad nimi kontrole. Potrafia zrobic tylko tyle i nic wiecej i dobra czarownica zawsze doskonale to wiedziala.
Bez wzgledu na to, jaki jest materialny zarys tych jestestw, nie maja wyraznych biologicznych potrzeb. Nie starzeja sie, nie zmieniaja. A klucz pozwalajacy zrozumiec ich dzieciece i kaprysne usposobienie jest nastepujacy: nie potrzebuja niczego robic; poruszaja sie bez celu, nieswiadome czasu, bo nie maja potrzeby o niego dbac, i robia, na co tylko im przyjdzie ochota. Niewatpliwie widza nasz swiat, bedac jego czescia, ale nie potrafie zgadnac, jak go widza.
Nie mam pojecia, dlaczego czarownice ich fascynuja badz interesuja. Ale tak wlasnie jest: gdy widza