/>

Rzuca sie oslep w zgraje, co mu uczte przerwie,

Juz goni, ma ja szarpac, wtem srod psiego wrzasku

Trzaslo ciche polkorcze... wilk zna je po trzasku,

Sledzi okiem, postrzega, ze z tylu za charty

Mysliwiec wpol schylony, na kolanie wsparty,

Rura ku niemu wije i juz cyngla tyka;

Wilk uszy spuszcza, ogon podtuliwszy zmyka,

Psiarnia z tryumfujacym rzuca sie halasem

I skubie go po kudlach, zwierz zwraca sie czasem,

Spojrzy, klapnie paszczeka, i bialych klow zgrzytem

Ledwie pogrozi, psiarnia pierzcha ze skowytem:

Tak i Gerwazy z grozna cofal sie postawa,

Wstrzymujac napastnikow oczyma i lawa,

Az razem z Hrabia wpadli w glab ciemnej framugi.

'Lapaj!' - krzykniono znowu; tryumf byl niedlugi:

Bo nad glowami tlumu Klucznik niespodzianie

Ukazal sie na chorze przy starym organie

I z trzaskiem jal wyrywac olowiane rury.

Wielka by kleske zadal, uderzajac z gory.

Ale juz goscie tlumnie wychodzili z sieni,

Nie smieli kroku dostac sludzy potrwozeni

I chwytajac naczynia w slad panow uciekli,

Nawet nakrycia z czescia sprzetow sie wyrzekli.

Ktoz ostatni, nie dbajac na grozby i razy,

Ustapil z placu bitwy? - Brzechalski Protazy.

On, za krzeslem Sedziego stojac niewzruszenie,

Ciagnal woznienskim glosem swoje oswiadczenie,

Az skonczyl i z pustego zszedl pobojowiska,

Kedy zostaly trupy, ranni i zwaliska.

W ludziach straty nie bylo; ale wszystkie lawy

Mialy zwichnione nogi, stol takze kulawy,

Obnazony z obrusa, polegl na talerzach

Zlanych winem, jak rycerz na krwawych puklerzach,

Miedzy licznemi kurczat i jendykow cialy,

W ktorych piersi widelce swiezo wbite tkwialy.

Po chwili w Horeszkowskim samotnym budynku

Wszystko do zwyczajnego wracalo spoczynku.

Mrok zgestnial; reszty panskiej wspanialej biesiady

Leza, podobne uczcie nocnej, gdzie na Dziady

Zgromadzic sie zaklete maja nieboszczyki.

Juz na poddaszu trzykroc krzyknely puszczyki

Jak guslarze; zdaja sie witac wschod miesiaca,

Ktorego postac oknem spadla na stol, drzaca

Niby dusza czyscowa; z podziemu, przez dziury

Wyskakiwaly na ksztalt potepiencow szczury...

Gryza, pija; czasami w kacie zapomniana

Puknie na toast duchom butelka szampana.

Ale na drugiem pietrze, w izbie, ktora zwano,

Choc byla bez zwierciadel, izba zwierciadlana,

Stal Hrabia na kruzganku zwroconym ku bramie;

Chlodzil sie wiatrem, surdut wdzial na jedno ramie,

Drugi rekaw i poly u szyi sfaldowal

I piers surdutem, jakby plaszczem, udrapowal.

Gerwazy chodzil kroki wielkiemi po sali;

Obadwa zamysleni, do siebie gadali:

'Pistolety - rzekl Hrabia - lub gdy chca, palasze'.

'Zamek - rzekl Klucznik - i wies, oboje to nasze'.

'Stryja, synowca - wolal Hrabia - cale plemie

Wyzywaj!' - 'Zamek - wolal Klucznik - wies i ziemie

Zabieraj Pan!' To mowiac zwrocil sie do Hrabi:

'Jesli Pan chce miec pokoj, niech wszystko zagrabi.

Po co proces, Mopanku! Sprawa jak dzien czysta:

Zamek w reku Horeszkow byl przez lat czterysta;

Czesc gruntow oderwano w czasie Targowicy

I, jak Pan wie, oddano wladaniu Soplicy.

Nie tylko te czesc, wszystko zabrac im nalezy

Za koszta procesowe, za kare grabiezy.

Mowilem Panu zawsze: procesow zaniechac,

Mowilem Panu zawsze: najechac, zajechac!

Tak bylo po dawnemu: kto raz grunt posiadzie,

Ten dziedzic; wygraj w polu, a wygrasz i w sadzie.

Co sie tycze dawniejszych z Soplicami sprzeczek,

Jest na to od procesu lepszy Scyzoryczek;

A jesli Maciej w pomoc da mi swa Rozeczke,

To my we dwoch, Soplicow tych porzniem na sieczke'.

'Brawo! - rzekl Hrabia. - Plan twoj gotycko-sarmacki

Podoba sie mi lepiej niz spor adwokacki.

Wiesz co? Na calej Litwie narobim halasu

Wyprawa nieslychana od dawnego czasu.

I sami sie zabawim. Dwa lata tu siedze,

Jakaz bitwe widzialem? z chlopami o miedze.

Nasza wyprawa przeciez krwi rozlanie wrozy;

Odbylem taka jedna w czasie mych podrozy.

Gdym w Sycyliji bawil u pewnego ksiecia,

Rozbojnicy porwali w gorach jego ziecia

I okupu od krewnych zadali zuchwale;

My, zebrawszy napredce slugi i wasale,

Wpadlismy; ja dwoch zbojcow reka ma zabilem,

Pierwszy wlecialem w tabor, wieznia uwolnilem.

Ach, moj Gerwazy! jaki to byl tryumfalny,

Jaki piekny nasz powrot, rycersko-feudalny!

Lud z kwiatami spotykal nas - corka ksiazecia,

Wdzieczna zbawcy, ze lzami wpadla w me objecia.

Gdym przybyl do Palermo, wiedziano z gazety,

Palcami wskazywaly mie wszystkie kobiety.

Nawet wydrukowano o calem zdarzeniu

Romans, gdzie wymieniony jestem po imieniu.

Romans ma tytul: Hrabia, czyli tajemnice

Zamku Birbante- rokka.

Czy sa tu ciemnice

W tym zamku?' -

'Sa - rzekl Klucznik - ogromne piwnice,

Ale puste! Bo wino wypili Soplice'.

'Dzokejow - dodal Hrabia - uzbroic we dworze,

Z wlosci wezwac wasalow!'

'Lokajow? bron Boze! -

Przerwal Gerwazy. - Czy to zajazd jest hultajstwem?

Kto widzial zajazd robic z chlopstwem i z lokajstwem?

Moj Panie, na zajazdach nie znacie sie wcale;

Wasalow - co innego, zdadza sie wasale.

Nie we wlosci ich szukac, ale po zasciankach:

W Dobrzynie, w Rzezikowie, w Cietyczach, w Rabankach;

Szlachta odwieczna, w ktorej krew rycerska plynie;

Wszyscy przychylni panow Horeszkow rodzinie,

Wszyscy nieprzyjaciele zabici Soplicow!

Stamtad zbiore ze trzystu wasatych szlachcicow;

To rzecz moja. Pan niechaj do palacu wraca

I wyspi sie, bo jutro bedzie wielka praca;

Pan spac lubi, juz pozno, drugi kur juz pieje;

Ja tu bede pilnowac zamku, az rozdnieje,

A ze sloneczkiem stane w Dobrzynskim zascianku'.

Na te slowa pan Hrabia ustapil z kruzganku;

Ale nim odszedl, spojrzal przez otwor strzelnicy

I widzac swiatel mnostwo w domostwie Soplicy:

'Iluminujcie! - krzyknal. - Jutro o tej porze

Bedzie jasno w tym zamku, ciemno w waszym dworze!'

Gerwazy siadl na ziemi, oparl sie o sciane

I pochylil ku piersiom czolo zadumane;

Swiatlosc miesieczna padla na wierzch glowy lysy,

Gerwazy po nim kryslil palcem rozne rysy;

Widac, ze przyszlych wypraw snul plany wojenne.

Cieza mu coraz bardziej powieki brzemienne,

Bezwladna kiwnal szyja, czul, ze go sen bierze;

Zaczal wedle zwyczaju wieczorne pacierze.

Lecz miedzy Ojczenaszem i Zdrowas Maryja

Dziwne stanely mary, tlocza sie i wija:

Klucznik widzi Horeszki, swoje dawne pany,

Ci niosa karabele, drudzy buzdygany,

Kazdy groznie spoziera i pokreca wasa,

Sklada sie karabela, buzdyganem wstrzasa -

Za nimi jeden cichy, posepny cien mignal,

Z krwawa na piersi plama. Gerwazy sie wzdrygnal,

Poznal Stolnika; zaczal wkolo siebie zegnac

I azeby tym pewniej straszne sny rozegnac,

Odmawial litanija o czyscowych duszach.

Znowu wzrok mu skleil sie, zadzwonilo w uszach -

Widzi tlum szlachty konnej, blyszcza karabele:

Zajazd! zajazd Korelicz, i Rymsza na czele!

I oglada sam siebie, jak na koniu siwym,

Z podniesionym nad glowe rapierem straszliwym

Leci; rozpieta na wiatr szumi taratatka,

Z lewego ucha spadla w tyl

Вы читаете Pan Tadeusz
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату