dzwieki akordow do „Kentucky Babe”. Sciszyl je z powrotem.
— Wiem, co z gitara, majorze Carpenter. A co z jego zona?
— Obawiam sie, ze ja kocha — powiedziala z ociaganiem. — Do pewnego punktu wszystko w nim jest w porzadku. Dalej, mysle, czekaja nas klopoty. Ja moge go wspierac dopoty, dopoki jest tutaj w Instytucie, ale on przez dlugi czas bedzie daleko stad i… ja… sama nie wiem.
Scanyon rzucil ostro:
— Przestancie sie jakac i do rzeczy, majorze!
— Mysle, ze bedzie tesknil za nia ponad swoje mozliwosci. Juz teraz nie jest najlepiej. Obserwowalam go, jak ogladal te kasete. Bez najmniejszego drgnienia, w kamiennym skupieniu, zeby nie uronic czegokolwiek. Kiedy znajdzie sie czterdziesci milionow mil od niej… No coz. Wszystko mam na podsluchu, generale. Przeprowadze komputerowa symulacje i wtedy moze bede mogla powiedziec cos wiecej. Ale jestem niespokojna.
— Ty jestes niespokojna! — warknal Scanyon. — Dash obetnie mi jaja, jesli go tam wyslemy, a on wezmie i nawali!
— A co ja moge powiedziec panu, generale? Prosze zaczekac, az przeprowadze symulacje. Wowczas moze bede wiedziala, co z tym fantem zrobic. — Usiadla nie czekajac na zaproszenie i potarla czolo dlonmi. — Prowadzenie podwojnego zycia duzo czlowieka kosztuje, generale — zauwazyla. — Osiem godzin w roli pielegniarki i osiem godzin w roli psychoanalityka, to wcale nie jest zabawne.
— Dziesiec lat zamiatania kancelarii sztabu na Antarktydzie jest jeszcze mniej zabawne — skwitowal to Scanyon krotko.
Prezydencki odrzutowiec osiagnal wysokosc ekonomiczna przelotu, trzydziesci jeden tysiecy metrow, i poszedl pelnym gazem — ponad trzy Macha, szybciej nawet, niz to zakladano dla prezydenckiego CB-5. Prezydent spieszyl sie.
Konferencja na szczycie na wyspach Midway zakonczyla sie fiaskiem. Wyciagniety z zamknietymi oczami na kanapie udajac pograzonego we snie, zeby miec z glowy towarzyszacych mu senatorow, Dash ponuro rozwazal swoje opcje. Bylo ich niewiele.
Nie spodziewal sie duzo po konferencji, a zaczela sie dosc obiecujaco. Australijczycy zasygnalizowali, ze sa gotowi zaakceptowac ograniczona wspolprace z NLA w eksploatacji Interioru, pod warunkiem otrzymania odpowiednich gwarancji itd., itd. Delegaci NLA poszeptali miedzy soba i oswiadczyli, ze chetnie udziela gwarancji, jako ze ich rzeczywiste cele to zaspokojenie maksimum potrzeb zyciowych wszystkich ludzi na swiecie, traktowanym jako jedna calosc, bez wzgledu na przestarzale granice panstwowe itd.
Sam Dash opedzil sie od szepczacych doradcow i oswiadczyl, ze Ameryka widzi swoj interes na tej konferencji jedynie w udzieleniu zyczliwego poparcia dwojgu bliskim jej sercu sasiadow, i nie zada niczego dla siebie itd., i przez jakis czas — wszystkiego dwie godziny — zanosilo sie, ze konferencja moze przyniesc konkretne rezultaty.
Po czym zaczeto przechodzic do szczegolow. Azjaci zaoferowali milionowa Armie Ziemi plus strumien zbiornikowcow dowozacych trzy miliony galonow stezonego osadu z kanalow Szanghaju tygodniowo. Australijczycy zgodzili sie na nawoz, ale wymienili maksymalna liczbe piecdziesieciu tysiecy rolnikow z Azji do uprawy ziemi. Ponadto zwrocili grzecznie uwage, ze skoro bedzie to australijska ziemia i australijskie slonce, to i wyhodowana pszenica bedzie tez australijska. Czlowiek z Departamentu Stanu przypomnial Dashowi amerykanskie zobowiazania wobec Peru, na co Dash podniosl sie z ciezkim sercem i zazadal stanowczo co najmniej pietnastoprocentowego kontyngentu dla dobrych sasiadow z Ameryki Poludniowej. I temperatura zaczela rosnac. Przyspieszajacym wszystko katalizatorem stal sie wypadek samolotu rejsowego NLA, ktory zaraz po oderwaniu sie od pasa startowego nad Sand Island wlecial w stado czarnostopych albatrosow, rozbil sie na wysepce w lagunie i splonal na oczach uczestnikow konferencji patrzacych na to z tarasu na dachu Holiday Inn. Po czym padly ostre slowa. Japonski czlonek delegacji NLA pozwolil sobie na wyrazenie tego, co do tej pory tylko myslal: ze obstawanie Ameryki przy tym, aby konferencja odbyla sie w miejscu jednej z najglosniejszych bitew drugiej wojny swiatowej, ma na celu rozmyslne obrazenie Azjatow. Australijczycy nadmienili, ze oni konstroluja populacje wlasnych albatrosow bez wiekszego trudu, i dziwi ich, ze Amerykanie nie potrafia tego samego. Tak wiec szczytowym osiagnieciem trzech tygodni przygotowan i dwoch dni nadziei bylo oszczedne w slowach oswiadczenie, ze trzy wielkie mocarstwa postanawiaja kontynuowac rozmowy. Kiedys. Gdzies. Nie tak predko.
Lecz oznacza to wszystko tyle — przyznal w duchu Dash wiercacy sie niespokojnie na kanapie — ze stoja w obliczu konfrontacji. Ktos musialby ustapic, ale nikt nie chce. Podniosl sie i zazadal kawy. Podano mu ja razem ze skreslonym na papeterii Linii Lotniczej Bialego Domu liscikiem od ktoregos z senatorow: „Panie prezydencie, musimy przed wyladowaniem zalatwic sprawe proklamacji rejonu kleski”. Dash zmial papier. Znow ten senator Talltree z samymi skargami: jezioro Altur skurczylo sie do dwudziestu procent swej normalnej powierzchni, turystyka w gorach Arbuckle zdechla, poniewaz w Wodospadach Turnera zabraklo wody. Wiosenne Targi Stanowe musialy zostac odwolane ze wzgledu na niesiony wiatrem pyl. Oklahome nalezy oglosic rejonem kleski zywiolowej.
Mam piecdziesiat cztery stany — pomyslal Dash — i gdybym wysluchiwal wszystkich senatorow i gubernatorow, musialbym oglosic piecdziesiat cztery rejony klesk zywiolowych. W rzeczywistosci istnial tylko jeden rejon kleski zywiolowej. Akurat tak sie skladalo, ze obejmowal caly swiat. I ja ubiegalem sie o ten urzad — nie mogl wyjsc ze zdumienia. Myslac o Oklahomie sila rzeczy pomyslal o Rogerze Torrawayu. Przez chwile rozwazal, czy nie wywolac pilota i nie zmienic kursu na Tonke. Jednak spotkanie z Polaczonym Szefostwem Sztabu nie moglo czekac. Bedzie musial zadowolic sie telefonem.
Roger wiedzial, ze tak naprawde to nie on sam gra na gitarze, tylko zapamietujacy wszystkie wlasciwe podprogramy 3070, ktory nakazuje palcom wykonywac to, co mozg Rogera zarzadzil. W niecala godzine nauczyl sie wszystkich akordow z ksiazki i wygrywal swobodnie jeden po drugim. Jeszcze pare minut na zapis w banku danych czasu trwania dzwiekow na muzycznej pieciolinii, po czym jego wewnetrzne zegary przejely sprawe tempa i od tej pory nie musial juz zastanawiac sie nad rytmem. Jesli chodzi o melodie, to nauczyl sie, ktory prog na ktorej strunie odpowiada ktorej nucie na pieciolinii, co odcisnawszy sie na rdzeniach pamieci utrwalilo raz na zawsze zgodnosc muzycznego zapisu z szarpnieciem struny. Sulie poswiecila dziesiec minut, zeby pokazac mu, kiedy i jakie nuty nalezy grac o pol tonu wyzej, a jakie pol tonu nizej, i odtad galaktyka krzyzykow i bemoli rozsianych za kluczami na pieciolinii nie miala przed nim zadnych tajemnic.
Chwyty: dla ukladow nerwowych czlowieka jest to kwestia dwoch minut nauki zasad i stu godzin cwiczenia, zanim stanie sie to automatyczne — kciuk na strune D, palec serdeczny na e1, srodkowy palec na B, kciuk na A, serdeczny na E, srodkowy na B i tak dalej. Rogerowi wystarczyly dwie minuty nauki. Dalej juz podprogramy sterowaly jego palcami i jedynym ograniczeniem tempa byla szybkosc, z jaka sama struna moze bez zerwania sie wydawac dzwiek. Kiedy zadzwonil prezydent, gral wlasnie z pamieci koncert Segovii po jednorazowym przesluchaniu tasmy. Minely czasy, kiedy Roger przejalby sie i zachwycil telefonem od prezydenta Stanow Zjednoczonych. Obecnie zirytowal sie — ten telefon odrywal go na jakis czas od gitary. Ledwo sluchal tego, co prezydent mial do powiedzenia. Uderzyl go zatroskany wyraz twarzy Dasha, glebokie bruzdy, jakich nie bylo pare dni temu, podkrazone oczy. Wtem zdal sobie sprawe, ze obwody interpretacyjne wyolbrzymiaja to, co widzi, dla zwrocenia jego uwagi na owe zmiany, totez zapanowal nad ukladami mediacyjnymi i ujrzal Dasha bez ich posrednictwa. Lecz prezydent nadal byl zatroskany.
W jego glosie brzmiala sama serdecznosc i braterstwo, kiedy wypytywal Rogera, jak maja sie sprawy. Czy Roger czegos potrzebuje? Czy moze wskazac jakis tylek zaslugujacy na kopa, zeby sprawy mialy sie lepiej?
— Mam sie wspaniale, panie prezydencie — powiedzial Roger, przy pomocy swoich magicznych oczu strojac dla zabawy twarz prezydenta w brode Swietego Mikolaja i czerwony kaptur z kutasem, a przez ramie przewieszajac mu wor prezentow.
— Na pewno, Roger? — nalegal Dash. — Nie zapominaj, co ci powiedzialem: jesli czegos chcesz, krzyknij tylko.
— Krzykne — obiecal Roger. — Ale naprawde mam sie wspaniale. Czekam na start.
I czekam, zebys sie wylaczyl — pomyslal, znudzony rozmowa.
Prezydent zmarszczyl czolo. Natychmiast interpretatory Rogera zmienily obraz: Dash pozostal Swietym